*3*
Wysoki mężczyzna niecierpliwie stąpał z nogi na nogę. Z jednej strony nie wiedział, co w ogóle czuł. Nienawiść? A może jakieś wyjątkowe uczucie, którym po tylu latach wciąż darzył kobietę? Przecież ona nigdy z nim nie zerwała. Ba, nadal byli zaręczeni. A nawet jeśli chciała te zaręczyny zerwać, nie miała okazji... choć teoretycznie zdradziła go. I za to zamierzał się zemścić. Tylko czy to jest zdrada jeśli jest się przekonanym, że druga połówka nie żyje?
A zresztą, co go to? I tak już się nie wyplącze z tego gówna.
- Długo jeszcze?! - mężczyzna spojrzał wyczekująco na swojego wspólnika. Ten tylko uśmiechnął się do niego wrednie, choć tak naprawdę nieliczni wyczytaliby z tego grymasu uśmiech.
- A co, już nie możesz się doczekać spotkania z ukochaną? - zadrwił.
Oczy pierwszego zaczęły tryskać piorunami. Jego pomocnik przeraził się nieco, choć nie chciał dać tego po sobie poznać. Wyższy jednak był spostrzegawczy. Widząc to tylko westchnął i podszedł do okna.
- Zajmij się lepiej swoim zadaniem - mruknął. Po chwili dodał, szepcąc do siebie w ojczystym języku.
- возвращайся домой, Наталья.°
***
- Jesteśmy na miejscu - szepnął na ucho rudowłosej Clint. Dziewczyna podniosła powoli głowę z jego kolan, poczym przetarła oczy. Półprzytomna najpierw spojrzała na partnera, a zaraz potem w okno. Rzeczywiście, samolot stał na lotnisku. Usadowiła się ponownie w fotelu, wzdychając głęboko. Znała to miejsce. Była tu wiele razy, kiedy KGB wysyłało ją na misje... automatycznie oczy zaszły jej łzami na to wspomnienie. Clint widząc to położył jej dla otuchy rękę na ramieniu.
- Miejmy to już za sobą - stwierdził, a Nat tylko kiwnęła lekko głową. Tak, zdecydowanie chciała, żeby to wszystko mieć już za sobą.
Po wyjściu z maszyny, tak jak wcześniej ustalili, rozdzielili się.
Działali według planu. Obydwoje jednak mieli przeczucie, że ta misja nie będzie jak wszystkie inne.
W innych bowiem mieli przewagę. Zarówno fizyczną jak i psychiczną. Tym razem jednak wiedzieli, że to nie skończy się dobrze.
***
- U mnie czysto - rzucił do słuchawki Clint. - Jak u ciebie?
- Tu jest bardzo brudno - oznajmiła dziewczyna. Po chwili Clint usłyszał uderzenia i jęki, na co skrzywił się lekko. - No i po sprawie. Jestem przy wejściu do szybu.
- Daj mi chwilkę skarbie - powiedział cicho Clint widząc przyczajonego na niego agenta. Sprawnie zaszedł go od tyłu i po chwili nieprzytomny wróg leżał już na ziemi.
- Clint, mamy problem - odezwała się rudowłosa.
- A mianowicie? - Barton westchnął już na samo słowo problem.
- Cholera, zapomniałam o tym - zaklnęła. - Szyb jest zamknięty, a nie ma innej drogi do gabinetu tego skurwysyna, której moglibyśmy użyć. Musiałbyś otworzyć go za pomocą niebieskiego guzika. Jest on przy wejściu do budki ze strażnikami. Niestety tylko oni mają tam wstęp.
Łucznik chwilę rozglądał się, zastanawiając się jak dostać się w miejsce opisane przez agentkę. Budka stała jakieś sto metrów przed nim i...o cholera, rzeczywiście ciężko by było się tam przedostać.
- A gdyby tak... - na usta bruneta powoli wchodził szeroki uśmiech. Odwrócił się i spojrzał w stronę leżących obok niego zwłok ochroniarza...
- Pociągają cię ochroniarze, Natie?
