Rozdział 12
Może bym skoczył do sklepu po jakiś alkohol skoro jutro zaczyna się weekend...?
Mając już pewien zarys mojego dzisiejszego wieczora, zabrałem się szybko za uzupełnianie papierów, które ostatnio mi się gdzieś zapodziały. Na szczęście, nie zajęło mi to dużo czasu.
Po skończeniu, poszedłem jeszcze szybko do recepcji, gdzie zwykle otrzymywałem nowe zlecenia, lub dokumenty, których obecnie potrzebowałem. Ku mojemu zdziwieniu, nie było nic nowego, więc miałem tylko to, co obecnie było na moim biurku. Wróciłem więc do biura, a następnie zacząłem uzupełniać. Miałem wykonać jeszcze kilka telefonów, ale samo ich wykonanie nie powinno zająć jakoś wyjątkowo długo.
Jeśli się pośpieszę, to może dam radę wyjść stąd około siedemnastej trzydzieści...?
~ Magic Time Skip ~
Tak jak myślałem i oczekiwałem, wyszedłem z pracy o siedemnastej czterdzieści trzy. Sam się dziwię, że mi się to udało. Może jednak te dodatkowe godziny siedzenia w nocy się opłaciły?
Minęło dwadzieścia parę minut, a ja już wyszedłem, ze sklepu spożywczego. Wziąłem kilka puszeczek jakiegoś piwa czy czegoś tam, trochę chipsów i innych takich, zapłaciłem, a następnie ruszyłem w stronę stronę domu. Może dzisiaj uda się pogadać lepiej niż za poprzednimi razami.
Po drodze, moim oczom nie umknęła nocna, a raczej wieczorna, panorama miasta. Pomimo, że jest dopiero chwilkę po osiemnastej, to zważając na obecną porę roku, jest dość ciemno i szedłem tak szarawymi uliczkami, które były najszybszą drogą do domu. Bać się nie bałem, jednak niektóre zakamarki wprawiały mnie o gęsią skórkę, przez co przyspieszałem kroku.
Nie minęło czterdzieści minut, a ja już byłem pod drzwiami. Wczoraj zajęło mi to trochę więcej, ale definitywnie dlatego, że byłem już totalnie wycieńczony. Teraz przynajmniej będę miał więcej czasu na, chyba zasłużony, odpoczynek.
Wszedłem jak zwykle do domu. Kenku przywitał mnie odpowiednio, dając też znak, że jest głodny. Z resztą, tak jak ja. Mam nadzieję, że Tsukishima zrobił coś na zapas...
- Hinata! Wróciłem! - powiedziałem dość donośnym głosem. Sam nie wiem, dlaczego, ale jednak coś we mnie chyba chciało to zrobić. Jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Trochę mnie to zdziwiło, jednak pomyślałem, że może śpi, lub słucha muzyki na słuchawkach i nie słyszał.
Wszedłem dalej, w głąb swojego domu. Gdy dotarłem do salonu, moim oczom ukazał się mój nowy współlokator, śpiący smacznie na kanapie. Uśmiechnąłem się lekko, po czym odkładając siatkę z zakupami oraz swoją teczkę, którą zawsze noszę do pracy, po raz kolejny, tak jak wczoraj, podniosłem rudowłosego, a następnie zaniosłem do jego pokoju, kładąc go na łóżku i przykrywając kołdrą. Rozpiąłem ze dwa guziki od jego koszuli, by było mu wygodniej, a później sam poszedłem z powrotem do salonu.
Wybierając pierwszą, lepszą puszkę z siatki, usiadłem na podłodze, opierając się plecami o kanapę, zdjąłem ten okropny krawat, który zawsze mi przeszkadza, ale moja praca go wymaga, i rozpocząłem napój, biorąc pierwszy łyk.
Odetchnąłem głęboko patrząc w sufit, i myśląc nad wszystkim i niczym. Nawet się nie obejrzałem, a z dobrych pięciu puszek alkoholu, zrobiła się połowa ostatniej. Odstawiłem resztę napoju i ponownie zacząłem się przyglądać w pusty, biały sufit, który wydawał się idealnym polem do popisu dla moich myśli w całej głowie. Nie zauważając kiedy, usnąłem, tracąc całkowicie panowanie nad swoim umysłem i tym, co się obecnie dzieje wokół mnie.
~ Magic Time Skip ~
Przebudziłem lekko się czując coś dziwnego, co łaskotało mi część mojej twarzy. Gdy otworzyłem szerzej oczy, zobaczyłem rude kudły, oraz ich właściciela, leżącego mi na ramieniu.
- Hinata... Co ty tu robisz...? - zapytałem jakby siebie, jeszcze zaspanym, niewyraźnym głosem
- Obudziłeś się...? - odezwał się brązowooki przecierając powieki, jakby dopiero się obudził, co było dość prawdopodobne.
- Wybacz... Chyba trochę za dużo wypilem... - odpowiedziałem starając się wstać. Jednak rudowłosy postanowił zrobić to w tym samym czasie, co w rezultacie spowodowało, że obaj upadliśmy. Pozycja upadku była dość... Akhem... Dziwna... Ja leżałem na plecach, a Hinata wylądował praktycznie na mnie, w rozkroku siedząc mi na brzuchu, a ręce miał ułożone tuż przy moich uszach. To wszystko sprawiło, że nie tylko na mojej, ale też na twarzy Hinaty, zagościł dość mocny, czerwony rumieniec, lecz nie sprawiło to, że przestaliśmy na siebie patrzeć.
Gdy nasz wzrok się spotkał, oczy rudzielca jakby mnie pochłonęły, coś w stylu tego, że nie mogłem się od nich oderwać i miałem ochotę patrzeć się w nie bez końca... Nie miałem ochoty rezygnować z możliwości patrzenia w nie, ale jednak...
- Prze-prepraszam... Mógłbyś... No wiesz... Zejść ze mnie...?
----------------------------------------------
Hej, cześć, siemanko
Witam w kolejnym rozdzialiku
Dzisiaj tak trochu krócej, ale chyba widać, że powoli akcja będzie się działa według mojego planu
Wszystko co chciałam napisać, napisałam w poście na tablicy, więc to tyle na dziś
Do następnego!
~Iwa-chan
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top