Rozdział Osiemnasty

Kellin szedł przed siebie. Nie mówił nic. Szedł tylko jedną ze ścieżek i patrzył przed siebie. Zachowywał się jakby mnie nie było. Wyglądał jak zawiedziony rodzic, który po prostu nie wie jak wytłumaczyć swojemu dziecku, co i dlaczego źle zrobiło, i dlaczego tak nie można. Mama tak na mnie patrzyła kiedy jak byłem mały rzucałem w Mikeyego zabawkami, albo chciałem go zakopać w piaskownicy i zasypując dziurę klepałem go łopatką po głowie. Wtedy nie wiedziałem, że to złe. W kreskówkach robili gorsze rzeczy, i wychodzili z tego cało. Ale patrzyła na mnie w ten sposób także kiedy pobiłem kolegę w podstawówce bo zabrał mi kredki. Cały czas mówiła, że nie jest na mnie zła ale, że po prostu nie mogę tak robić bo to złe czy coś. Wyglądała wtedy tak jak Kellin teraz. Szła przed siebie, nie patrzyła na mnie i kiedy już chciała coś powiedzieć głośno wzdychała, jakby szukała dobrych słów, którymi mogłaby opisać dlaczego to nie było dobre posunięcie z mojej strony.

Szliśmy tak około dziesięć minut, aż zorientowałem się, że idziemy na plac zabaw. Nie wiem czemu, ale Kellin ma do nich słabość i mimo, że nie jesteśmy już dziećmi, szuka pierwszego lepszego powodu aby znaleźć się na placu zabaw. Nie żebym miał coś przeciwko, ale czasem to było dziwne.

- To.. powiesz mi o co ci chodzi? - zapytałem w końcu

- O co mi chodzi?! O co m i chodzi?! - wykrzyknął - o co tobie chodzi, Gerard!

Zmarszczyłem brwi, albo ja jestem idiotą, albo on nie umie się jasno wyrażać. To on ma jakiś problem, nie ja.

- Chyba nie rozumiem o co ci chodzi - skrzyżowałem ręce na piersiach

- Oh, nie rozumiesz - wywrócił teatralnie oczami - jak ty się zachowujesz? Co ty zaczynasz z siebie robić?

- Pozwól, że powtórzę ; o co ci chodzi? - spytałem

- Zawsze byłeś spokojny, było ok, a teraz? Od poniedziałku zachowujesz się jakbyś miał kija w dupie, i jeszcze ta akcja z Mindy..

- Co masz na myśli?

- Hm, no nie wiem, może to że zaczynasz się o wszystko pruć i robić rzeczy, których normalnie być nie zrobił?

- No, bo ty byś się nie wkurwiał jak twoi przyjaciele zaczęliby ci wmawiać, że zakochałeś się w jakimś kolesiu, i że zmieniłeś orientację, a ty masz dziewczynę. I co do Mindy, kocham ją to się z nią przespałem. Co w tym dziwnego?

- Nikt ci nic nie wmawia! I sam nie wierzysz w to co mówisz! - otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale Kellin mi przerwał - przespałeś się z nią nie z miłości! Nawet już o niej tyle nie mówisz, a jak już coś wspomnisz to już nawet nie ma w twoich oczach takiego uroku jak kiedyś! Przespałeś się z nią żeby udowodnić wszystkim dookoła coś, co nawet nie jest prawdą!

- Zamknij się - szepnąłem. Coś ukuło mnie w środku. Może i na mnie teraz krzyczał, może to nie był dobry moment na to żeby chcieć się zapaść pod ziemię i rozryczeć, ale miałem na to ochotę.

On miał rację. Wiem, że ją miał. Nie kocham Mindy, nie w taki sposób jak kocha się kogoś z kim jest się w związku. Kocham ją jak przyjaciółkę. Może byłem nią kiedyś zauroczony ale to też już minęło, teraz byłem z nią ze względu na naszą przyjaźń, nie chciałbym tego zniszczyć, Mindy jest dla mnie ważna. Jest jedną z najważniejszych dla mnie osób, ale nie kocham jej tak jak powinienem.

- Gerard, co się z tobą dzieje do cholery? To nie jesteś ty... - powiedział już spokojnym tonem Kellin - wiesz, że możesz mi ufać, pomagałem ci być gnojka, który zabrał ci kredę w podstawówce - uśmiechnął się lekko 

- Sam chciałbym wiedzieć co się dzieje Kellin, ale nie wiem. To mnie dołuje. Raz czuję się pusty, a raz jakbym miał się wywalić i umierać w agonii. 

