4
Chanyeol nie wiedział kiedy zasnął, ale gdy się obudził od razu zauważył, że jest sam w pomieszczeniu. Wszystko bolało go od niewygodnej, siedzącej pozycji, w której spędził całą noc.
Mimo to nie żałował.
Nie chciał przerywać snu Baekhyuna, który wyglądał podczas niego jak mały, niewinny aniołek. Mimo że na co dzień zdawał się być zrelaksowany Park zauważył, że cały czas jest czujny. Pilnie obserwował otoczenie jakby oczekując jakiegoś ataku.
Po spojrzeniu na zegarek brunet dowiedział się, że nie ma jeszcze nawet szóstej rano. Być może Byun uciekł mu jeszcze w środku nocy. Możliwe, że przed rozpoczęciem aktualnego dnia.
Było mu trochę przykro, ale wiedział, że powinien przywyknąć do specyficznego charakteru chłopca.
Wieczorem tego samego dnia wrócił do domu nieco wcześniej niż planował. Podświadomie chciał być jak najszybciej, aby sprawdzić czy i dziś odwiedzi go Baekhyun.
Włączył "Dirty Dancing", które leciało na jednym z mniej popularnych kanałów.
Oglądając pomyślał, że też chciałby mieć kogoś, kto będzie centrum jego świata.
Park był kiedyś zakochany. Myślał, że ich związek nigdy się nie skończy, ale niestety. Miłość, które miała trwać całe życie skończyła się po ośmiu latach. Przed trzydziestką Yeol został sam.
Oglądając przypomniał sobie o domku za miastem, który należał do jego rodziny. Rzadko tam jeździł, ale stwierdził, że gdyby tylko miał z kim to z pewnością pojechałby tam odpocząć.
Od razu pomyślał o niewinnych oczach Baekhyuna. Prawdopodobnie nigdy nie dałby się przekonać do takiego wyjazdu.
Chanyeol nie był zadowolony z dzisiejszej pogody. Było ciepło. Nie padał deszcz i to zmniejszało szanse na pojawienie się Baekhyuna.
Około siedemnastej był już całkowicie znudzony czekanie na chłopca. Było małe prawdopodobieństwo, że dziewiętnastolatek się pojawi. Miał tylko nadzieję, że nie zniknie na kolejne dwa tygodnie.
Aż podskoczył, kiedy nagle usłyszał dziewięk nadchodzącego połączenia. Widząc, że dzwoni jego najlepszą przyjaciel uśmiechnął się i odebrał.
- Baekhyun przyszedł. - Został powiadomiony. Był nieco zdziwiony, ale cieszył się, że ten postanowił w końcu odwiedzić rodziców.
- To świętnie. Wczoraj prosiłem go, żeby się zameldował, ale nie sądziłem, że faktycznie to zrobi.
- Widzocznie masz dar przekonywania. Sohye kazała spytać czy przyjdziesz na kolacje, bo on zostaje.
- Teraz?
- Jak najszybciej. - Odparł. Chanyeol udawał, że zastanawia się nad jego propozycją, ale tak naprawdę wiedział już, że się zgodzi. To kolejna możliwości zobaczenia elfika. Gdyby mógł zachowałby go przy sobie na zawsze, ale widział, że musiałby posiąść jakieś super moce, aby tego dokonać.
- Niech będzie. Za moment będę. - Nie czekając podniósł się z kanapy i pobiegła do lustra. Wyglądał dobrze. Poprawił tylko włosy i zabrał klucze do samochodu. Musiał się pośpieszyć, aby mieć pewność, że uda mu się spotkać syna Dongwoo.
Ulice były dość puste, dlatego dojechał do przyjaciela po piętnastu minutach.
Już przed wyjściem z pojazdu zauważył Baekhyuna. Siedział na ławce przed domem i palił. Mężczyzna pierwszy raz widziałem go z papierosem i uznał, że całkowicie mu to nie pasuje. To tak jakby dziecko piło alkohol przed sklepem całodobowym. Po prostu nie.
Miał na sobie bluzę, którą ostatnio pożyczył od starszego. Wyglądał uroczo, bo nawet mimo tego, że siedział nie dało się ukryć, że jest na niego sporo za duża.
Obok siedziały dwie dziewczyny. Dziesięcioletnie bliźniaczki, siostry Baekhyuna. Park nigdy nie przepadł za jego rodzeństwem. Wydawali mu się za bardzo rozpieszczeni i nie przypominali Baeka. To też duży minus.
- Cześć. - Przywitał się chcąc zwrócić ma siebie uwagę. Trzy pary oczu od razu podniosły się na niego.
- Wujek! - Krzyknęły jednocześnie dziewczynki pobierając do mężczyzny. Objął je delikatnie i ucałował ciemnowłose główki.
- Idzcie do środka, bo zmarzniecie. My też zaraz przyjdziemy. - Obiecał. Jihee i Nari przez chwilę narzekały, ale posłuchały go. Kiedy zniknęły w domu Park usiadł obok młodszego i zarzucił na jego głowę kaptur bluzy.
- Nie jest Ci zimno?
- Nie. - Mruknął chłopak zakładając nogę na nogę. Przez moment patrzył na wypalonego papierosa i odrzucił go na trawnik.
- Wyszedłeś rano czy w nocy?
