[05]
Nie wiedząc co robić, po prostu położyłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Chciałam choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim co się stało.
Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek. 18:36... Niemożliwe.. I nie obudził mnie płacz Noelle.? Zbiegłam na dół, potykając się o własne nogi. Przy ostatniej schodzie pośliznęłam się i upadłam na kolana.
- Cholera! - zaklęłam pod nosem. Usłyszałam śmiech Noelle. - Ami? - zapytałam powoli wstając. Poszłam w głąb salonu. Na kanapie siedział Zayn, a obok niego Ami. Wokół było pełno zabawek. Zayn obejrzał się na mnie.
- Wyglądasz okropnie. - podsumował. - Ale to nic. - uśmiechnął się. - Dalej sądzisz, że nie potrafię zająć się dzieckiem? - nie odpowiedziałam i udałam się do łazienki. Faktycznie wyglądałam okropnie. Rozczochrane włosy, podkrążone oczy, sweter spadający na ramiona i szrama na policzku. Na szczęście był to odcisk od poduszki. Po TYM nie było już śladu. Doprowadziłam się do porządku i wróciłam do pokoju. Wzięłam Ami na kolana i odsunęłam się na najdalszy skraj kanapy.
- Już lepiej. - spojrzał na mnie. - Chociaż wolałem jak ten sweter z ciebie spadał. Mógłbym mu pomóc. - zignorowałam to i zajęłam się rozplątywaniem warkoczyków Noelle. - Teraz będziesz mnie ignorowała? - wyłączył telewizor i przysunął się tak, że stykaliśmy się nogami. - Żałuje tego, słyszysz?
- Ide po pśa... - powiedziała Ami, zsunęła się z moich kolan i pobiegła po zabawkę.
- Liss? - Zayn kucnął przede mną i położył mi ręce na kolanach. - Nie chciałem tego. To był impuls.
- A co jak kolejnym razem zdenerwujesz się jeszcze bardziej? - zapytałam, pociągając nosem.
- Chodź tutaj. - wstał, pociągnął mnie za ręce tak, że teraz staliśmy naprzeciwko siebie.
- Nie pójdziesz do pracy. Zostaniesz w domu, a obiecuje że to się już nigdy nie powtórzy.
- Ale Z...
- Nie! - przerwał. - Jesteś tak piękna, że nie mogę cię nigdzie wypuścić. Jestem cholernie zazdrosny. Przykro mi, ale tego nie zmienię.
- To tylko...
- To nie tylko praca. Dla mnie to coś więcej. Rozumiesz? - powoli kiwnęłam głową. - Więc teraz będziesz grzeczną dziewczynką i posłuchasz męża. - pogładził mnie po policzku. - Spójrz na mnie. - wykonałam jego prośbę. - Masz zaszklone oczy. Nie płacz. Już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Będzie dobrze. - pocałował mnie namiętnie. Byłam tak zajęta rozmyślaniem nad tym co powiedział, że nie odwzajemniłam pocałunku. - Postaraj się trochę. - uśmiechnął się. Na chwilę zobaczyłam w nim dawnego Zayn'a. Mojego Zayn'a.
- Zamyśliłam się. - wyjaśniłam.
- To masz jeszcze jedną szansę. - znów mnie pocałował. Przyciągnęłam go mocniej do siebie, odwzajemniając pocałunki. Wplotłam palce w jego bujne włosy. Podsadził mnie i posadził na komodzie. Leciutko ciągnęłam pasma jego włosów. Znów się uśmiechał. Nie chciałam tracić chwili, kiedy znów był moim Zayn'em. Poczułam wibracje w kieszeni.
- Co to? - zapytał na chwilę się ode mnie odrywając.
- Telefon. - mruknęłam. Sięgnął do mojej kieszeni i spojrzał na ekran.
- Tamara. - przeczytał.
- To pewnie nic ważnego. - powiedziałam i znów przyciągnęłam go do siebie.Odłożył telefon obok mnie. Jednak cały czas dzwonił.
