Rozdział 5

- Czy coś się stało? Żartujesz sobie...? Tęskniłem za tobą...

W tym momencie, kompletnie nie miałem pojęcia, co mam zrobić. Stałem wryty w ziemię, myśląc co teraz... Od samego początku, wydawało mi się, że go skądś znam, ale nie miałem ani jednego pomysłu, skąd. Niby przypominał mi totalnie Hinatę, ale niemożliwym byłoby, żeby to był on...

- Przepraszam... Chyba... Chyba pomyliłeś mnie z kimś... - powiedziałem próbując jakoś łagodnie pokazać, że go, chyba, nie znam... Wydaje się taki delikatny i łatwy do zranienia... 

- Pomyliłem...? Jak mógłbym pomylić chłopaka, z którym grałem przez trzy lata w liceum...? Ty... Zapomniałeś mnie... Prawda...? - zapytał rudowłosy, puszczając mnie ze swoich objęć i robiąc pod koniec swojej wypowiedzi robiąc taki wyraz twarzy, że wyglądał jakby miał się za chwilę rozpłakać. W tej chwili miałem w głowie multum rozmaitych myśli. Jedną z nich było jak bardzo głupi i debilny jestem...?

- Pomówmy o tym gdzieś indziej... Wybierz, gdzie chcesz iść... - rzuciłem to, co pierwsze przyszło mi na myśl... Kolejny głupi wybór...

- W takim razie, idziemy do mnie! - wykrzyczał radośnie niższy ode mnie, po czym pokierował się w stronę zejścia na stację metra miejskiego

- Nie jeździsz samochodem...? - zapytałem niepewnie, ponieważ nie chcę popełnić więcej błędów - Jeśli chcesz, przyjechałem autem...

- Więc prowadź do twojego samochodu - powiedział brązowooki, z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Zwróciłem się w stronę parkingu, a on zaczął podążać zaraz za mną, nie przestając się uśmiechać. On chce mi wmówić, że ma dwadzieścia sześć lat, zachowując się w ten sposób...?

Gdy znaleźliśmy się przy moim pojeździe, rudowłosy nie ukrywał nie tylko swojej radości, ale też zachwytu spowodowanego prawdopodobnie przejażdżką ze mną, co wnioskowałem po jego wcześniejszych reakcjach... To będzie długi dzień...

~ Magic Time Skip ~

Nie minęło dziesięć minut, a już znaleźliśmy się u celu, którym był dom, prawdopodobnego Hinaty, jednak ja nie byłem pewien, czy to jest prawda... Z jednej strony chcę  w to wierzyć, ale z drugiej... Boję się, że jeśli to będzie on, to mogę zrobić coś, czego będę żałował przez długi czas...

Brązowooki poprowadził mnie do swojego domu, który nie był jakoś bardzo duży, ani nie był umeblowany w stu procentach. Wyglądało to jakby, dopiero się wprowadzał lub był w połowie wyprowadzki. Jednak nadal zastanawiała mnie jedna rzecz. Po co on chciał wynająć naszą firmę, skoro ma mieszkanie w takim stanie i w takiej okolicy...?

- Więc, chcesz się czegoś napić? - powiedział radośnie chłopak idąc w stronę definitywnej kuchni. Ja natomiast zostałem w chyba salonie, po czym usiadłem na kanapie, czekając na powrót rudowłosego.

- Dzięki, nie trzeba. Nie zostanę tu długo, bo za chwilę muszę wracać do biura - odpowiedziałem, przy okazji rozglądając się po pomieszczeniu.

Nie było tam zbyt wiele. Kilka półek z książkami i zdjęciami, stolik kawowy i kanapa na której obecnie siedziałem. Z ciekawości podszedłem do półek ze zdjęciami i podniosłem jedną z ramek. Wtedy mnie zmroziło. Na zdjęciach był Hinata. Ten, którego znałem w czasach liceum, dobre osiem lat temu. Czyli...

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - zaśmiał się niższy, wchodząc do pokoju, a ja odruchowo odłożyłem ramkę ze zdjęciem i odwróciłem się w jego stronę.

- N-nie, ja... - zacząłem się jąkać? Serio?

- Nic nie szkodzi, możesz przejrzeć wszystko jak chcesz - odpowiedział wiecznie uśmiechnięty młody dorosły stawiając kubek herbaty na stolik, który stał przy kanapie. - Teraz mnie poznajesz...?

Nic nie odpowiedziałem. Po prostu podbiegłem do niego, po czym przytuliłem go najmocniej jak mogłem, ale też najdelikatniej jak tylko się dało, by nic mu się nie stało. Nie mogłem opisać swoich obecnych uczuć, ponieważ wszystkie było tak pogmatwane, że nic nie dało się z nich odczytać. Chciało mi się płakać, śmiać, krzyczeć...

- Więc poznałeś... - powiedział już spokojniejszym głosem brązowooki również mnie obejmując - Cieszę się...

Staliśmy tak przez kilka minut w ciszy, aż oboje się uspokoiliśmy. Odklejając się od siebie, zauważyłem, już lekko czerwone, oczy Hinaty. Musiał płakać...

Usiedliśmy razem na kanapie, przez chwilę siedząc dalej w głuchej ciszy. Brązowooki popijał co jakiś czas herbatę, którą przygotował chwilę wczesniej. Chyba zostanę to dłużej niż myślałem...

- Więc... - zacząłem pierwszy, nieśmiałym głosem -  zastanawiałem się, czemu chcesz znaleźć mieszkanie, mając ten dom...?

- A tak... Około półtora tygodnia temu dostałem list, że mam się wyprowadzić w ciągu dwóch tygodni... Ten dom jest wynajmowany, więc mają prawo to zrobić...

- Czyli tak to było... Masz jakichś znajomych, u których możesz zamieszkać na jakiś czas, póki nie znajdziesz mieszkania?

- Pytałem, ale większość ma mieszka z dziewczyną lub już nawet żoną i nie mają miejsca... Zostało mi tylko definitywnie wziąć kredyt i szukać mieszkań do kupna, by nie mieć ponownie tego samego problemu... - rudowłosy siedział ze spuszczoną głową, patrząc się chyba na dywan, który mieliśmy pod stopami. Chciałbym mi jakoś pomóc, ale czy jestem w stanie to zrobić...?

- A może... Chciałbyś zamieszkać u mnie...?

----------------------------------------------
Dzień doberek

Wybaczcie za opóźniony rozdział, ale miałam trochę kłopotów osobistych

Z ogłoszeń chyba nic nie ma, a jeśli będą, to na tablicy będę pisać

Bez przedłużania

See you next time!

~Iwa-chan

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top