Rozdział Trzydziesty Piąty
Tak jak umówiłem się z Kellinem, przyszedłem na polanę o wpół do piątej. On już tam siedział i na mnie czekał. Usiadłem więc obok niego i posłałem mu pytające spojrzenie czekając na to aż w końcu coś powie, bo chyba miał jakąś sprawę, tak? Siedzenie i gapienie się na siebie nic nie załatwi. Jak ma gadać, to niech gada, bo zaczynam się denerwować. On siedział ze stoickim spokojem na ziemi i rozglądał się dookoła jakby czegoś szukał. Westchnąłem i oparłem się o stodołę po czym zamknąłem oczy.
- Będziemy tu tak siedzieć i milczeć? - spytałem znudzony
- Nie, nie będziemy milczeć, przynajmniej ty nie będziesz - powiedział, a ja otworzyłem oczy. Chłopak wstał, a ja zaraz za nim
- O czym ty... - zacząłem i zobaczyłem idącego w oddali Franka - no chyba sobie żartujesz - powiedziałem wkurzony i zacząłem się powoli oddalać, jednak zatrzymała mnie zaciśnięta dłoń Kellina na moim nadgarstku
- Siadaj na dupie, siedź i czekaj - powiedział ostro i popchnął mnie lekko na budynek - zaraz wracam, a jak cię tu nie zastanę, to wiem gdzie mieszkasz i wiem też gdzie znajdę cię poza domem - dodał po czym poszedł parę kroków w przód.
Przełknąłem głośno ślinę i usiadłem na ziemi wpatrując się w glebę. Czułem się jak idiota. Serio? Dałem się wrobić Kellinowi? Kellinowi? To aż żałosne. Frank podszedł bliżej, przez co spojrzałem w górę. Chłopak zauważył mnie i zrobił parę kroków w tył, ale Kellin szybko pociągnął go w swoją stronę.
- O co tu.. - zaczął i spojrzał na Kellina nieco przerażonym wzrokiem
- Chyba musicie pogadać - powiedział Quinn mierząc nas wzrokiem
- Nie mamy o czym - mruknął Frank
- Właśnie - powiedziałem tak cicho, że nawet nie wiem czy mnie usłyszeli
- Nie ma o czym? - Kellin zaśmiał się kpiąco - Way, wstawaj - zwrócił się do mnie, a ja mozolnie podniosłem się z miejsca - co macie sobie do powiedzenia?
- Nic - powiedzieliśmy naraz
- Dobra, Franka to ja rozumiem, ale ty Gerard?
- Kellin o co ci do cholery chodzi? - spytał Frank po czym westchnął
- O to co stało się po tym jak wyszliście od Ryana
- Skąd ty...
- Gerard mi powiedział, ufa mi bardziej niż matce, wiem wszystko
- Kellin daj spokój - westchnąłem - to nie ma sensu - mruknąłem i chciałem odejść, ale znowu zatrzymała mnie ręka chłopaka
- Życie nie ma sensu Gerard, ale ty masz mu go nadać, więc powiedz mu do cholery o co chodzi
- Way... - zaczął Frank
- O nic nie chodzi - przerwałem mu
Kellin wypuścił głośno powietrze i okręcił się wokół własnej osi mrucząc coś pod nosem.
- Dobra, to ty słuchaj - zwrócił się do Franka - a najlepiej słuchajcie obaj. wszyscy tutaj wiemy, że oboje tego chcieliście, i nie zaprzeczajcie, bo dobrze wiecie jaka jest prawda
- Niby skąd możesz wiedzieć? - spytał kpiąco Iero
- Skąd? - zaśmiał się - Bo jak mówiłeś mi, że niby zakochałeś się w Mindy, to tak naprawdę mówiłeś, że zakochałeś się w Gerardzie - Kellin skrzyżował ręce na piersiach, a ja zamarłem
- On.. on był zakochany w Mindy? - wydukałem
- Nie - Quinn pokręcił przecząco głową - akurat te jego objawy - przerwał i zrobił w powietrzu cudzysłów przy ostatnim słowie - wskazywały na to, że to ty - dźgnął mnie palcem w mostek - mu się podobasz - poczułem jak się rumienie - tak więc moi drodzy - objął nas i nieco do siebie przysunął - macie dwa wyjścia - urwał, a my popatrzyliśmy po sobie - albo serio udacie, że ten pocałunek nie miał miejsca..
- Albo? - wtrąciliśmy na raz
- Albo będziecie razem - powiedział z uśmiechem - ja, osobiście jestem za tą drugą opcją - urwał - teraz zostawię was na moment - dodał i odszedł od nas
My za to staliśmy jak idioci i patrzyliśmy na siebie. Nie odezwaliśmy się, nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Jakbyśmy się bali. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ale kto powiedział, że miłość może być tylko dojrzała. Spojrzałem na niego i lekko się uśmiechnąłem, co on odwzajemnił. Jednak dalej nic nie powiedzieliśmy. Nie potrzebowaliśmy słów. Były one teraz zbędne. Nie wiedziałem, że był we mnie zakochany. Nie wyglądało na to. W życiu bym się nie domyślił. Jak do dobrze, że mam Kellina.
