Rozdział Siódmy

Stałem z Kellinem na korytarzu i rozmawialiśmy o ważkich problemach, kiedy przeszła obok nas jakaś dziewczyna, za która od razu poleciał mój towarzysz. Uśmiechnąłem się lekko patrząc jak próbuje do niej zagadać. Wyglądał zabawnie. Był spięty i co któreś słowo się jąkał - nie żebym podsłuchiwał.

Nagle poczułem dłoń na moim ramieniu, wiec obróciłem się i spojrzałem na osobę, która mnie zaczepiła. Mindy i Gerard. Ok... Mindy rozumiem, ale on? Po co tu przylazł?
Dziewczyna oświadczyła mi, ze mam dzisiaj randkę z jej przyjaciółka, Kate. Nie miałem nic do gadania, zresztą.... może to nie taki zły pomysł. Minusem w tej sytuacji było to, ze miała to być podwójna randka. Ona i Way, oraz ja i Kate. Super. Jeszcze muszę tam iść z nim. To będzie chyba bardziej wyglądało jakby one były para, a ja byłbym z Gerardem. Na sama myśl o tym man mdłości. Ok, jestem bi ale ja i on? Fuj. Kijem przez szmatę bym go nie dotknął, a co tu mówić o... nawet nie mogę o tym myśleć bo zbiera mi się na bełta. 

Stałem w osłupieniu i patrzyłem na odchodzącą Mindy, która ciągnęła za sobą Gerarda. Nie chce mi się iść z nim wieczorem. Po co. Czemu nie mogę... nie wiem... odebrać Kate od Mindy sam? Albo iść z nią prosto ze szkoły? 

Czemu wszyscy mnie zmuszają do kontaktu z Wayem? To irytujące. Tylko wszystko pogarszają. Nie można zmuszać dwóch nie lubiących się osób do kontaktu. To jest wkurwiające jak nie wiem co. Chyba nawet bardziej niż mój pieprzony ojciec. Chce już iść do domu. Zamknę się w pokoju i będę sobie słuchać muzyki zakopany w kołdrę i myślał o... nawet nie mam o kim ani o czym. Super.

- udało się! - krzyknął podekscytowany Kellin i przytulił mnie

- co? - spytałem

- umówiłem się z nią! - kiwnął głową w stronę dziewczyny rozmawiającej z koleżankami

- no to.... gratuluje stary - poklepałem go po plecach - ale wiesz... nie za szybko, nie wygląda na taka
- co? - zapytał

- no nie wygląda na łatwa, wiec nie zaciągaj jej za szybko do łózka

- za kogo ty mnie masz? - oburzył się - to nie jest zabawka. Chce żeby mi z nią wyszło

Spojrzałem na niego i zmarszczyłem brwi

- na pewno jesteś facetem? - spytałem, złośliwie się uśmiechając

- tak. Ale facetem, nie dupkiem chcącym tylko zaruchać - teraz był wkurwiony

- spokojnie królowo - uniosłem ręce w geście wycofania się - tylko żartuje

Kellin uśmiechnął się słabo,ale było widać ze nadal jest zły. Dobra, przyznaje, zachowałem się jak dupek. Ale czy to coś nowego? Myślałem ze przywyknął. Inni się już przyzwyczaili i akceptowali moje nieco chamskie zachowanie.

   Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na swoich miejscach. Uderzyłem głowa w ławkę. Chce już być w domu. W moim ciepłym łózko i...kurwa ta randka. Nawet nie wiem jak mam się zachowywać, ubrać... nic nie wiem. Czuje się zestresowany i przerażony. Tak. Ja jestem przerażony.

*

Szedłem do klasy teatralnej. Chcę mieć to już za sobą i wyjść z tego budynku. Otworzyłem dość ciężkie drzwi i wszedłem do sali. Siedziała tam kobieta - może po pięćdziesiątce. Miała spięte włosy i była ubrana w bordową bluzkę. Widząc mnie uśmiechnęła się lekko, przez co na jej twarzy pokazało się parę zmarszczek. Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej. Nie odezwałem się. Przecież wiedziała po co tu jestem. Czekałem tylko aż wyjaśni mi co mam zrobić. Ona jednak nie odezwała się ani słowem. Serio? Przyszedłem tu tylko posiedzieć? Naprawdę mam lepsze rzeczy do roboty. Na przykład wymyślenie jak wyrwać się z randki. To nie tak, że nie lubię Kate. Nie lubię Gerarda, i nie mam ochoty spędzać z nim czasu po szkole. Już wystarczy, że prawdopodobnie będzie na imprezie u Jacka. Ale tam mogę go omijać, a tutaj czy na 'randce' nie bardzo. Nie uśmiecha mi się siedzenie tu na próżno.