- To irytujące. - mruknął.
- Odbiorę. - westchnęłam i sięgnęłam o komórkę. - Halo?
- Liss... - szepnęła Tamara. - Musisz mi pomóc. - pociągnęła nosem.
- Co się dzieje? - lekko się zaniepokoiłam. - Ty płaczesz?
- Ja.. tak. Proszę przyjedź. Musimy porozmawiać. Bądź sama. Proszę Liss.
- Dobrze. Zaraz będę. - rozłączyłam się.
- Nie, nie, nie... - Zayn wtulił się w mój obojczyk.
- Zayn muszę. To moja przyjaciółka. Potrzebuje mnie. Zostaniesz z Ami? - poprosiłam.
- Pojadę z tobą. - zaproponował.
- Nie. Tamara prosiła, żebym była sama. Płakała, a ja nie wiem czemu. Może chodzić o Hazze. To co? Wracam za max dwie godziny, hm? - uśmiechnęłam się.
- No chyba wytrzymam. - powiedział po czym mnie pocałował. - Wracaj szybko. Widzę cię tu za dwie godziny.
***
- Tammy? - wpadłam do domu blondynki. - Już jestem!
- Jest w salonie. - Harry wyszedł z kuchni i mnie przytulił. - Cześć. Miła niespodzianka. Napijesz się czegoś? - wpatrywałam się w bruneta, marszcząc brwi. Jego narzeczona dzwoni do mnie zapłakana, a on tak po prostu proponuje mi coś do picia? Albo on jest nienormalny, albo ja stuknięta. Harry mlasnął. - Coś nie tak?
- No, bo... - przerwała mi Tamara.
- Hej Liss. Harry, chciałeś lecieć do Louis'a. - zwróciła się do Styles'a.
- No chciałem. - Harry patrzył na nią podejrzliwie.
- No... - blondynka pokiwała twierdząco głową. - To leć. - Harry skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uniósł brew.
- Wyganiasz mnie z własnego domu? - przekręcił głowę, nie spuszczając z Tamary zielonych oczu.
- Mniej więcej. - pokiwała głową i ściągnęła z wieszaka skórzaną kurtkę Harry'ego. Wręczyła mu ją i popchnęła w stronę drzwi.
- Lepiej, żebyś miała ważny powód. - zagroził jej palcem.
- Mam. - uśmiechnęła się i szybko pocałowała bruneta. Na twarzy Lokowatego pojawił się uśmiech.
- Wracam za dwie godziny. - uprzedził, po czym wyszedł. Ja natomiast stałam wmurowana w podłogę. Mam zwidy, czy jak? Najpierw dzwoni do mnie zapłakana Tamara, a gdy przyjeżdżam uśmiechnięta wywala swojego narzeczonego, w dodatku właściciela domu, za drzwi. Odwróciła się do mnie i pociągnęła za rękę, wprost do salonu. Nawet nie raczyła mi nic wyjaśnić.
- Po co mnie tu ściągnęłaś? - zapytałam, siadając na kanapie. - Widzę, że jesteś w świetnej formie.
- Udawałam płacz, bo wątpię, że w innym wypadku byś tu przyjechała. - wyjaśniła.
- Proszę? - uniosłam brew.
- Rozmawiałam dzisiaj z Niall'em. - powiedziała. Fajnie. Rozmawiała z Niall'em. Faktycznie jest się czym chwalić...
- I? Słuchaj, jeśli tylko po to mnie tu sprowadziłaś to wybacz, ale... - uderzyłam rękoma o kolana, chcąc wstać.
- Nie! - krzyknęła dziewczyna. - Chodzi o Zayn'a. - przełknęłam ślinę i zamrugałam kilka razy.
- Co z nim? - zapytałam. Bałam się, że usłyszę najgorsze, że mnie zdradza, a Tamara ma na to niezbite dowody. Mimo tego , co się dziś stało, boję się, że Zayn ma kogoś innego. - No? - ponagliłam przyjaciółkę.
