*11*
- Deszcz... - wyszeptała Marlie.
- Hm? - spytał chłopiec.
- Zbliża się deszcz.
- Nie wydaje mi się. Nie ma chmur - zaprotestował.
- Będzie deszcz spadających gwiazd, Malone. Jeśli go przegapisz będziesz żałował do końca swojego życia.
Chłopiec ochoczo pokiwał głową i gdy jego rodzice już zasnęli wymknął się na balkon obserwować spadające gwiazdy. Widział ich o wiele więcej niż inni ludzie. Tamtego dnia Marlie sprawiła, że potrafił dostrzegać także inne niebo, niebo jej świata. Malone nie wiedział wtedy, że na widok spadającej gwiazdy myśli się życzenie, ale gdyby wiedział nie nadążałby z wymyślaniem ich.
Od tamtej pory często spoglądał w niebo. Nocą gwiazdy świata Marlii pokazywały mu drogę, ale Malone nigdy nie odważył się nią podążyć. Należała przecież do wróżek, którym nie wolno mu było ufać. Dlatego stworzył ostatnią, dziesiątą zasadę.
Nie podążaj za gwiazdami świata wróżek!
Jednak nie przestał ich obserwować. Nawet gdy Marlie już odeszła, widział oba nieboskłony. Szukał konstelacji nieba ludzi i zawsze cieszył się, gdy udało mu się znaleźć nowy gwiazdozbiór. Każdej nocy szukał Wielkiej Niedźwiedzicy, która stała się punktem wyjściowym jego poszukiwań, potem odnajdywał Małą Niedźwiedzicę oraz Cassiopeję. Trzy najważniejsze dla niego konstelacje, po których mógł zwiedzać resztę nieba na nowo, i na nowo...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top