"Tak nie wiele musisz zrobić, aby wywołać uśmiech na mojej twarzy"
Aby wynagrodzić wam, że tak długo mnie nie było, mam dla was...
... tam tam taram...
!!!Maraton!!!
Nie byłem w stanie powstrzymać uśmiechu, zachwyt na jej twarzy był ogromny, a jej oczy radowały się na sam widok wody. Wszystko oglądała kilkakrotnie, kręcąc się do o koła. Zaśmiałem się pod nosem, to było komiczne, była jak taka mała dziewczynka, której robią się wielkie oczy kiedy tylko wejdzie do "świata lalek Barbie". Była tylko jedna różnica, Agatha była już pełnoletnia, i w ogóle nie przypominała dziecka, tylko dojrzałą kobietę. A jej niepewność, skromność i nieśmiałość były cholernie pociągające. Do tego dochodzą jeszcze jej zajebiste włosy. W życiu nie widziałem równie pięknej jak i wartościowej dziewczyny, właściwie to kobiety. W końcu zatrzymałem ją z delikatnym uśmiechem patrząc jej w oczy.
- I jak? - uniosłem brew do góry.
- Tu jest cudownie - westchnęła - ale Max czy ta posiadłość należy do Twojej rodziny?
- Niezupełnie - na jej twarzy wymalowało się przerażenie.
- To znaczy? - pisnęła a ja się zaśmiałem.
- Ten dom należał, kiedyś do mojego wujka - uśmiechnąłem się - A teraz należy do mnie.
- Ale.. ale... Jak? Dlaczego? - widziałem, że nic nie rozumie.
- Po jego śmierci to ja dostałem to miejsce - uśmiechnąłem się blado, to było dla mnie trudne tak o tym mówić - traktował mnie jak własnego syna, właściwie od zawsze - czułem narastający ból na wspomnienie tamtych chwil - a ja traktowałem go jak własnego ojca - zamilkłem na chwile - był od niego lepszy, zawsze gdy miałem problem to właśnie di niego szedłem, on mnie rozumiał najlepiej.
***
- Przykro mi - szepnęłam spuszczając wzrok.
- Zginął w wypadku samochodowym, wjechał pod pociąg - zamilkł, a ja spojrzałam na niego - stało się to zaraz po tym jak dowiedział się, że jego żona jest w ciąży - dodał.
Zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Nie rozumiem.
Westchnął.
- Mój wujek był bezpłodny - potarł palcami skroń - a ojcem był ten pierdolony sukinsyn - warknął.
- Kto? - zapytałam zaskoczona.
- Dyrektor naszej szkoły - wymamrotał.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Bez słowa spuściłam wzrok na swoje dłonie i zaczęłam się nimi nerwowo bawić.
Max usiadł na kocu, który wcześniej przygotował najwyraźniej. Obok leżał koszyk, jak mniemam z jedzeniem.
- Siadaj - poklepał miejsce przed sobą.
Wykonałam jego prośbę, ale wciąż milczałam. Nie docierało do mnie to czego się przed chwilą dowiedziałam. Nie byłam w stanie zrozumieć, jak można być na tyle podłym człowiekiem, żeby rozbić cudzą rodzinę, ale przecież ona też nie była bez winy.
- Ej wszystko gra? – podniósł moją głowę w górę za podbródek.
Kiwnęłam głową, ale wciąż nie mogłam się skupić, a jego i tak to nie przekonało. Westchnął.
- Słuchaj, dzisiejszy dzień jest cholernie wyjątkowy dla nas, ale dla mnie szczególnie - spojrzał mi w oczy - po pierwsze jesteś kimś dla mnie wyjątkowym - uśmiechnął się - jesteś jedyną dziewczyną, która mi zawróciła w głowie - zaśmiał się - zależy mi na tobie - dotknął swoją dłonią mojego policzka - i nadal nie wierze, że jesteś tu ze mną - przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze - że jesteś moją dziewczyną - przysunął swoją twarz do mojej, a moje serce zaczęło bić znacznie szybciej, zawsze tak było gdy tylko się do mnie zbliżał - że jesteś z takim kretynem jak ja - musnął delikatnie moje wargi.
