Rozdział Trzydziesty Ósmy

 Dużymi krokami zbliżał się koniec listopada. Skończyliśmy już te cholerne rekwizyty i.. jestem z Gerardem już około miesiąca i, jeśli mam być szczery, nie jest źle. Myślałem, że będzie gorzej, że będzie niezręcznie, że nie będę umiał z nim być, a tu proszę. Jest nam razem dobrze, nawet bardzo. O naszym związku co prawda wiedzą chyba tylko trzy lub cztery osoby, ale tak jest dobrze. Tak może zostać. To nie tak, że się ukrywamy, po prostu.. czulibyśmy się niezręcznie okazując sobie uczucia publicznie. 

Była przerwa, więc spotkaliśmy się na holu. Gerard siedział na ławce, a ja po chwili zostałem wciągnięty na jego kolana. Kellin siedział obok nas i gadał o jakiś pierdołach związanych ze szkołą, ale nie zwracałem na to uwagi - kogo obchodzi szkoła. Po chwili podszedł do nas Jack. Spojrzał na mnie i Gerarda po czym zmarszczył brwi.

- Wszystko dobrze? - spytał dalej nam się przyglądając

- Tak, a co? - Gerard odpowiedział pytaniem i poprawił mnie sobie na kolanach

- Tak pytam... nie na co dzień widzi się jak Frank na tobie siedzi - mów za siebie stary

- Nie ma miejsca - wzruszyłem ramionami po czym zauważyłem jak Kellin bije się z otwartej dłoni w czoło

- Obok Quinna jest - dobra, już wiem o co chodziło

- Ale... - zająknąłem się - ale Way zajął mi moje. Trzeba walczyć o swoje, co nie? - powiedziałem dumnie, na co Kellin się zaśmiał - z czego się cieszysz? - spytałem gromiąc go spojrzeniem

- Nie ważne - powiedział dalej się śmiejąc - Gee, znasz już rolę na pamięć?

Niemal poczułem jak Gerard robi się spięty. 

- Chyba tak.. - powiedział wahając się 

- Stary, nie stresuj się - Jack machnął ręką - dasz radę, najwyżej przełożysz i...

- Nie - przerwał mu - jak już się umówiłem, to nie będę nic przekładać

- O co chodzi? - spytałem nic nie rozumiejąc

- Way jutro ma coś w stylu zaliczenia - powiedział dumnie Jack - mógł później, ale się przecenia i teraz się stresuje

Spojrzałem na Gerarda. Wyglądał jakby był spanikowany, jakby się bał.  Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco i już chciałem coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek. Zszedłem więc z jego kolan i pożegnałem się po czym poszedłem z Kellinem pod klasę.

  Matma to chyba najnudniejszy przedmiot jaki istnieje w szkole. Zawsze na matematyce spałem, pisałem jakieś piosenki, które i tak są do kitu, albo wygłupiałem się z Quinnem. Dzisiaj jednak on wydawał się być nieco przygaszony, a kiedy coś do niego mówiłem zachowywał się jakby mnie nie słyszał.

- Kellin - powiedziałem nieco głośniej. Dalej nic - Królowo, czy zaszczycisz mnie rozmową? - dalej nic.

   W dni kiedy kończyliśmy wcześniej niż Gerard zawsze wracaliśmy razem. Dzisiaj jednak nie. Kellin jakby chciał mnie wyprzedzić. Przyspieszyłem kroku tak aby go dogonić. Jednak kiedy byłem bliżej jego osoby, on przyspieszył. Chwyciłem go za przedramię, na co ten syknął i w końcu się obrócił i na mnie spojrzał.

- Nie dotykaj mojego przedramienia - wypowiedział wolno i poważnie każde słowo

- Dotknąłem bransoletek - powiedziałem z uśmiechem, a on tylko wywrócił teatralnie oczami

- Ich szczególnie nie dotykaj - tym razem jego ton brzmiał ostro

- Kellin, o co chodzi?

- O nic, po prostu chcę dzisiaj być sam ze sobą

- Jasne... - zamilkłem na chwilę - przecież widzę, że coś jest nie tak

- Chyba się domyślasz - powiedział cicho

- No tak... ale dlaczego?

- Po prostu, nie daję sobie rady. Jestem sam i...

- Hej! - przerwałem mu - a my to co? Twoja rodzina?

- Daj spokój - westchnął - rodzice chcą wziąć rozwód 

- Dasz sobie radę, jesteś silny - poklepałem go po ramieniu

- Nie dam - znów westchnął

- Masz rację - przyznałem - my damy radę - powiedziałem z uśmiechem.

- Tak sądzisz? 

- Pamiętasz co powiedziałeś Vicowi jak się dowiedziałeś, że...