- To... którą opcję wybieramy? - spytał cicho Frank
- Która ci bardziej odpowiada? - odpowiedziałem pytaniem. Nie chciałem się rządzić.
- Ja... - urwał - lubię cię i.. - znów zamilkł, a ja wytężyłem słuch - chyba chciałbym wybrać drugą opcję...
- No wiesz Frank - westchnąłem. Klasa teatralna i nauka aktorstwa nie poszła w las - sam nie wiem... - powiedziałem zrezygnowany
Spojrzałem na chłopaka. Wydał się być smutny i lekko zszokowany. Aż zrobiło mi się przykro, ale.. niech ma za to swoje ' Udajmy, że to nie miało miejsca '.
- Iero.. - powiedziałem oschłym tonem po czym dotknąłem jego policzka. Spojrzał na mnie miną zbitego psa - chodź tu - dodałem i przytuliłem go.
Chłopak oddał uścisk. Trwaliśmy przytuleni do siebie dłuższą chwilę. Czułem się nad wyraz dobrze. Jakbym był we właściwym miejscu. Jakbym w końcu znalazł moje miejsce, które było właśnie przy tym chłopaku. Uśmiechnąłem się i mocniej go przytuliłem.
- To jak, namyśliliś... - zaczął Kellin zaszczycając nas swoim powrotem - no, i to mi się podoba - powiedział z uśmiechem kiedy już się od siebie odsunęliśmy - Way, zabrałbyś go chociaż na randkę, tylko bądź dobry, chłopak ma urodziny - puścił mi oczko - to idźcie już sobie i wypijcie za mnie, czy coś - dodał z szerszym uśmiechem.
Tak jak Kellin powiedział, tak zrobiłem. Nie jestem dość dobry w organizowaniu randek, więc uznałem, że pójdziemy po prostu na spacer, a później do zaznajomionego baru, gdzie na pewno sprzedadzą nam alkohol bez dowodów. Nie trzymaliśmy się za ręce, woleliśmy nie ryzykować spotkania z okolicznymi dresiarzami, którym mógłby się nie spodobać ten widok. Ale chcieliśmy być przy sobie. Było dobrze, bardzo dobrze. To było chyba nasze pierwsze wspólne zaplanowane wyjście. po dwóch miesiącach po raz pierwszy wyszliśmy gdzieś razem z własnej woli. To świetne uczucie. Czemu byłem takim idiotą i nie postanowiłem od razu się z nim zapoznać, tylko woleliśmy obijać sobie nawzajem mordy.
Kiedy już wyszliśmy z baru, gdzie wypiliśmy za Kellina - tak jak nas prosił. Wracaliśmy teraz do domu, a raczej szliśmy do Franka. Naprawdę miło spędziliśmy czas, nie żałowałem tego, a nawet byłem wdzięczny Kellinowi za to co dla nas zrobił, przecież mógł to olać. Ma swoje sprawy, nie musiał ingerować w nasze. Kiedy Frank otworzył drzwi i chciał wejść do środka zatrzymałem go. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Iero.. - zacząłem
- Way... - powiedział niepewnie
- Czy teraz jesteśmy parą? - spytałem lekko speszony
- No... - zrobił krok w moją stronę - wydaje mi się, że tak
- Czyli... Frank Iero, jest moim chłopakiem?
- Na to wychodzi - zbliżył się jeszcze bardziej, a ja nie czekając na to co się zaraz stanie po prostu go pocałowałem.
Zaczęło się powoli i delikatnie, ale powoli przechodziliśmy do coraz głębszych i bardziej energicznych czy zachłannych pocałunków. Nie oddalając się choćby na centymetr otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do domu chłopaka. Nogą zamknąłem drzwi i nieco przycisnąłem chłopaka do ściany.
- To dobry pomysł? - spytał cicho Frank między pocałunkami
- A czemu nie? - odpowiedziałem pytaniem i znów wpiłem się w jego usta
- Kurwa, w końcu - usłyszałem głos Jacka i szybko odskoczyłem od Iero
Jack wszedł na korytarz i spojrzał na nas marszcząc brwi.
- Co ty tu robisz do cholery?! - spytał Frank poprawiając włosy i koszulkę
- Mówiłem, że upijemy cię do nieprzytomności - powiedział z uśmiechem Barakat
- Dobra.. ale jak wy tu...
- Twój ojciec powiedział Kellinowi gdzie macie zapasowy klucz, tak na w razie co - Jack przerwał Frankowi po czym wzruszył ramionami - chodźcie - pogonił nas
Frank spojrzał na mnie przepraszająco, a ja tylko uśmiechnąłem się do niego. Nie zostało nam teraz nic innego jak iść za Barakatem i - jak to powiedział sam Jack - upić Franka do nieprzytomności.
_______________
Hej Hej
Mam nadzieje, że jesteście w końcu zadowoleni
Do niedzieli lub poniedziałku rozdziałów nie będzie, bo jadę sobie do Gdańska i nie biorę laptopa, więc.. musicie się tym nacieszyć
Tak więc... mam nadzieję, że się podobało, i jak coś to widzimy się na dole x
PS: I Love You All! xHaia_Miia xx
( Nie do końca sprawdzony )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top