„Lekkie zaskoczenie "


Już od jakiś 15 minut stawiam niepewne kroki kierując się do ruiny. Nie mam bladego pojęcia czego mam się spodziewać po nim. Tyle razy już przecież się ze mnie nabijał. A ja? A ja go polubiłam. Pomimo tego jaki dla mnie był przez tyle czasu. Powoli i ostrożnie pokonywałam metr za metrem. Powoli zaczęłam wyłaniać się z lasu. Moim oczom ukazał się budynek, który kiedyś służył komuś jako dom. Wzięłam głębszy oddech, skrzyżowałam ręce na piersiach i już trochę pewniej ruszyłam w stronę "drzwi". Zaczęłam pokonywać każdy stopień, ostrożnie stawiając stopy. Patrzyłam pod nogi, nie chcąc stanąć w miejscu, które mogłoby zagrozić mojemu upadkowi. A może był inny powód? Przecież znałam tą drogę na pamięć już. Nie wiem czemu, ale moje serce zaczęło wariować. Stanęłam na szczycie schodów, zamknęłam oczy i zaczęłam odliczać od dziesięciu w dół. Spojrzałam w górę a moim oczom ukazał się brunet, siedzący na ziemi. Opierał się o ścianę. Może nic w tym takiego, ale jednak widok jego z książką był zaskakujący.

***

Siedziałem już od jakiś 2 godzin w ruinie i czekałem na nią. Jest już 17, i trochę się niecierpliwię, no ale chyba mnie nie wystawiła co nie? Co jest dziwne? No może to, że ja się uczę, albo przynajmniej staram uczyć. Usłyszałem odchrząknięcie i spojrzałem w górę, napotkałem na drodze te zielone tęczówki, które były lekko zaskoczone i przestraszone? Czemu nie mam pojęcia. Może ona mi nie ufa? W sumie nie dziwię się jej sam bym sobie nie zaufał.

- Cześć. – uśmiechnąłem się.

- Hej. – odparła nieśmiało. – Długo czekasz?

- Nie kilka minut. – wiem, nagiąłem trochę fakty, ale nie chce żeby czuła się winna.

- To dobrze. – odparła, ale chyba nie była zbyt przekonana.

- Chodź. – poklepałem miejsce koło siebie.

Niepewnie ruszyła w moją stronę, miała na sobie dzisiaj jasne jeansy. Już chciała siąść, kiedy ją powstrzymałem.

- Czekaj! – spojrzała na mnie zaskoczona.

Zdjąłem kurtkę i położyłem ją na ziemi.

- Mogłabyś pobrudzić sobie spodnie. – niepewnie się uśmiechnęła.

Siadła na nogach obok mnie i spojrzała na książkę, którą trzymałem w ręce.

- Uczysz się? – zapytała cicho.

- Staram się. – wzruszyłem ramionami. – Ale coś mi nie idzie.

- Pomóc Ci? – zapytała bawiąc się nerwowo palcami, skąd wiem? Widzę kątem oka, serio tylko kątem ja nie kłamię!

Podniosłem wzrok na nią, dziewczyna spuściła głowę i burknęła coś na pozór „Przepraszam"

- Z chęcią. – powiedziałem z uśmiechem a ona zaskoczona spojrzała na mnie.

***

- Max skup się! - zawołałam.

- Łatwo Ci mówić. - powiedział oburzony.

- To wcale nie jest takie trudne. - mówię już spokojniej.

- Tyle, że ja nie potrafię myśleć kiedy jestem głody. - powiedział bezradnie spuszczając ręce.

Westchnęłam.

- A więc co proponujesz? - spojrzałam na tego.

- Jedźmy coś zjeść. - powiedział z uśmiechem podnosząc się z ziemi.

- Kiedyś zwariuję. - mruknęłam wstając.

- Co mówisz? - spojrzał na mnie.

- Lepiej chodźmy bo jeszcze z głodu mi tu padniesz.

Zeszliśmy na dół i tą samą dróżką, którą tu przybyliśmy wyszliśmy na drogę, gdzie stał Maxa samochód.

Zatrzymałam się i spojrzałam na niego niepewnie.

- Boisz się? - spojrzał na mnie, ale ja milczałam. - Nie masz czego. - uśmiechnął się. - Wsiadaj. - powiedział, ale ja nadal się nie poruszyłam. - Obiecuję, że nie przekroczę dozwolonej prędkości, słowo harcerza. - spojrzałam na niego.

Niepewnie wsiadłam do środka zajmując siedzenie pasażera i zapięłam pas bezpieczeństwa.

Kiedy Max odpalił samochód wbiłam paznokcie z całych sił w siedzenie.

- Nie ufasz mi? - zapytał.

Pokiwałam delikatnie głową na znak, że ufam.

- Nie bój się, nie zrobię nic co mogłoby Cię skrzywdzić. - po tych słowach poczułam się bardziej pewnie?

Po 20 minutach drogi, zajechaliśmy pod McDonalda.

