*28*

Illiam szedł za trzema wróżkami w sporej odległości. Ale gdy w pewnym momencie skręciły za róg jakiejś ulicy, usłyszał krzyk. I chłopak był w stu procentach pewny, że wydała go Maeve.

Moja Maeve..., pomyślał i rzucił się biegiem do niej.

Gdy skręcił za róg zamarł. Jego ukochana w prawdziwej formie była cała zakrwawiona. Płakała. Illiam poczuł, że zaczyna panikować, co oznaczało łamanie piątej zasady. Nie wiedząc co robić pozwolił ogarnąć się panice. W końcu widok krzywdy jego Maeve stał się nie do zniesienia i zrobił to, czego nigdy się po sobie nie spodziewał.

Podbiegł do niej z krzykiem. Na początku machał rękami starając się odgonić zdezorientowane wróżki.

- Widzi nas!? - Usłyszał jedną z trzech wróżek, które śledził i to sprawiło, że znowu zaczął myśleć trzeźwo.

Podał Maeve rękę, a ona ze zdziwieniem ją przyjęła. Pomógł jej wstać.

- Wiedziałeś? - spytała.
- Od początku - odpowiedział z krzywym uśmiechem.

Jej głos sprawił, że świat wokół stracił znacznie, ale gdyby się rozejrzał zobaczyłby jak wiele zdziałał. Bił od nich niezwykły blask, który odstraszył napastników i potencjalnych wróżych gapiów oraz wyleczył wszystkie rany Maeve, a jej krew wyparowała.

- Mój królu... - wyszeptała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top