Rozdział 7

- Co zchrzaniłeś?

- Cóż... Zostańmy przy wersji, że to prezent w podzięce za przyjęcie nas do siebie... - wydukał brązowooki, kierując swój wzrok w podłogę.

- Gadaj, bo nie dostaniesz kolacji - powiedziałem z ironicznym uśmiechem, opierając się na ścianie przed chłopakiem oraz zakładając ręce na siebie - Więc decyduj, a może wolisz też skończyć bez śniadania?

- Ej czekaj! Chcesz mi partnera zagłodzić? - wzburzył się blondwłosy, gdy usłyszał, co powiedziałem wcześniej

- Takie coś mu nie zaszkodzi - zaśmiałem się po raz kolejny tego wieczoru - A teraz tak na serio, co zrąbałeś, że mi to dajesz?

- No bo... Przez przypadek... Zamiast wrzucić do niszczarki stare papiery, wrzuciłem twoje obecne papiery z... Adresami domów, które są propozycjami dla tego nowego klienta... - powiedział cicho ciemnowłosy.

Gdy to mówił miałem wrażenie jakby zaraz się rozpłakał. Ja natomiast zastanawiałem się czy nie zacząć się śmiać, czy może jednak rozzłościć tak jak powinienem to zrobić? Koniec końców, odpowiedź była dla mnie jedna i jasna.

- Takiego farta, to nawet ja nie mam - zacząłem się śmiać do rozpuku, a moi współlokatorzy patrzyli na mnie, nierozumiejąc zbytnio, o co mi chodzi - Normalnie bym cię zabił, ale że chodzi tu akurat o tego nowego, to ci ujdzie na sucho.

- Czekaj... Jak to, mi ujdzie na sucho...? - zadziwił się najniższy z nas

- O tym właśnie chciałem dzisiaj z wami porozmawiać. Teraz idziemy na kolację i później się tym zajmiemy. - powiedziałem, kierując się w stronę kuchni, gdzie kolacja, która gotował Tsukishima, już dawno wystygła, ale na szczęście, była łatwa do podgrzania.

Nieco ponad pół godziny później, kolacja była zjedzona, naczynia w zlewie, a my siedzieliśmy już w salonie. Przyszedł czas, na dość ważną rozmowę...

- Więc...? O czym chciałeś pogadać? - zaczął blondwłosy. - Jeśli to coś o pracy to wątpię, że zrozumiem.

- Po części, ale nie całkiem... - powiedziałem spokojnym głosem, patrząc na swoje dłonie, których palce nerwowo się przemieniały ocierając o siebie - Zacznijmy od tego, że... Moim nowym klientem jest... Hinata... Ten nasz...

- Co?! - obydwaj zerwali się z dość głośnym krzykiem. Cóż... Spodziewałem się takiej reakcji...

- Dowiedziałem się o tym na spotkanii, bo nawet nie przedstawił się podczas rozmowy przez telefon... Ale teraz najważniejsze i coś, co zależy też od was... - wziąłem chwilkę na głęboki oddech, po czym ponownie zacząłem mówić - Chciałbym... Żeby Hinata zamieszkał tu na trochę...

Po skończeniu zdania, zamknąłem oczy oczekując kolejnego zerwania się współlokatorów, a później zaczęcia długiego kazania, dlaczego nie powinienem tego robić. Lista powinna być całkiem długa. Ale... Nie było nic takiego. Obaj siedzieli w ciszy. Gdy otworzyłem oczy, patrzyli raz na siebie, a raz na mnie.

- Ehh... - zaczął ciemnowłosy - Krótko mówiąc... Na pewno, Kei myśli tak samo jak ja, więc jeśli ty tak zdecydowałeś, to masz ku temu powody, ważne, czy też mniej. Jesteśmy tu jeszcze kilka dni, więc to od ciebie i tylko od ciebie zależy, czy Hinata będzie tu mieszkał czy nie. To w końcu twój dom. A jeśli chodzi ci o naszą opinię, to ja nie mam nic przeciwko. A nawet cieszyłbym się, widząc ponownie naszą czwórkę razem - uśmiechnął się, chwytając przy okazji rękę swojego chłopaka i odwracając wzrok, ze mnie, na niego - Koniec ode mnie, teraz ty coś powiesz, bo ci nie odpuszczę.

- Jak ty już wszystko powiedziałeś... - westchnął okularnik. Czy usłyszę coś rzadkiego? Coś, co mi pomoże w życiu, od tego wielkiego króla słoności? Czy będzie mi dane to usłyszeć? - Więc tak... Krótko mówiąc, twój dom, twoje decyzje i zasady... Prawdę mówiąc, też myślę że byłoby całkiem miło znów z nim pogadać, biorąc pod uwagę, to, w jakich warunkach się rozstaliśmy, na koniec trzeciej klasy...

- Czekaj, Yamaguchi, co się z nim stało...? Podmienili go? Może kosmici go zabrali którejś nocy i wyprali mózg...? - patrzyłem z niedowierzaniem, raz na złotookiego, a raz na jego chłopaka, oczekując odpowiedzi. Co jak co, ale tego po Tsukishimie bym się nie spodziewał nawet teraz...

- To jest, mój drogi, efekt bycia ze mną przez prawie dekady. Nie zapominajmy o wcześniejszych latach, bo znamy się od wczesnoszkolnych lat - zaśmiał się dumny z siebie piegowaty.

No cóż, trzeba mu przyznać że chyba zrobił mu dobrą szkołę, pomimo że nie wygląda na takiego, co by się stawiał, a zwłaszcza Tsukishimie, co zwykle on decydował o wszystkim, a Yamaguchi się zgadzał na to, cokolwiek powie.

- Więc? Kiedy się wprowadza? - zapytał ciemnowłosy wstając z pozycji siedzącej, do pionu, po czym zaczął powoli iść w stronę kuchni.

- No właśnie... Nie jest to jeszcze pewne, czy w ogóle będzie tu mieszkał... Jedyne, co sprawiło że zapytałem akurat teraz, to to, że wydawał się niezmiernie cieszyć, gdy o to zapytałem... - Gdy brązowooki to usłyszał, zatrzymał się, po czym odwrócił z powrotem w moją stronę, a następnie podchodząc do mnie wymierzył mi definitywnie należytą mi karę.

- Oszalałeś? Przecież Hinata cię ko- - urwał w środku zdania i słowa, po czym popatrzył się w stronę blondyna. O co mu mogło chodzić...? - Tak czy tak, dzwoń do niego i mów, że ma się tu wprowadzić w ciągu dwóch dni, bo inaczej znajdę go, a później sam go tu sprowadzę, czy chce czy nie.

- Tylko że... Powiedziałem mu, żeby zadzwonił, gdy zdecyduje, co chce zrobić... - powiedziałem cicho, myśląc czy jeszcze bardziej nie zrypałem sytuacji

- Ty to jednak debil jesteś, wiesz?

-----------------------------------------------

No hej

Witanko w kolejnej części mararoniku

Pisze to w nocy, więc następna część pojawi się jutro (chyba) popołudniu

Nie będę przedłużać i widzimy się w kolejnym rozdziale :3

~Iwa-chan

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top