Chłopak wysiadł z samochodu, ja się nie ruszałam.

- Chodź. - nachylił się do auta.

Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do środka, chłopak zrównał ze mną krok.

- Na co masz ochotę? - zapytał.

- Na nic. - powiedziałam.

- Zajmij miejsce. - westchnął.

Odszukałam wzrokiem wolny stolik i ruszyłam w jego kierunku.

Po chwili dołączył do mnie Max.

- Wziąłem Mc Zestawy. - powiedział podsuwając mi jeden z nich.

- Max, ale ja na prawdę nie jestem głodna. - powiedziałam.

- Agatha, proszę Cię ostatni posiłek jadłaś w szkole. - w tym jednym miał racje, ale skąd on to wiedział, czyżby mi się przyglądał w szkole, nie to nie możliwe, potrząsnęłam głową, aby odgonić tą myśl od siebie.

- Proszę Cię nie dyskutuj ze mną. - powiedział stanowczo.

Spojrzałam na tackę, na której były frytki i Hamburger. Poczułam jak burczy mi w brzuchu. Sięgnęłam po jedną frytkę, a chłopak usatysfakcjonowany uśmiechnął się pod nosem.

- Chyba serio, byłeś głodny. - powiedziałam, kiedy chłopak skończył jeść dwa hamburgery i dwie paczki frytek, w chwili kiedy ja jeszcze nie skończyłam swoich, nie mówiąc już o kotlecie.

- Wiesz ja takie 3 zjadam na śniadanie. - powiedział.

Spojrzałam na swojego hamburgera, podniosłam go i podałam brunetowi.

- Agatha nie wygłupiaj się ja tylko żartowałem.

- Weź, ja i tak go nie zjem.

Chłopak spojrzał mi w oczy i wyciągnął rękę po kotleta. Kiedy jego palce dotknęły moich poczułam się jakoś dziwnie. Poczułam jak się rumienie i czym prędzej spuściłam głowę na frytki.

Max albo tego nie zauważył, albo tak dobrze udawał.

- Dobra koniec tego dobrego. - powiedziałam. - Najadłeś się a teraz trzeba skończyć naukę.

- O Nie! - powiedział stanowczo. - Zdecydowanie wystarczy na dzisiaj.

- Max, nie wygłupiaj się, uczyliśmy się tylko pół godziny.

- Uwierz jak na pierwszy raz to i tak zdecydowanie za długo się uczyłem.

- Max nie rozśmieszaj mnie, pół godziny to pikuś w porównaniu z tym co Cię czeka.

- Chcesz, żeby moje szare komórki się przegrzały od nadmiernego myślenia? - spojrzał na mnie mega poważnie, nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.

- No dobra, ale jutro Ci nie odpuszczę. - powiedziałam na co się uśmiechnął. - To co proponujesz w takim razie? - zapytałam.

- Odwiozę Cię do domu. - powiedział z uśmiechem.

- Już chcesz się mnie pozbyć? - to pytanie wydobywa się z moich ust zanim jeszcze zdążę ugryźć się w język.

- Nie chce, żebyś miała przeze mnie kłopoty. - powiedział z uśmiechem.

Czy ja mam rozumieć, że Max McClain się o mnie martwi? Nie coś mi się przesłyszało, albo on po prostu nie chce powiedzieć prawdy, że ma dość mojego towarzystwa. Na samą myśl zrobiło mi się przykro.

Max zatrzymał samochód dom wcześniej. Wysiadł z auta, obszedł je i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i stanęłam z nim prawie, że twarzą w twarz, bo był ode mnie wyższy jakieś kilkanaście centymetrów.

- Dziękuje. - powiedziałam nieśmiało.

- To ja dziękuje Agatha. - uśmiechnął się.

Spojrzałam na niego a w jego policzkach były te pieprzone dołeczki. Jego oczy były niczym niebo.

- Powinnam już iść. – spojrzałam na zegarek, było po 22.

- Dobranoc. – powiedział.

- Dobranoc Max. - uśmiechnęłam się delikatnie, odwróciłam się i ruszyłam do drzwi. Zatrzymałam się w połowie chodnika i odwróciłam w jego stronę. Nadal opierał się o auto i patrzył na mnie. Uśmiechnął się. Ruszyłam w jego stronę i wspięłam się na palcach muskając jego policzek. Nie zwracając na nic uwagi rzuciłam się biegiem do drzwi. Kiedy byłam już w środku, oparłam się o drzwi. Moje serce szalało? Ale to pewnie przez ten bieg. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Wtedy w mojej głowie zrodził się obraz chłopaka, który był nieźle zaskoczony. Przygryzłam dolną wargę i z uśmiechem ruszyłam na górę w celu wzięcia orzeźwiającego prysznica.


----------------------------------------

No i jest :D Wróciłam do świata żywych :D Haha no to ja teraz spadam sobie i czekam na wasze opinię :3 ja się nie będę wypowiadać co i jak xD  ;) Do potem :* //Bubbles ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top