- Zayn cie bije. - poruszyłam się niespokojnie, a zaraz potem na moją twarz wpełzł nikły uśmieszek. Chciałam, by wyglądał jak najbardziej naturalnie. Zaczęłam cicho chichotać. - Fajna bajka. Sama wymyśliłaś, czy Niall pomógł?
- Dobrze wiesz, że to prawda! - Tamara wstała i stanęła przede mną. - Od kilku miesięcy jest coraz to bardziej agresywny i chorobliwie o ciebie zazdrosny! Nie zamydlisz mi oczu. To, że udało ci się zmylić Niall'a, nie znaczy, że zrobisz to samo ze mną.
- Mam dość tych bajek. Nie waż się więcej mówić tak o Zayn'ie. - powiedziałam, wstając. Ruszyłam w stronę drzwi. Tamara krzyczała za mną, ale miałam to gdzieś. Nie ma prawa mieszać się w nasze prywatne sprawy. To, co się zdarzyło było wypadkiem. Zayn obiecał mi, że to się nigdy nie powtórzy. Nigdy, ale to przenigdy. A ja mu ufam. Ufam, bo go kocham. I nigdy nie przestanę.
Gdy dojechałam do domu, nadal cała dygotałam. Co, jeśli Tamara powie komuś o swoich przypuszczeniach? Co, jeśli Zayn się dowie i po raz kolejny puszczą mu nerwy? Energicznie pokręciłam głową, odrzucając od siebie te myśli. Opuściłam samochód i skierowałam się w stronę drzwi. Kiedy tylko je uchyliłam usłyszałam śmiechy. Męskie śmiechy. Westchnęłam, zdjęłam kurtkę i buty i weszłam w głąb salonu.
- Wróciłam. - powiedziałam, opierając się o futrynę. Na nic. Cała piątka zdawała się mnie nie zauważać. Nadal pili i śmiali się w najlepsze. Zaciekawiła mnie tylko jedna rzecz. Jak w niecałe pół godziny 5 osób może wypić 19 butelek piwa? Mają chyba jakieś nowe umiejętności o których nie wiem. Westchnęłam i podeszłam bliżej. - Fajnie się bawicie? - zapytałam, tym razem o wiele głośniej.
- O, hej Liss! - Liam uśmiechnął się, widząc mnie. Odwzajemniłam uśmiech.
- Gdzie Noelle? - zapytałam.
- Gdzieś... - Zayn uniósł lewą rękę i zaczął machać nią w każdą stronę. Wygląda na to, że on sam wypił z dobre 10 butelek.
- W łóżeczku. - uśmiechnął się Niall.
- Okej. - kiwnęłam głową i ruszyłam do pokoju małej.
- Hej! - zawołał za mną Louis. - Nie zostaniesz z nami?
- Ktoś musi się zająć małą. - wzruszyłam ramionami i pobiegłam na górę. Gdy weszłam do pokoju Noelle, ta już spała. Zdjęłam jej butki, nakryłam kocykiem i w końcu zajęłam się sobą. Wykąpana położyłam się wygodnie na łóżku z zamiarem wyspania się...
***
- Elissa! - obudziło mnie warknięcie Zayn'a.
- Nie... - mruknęłam cicho.
- Wstawaj! - niechętnie otworzyłam oczy. Pierwsze, co zrobiłam to spojrzałam na zegar. 3:30, rewelacja.
- Co tym razem? - mocniej opatuliłam się kołdrą.
- Musimy porozmawiać. - usiadł na łóżku. Nie musiałam zbytnio się przyglądać, by stwierdzić, że jest kompletnie zalany. Czuć od niego na kilometr.
- Jest noc.
- Nie obchodzi mnie t... to. - poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Syknęłam cicho, ale usiadłam. - Patrz jaką dostałem wiadomość od Tamm... Tamary. - moje serce momentalnie się zatrzymało. Czyli jednak. Tamara posunęła się nawet do tego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top