- Czemu umierać? - zmarszczył brwi

- Zaczynam cały drżeć, mam wrażenie że mój żołądek zaciska się w supeł i zaczyna robić fikołki, serce bije mi jak po przebiegnięciu pięciu maratonów, czasem nie umiem się logicznie wysłowić bo plącze mi się język. - przetarłem twarz dłońmi - naprawdę czuję się okropnie - wyszeptałem

- Dobra ale... od kiedy to masz? To przy kimś czy...

- Nie wiem od kiedy, jakiś czas. Wiesz może kiedy Frank przyszedł do naszej szkoły?

- No tak, to było jakoś na początku września, może w połowie. Co to ma do rzeczy? Jest prawie koniec października

- To ma dużo do rzeczy - westchnąłem - mam tak jakoś od.. nie wiem, środka października? Jakoś tak

Kellin wytrzeszczył oczy i popatrzył na mnie z niedowierzaniem. Między nami zapadła cisza. On patrzył na mnie, a ja patrzyłem w dół i bawiłem się swoimi palcami. Nie wiem co mógłbym teraz powiedzieć czy zrobić. Może powiedziałem za dużo, może on za dużo zrozumiał lub się domyślił. Nagle zamrugał gwałtownie

- Czy ty... - zaczął

- Nie! - wykrzyknąłem - nienawidzę go, tak? Po za tym, nie jestem..

- Pierdolenie, każdy człowiek na świecie jest biseksualny 

- O czym ty gadasz? - spytałem marszcząc przy tym brwi

- Nigdy nie wiesz w kim się zakochasz. Całe życie może ci się zdawać, że jesteś hetero, a tu nagle spotkasz jakieś chłopaka, który zmieni całe twoje życie i będziesz jak: O kurwa, chyba się zakochałem. Pasuje do mnie lepiej niż każda z moich dziewczyn

- Kellin, nie można się zakochać w półtora miesiąca, na to trzeba czasu, informacji. To nie jakiś typowy fanfic, w którym widzisz i gadasz z kimś jednego dnia, a dzień później już jesteście razem, liżecie się w każdym możliwym miejscu, zamieszkujecie razem i pieprzycie się co wieczór

- Wiem ale... to nie zmienia faktu, że się zauroczyłeś. I.. pewnie wiesz o nim więcej niż ci się zdaje. W końcu jest twoim 'wrogiem', a wrogów trzeba znać lepiej niż siebie i swoich przyjaciół, i to właśnie dlatego od nienawiści do miłości jest blisko

Zamarłem. Nie chcę kochać Franka. Nie chcę być nim zauroczony, nie chce czuć tego co czuję teraz. Kellin jest z  nim bardzo blisko, więc pewnie zaraz mu to powie, a ja będę w ciemnej dupie, będę wyzywany, bity, wyśmiewany i cholera wie co jeszcze. Co jak co, ale homoseksualizm nie jest jeszcze powszechnie tolerowany, i... cholera, co ja powiem Mindy?

- Kellin, co ja powiem Mindy?

- W sensie? Chcesz z nią zerwać?

- A mam wybór? Skoro jestem... - urwałem. Nie umiem tego powiedzieć - no wiesz... w Iero, muszę zerwać z Mindy, ale jak? jak powiem jej prawdę to mnie znienawidzi i..

- Hej! - przerwał mi - nie znienawidzi cię. Zawsze mówiła, że jesteście nie tylko parą w związku, ale i parą najlepszych przyjaciół, zrozumie to - poklepał mnie po ramieniu - nie wiem jak tobie, ale mi robi się zimno, wracamy?

Pokiwałem potwierdzająco głową i ruszyłem za nim z powrotem do domku. Boję się, nie chcę tam wracać. Jak ja spojrzę im w twarz? Nie umiem im tego powiedzieć, szczególnie przy samym Iero. Ledwo powiedziałem to Kellinowi, i to jeszcze pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu, a może... może po prostu czułem potrzebę wyznania tego.

- Kellin.... - zacząłem, na co chłopak rzucił ciche 'hm?' - nie mów im tego, ok? - zapytałem - a Iero to już w ogóle...

- Pewnie, że nie powiem. Ty to zrobisz jak tylko będziesz miał na to chęć, odwagę i będziesz pewien, że tego chcesz - powiedział - ale jeśli cię to pocieszy... - urwał - Frank też się przy tobie dziwnie zachowuje - dodał z uśmiechem przez co i ja się uśmiechnąłem.

_________________________________
Hej!
Jest późno i nie analizowałam tego po napisaniu, ale mam nadzieję, że nie zepsułam tego ff tym, że Kellin za szybko się dowiedział, czy coś ;-; ;/
Mam nadzieję, że się podobało i jak coś to widzimy się na dole 
xx
PS: I Love You All! xx ~Haia_Miia xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top