Rozdział Trzydziesty Pierwszy
Nie mogłem zasnąć. Nie czułem się senny. Nie wiem, która jest godzina i jak długo próbuję zasnąć, ale wiem że mnie to już wkurza. Nie lubię kiedy chcę zasnąć, ale nie mogę bo w mojej głowie kłębią się myśli, na które nie znam odpowiedzi. To jest chore. Odwróciłem się na plecy i spojrzałem w sufit, którego i tak nie było widać przez ciemność panującą w pokoju. To co jest teraz między Iero, a mną to dalej nienawiść, czy może zaczynamy już zmierzać w kierunku bycia kumplami? Ta cholerna niepewność mnie dobija. Westchnąłem cicho i zamknąłem oczy. Może go zapytam? Może wyjdę na idiotę, ale chcę wiedzieć.
- Frank, śpisz? - spytałem w miarę głośno, jednak cicho i ostrożnie aby go w razie czego nie obudzić
- Nie bardzo - odpowiedział, na co się uśmiechnąłem - co jest? - spytał z nutą ciekawości w głosie
- Kim my jesteśmy? - a co tam, prosto z mostu
- W jakim sensie?
- No.. dalej jesteśmy śmiertelnymi wrogami czy...
- Mówiłem, że noce takie jak ta zbliżają ludzi - powiedział jakby odpowiedź była oczywista, no ale kurwa nie jest oczywista
- Czyli... lubimy się?
- Ja cię zaraz przestanę, skończ gadać
- Lubię gadać
- Ciekawe, przy chłopakach jesteś cicho
- Nie przy nich tylko przy tobie
- Boisz się mnie?
- Nie
- To o co..
- Dobranoc - przerwałem mu
- Ale Gerard..
- Dobranoc Frank - znów mu przerwałem po czym przewróciłem się na prawy bok
- Tak... dobranoc Gerard
*
- Ty co zrobiłeś?! - wykrzyknął Kellin prawie spadając przy tym z krzesła
- Nie zrobiłem - wywróciłem teatralnie oczami
- Ale.. serio chciałeś go pocałować? W ogóle.. jak to się stało?
- Nie wiem. Uciekaliśmy przed policjantem, uciekliśmy na działkę, zaczęliśmy rozmawiać i.. po prostu chciałem to zrobić - westchnąłem - jak już stałem tak blisko niego to.. to czułem jakby to było to co muszę zrobić. Przy Mindy tego nie czułem
- Ale.. co dokładnie czułeś?
- Nie wiem... szczęście. Takie przyjemne uczucie w brzuchu, przyspieszone bicie serca, ale tak wiesz, w dobrym sensie, a kiedy powiedział że noce takie jak ta zbliżają do siebie ludzi... myślałem, że zejdę na zawał - opadłem plecami na materac - dobra, pieprze jak zakochana trzynastolatka
- I bardzo dobrze. Miłość jest piękna. Może następnym razem go pocałujesz
- Jasne, chyba w śnie albo..
- Nie chcę słuchać o twoich fantazjach erotycznych - przerwał mi
- Jezu, no dobra - wywróciłem oczami - jestem zjebany?
- Jesteś, ale myślę że jemu to nie przeszkadza
- Mówisz jakbyś go nie znał. Jemu przeszkadza wszystko, aż dziw że nie czepia się o oddychanie.
Właśnie w tym momencie do Kellina przyszedł SMS. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na chłopaka z zaciekawieniem. On jednak nie pofatygował się aby go odczytać, ba, nawet nie spojrzał na telefon. Uznałem więc, że ja też to oleje, w końcu nie moja sprawa. Zacząłem kulać się po łóżku Kellina i śmiać się jak idiota. Czemu? Nie wiem, po prostu miałem taki kaprys i już. Kellin nagle wstał z krzesła i wyszedł z pokoju na co ja szybko usiadłem na materacu i spojrzałem na drzwi, które przed chwilą zamknęły się z trzaskiem. Zmarszczyłem brwi. O co chodzi?
Po niedługim czasie drzwi od pokoju chłopaka otworzyły się, a ja dostałem w twarz moją kurtką. Zdjąłem z siebie część garderoby i spiorunowałem Kellina spojrzeniem.
