Rozdział 8

- Ty to jednak debil jesteś, wiesz?

Na te słowa patrzyłem się chwilę na blondwłosego, który wypowiedział to zdanie. Dawno nie wyzywał albo obrażał mnie aż tak bezpośrednio. Aż przypomniało mi się liceum...

- Dobra - zacząłem pewnie - to chyba wszyscy już wiemy od całkiem dawna. Jeśli wam to nie przeszkadza, to spróbuję się z nim jutro spotkać, a później może jakoś go namówię na tą przeprowadzkę...

- No i tak ma być - rzucił szybko brązowooki - Teraz tak. Cel jeden: łazienka, a cel dwa: łóżko

- Od kiedy ty się tak rządzisz w moim domu...? Nie za dobrze się tu czujesz? Zostało wam niewiele czasu tutaj

- No i dlatego, - wtrącił się najwyższy, kładąc swoją rękę na ramieniu moim i Yamaguchiego, uśmiechając się słono - że zostajemy tu już nie na długo, to rządzimy się, póki możemy.

- Tak, tak - powiedziałem, zdejmując jego dłoń z mojego ramienia - Powiedzmy, że do północy możecie sobie to porządzić, ale później nie ma bata, że wam dalej pozwolę, bo nie chcę, żeby ten dom spłonął.

Chwilę później chłopaki poszli do łazienki. Tak. Razem. Kiedyś myślałem, że to dziwne, jednak teraz, chyba przywykłem już do tych ich "bliskości" i tego typu rzeczy.

Znajdując spokojny moment dla siebie, postanowiłem napisać do Hinaty, z prośbą o jutrzejsze spotkanie. Jako miejsce wybrałem park przy szkole, a dokładniej przy północnej bramie tego parku. Sama wiadomość nie była długa, ponieważ niezbyt przepadam za takimi. Nie lubię owijania w bawełnę, więc jak większość osób z grona moich znajomych potwierdzi, jak coś mówię, to prosto z mostu. Chociaż... Nie zawsze...

~ Magic Time Skip ~

Poranki... Jak ja ich niecierpię... Musisz wstać z łóżka, spod ciepłej kołdry, przyjemnych poduszek, które ciągnął w dół, byś nie mógł się podnieść... Później próbujesz stanąć jakoś na nogi, ale dalej się kołyszesz, bo albo za szybko wstałeś albo dalej jesteś pijany, po poprzednim dniu. Niestety trzeba jednak wstać i zacząć nowy dzień, pełen nowych przygód i wrażeń...

Po zwleczeniu się z łóżka, zszedłem do kuchni, gdzie stał już mój tymczasowy kucharz, Tsukishima. Więc przywitałem się, jak co dzień, po czym pokierowałem się do łazienki. Jednak w drodze pomyślałem o tym, że jeszcze nie było widać ani słychać Yaguchiego. Doszedłem do wniosku, że jeszcze się skubany nie obudził, więc żeby być takim miłym przyjacielem, poszedłem go obudzić, a żeby to zrobić, wziąłem specjalne urządzenie, któro miało mi w tym pomóc.

Gdy byłem już pod drzwiami od pokoju gościnnego, zapukałem cicho, by upewnić się, że kolega śpi. Jak myślałem, tak było. Wszedłem więc do pokoju, cicho otwierając i zamykając drzwi. Następnie podszedłem do łóżka, upewniając się, że cel spokojnie śpi. Wziąłem głęboki oddech, po czym uruchomiłem urządzenie.

Tym urządzeniem była mega wkurzająca piszczałka, którą dostałem od rodziców na osiemnaste urodziny. Miało mi to robić za budzik, gdy kogoś sobie znajdę i ten ktoś nie będzie mógł mnie normalnie obudzić. Każdy pretekst jest dobry, prawda?

Nieprzyjemny dźwięk nawet mnie przyprawiał o gęsią skórkę. Było gorsze od usłyszenia gwizdka trenera, tuż nad swoich uchem. Ból uszu i głowy nie do opisania...

- Pogięło cię?! - Niewinnie śpiący brązowooki podniósł się do pionu niemal natychmiast, od pierwszej sekundy wydawania dźwięku przez trąbkę - Wiesz, która jest godzina?!

- Tak, wiem. Prawie dochodzi siódma - uśmiechnąłem się, tak jak to robił nasz Tsukishima, opierając się o ścianę obok łóżka - Wiesz, że masz nieco ponad godzinę, na wyszykiwanie się i dojazd do biura?

Ciemnowłosy spojrzał z przerażeniem na zegarek stojący na półce, który wskazywał dokładnie szóstą czterdzieści osiem. Wybiegł z łóżka jeszcze szybciej niż się podniósł po pobudce, a następnie zbiegł na dół do łazienki. Ja natomiast powoli zszedłem również na dół, jednak w stronę kuchni by spróbować chociaż trochę śniadania, przyrządzonego przez blondwłosego.

- Spakuj mu jakieś jedzenie, bo nawet nie wystarczy mu porcja którą dostajemy w kateringu - zaśmiałem się, wchodząc do pomieszczenia kuchennego - Obydwoje wiemy, że nie zdąży nic teraz zjeść, no chyba że zje w drodze.

- Tak wiem, chociaż... Nie wydaje ci się, że o czymś zapomnieliśmy...? - zapytał wyższy, opierając się o blat kuchenny - O czymś w miarę ważnym...?

- Wydaje mi się, że nie... - odpowiedziałem siadając do stołu, gdzie czekał już talerz z omletem - Czymś w miarę ważnym? Chyba nic takiego nie było ostatnio.

- Cóż, może mi się po prostu wydawało - wzruszył ramionami okularnik po czym dołączył do mnie, a następnie zaczęliśmy jeść nasz posiłek.

- Tak w ogóle, na którą masz dzisiaj zmianę? - zapytałem z czystej ciekawości

- Piętnasta - odpowiedział krótko blondwłosy, biorąc do ust kolejny kęs śniadania

- Czyli wtedy kiedy teoretycznie powinienem wrócić, jednak wszyscy wiemy, że-

- Wyście totalnie powariowali?! - moją wypowiedź przerwał Yamaguchi wybierając z łazienki w samym ręczniku na biodrach i mokrych, jeszcze ociekających wodą włosach. - Przecież mówiłem wam wczoraj, że mam dzisiaj wolne!

---------------------------------------------
Witam

Info takie, że na ten moment nie mam chwili pisać więcej niż jeden rozdział. Już nawet ten jest pisany jakby 4h przed budzikiem, więc no.

Maratonik wstrzymuję do czasu, aż będę miała przynajmniej 3-4 dni wolne w szkole.

Także miłego dnia/wieczora/ranka/nocy

Do zobaczenia w następnym rozdziale!

~Iwa-chan

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top