- Proszę pani, co mam robić? - spytałem w końcu

- Zaczekajmy na Gerarda - odpowiedziała na co ja westchnąłem.

   W końcu Gerard przyszedł, a Paxton wyjaśniła nam co mamy robić. Wypytała jeszcze chłopaka o jakieś nieistotne dla mnie rzeczy związane z teatrem czy czymś z nim związanego. Nie wiem, w każdym razie zabrałem się do pracy. Zacząłem coś malować na takie kolory na jakie ni kazano. Nie mam bladego pojęcia co oni z tym zrobią, ale trudno. To już nie moja sprawa i mało mnie to obchodzi. Ważne, że ja odwalę swoją robotę, i będę mógł mieć spokój . Ta kara jest niesprawiedliwa. Nie mogę.. no nie wiem, odrobić dodatkowych zadań z jakiegoś przedmiotu? Przeżyję nawet chemię lub matmę. Bylebym nie musiał być upieprzony farbą czy innym gównem. 

Chciałem się oderwać choć na chwilę od farb, więc miałem zamiar coś narysować za Gerarda. Chciałem wyrwać mu ołówek, ale za mocno go trzymał, więc nie miałem jak mu go zabrać. Kiedy trzymałem swoją dłoń na jego, poczułem jakby chłopak się... wzdrygnął? Rozumiem, że się nienawidzimy, ale trądu nie mam. Nie trzeba się mnie brzydzić.

Przeprowadziliśmy jeszcze bardzo krótką konwersację, po czym wróciłem do malowania. Włosy opadały mi na twarz, więc zacząłem je poprawiać. Czując na sobie wzrok wyższego chłopaka, także na niego spojrzałem. Znów mogłem zauważyć jak lekko się wzdrygnął. O co do cholery chodzi? Ma takie tiki nerwowe, padaczkę? Może zapytam Mikey'ego. Nie chcę żeby kiedyś starszy Way dostał przy mnie ataku, a ja mu nie pomogę. Wtedy będzie, że jestem zły i coś  mu zrobiłem z nienawiści. Bez przesady. Jestem lekkim dupkiem, ale nie potworem. Nienawidzę Gerarda, ale nie zabiłbym go... chyba.  Sam nie wiem... no... może w ostateczności tak, lub przypadkowo, ale nie celowo. Wiem jak bardzo jest zżyty z Mikeym, a tego młodszego całkiem lubię. Nie zabiłbym mu przyjaciela, który w dodatku jest jego bratem i - nie wiedzieć czemu - chyba inspiracją. 

Znów spojrzałem na starszego chłopaka. Dalej kreślił jakieś niewyraźne wzory na drewnie. Kilka kosmyków czarnych włosów opadało mu na twarz. Pokręciłem szybko głową i wróciłem do malowania.

*

Powoli zwlokłem się z łóżka i stanąłem przed szafą. Dalej nie wiedziałem w co się ubrać. Ostatecznie uznałem, że nie ma co się stroić. Założyłem więc zwykłą białą koszulkę i czarne rurki. Po chwili do tego doszły jeszcze klasyczne trampki i skórzana kurtka. Chyba widać jak bardzo mam wyjebane, ale cóż. Zostałem zmuszony do tego wyjścia. Mam prawo czuć się wkurwiony.

Wyszedłem z domu i po przejściu paru metrów napotkałem Gerarda. Westchnąłem i podszedłem do niego. Miał na sobie czarne rurki, białą koszulę oraz krawat i płaszcz w kolorze spodni. Widząc mnie emocje jakby z niego uleciały i wywrócił teatralnie oczami. Ok? O co chodzi?

- Ok. Ani tobie ani mi, nie chce się tam iść razem - powiedziałem - ale starajmy się chociaż nie odzywać. Wtedy będzie ok i wszyscy będą szczęśliwi - dodałem

- Spoko. Mi pasuje - odpowiedział Way, na co lekko się uśmiechnąłem.

W końcu jakieś porozumienie. Co jakiś czas czułem na sobie czyjś wzrok. Nie było to specjalnie komfortowe, ale co ja poradzę? Nie będę się rzucał na pierwszego lepszego przechodnia aby wygarnąć mu, żeby przestał się na mnie gapić. Bez przesady. 

Przez resztę drogi Gerard odezwał się do mnie może raz. No dobra, góra dwa razy. To był dobry znak. Będzie cisza i spokój. Przeżyjemy ten wieczór, a później znów będziemy sobą gardzić jak cholera. To jest plan idealny.

Chociaż muszę przyznać, że Way wygląda całkiem dobrze w takim wydaniu.

____________
Hej Hej!
Dzisiaj trochę krócej, bo tylko 1190 słów, ale mam nadzieję, że mimo to się podobało.
Jakby co to jak zawsze widzimy się na dole ^^
    
PS: I Love You All!xx ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top