Natasha wywróciła oczami.
- Pośpiesz się Legolasie, nie mamy czasu do stracenia.
- Och no dobrze, już dobrze - westchnął zrezygnowany Clint, nakładając na siebie ostatnią część garderoby strażnika.
Po niedługiej chwili szedł już spokojnie chodnikiem i wygwizdywał pierwsze lepsze piosenki, które akurat wpadły mu do głowy. Zatrzymał się przed niewielką bramą identyfikującą, niestety była ona jedynym przejściem. Szybko i niezauważalne, wykorzystując swojego rodzaju gadżet Fury'ego przyłożył małe urządzenie do czerwonego skanera. Kilka sekund i Barton już był po drugiej stronie bramy dumny z siebie jak paw (choć całą robotę zrobił gadżet Fury'ego... ale to można pominąć).
Wszedł do białego pomieszczenia, z licznym sprzętem elektronicznym - głównie komputery ukazujące zapisy z kamer. W pokoju było może ze trzydziestu ludzi ubranych identycznie jak on. Spojrzeli na niego dziwnie, kiedy Clint skinął do nich głową, przy okazji kłaniając się daszkiem z firmowej czapki. W pomieszczeniu zapadła cisza. Oczy wszystkich skierowane były na Bartona.
"Aha. Czyli tutaj nawet przywitać się nie można. Fajna fucha."
- на что ты смотришь?! возвращайся на работу, идиоты!°° - w łuczniku uaktywnił się tryb pierwszej fazy wkurwu z przejawami zbytniej stanowczości i pewności siebie. Mówiąc krócej - Bartonów się nie wkurza. Ku jego zdziwieniu, ochrona wróciła do swoich obowiązków.
"Czyli tak to się robi w Rosji.. mogłem się tego spodziewać."
"A ta czapka... to chyba rzeczywiście jakiegoś kierownika jest. I bardzo dobrze."
Brunet oparł się o ścianę na której znajdował się owy przycisk, pod pretekstem kontrolowania pracy ochroniarzy. Niezauważalnie biodrem wcisnął niebieski guzik. Po chwili w jego uchu rozległ się przyjemny, melodyjny głos rudowłosej Rosjanki.
- Dzięki skarbie.
- Mhm - mruknął Barton potwierdzająco, lecz chyba nieco zbyt wyraźnie. Jeden z pracowników, który obsługiwał komputer znajdujący się najbliżej Clinta spojrzał na niego i zmarszczył brwi. Brunet szybko zaczął udawać duszności i rozkaszlał się na dobre. Pokazał innym osobom z pomieszczenia palec wskazujący na znak "zaraz wracam", poczym wyszedł na powietrze.
- Barton, odbiór. Co ci...? Czyżbyś zapoznał się z naszym słynnym gazem? - Nat nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać.
- Żyję. Chyba... - stwierdził łucznik uspokajając się i drapiąc po karku. - Czekaj, jakim słynnym gazem? Natie, czy ja o czymś nie wiem?
Teraz Natasha już wybuchnęła chichotem.
- Wytłumaczę potem - rzuciła szybko - Bo tak jakby teraz tkwię w szybie wentylacyjnym. Wyjątkowo brudnym i zaniedbanym szybie wentylacyjnym - powiedziała Nat z wyrzutem.
- Może dlatego, że to szyb wentylacyjny.
- Tak, ale im bardziej się pospieszysz tym szybciej będę mogła stąd wyjść - Nat miała ochotę przybić sobie piątkę w twarz.
- No dobrze Natie... ujmę to tak. Jak uwolnię cię stamtąd w ciągu pięciu minut, to powiesz mi o jaki gaz ci chodziło. Jeśli nie, będziesz mogła mnie nim potraktować - nie od dziś wiadomo, że Clint Barton kocha wyzwania.
- Kusząca propozycja - Czarna Wdowa uśmiechnęła się wrednie.
***
Tłumaczenia:
° Wróć do domu Natalio
°° Co się gapicie?! Wracajcie do pracy idioci
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top