Chapter 37

10.04.2013

Drogi pamiętniku

Każdy kolejny miesiąc jest przyczyną mojego narastającego strachu. Nie mam pojęcia jak udźwignę to wszystko, zwłaszcza że rola matki coraz bardziej mnie przeraża. Wydaje mi się, że ani ja, ani Justin nie jesteśmy gotowi by zapewnić odpowiednie warunki tak małej istotce.

To prawda, troszczy się o mnie jak tylko może i stara się zapewnić nam wszystko co najlepsze, ale to nie likwiduje moich obaw. Ostatnimi czasy mam wrażenie, że coś jest bardzo nie tak. On może i tego nie okazuje, ale przeczuwam to.

Bardzo zaangażował się w swoje drugie życie. Coraz częściej miewa niespodziewanych gości, telefony i podejrzane przesyłki. Chyba myśli, że nie słyszę jak wychodzi każdej nocy. Sądzi pewnie, że nie widzę rozbłysków świateł w naszych oknach oraz tych wszystkich samochodów, które nieustannie przyjeżdżają pod nasz dom.

Pewnego dnia moja ciekawość wygrała i zajrzałam do pomieszczenia na samym dole, do którego pod żadnym pozorem nie kazał mi wchodzić. Jego "piwnica" okazała się być arsenałem na broń. Roiło się tam od pistoletów, karabinów i tym podobnych. Kiedy weszłam głębiej, zauważyłam podejrzane, misternie wykonane paczki. W jednych znajdował się biały proszek, inne zapełnione były zielonymi, zbitymi ze sobą bryłkami. Na szklanym stoliku dostrzegłam również całą masę kolorowych tabletek, strzykawek i kilka fiolek z płynami. Sam zapach naprowadził mnie na to, z czym mam do czynienia. Zapamiętałam go już w momencie, gdy Justin na kilka dni zabrał mnie do swoich przyjaciół, ponieważ szukała nas policja.

Nigdy nie podejrzewałabym go o to, że może aż tak mnie okłamać. Tyle razy pytałam go, czy nie ma już z tym doczynienia. On oczywiście zapewniał, że już dawno z tym skończył. Zaczęłam zastanawiać się, czy ze swoim blefem nie posunął się znacznie dalej.

Szczerze?

Jestem strasznie słaba. Nie cierpię za to samej siebie.

Gdy wrócił do domu, odrazu mnie przytulił. Na początku chciałam powiedzieć mu o wszystkim, co dziś odkryłam, ale wtedy mnie pocałował. Jego oczy przepełnione były szczęściem. Rzadko się to zdarzało, dlatego dziś nie chciałam mu tego popsuć.

Powiedział mi, że bardzo mnie kocha. Jego uśmiech był wprost zarażający. Nie mam pojęcia co jest ze mną nie tak. Kolejny raz dałam za wygraną, by tylko słuchać symfonii jego słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top