Chapter 39
Kiedy razem z kolegami załatwiał jeszcze interesy, dostał telefon od swojej siostry. Powiedziała, że Rose źle się poczuła i musiała zostać zawieziona do szpitala. Niezmiernie zaniepokoiła go ta wiadomość, jednak nie mógł zostawić wszystkiego i poprostu do niej jechać. Dopiero po trzech godzinach jego negocjacje z "klijentami" dobiegły końca.
W szpitalu zjawił się około czwartej po południu. Wprost nienawidził tego miejsca. Uważał, że jest ono przeznaczone tylko dla słabych ludzi. Nie sądził, że sytuacja zmusi go do zjawienia się tutaj. Chodziło jednak o zdrowie Rose. Sam nie wiedział co się dzieje, tym bardziej, że nikt nie odbierał od niego telefonów.
Nie musiał martwić się o żaden kamuflarz, choć nadal traktowano go jako zbiega z więzienia oraz porywacza. Cała okolica należała do terytorium gangu, każdy tu wiedział kto jest kim, więc miał pewność, że nikt nie zgłosi jego obecności na policję.
- Jazz, co się dzieje? - zapytał, gdy dostrzegł swoją siostrę na czerwonym fotelu obok jednej z sal. - Gdzie jest Rose?
- Shhh... - przybliżyła do ust palec, skutecznie drażniąc tym swojego starszego brata. - Robią im badania.
- K-komu? - głośno przełknął ślinę. Jego oczy nie wyrażały nic, oprócz zdziwienia.
- Gdybyś przyjechał wcześniej, o wszystkim byś wiedział. - wytknęła język w stronę szatyna, coraz bardziej wyprowadzając go z równowagi - Teraz usiądź na tyłku i czekaj cierpliwie. - mruknęła, krzyżując ręce na piersiach - Jak dla mnie, w ogóle nie powinieneś zobaczyć małej, kochający tatusiu. - prychnęła - Już i tak dostatecznie się popisałeś. Co jeśli i mnie nie byłoby przy Rose, gdy zaczęła rodzić?
- S-słucham? - zakrztusił się powietrzem, gdy zdał sobie sprawę ze znaczenia słów ciemnookiej - Przecież miała mieć termin dopiero za dwa tygodnie.
- Zdarza się. - westchnęła zirytowana. Kompletna niewiedza jej brata była wręcz nieznośna.
Chłopak miał już dogryźć swojej siostrze, lecz przeszkodziła mu w tym wychodząca z sali pielęgniarka. Na jego widok wyraźnie pobladła. Doskonale wiedziała kim jest, jednak za wszelką cenę nie chciała dać tego po sobie poznać. Było to jednak nieskuteczne. Siostra, jak i brat odrazu dostrzegli przerażenie w jej oczach. Co jak co, ale to umieli rozpoznać najlepiej.
- Można do nich wejść? - odezwała się szatynka, ponieważ siedzący obok niej nadal mierzył kobietę badawczym wzrokiem.
- T-tak. - wyjąkała, starając się jak najszybciej zniknąć z oczu rodzeństwa. Nie rozumiała jak tak niewinna dziewczyna, jaką była Rose, mogła zawrzeć znajomość z tak okropnymi ludźmi.
- Wejdź pierwszy. - westchnęła Jazzy, wywracając oczami przez nieporadność swojego brata.
Chłopak niepewnie się podniósł i wolnym krokiem pomaszerował we wskazanym kierunku. Za wszelką cenę próbował ujażmić skołatane nerwy, co nie było zbyt proste. Przeszkadzało mu w tym chociażby niepokorne serce zagłuszające jego myśli. Kiedy zobaczył swoją prawie śpiącą ukochaną, trzymającą małe zawiniątko tuż obok, jego nogi przypominały watę. Nie wierzył w to, co właśnie się działo.
- Cieszę się, że jesteś. - usłyszał jej słaby szept - Muszę ci kogoś przedstawić. - wykorzystując wszystkie swe siły, podniosła się do pozycji siedzącej, ostrożnie podnosząc małą kruszynkę, która pogrążona była w śnie - Chcesz ją potrzymać?
Justin kiwnął głową, nieśmiało uśmiechając się do dziewczyny. Nie widziała go jeszcze takiego. Chyba nigdy nie wydawał się być tak zmieszanym, cichym i opanowanym. Kiedy wziął na ręce ich córeczkę, na jego usta wstąpił najpiękniejszy z uśmiechów, jakimi zaszczycał. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec targające nim wzruszenie. Nawet stojąca w drzwiach Jasmine nie mogła opanować łez. Nigdy jeszcze nie widziała swojego brata w takiej odsłonie.
- Ma na imię Cataleya. - wyznała, spuszczając wzrok. - Nie mieliśmy kiedy uzgodnić kwestii imienia, dlatego pozwoliłam sobie wybrać je sama.
- Jest piękne. - pociągnął nosem, nie mogąc dłużej powstrzymać wzruszenia - Dziękuję ci, Rose. - wychlipał, ponownie spuszczając wzrok na małą istotkę, która zaczęła otwierać swoje oczka. - Uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top