*29*

- Mój królu... - wyszeptała.

Widok zapierał dech. Prawdziwa postać Illiama próbowała się przebić przez jego ludzką powłokę jak nigdy dotąd. Trzymał ją za rękę, a blask, który ich otaczał byli w stanie znieść tylko oni. To był blask władzy, który uwolniło jego pragnienie ocalenia jej. Czuła to.

Teraz Illiam wpatrywał się w nią zdziwiony.

- Królu? - spytał, a ona pokiwała głową.
- Tak bardzo chciałam ci wcześniej powiedzieć, ale bałam się jak zareagujesz... Jestem królową letnich wróżek, a ty ich królem. Zostaliśmy dla siebie stworzeni. Jako dzieci zostaliśmy podmienieni dla bezpieczeństwa, ale potem udało im się odnaleźć tylko mnie. Niestety moja władza królewska jest niczym bez króla. Przybyłam do tego świata udając, że go szukam, ale tak naprawdę pragnęłam znowu być wolna. Ale odkąd cię spotkałam nasz świat zaczął mnie wzywać.

Illiam puścił jej dłoń.

- Nie... - wyszeptał. - To niemożliwe... Całe życie uciekałem przed wami! Żyłem w ciągłym strachu! Nie mogę być jednym z was!
- Ale jesteś, Illiamie. Jesteś ich królem.
- NIE! - krzyknął. - Stworzyłem dziesięć zasad, które mnie miały przed wami chronić! Ale gdy cię zobaczyłem nagle wszystkie zacząłem łamać! To twoja wina!
- Zostaliśmy dla siebie stworzeni. To nie mogło zadziałać inaczej. Z jakiegoś powodu nie mogliśmy cię znaleźć, ale wystarczyło przelotne spojrzenie, by nasza natura zaczęła działać.
- Przestań! - poprosił błagalnym tonem. - To nie może być prawda!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top