- Jak zasnąłeś.
- Niczego się nie boisz, co? - Zaśmiał się odchylając na ławce. - Wciąż padało?
- Nie.
- Nie lubisz deszczu, prawda? - Dopytywał dalej, ciesząc się, że udaje im się przeprowadzić normalną rozmowę. Baekhyun zwykle był cichy i tajemniczy. Nie czuł potrzeby rozmawiania z nim.
- Jest obrzydliwy. Brudny i mokry. - Chanyeol uśmiechnął się na jego słowa. Takie poglądy pasowały do Baekhyuna.
- Chodźmy do środka. Na pewno już czekają.
- Zanieś mnie. - Mruknął chłopak wciągając do niego ręce. Wyglądał trochę jak proszące dziecko i to sprawiło, że Chanyeol mu uległ. Przynajmniej tak sobie wmawiał. - Skręciłem kostkę.
-Jak? - Zapytał wstając. Ułożył dłonie na dole pleców różowowłosego i podniósł go z ławki. Ten od razu objął go nogami w pasie i skrzyżował ręce za jego karkiem.
- Biegłem i nie zauważyłem kartonu na drodze.
-Kartonu?
- No. Z bezdomnym pchlarzem. - Mruknął wpatrując się w drzwi. W domu było przyjemnie ciepło i wszędzie unosił się zapach pieczonego kurczaka. Baekhyun od razu poczuł się głodny.
Starszy mężczyzna zsunął stopami buty i zaniósł nastolatka do salonu. Pijący herbatę Dongwoo aż zachłysnął się napojem na ich widok. Wyglądali niecodziennie. Baekhyun w bluzie mężczyzny i będącym bez niego niesionym wydawał się być dziwnym wymysłem.
- Zdajecie się być w dobrych stosunkach. - Zauważył, kiedy Park ściągnął obuwie nastolatka i odniósł je na odpowiednie miejsce.
- Baekhyun skręcił kostkę. - Wytłumaczył siadając obok. Na kanapie siedział również trzynastoletni Boohyun zajęty tabletem.
- Jak? - Zapytał Dongwoo skupiając wzrok na różowowłosym, który wzruszył ramionami.
- Nie twoja sprawa.
-Baekhyun! - Upomniał go Chanyeol zaskoczony sposobem w jaki zwraca się do ojca. Sądził, że przynajmniej w stosunku do rodziców zachowuje jakiś szacunek.
- To nic. - Westchnął starszy Byun i wstałem. - Chodźmy do jadalni. Ty też Boohyun.
W pomieszczeniu byli już wszyscy oprócz Sohye, która nakładała najmniejszą porcje dla piecioletniej córki.
- Dlaczego ostatnio Cię nie było? - Zapytała kobieta, kiedy wszyscy już skupili się na posiłku.
Sohye była drobną, niską osobą z uroczą, małą twarzą i długimi, czarnymi włosami, które zwykle spinała w różne ciekawe fryzury. To po niej wygląd odziedziczył Baekhyun. Jako jedyny z rodziny był podobny do matki. Jego rodzeństwo całkowicie wdało się w ojca.
Nastolatek wyglądał jak kopia swojej rodzicielki. Trudno było doszukać się w nim cech drugiego rodzica.
- Byłem zajęty.
- Ale do Chanyeola przechodziłeś. - Zauważył Dongwoo, a Park aż drgnął. Baekhyun jednak całkowicie się tym nieprzejął. Wzruszył ramionami i skupił się na domagającej się uwagi Nari. Ta zaczęła opowiadać o koledzy z klasy, który cały czas mylił ją z siostrą.
Kolacja przebiegła bez żadnych kłótni, których spodziewał się Park. Bliźniaczki cały czas utrzymywały rozmowę rzucając coraz to nowymi tematami.
Po posiłku Baekhyun oświadczył, że zamierza już wyjść. Nie skorzystał z zaproponowanego noclegu, ale pozwolił, aby Chanyeol go odwiózł.
- Galeria? - Zapytał mężczyzna, kiedy młodszy poprosił o podwiezienie do galerii handlowej.
- Niedaleko mieszka mój przyjaciel. Przenocuje u niego.
- Możesz u mnie.
- Nie chcę. - Chanyeol zauważył, że chłopiec bardzo często mówił, że czegoś nie chce. Nie podawał powodów. Po prostu stwierdzał, że nie ma na coś ochoty.
- Jak nazywa się twój kolega?
- Zitao.
- Nietypowo. - Rzucił Park zaskoczony, że młodszy zgodził się podać mu taką informację. Musiała być naprawdę niepotrzebna.
- Jest Chińczykiem.
- Zawsze u niego śpisz?
- Nie.
- A u kogo? - Kontynuował pakując na parkingu przy sklepie.
- Różnie. U osoby, która mieszka blisko miejsca, w którym aktualnie się znajduje. - Chanyeol kiwnął głową, ale po chwili zmarszczył brwi, kiedy coś do niego dotarło.
- Nie masz stałego miejsca zamieszkania. - Stwierdził, patrząc jak chłopak otwiera drzwi pojazdu. Słysząc mężczyznę uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami, tak jak miał w zwyczaju.
- Przyjdź do mnie jutro. Ma padać.
- Przyjdę jeśli faktycznie będzie padał deszcz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top