*31*

Kochał?

Illiam nie był już niczego pewien.

Leżał w łóżku i gapił się w sufit. Panikował. Czuł gniew. Czuł rozpacz. Czuł ulgę. Czuł ból. Czuł to wszystko na raz i nie potrafił się uwolnić od tego. Nic nie dawało mu ukojenia, nawet muzyka.

Wszystko co grał przywodziło mu na myśl urodzinową piosenkę. To, co kiedyś uważał za dar stało się jego klątwą.

Myślał nad tym wszystkim co mu powiedziała Maeve, a im dłużej nad tym myślał, tym mniej rozumiał i uświadamiał sobie, że ją kocha. Nie kochał. Kocha.

Gdy udało mu się wszystko poukładać był już ranek. Zerknął na zegarek w telefonie, który powiadomił go, że do otwarcia księgarni, w której pracowała Maeve pozostały dwie godziny.

Spędził je szalejąc z niecierpliwości. Nie mógł pójść do jej domu. Nie był pewny czy wróciła do niego na noc. Mogła ją spędzić w postaci wróżki. Tak naprawdę nie miał też pewności czy pójdzie do pracy i czy pozostanie w mieście. Trzymał się tylko tego, że powiedziała mu, że wie, gdzie ją znaleźć.

Dlatego teraz stał przed księgarnią i czekał na nią.

Dlatego, gdy tylko go tam zobaczyła i zamarła podbiegł do niej.

Dlatego zaczął ją całować nie zważając na nic.

Dlatego trzymając jej rękę poszedł za nią do parku wróżek.

Dlatego wysłuchał jej całą historię i opowiedział swoją.

Dlatego zdradził jej swoje prawdziwe imię i złamał dziewiątą zasadę ("Malone... Jest piękne", powiedziała).

Dlatego posłuchał jak wymawia swoje prawdziwe imię ("Rihamon...", powtórzył za nią zmysłowo).

Dlatego spędził z nią cały dzień, a gdy nadeszła noc...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top