Rozdział Trzeci

Siedziałem jeszcze chwilę w lekkim osłupieniu. O co mu chodziło? Zachowywał się jakbym wymordował mu całą rodzinę i wszystkich przyjaciół - o ile takowych miał, w co wątpię, z takim charakterem? Kto by się na takie coś pisał? Wyczułem na sobie spojrzenia moich przyjaciół.

- Co? - zapytałem zabierając wodę bratu i odkręcając ją

- Co to było? - zapytał Kellin

- I czemu zabierasz mi wodę?! - wykrzyknął  Mikey  wyrywając mi butelkę z dłoni, przez co polałem i siebie i spół

- A ja wiem? On jest jakiś psychiczny - powiedziałem obojętnie - dzięki Mikey. Wyglądam jakbym się zlał - chłopak zaśmiał się - może pójdziesz do swojego rocznika, zanim coś ci zrobię?

- Nie byłbyś w stanie - powiedział dumnie

- Chcesz się przekonać? - spytałem niskim i poważnym tonem, na co mój brat wstał od stołu i pożegnał się z Kellinem i Jackiem.

Przeprosiłem kolegów i również wstałem od stołu. Ruszyłem do szafki po papierosy. Czułem się zdenerwowany - delikatnie mówiąc. Nie dość, że musiałem oprowadzać jakiegoś karła po szkole, to ten jeszcze był wrednym dupkiem. Nie chcę aby spędzał z nami przerwy, choć chyba reszta się z nim dogaduje.. nawet Mikey, a znajomych brata trzeba szanować. Choćby byli nie wiadomo jak chamskimi czy chujowymi osobami. Westchnąłem i wyszedłem na korytarz. O tej porze mało osób się nim przechadzało. Większość siedziała na stołówce.

Nagle zobaczyłem Mindy. Rozmawiała z kimś. Uśmiechnąłem się. Najpierw papierosy, później ona. Podszedłem do mojej szafki i wyjąłem z niej paczkę, a z paczki dwa papierosy. Słyszałem cichy śmiech dziewczyny, co spowodowało, że i ja się uśmiechnąłem. Jej radość sprawiała, że i ja byłem szczęśliwszy. Ruszyłem w jej stronę i nagle mnie zamurowało.

Co ona robiła z tym idiotą? Podszedłem jeszcze bliżej i objąłem dziewczynę ramieniem. Była nieco wyższa od chłopaka stojącego przed nią - zresztą... chyba każdy był od niego wyższy. Uśmiechnęła się na mój widok i stając na palcach pocałowała mnie w policzek, na co uśmiechnąłem się dumnie.

- Znasz Franka? - zapytała z entuzjazmem - jest tu nowy, i powiem ci, że jest super - powiedziała uradowana, na co chłopak posłał mi zwycięski uśmiech

- Tak... znam Franka - powiedziałem oschle  - czemu nie jesteś na stołówce? - spytałem

- Szłam po kawę, też chcesz? 

- Nie... idę zapalić...

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie słodko po czym pocałowała mnie przelotnie i poszła do automatu z napojami. Podszedłem do Franka i zmierzyłem go spojrzeniem. Był cholernie niski. Wyglądał zabawnie. Jakby chciał być groźnym gangsterem, tyle że wyglądał jak chomik. Nawet był podobnych rozmiarów. Chłopak uniósł brwi ku górze po czym uśmiechnął się czekając na to co chcę powiedzieć.

- Odczep się od niej - rzuciłem tylko po czym minąłem go uprzednio lekko popychając.

Gdyby nie to, że jest takich rozmiarów to uderzyłbym go z bara, tyle że teraz trafiłbym go w twarz i co? Byłoby, że znęcam się nad nowym uczniem i jestem niekulturalny i nieempatyczny. Tyle, że to on traktował mnie jak gówno od pierwszych kilku minut znajomości. Ale dobra. Skoro chce wojny, to będzie ją mieć. Tyle, że to mój teren, i moi ludzie, a to znaczy że wygram. Ba, zawsze wygrywam.

- Lepiej uważaj - powiedział Frank za moimi plecami. Stanąłem w miejscu - uważaj, bo możesz coś stracić - na te słowa odwróciłem się w jego stronę

- O czym ty mówisz? - zapytałem robiąc parę kroków w jego kierunku

- Zacząłeś bitwę, której nie jesteś w stanie wygrać, Way - skrzyżował ręce na piersiach. Wyglądał jeszcze śmieszniej

- Myślisz, że jestem słaby? - warknąłem. Byłem wkurwiony. Nikt nie będzie mówił, że jestem słaby!

- Bynajmniej Gerard - uśmiechnął się i przeczesał włosy palcami - ale miej oczy dookoła głowy - poklepał mnie po ramieniu, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł

- To mój teren, więc ty uważaj - krzyknąłem za nim, na co on tylko odwrócił się i pomachał mi.

   Zbulwersowany wszedłem do łazienki i zamknąłem drzwi. Usiadłem na parapecie i otworzyłem okno na oścież. Wyjąłem z kieszeni spodni papierosa i zapalniczkę, którą go odpaliłem. Zacząłem się nim zaciągać. Stres i złość ustępowała z każdym zaciągnięciem. Ci co mówią, że palenie jest niezdrowe chyba nie wiedzą jak to koi stres. A nawet jeśli to zabija, kogo to obchodzi? Im szybciej tym lepiej.

Tym pozytywnym akcentem zakończyłem moją działalność artystyczną w łazience. Wyrzuciłem resztę papierosa przez okno, po czym je zamknąłem i zeskoczyłem z parapetu. Powolnym krokiem wyszedłem z łazienki i udałem się pod klasę, w której miałem mieć lekcje. Na przeciwko klasy gdzie stałem, miała lekcje klasa Kellina, czyli teraz i Franka. To dlatego chłopak o wzroście i wyglądzie chomika stał teraz na przeciw mnie. Czytał coś w telefonie. Wyglądał jakby był na coś zły, co mnie ucieszyło. Czy to chamskie? Tak. Ale dobrze mi z tym. Nie będę miły dla kogoś, kto nie jest taki dla mnie. Bez przesady. Szacunek za szacunek. To działa w dwie strony. Ty szanujesz mnie - ja ciebie też. Nie szanujesz mnie - będę takim samym chujem jak ty.

Czekałem na dzwonek na lekcje. Chyba pierwszy raz chciałem aby w końcu przyszedł nauczyciel i kazał wejść do klasy bez słowa, ani oddychania. Frank stojący na przeciw mnie, mnie wkurwiał. Samą swoją obecnością. Był jedną z najbardziej irytujących osób jakie znałem. Jeszcze do nikogo nie zraziłem się tak szybko. Dałbym mu za to jakąś nagrodę, ale jedyną jaką jestem w stanie mu dać to strzał w pysk.

- Wiem, że jestem dość przystojny ale skończ się na mnie gapić - powiedział Frank. Chciałem zaprzeczyć. Powiedzieć, że się nie gapię, ale... uświadomił mi, że to robię.

- Polemizowałbym z tym, że jesteś przystojny - powiedziałem - i nie gapię się na ciebie. Zagapiłem się i tyle - dodałem w obronie

- Ta, jasne. Każdy tak mówi - rzucił 

Dobra. Czy on może przestać oddychać? Czy on może sobie stąd iść?!

__________
Hej!
Mam nadzieję, że się podobało i w ogóle ^^
jakby co to, jak zawsze widzimy się na dole 

PS: I Love You All! xx ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top