Nagle wszystkie troski odeszły na bok. Jego miękkie wargi były dla mnie niczym środek odurzający. Odsunął się ode mnie i oparł czoło na moim.
- No i dziwie się, że jeszcze ze mną wytrzymujesz – uśmiechnął się.
A ja wybuchłam śmiechem. Był zadowolony z siebie, że mnie rozśmieszył.
- Głupek – dałam mu kuksańca w bok.
***
Byliśmy pojedzeni, trochę tego było. A na deser? Lody miętowe! Oczywiście! Uwielbiam je! Leżeliśmy na plecach, to znaczy ja leżałem a ona się opierała o mnie i patrzyliśmy w niebo na gwiazdy. W tle leciała spokojna muzyka. W tafli wody odbijał się księżyc. Nastrój był idealny, więc przyszła pora na coś miłego. Podniosłem się i wystawiłem w jej stronę rękę.
- Mogę panią prosić? – uśmiechnąłem się delikatnie.
Złapała moją rękę i podniosłą się z gracją z ziemi. Przyciągnąłem ją do siebie zmniejszając minimalnie przestrzeń między nami. Kołysałem jej ciałem powoli i delikatnie, w rytm piosenki „All of me" uwielbiałem ją, a z tego co zdążyłem zauważyć jej również się podobała. Obracałem ją ostrożnie, poruszała się z pełnym wdziękiem. Widać, że ma to we krwi. Cały czas patrzyłem jej w oczy. Śmiało mogłem stwierdzić, że utonąłem w nich od razu. A ja powoli zaczynałem „topić" się w jej osobie znacznie bardziej niż do tej pory. Była dla mnie ideałem. Pierwszą dziewczyną, która zaakceptowała mnie takim jakim jestem, a nie takim jakim próbowałem być. Kiedy piosenka się skończyła, delikatnie dygnęła i ponownie usiadła na ziemi. Uśmiechnąłem się do siebie i zająłem miejsce obok niej. Obserwowała wszystko do o koła, a ja? Patrzyłem na nią z zachwytem, jak mały chłopiec, który dostaje swój pierwszy samochód zdalnie sterowany.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? – zapytała lekko się rumieniąc.
- Bo jesteś piękną kobietą – wyszeptałem prosto do jej ucha, delikatnie muskając jej płatek.
Przez jej ciało przeszedł dreszcz, uśmiechnąłem się delikatnie i swoimi wargami zszedłem nieco niżej na kark. Na jej ciele wystąpiła gęsia skórka. Posunąłem się o krok dalej i złożyłem delikatne muśnięcie na jej ramieniu. Zauważyłem, że zamyka oczy. Złożyłem delikatne muśnięcie na jej policzku.
- Chodź do środka bo się przeziębisz – podniosłem się.
- Nie chce, chce się nacieszyć tym widokiem.
Westchnąłem i zarzuciłem na jej ramiona koc. Spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła. Poklepała miejsce obok siebie. Usiadłem obok niej, a ona położyła głowę na moim ramieniu.
- Dziękuję Max – szepnęła – za wszystko – musnęła mój policzek.
Tak drobny gest wystarczył aby rozpaliła moje zmysły. Złapałem za jej twarz i na początku delikatnie musnąłem jej wargi, ale po chwili nasz pocałunek się pogłębił. Odsunąłem się od niej po długiej chwili. Nasze oddechy były urywane, ale wiedziałem, że to jeszcze nie ten moment, nie chciałem jej do niczego zmuszać. Uśmiechnęła się delikatnie. Schowałem kosmyk jej włosów za ucho.
- Chodź do środka, zimno się zrobiło – szepnąłem trącając swoim nosem jej.
Kiwnęła głową i podniosła się okrywając się kocem. Poszedłem w jej ślady i złapałem ją za rękę. I skierowaliśmy się w stronę domku.
//Bubbles ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top