- Podnoś swój szanowny tyłek i wychodzimy - powiedział z uśmiechem
- Gdzie? - spytałem niezadowolony
- Do Ryana, idziemy wszyscy, bez wyjątku - urwał - chyba, że twój brat znowu ma kaca życia
Dalej niezadowolony podniosłem się z łóżka chłopaka i założyłem kurtkę. Lubię Ryana, lubię ich wszystkich, ale nie mam ochoty na kontakt z tak dużą ilością ludzi, a przynajmniej dzisiaj. Po prostu nie i koniec, ale przecież Kellin i tak mnie do tego zmusi i nie ucieknę od tego, więc po co się starać?
Po około trzydziestu minutach spaceru byliśmy u Ryana. Kellin usiadł na kanapie, a ja jak zawsze w fotelu opierając się plecami o jeden z podłokietników, a przez drugi przewieszając nogi. To chyba moja ulubiona pozycja. Vic jak zawsze siedział na podłodze. To nie tak, że nie było miejsca, on po prostu zawsze mówił, że lubi siedzieć na ziemi, dzisiaj jednak nie był tam sam, bo zaraz obok niego siedział Frank. Uśmiechnąłem się do niego i ucieszyłem się kiedy także odpowiedział mi uśmiechem. Zrobiło mi się ciepło i miło na duszy. Mikey, który jakoś się doczłapał usiadł w drugim fotelu, a zrezygnowany Jack zajął miejsce na drugiej kanapie gdzie przeważnie siedział sam. Niby mógł zająć miejsce obok Kellina, ale dobrze wiedział, że tam jest miejsce Ryana i Brendona, a przecież ich nie rozdzieli, gdzieżby śmiał. Myślę, że Jack przyzwyczaił się już do wiecznej samotności, biedny człowieczek.
- Gdzie Brendon? - spytał Jack zauważając brak jednego z nas
- Nie wiem, chyba w domu - Ryan wzruszył ramionami - pewnie niedługo przyjdzie - uśmiechnął się pod nosem i opadł na kanapę obok Kellina - po za tym, powiedziałem mu, że ma przynieść jedzenie, więc znając jego to zgubił się w sklepie
- Fakt, Bren zgubiłby się u ciebie na ogrodzie - wtrącił Vic
- Ej, może i jest trochę nierozgarnięty, ale go kocham - powiedział Ryan z lekko naburmuszoną miną
- A czy ktoś mówi, że nie? - odezwał się Mikey - po prostu stwierdzamy, że jest...
- Nie widzicie, że go to denerwuje? - powiedział Frank przerywając Mikeyemu po czym wstał z podłogi i usiadł obok Ryana po czym go objął - przecież widać, że go krew zalewa. Dajcie mu spokój - skarcił spojrzeniem każdego z chłopaków - już, spokojnie - zwrócił się do Ryana i pogłaskał go po ramieniu.
Dobra... poczułem się zazdrosny i wkurzony. Halo, tak się nie robi. Czy to nie jest podryw? Brendon, chodź tu do cholery.
Jak na zawołanie drzwi frontowe otworzyły się, a do środka wszedł Urie z siatkami wypełnionymi jedzeniem. Chyba nigdy nie cieszyłem się tak na jego widok. Frank niemal od razu wstał z kanapy i znów usiadł na ziemi.
Minęły już ponad dwie godziny naszego spotkania, a my bawiliśmy się w najlepsze. Piliśmy, jedliśmy, słuchaliśmy muzyki, rozmawialiśmy, graliśmy w gry i nagle wpadliśmy na genialny pomysł żeby obejrzeć jakiś film. Postanowiliśmy, że obejrzymy horror, ale kiedy tylko włożyliśmy płytę Frank uznał, że zaraz przyjdzie i wyszedł z domu. Siedzieliśmy więc w ciszy i patrzyliśmy się na siebie. Z nudów zacząłem rzucać w Kellina i Jacka popcornem. Z początku ich to nie ruszało, ale po jakimś czasie wyrazie zaczęło ich to wkurzać.
- Way, kurwa! Ogarnij się! - krzyknął Jack
Ja zaśmiałem się tylko i kontynuowałem moje zajęcie. Bawiło mnie to.
