*17*
Zniknęła nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Wróciła do pierwotnej postaci i odeszła. Illiam gapił się w miejsce, w którym stała. Czuł, że jest obserwowany przez wróżki. Nie podobało mu się to, dlatego wszedł do domu, gdzie był bezpieczny. Usiadł przy pianinie i zaczął grać melodię, która dopiero zaczynała istnieć. Miała w sobie więcej z urodzinowej piosenki, niż wszystko co Illiam zagrał wcześniej, ale nie zwrócił na to uwagi. Liczyła się tylko dziwna wróżka i to co czuł, gdy go prowadziła do domu.
Gdy grał myślał o jej prawdziwej postaci. Nigdy nie widział tak pięknej wróżki, ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Uderzył pięścią w klawisze.
Pamiętaj o drugiej zasadzie!, nakazał sobie w myślach
Ale im bardziej starał się zapomnieć o dziwnej wróżce, tym bardziej postać spod jej powłoki zapisywała się w jego umyśle. Nie zauważył, że wygrywana przez niego melodia momentami coraz bardziej przypomina jego urodzinową piosenkę.
Gdy skończył grać spróbował powtórzyć i zapisać skomponowany utwór. Ale nie udało mu się zawrzeć w nim tyle jego prezentu, co za pierwszym razem. Nie zauważył tego i powlókł się do łóżka. Wtedy jego gardło rozdarł zachrypnięty śmiech.
Nie wierzę! , pomyślał załamany. Zaciekawiła mnie wróżka!
Po napadzie śmiechu poczuł się lepiej. Swoje zdezorientowanie zwalił na samopoczucie po złamaniu zasady. Ale i tak zasypiał myśląc o dziwnej wróżce. Wróżce, nie jej ludzkiej powłoce. Powtarzał sobie, że znalazła nowy sposób na zabawę, ale gdzieś w głębi serca miał nadzieję, że po prostu jest inna...
I tak złamał nieświadomie drugą zasadę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top