Chapter 14
Siedziała na kanapie o brudnobeżowym kolorze, z zaciekawieniem przyglądając się swoim rodzicom. Nie widziała ich od wczorajszego poranka, więc wielkim zaskoczeniem było, że nawet się z nią nie przywitali w należyty sposób. Zamiast tego, zaprosili ją na niecierpiącą zwłoki rozmowę.
- Jak wiesz, Carson jest w ciężkim stanie. - powiedział Bill znacznie obniżonym głosem. Na wiadomość o chłopaku Rose ponownie stała się niespokojna, po jej ciele przeszły dreszcze - Nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Rona i Jake są zrozpaczeni tą sytuacją, dlatego nie obawiali się posunąć do radykalnych środków.
- I co ja mam z tym wszystkim wspólnego? - zapytała nieśmiało. W głębi duszy przeczuwała o co może chodzić i do czego zmierza jej ojciec. Nie chciała jednak stracić Justina po raz kolejny. Postanowiła za wszelką cenę bronić ich sekretu.
- Państwo Smith postanowili zrobić test DNA na podstawie odcisków palców z kuli znalezionej w ciele ich syna. - powiedział mężczyzna z wyczuwalnym przekąsem. Oddech uwiązł dziewczynie w gardle, a jej ciało całkowicie znieruchomiało. - Jak myślisz, co wskazały wyniki?
Rose nadal postanowiła zgrywać nieugiętą w swojej udawanej niewiedzy. Patrzyła pytającym, lecz spokojnym wzrokiem na swojego ojca, a także matkę, która załamana usiadła naprzeciwko, chowając głowę w swoje dłonie.
- Naprawde nie wiesz? - zaśmiał się, co bardziej przypominało znak pogardy, niż sposób rozbawienia. - Powiedz mi - podszedł do swojej córki i przykucnął, wpatrując się głęboko w jej oczy. - dlaczego on to zrobił?
- Kto?
- Nie udawaj, że nie wiesz. - warknął zniecierpliwiony. - Możesz mi powiedzieć jaki interes miał Bieber we właśnie tej sprawie? - nie odpowiedziała, zamiast tego, spuściła głowę, by nie patrzeć w oczy swojego ojca. - Czy on naprawdę nie da ci spokoju? A może to ty chcesz utrzymywać z nim kontakt. Aż tak ci się podoba? Lubisz jego charakter?
- Tato, o czym ty mówisz? - jęknęła łamiącym się głosem. W jej zielonych oczach pojawiły się nieprzyjemne łzy, których nie sposób było się pozbyć.
- O czym ja mówię?! - podniósł głos - Nie zgrywaj niewiniątka, kochanie. Bardzo dobrze wiesz o co chodzi. Nie wiem tylko, czemu wciąż usiłujesz wszystko ukrywać - nieco się uspokoił. Usiadł obok swojej żony, patrząc na nią porozumiewawczo.
- Powiedz proszę, czy Justin był zazdrosny o Carsona? Czy to dlatego go postrzelił? - głos mężczyzny stał się nagle spokojny i przekonujący, przez co Rose nie wiedziała już jak ma to interpretować.
- Nadal nie rozumiem o czym mówisz.
- Nie wierzę, że zrobił to od tak, bez powodu. To chyba nie w jego stylu, prawda? - zapytał, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi od swojej córki. Nie otrzymał jej. - Musiał dowiedzieć się, że Carson złożył ci wizytę i starał się o twoje względy.
- Starał się o moje względy?! - poczuła, że to już dla niej za dużo. Krew oszalale pulsowała w jej żyłach, co utwierdzać mogło w przekonaniu o tym, jak była wzburzona. - To, że prawie mnie zgwałcił, nazywasz staraniem się o względy? - jej głos z każdą chwilą coraz bardziej się łamał, a usta zaczęły drżeć.
- Musiałaś źle to wszystko zrozumieć - matka Rose postanowiła nareszcie się odezwać. - Znamy Carsona od długiego czasu. Nikomu nie mógłby zrobić krzywdy.
Tego było dla niej już za wiele. Chciała jak najszybciej uciec od tej sytuacji. Niewiele myśląc, poderwała się z kanapy, równocześnie ocierając wszystkie łzy. Chwilę potem znalazła się przy wyjściu, nie słuchając głośnych nawoływań swoich rodziców. Zrobili za wiele, by teraz mogła poprostu do nich wrócić.
W momencie gdy zamknęła za sobą drzwi, uderzyła w nią fala chłodu. Tego wieczora było naprawdę zimno, co Rose doskonale odczuwała na skórze, lecz mimo to nie miała innego wyjścia, jak biec przed siebie.
Najgorsze uczucie, to niezrozumienie - odczuła to na własnej skórze. Zbagatelizowanie jej problemu sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej. Dlatego nie mogła dłużej z nimi zostać. Najbardziej zdziwiło ją to, że nawet nie próbowali jej zatrzymać. Co prawda, nawoływali za nią, ale skończyło się to wraz z zamknięciem drzwi.
Po dość długiej chwili panicznej ucieczki, znalazła się w parku. Wróciły do niej wspomnienia. W momenice, gdy ponownie pojawił się w jej myślach, wyciągnęła telefon ze swoich spodni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top