Po chwili oberwałem niedojedzonym kawałkiem pizzy w policzek. Przez moment byłem lekko zszokowany. Udałem jednak, że nic się nie stało i dalej rzucałem w moich towarzyszy popcornem. To chyba będzie moje nowe hobby.
- Dobra Gerard - powiedział Brendon wstając - wkurwiasz mnie - mimo wszystko mówiąc to był dość rozbawiony. Nachylił się na chwilę w stronę Ryana, zamienili parę słów, po czym wyszedł z pokoju.
Jack w tym czasie zaczął rzucać we mnie ciastkami, a Mikey starał się dorzucić chipsy w moją stronę. Jednak tego, że za chwile coś się na mnie wyleje, się nie spodziewałem. Spojrzałem w górę. Nade mną stał uśmiechnięty Brendon, a ja zerwałem się z fotela.
- Urie! - krzyknąłem patrząc na swoje ubranie - Mleko? Serio? - spytałem nieco wkurzony
- A i owszem - przyznał
- Dobra - powiedziałem i schyliłem się po kawałek pizzy, którzy przed chwilą znajdował się na mojej twarzy - ale sam tego chciałeś
- Co? Czego? - spytał, a ja uderzyłem go ' z liścia ' pizzą.
Po tym zdarzeniu Urie rzucił się na mnie przez oparcie fotela, w wyniku czego obaj upadliśmy na ziemię o mało nie uderzając się o stół.
Nie potrzeba było nam dużo czasu aby zacząć kompletną bitwę na jedzenie. W ruch poszło wszystko co znajdowało się w naszym zasięgu - czasem nawet to co w nim nie było, bo Urie poszedł w pewnym momencie po mąkę. Brudzenie siebie i wszystkiego dookoła trwało dopóki nie usłyszeliśmy krzyku Franka, który właśnie wszedł do domu i na powitanie czymś oberwał.
- Co wy robicie? - spytał jakby wkurzony
- Bawimy się - powiedział roześmiany Brendon
- Jedzeniem? - Frank skrzyżował ręce na piersiach
- Nie cieszysz się, bo jesteś czysty - burknął Vic
- Tak, to pewnie dlatego - Iero wywrócił teatralnie oczami, a ja wpadłem na genialny pomysł
- Da się załatwić - powiedziałem z uśmiechem i podszedłem do chłopaka
- Way.. co ty.. - zaczął, a ja zamknąłem go w mocnym uścisku
Chłopacy zrobili głośne ' Uuu ' po czym się roześmiali, a ja dalej przytulałem Franka. Poczułem się świetnie, ale wiedziałem, że to nie może długo trwać, więc odsunąłem się od chłopaka.
- Już? - spytał patrząc na swoją koszulkę
- Czekaj - powiedziałem i jeszcze raz go przytuliłem, po czym zacząłem się lekko o niego ocierać rozmazując przy tym kawałki jedzenia na jego ubraniu. Odsunąłem się i spojrzałem na niego z uśmiechem - ok, już
Odszedłem od niego i podszedłem do Kellina, który odsunął mnie od reszty.
- Co to było? - spytał zdziwiony
- Pretekst - powiedziałem z uśmiechem po czym wzruszyłem ramionami
- No tak, dobra robota, ale... nie przegiąłeś z tym ocieraniem się o niego?
- Właśnie....
- Nie... Gerard, serio?
- No co? Nie bardzo nad tym panuję jeśli chodzi o...
- Dobra, wiem - przerwał mi - idź usiądź na tym fotelu i oglądamy film - popchnął mnie w stronę mebla
Usiadłem na swoim miejscu i kiedy już wszyscy się ogarnęli i włączyliśmy film spojrzałem na Franka, który teraz jednak zajął miejsce obok Jacka. Był zapatrzony w film. Uważnie śledził każdy szczegół. Wyglądał uroczo, a ja doszedłem do wniosku, że... chyba się zakochałem.
__________________
Hej Hej
Rozdział nie sprawdzony, więc za błędy przepraszam, kiedyś może poprawię
Przepraszam, że ten rozdział składał się głównie z dialogów
Mam nadzieję, że się podobało i wiedzie, widzimy się na dole x
PS: I Love You All! x ~Haia_Miia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top