- Nadgarstki są dla bransoletek, nie dla cięcia się - zacytował samego siebie - a później dałem mu jedną z moich bransoletek, żeby wiedział że w niego wierzę

- Właśnie. Ja nie mam bransoletek, i nie mam co ci dać, ale masz moją przyjaźń. Jak będziesz czegoś potrzebował, będę tuż obok

*

Siedziałem z Gerardem w jego pokoju. Nie mogłem się jednak skupić na rozmowie czy choćby na muzyce, która leciała w tle. Cały czas myślałem o Kellinie i o tym jak mu pomóc. Może tak zaangażowałem się w związek, że już nie dostrzegam mojego przyjaciela. Może powinienem spędzać z nim więcej czasu, żeby wiedział, że serio może na mnie liczyć, że to nie są tylko puste słowa. On był przy mnie zawsze, a ja teraz go olałem. Nie chcę żeby tak to odbierał. Chcę żeby czuł, że go wspieramy i, że nie jest w tym sam. Dzisiaj i jutro pomęczę jeszcze Waya, a później muszę się bardziej zainteresować Kellinem

- Frank, słuchasz mnie? - Gerard pomachał mi dłonią przed oczami, co wyrwało mnie z zamyśleń

- Tak - powiedziałem gwałtownie mrugając

Gerard wywrócił teatralnie oczami wiedząc, że kłamię po czym westchnął. Zrobiło mi się trochę głupio, ale cóż. Nie zawsze będę idealny. Mam też swoje wady, ok? Uśmiechnąłem się do chłopaka i krótko go pocałowałem.

- Stresujesz się przed jutrem? - spytałem przysuwając się bliżej chłopaka

- Jakbyś mnie słuchał, to byś wiedział, że tak

- Zamyśliłem się - westchnąłem - wybacz

- Dobra, rozumiem, po prostu... serio się boję. Co jak tego nie zaliczę?

- To zaliczysz coś innego

- Sugerujesz coś? - spytał z uśmiechem i położył rękę na moim udzie

- Mam na myśli szkołę kretynie - wywróciłem oczami - nie bądź taki do przodu, Way

- Pierdolenie

- No własnie nie

Gerard zaśmiał się, a ja złączyłem nasze usta. Lubiłem kiedy nasze pocałunki były delikatne, chociaż nie wiem, które lubiłem bardziej. Te urocze, delikatne i czułe, czy te zachłanne i pełne żądzy. 

- Jak takie zajście będzie miało miejsce przed występem, myślę że dam radę - powiedział odsuwając się ode mnie i przerywając pocałunek na co jęknąłem niezadowolony

- Nie pierdol tylko chodź tu - powiedziałem i przyciągnąłem go do siebie.

I teraz właśnie przyszedł czas na bitwę o dominacje i brutalność w naszym związku. Lubię te momenty. Mimo tego, że jest ta zachłanność, brutalność i żądza,  jest też to uczucie, przez które nie wygląda i nie odczuwam tego jako gwałt czy coś w tym stylu. 

- Frank - znów się odsunął. Czy on nie może sobie znaleźć innego momentu na pogaduchy?

- Co? - spytałem lekko podminowany

- Będę mógł cię narysować?

- Czemu chcesz mnie rysować? - dobra, teraz byłem zdziwiony - przecież nie jestem jakiś urokliwy czy...

- Jesteś piękny jak majowa jutrzenka - powiedział na co się zaśmiałem

- Co to za porównanie? -spytałem dalej się śmiejąc

- Poetyckie - fuknął oburzony - to jak?

- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy - uśmiechnąłem się - będę mógł być na twoim występie?

- Nie masz wtedy lekcji?

- Pewnie mam ostatnią - wzruszyłem ramionami - to jak?

- Jeśli chcesz 

*

Urwałem się z dwóch lekcji żeby być na występie Gerarda. W gruncie rzeczy mogłem w ogóle nie przychodzić do szkoły, ale cóż. Przed wejściem na scenę Way mocno mnie do siebie przycisnął i pocałował, niby ' na szczęście '. Jakbym przynosił szczęście to matka nie wysyłałaby mnie do ojca, no ale cóż, dajmy mu wierzyć w niemożliwe. 

   Co jak co, ale jeśli chodzi o aktorstwo, to Gerard jest dobry. Czemu on jest dobry w tylu rzeczach, a ja jestem pieprzonym beztalenciem? Coś to chyba nie gra. Niech mi coś odda - i nie mam tu na myśli tego, że ma mi się oddać, tylko ma mi oddać choć część któregoś z talentów. Jak oni mu tego nie zaliczą to chyba ich zabiję. On serio jest dobry, a tremę ma chyba każdy kto ma jakikolwiek występ publiczny - pomińmy fakt, że tam byli tylko nauczyciele i parę uczniów. Nawet najwięksi i najsławniejsi wykonawcy czy aktorzy miewają tremę, a jemu mimo wszystko idzie genialnie.

   Po tym całym przedstawieniu czekałem na Gerarda przed szkołą. Kiedy już wyszedł był bardzo szczęśliwy, więc to chyba znaczyło, że zdał i już nie ma się czym przejmować. Znaczy... jeszcze ocenami, ale jedno już ma z głowy, co bardzo mnie cieszy. 

- Udało mi się! - powiedział podekscytowany i przytulił mnie - a to dzięki tobie - wskazał na mnie palcem - jesteś niesamowity! - niemal wykrzyknął po czym chwycił mnie za policzki i pocałował mnie. Ten pocałunek był chyba lepszy, niż wszystkie inne dotychczas. 

_____________
hej hej!
Mam nadzieję, że się podobało i w ogóle
Za chwilę kończymy, jak się z tym czujecie? xD
PS: I Love You All! ~Haia_Miia x

( Nie do końca sprawdzony )
+
( Teraz będzie trochę przeskoków czasowych, jakby co )

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top