Rozdział 15 - End

- Hinata...? Jesteś tu...?

Nie otrzymując żadnej odpowiedzi, zajrzałem do środka. Moim oczom ukazał się skulony brązowooki. Postanowiłem, że spróbuję się jakoś zbliżyć.

- Chodź ze mną - powiedziałem, wyciągając rękę w stronę chłopaka. Niestety nadal nie było żadnej odpowiedzi. Jedynie szybkie spojrzenie, które ponownie się ukryło w podkulonych kolanach. - Porozmawiasz ze mną chociaż...? Możesz tylko kiwać głową na "tak"... - po dłuższej chwili, głowa rudowłosego kiwnęła na umówiony znak.

Usiadłem przy wejściu do domku i wziąłem głęboki oddech. Następnie wyjąłem z kieszeni brelok, i położyłem go na ziemi, tak, by Hinata mógł go zobaczyć, gdy choć trochę podniesie wzrok.

- Czy... Czy to ten sam brelok, który dałem ci na urodziny w drugiej klasie...? - zacząłem, mówiąc spokojnym tonem.

Brązowooki ponownie kiwnął głową twierdząco.

- Byłem pewny, że go wyrzuciłeś... Masz jakiś powód dlaczego tego nie zrobiłeś...?

Po raz kolejny z rzędu, chłopak kiwnął swoją czupryną.

- Chciałbyś mi powiedzieć dlaczego...? - uznałem, że nie mogę z nim rozmawiać, kiedy tylko ja mówię. Chciałem sprawić, by on też, choć trochę, się odezwał.

Tym razem nie widziałem reakcji rudowłosego. Nie wytrzymałem już więcej tego, że nie mogę z nim normalnie pogadać. Tak jak kiedyś... Sięgnąłem swoją ręką w jego stronę i złapałem go za dłoń. O dziwo, nie opierał się. Posłusznie wyszedł z domku zabierając brelok, ale dalej na mnie nie spojrzał.

- Pójdziemy do domu. Naszego domu, dobrze...? - zapytałem otrzepując jego ubranie z piachu. Jest dorosły, nawet starszy ode mnie, a wciąż zachowuje się jak dziecko... Chyba już mu to zostanie...

Chłopak kiwnął głową po raz kolejny, zgadzając się na powrót. Tak też zrobiliśmy.

Cała droga była aż za cicha i za szybka. Możliwe, że po prostu mi się to wydawało, bo przez całą naszą przebytą trasę, trzymałem go za rękę i szedłem jakieś pół kroku przed nim. Nie zważając jednak na to, szedłem dalej, pewnie przed siebie, myśląc, co będę w stanie zrobić, po powrocie.

- Chodźmy do salonu... Porozmawiasz ze mną normalnie... Prawda...? - zapytałem puszczając dłoń Hinaty, gdy weszliśmy do przedsionka, by mógł na spokojnie zdjąć buty.

W odpowiedzi znowu otrzymałem pozytywne kiwnięcie głową. Widząc to, poszedłem pierwszy, do największego pomieszczenia w domu, gdzie usiadłem na kanapie, czekając na rudowłosego, który szedł niedużą odległość za mną. Kilka sekund później, siedział już obok mnie.

- Może teraz chcesz mi powiedzieć, co było powodem dlaczego trzymałeś ten tani brelok...? - zapytałem najdelikatniej jak mogłem, choć chyba wyszło trochę inaczej

- ...o tobie... - usłyszałem końcówkę odpowiedzi chłopaka.

- Mógłbyś powtórzyć...? Nie usłyszałem cię...

- Przy... Przypominał mi... O tobie... - wycedził powoli, ocierając spływające, pojedyncze łezki, spływające po policzkach.

- Rozumiem... - odpowiedziałem podając mu chusteczki stojące obok, by nie tarł rękawami oczu, bo to jeszcze bardziej szkodzi. Po raz kolejny dzisiaj czułem, że moje policzki pieką, jak nigdy.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Próbowałem wymyślić jakieś właściwe pytanie, które nie zwaliłoby całej sytuacji, a ciężko było takowe wybrać...

- Kageyama... - usłyszałem jak cicho wypowiada moje nazwisko, wycierając chusteczką kolejne łzy - Możesz... Możesz podać mi rękę...?

Bez zbędnego pytania, podałem mu to, o co prosił. Ten złapał za nią, splatając palce i przysuwając się trochę, wtulił się w moje ramie. To wszystko po prostu działo się zbyt szybko, bym jakkolwiek zdążył zareagować lub chociażby coś powiedzieć. Jednak w efekcie nie czułem takiej potrzeby. Chyba teraz dopiero zaczyna się przede mną otwierać...

- Jak często o mnie myślałeś...? - zadałem kolejne pytanie. Tym razem takie, które utwierdzi mnie w pewnym fakcie...

- Cz-często... - powiedział, a raczej wyszeptał brązowooki.

- Shoyo... - powiedziałem dość pewnym głosem, obracając się przodem do chłopaka i spoglądają w jego, czerwone już, czekoladowe oczy. Nie myśląc nawet, co robię przytuliłem go najmocniej, ale też najdelikatniej jak tylko mogłem. Niedługo później, poczułem jak jego ręce zaciskają się w pięści, ściskając przy okazji moją koszulkę.

Nie byłem pewny ile czasu spędziliśmy tuląc się, ale gdy ognistowłosy się chociaż trochę uspokoił. Nie wytrzymując już, nie mogłem się powstrzymać. Odsunąłem się trochę, by móc spojrzeć ponownie w jego oczy i czekałem do momentu, aż nasze spojrzenia się spotkają.

Aż w końcu, przyciągnąłem do siebie rudowłosego i złożyłem na jego ustach czuły pocałunek, ściskając mocniej nasze splecione dłonie.

--------------------------------------------

No hej, hej again

Tak więc, ładnie kończąc, jest to ostatni rozdział tego opka, tak jak zauważyliście pewnie po tytule.

Dziękuję za wytrwanie do końca i żeby nie przedłużać, widzimy się w moich kolejnych pracach~

Miłego dzionka/wieczorka/nocki

~Iwa-chan

Pssst! Don't forget about follow!~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top