*27*

Gdy Illiam wracał z pracy był nerwowy. Kręciło się wokół niego o wiele więcej wróżek niż zazwyczaj. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu i stamtąd zadzwonić do Maeve spytać się czy wszystko w porządku po tym jak wczoraj zasłabła i rozpłakała, gdy grał. Martwił się o nią, a zdradzenie się z tym przed innymi wróżkami tylko mogło pogorszyć sytuację.

W chwili, gdy Maeve znalazła się w jego ramionach czuł, że jest w niej zakochany i żaden urok wróżek nie ma z tym nic wspólnego.

Był już niedaleko domu, gdy z ust jakiegoś wróża padło imię, którego nie słyszał od dzieciństwa. Schylił się udając, że wiąże buty i wsłuchał się w dialog.

- Po raz pierwszy zabawka Marlie się odsłoniła! - roześmiał się jeden z nich.
- Oj tak. Po tylu latach w końcu wiemy na czym mu zależy. - Padła odpowiedź kolejnego. - I teraz my się zabawimy.

Illiam zadrżał. Nagle uderzyły w niego wszystkie wspomnienia z dzieciństwa.

Marlie...

- Czekajcie! Ale ona jest królową letnich wróżek! Nie możemy jej skrzywdzić! - zaprotestowała nieśmiało jakaś wróżka.
- No i co z tego? To tylko królowa. Króla nie ma, więc jest bezbronna. A zresztą nie jest naszą królową. - Znowu odezwał się pierwszy wróż, a potem cała trójka zaczęła się oddalać.

Illiam wstał. Niewiele rozumiał z tej rozmowy, ale zrozumiał najważniejsze. Maeve jest w niebezpieczeństwie i jest królową. Zawahał się, ale tylko przez moment, po którym zebrał się na odwagę. Podążył za wróżkami z pełną świadomością, że to może się skończyć tylko złamaniem siódmej zasady. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top