Rozdział Dziewiętnasty
Kellin i Gerard wyszli jakiś czas temu i dalej nie wracali. Jestem ciekawy o czym rozmawiają. Nie wiem czemu, ale interesuje mnie to. Ta cała sytuacja, to co powiedział Jack... to o czym teraz mówi. Cały czas drąży temat tego, że Gerard niby kocha się w jakimś chłopaku. Czy w to wierzę? Nie, chyba nie. Nie wiem czemu. Po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić. Gerard i jakiś chłopak? Nie, zdecydowanie nie. Ale z drugiej strony, czemu tak nerwowo na to zareagował? Nie chce żebym miał kolejny powód do wyśmiewania go? Przecież nie jestem homofobem, nie dręczyłbym go z powodu orientacji, mam inne powody żeby się z niego śmiać, na przykład to, że bije się jak ciota i mimo przewagi nie umie mnie pokonać. Tak, to całkiem zabawne
Minęło już około dwudziestu minut, a ich dalej nie było. Nie wiem o co chodzi, ale trochę się niepokoję. Czemu? Nie mam pojęcia. Po prostu odczuwam pewien niepokój. Jakby coś się miało zdarzyć, albo działo się właśnie teraz. Mam wrażenie, że omija mnie coś ważnego, coś co miałoby duży wpływ na resztę dnia, a może nawet przyszłych dni. Jednak, dalej nie wiem co nagle przyszło Jackowi z tym, że Gerard może być gejem. Nie żeby mi zależało na tej informacji, ale coś każe mi o to zapytać. Czuję się strasznie zmieszany, chcę iść do domu, ale nie mam jak. Wiem, że autobusem, ale nie dojdę stąd na przystanek, nie znam drogi.
- Skąd to się wam wzięło? - spytałem w końcu. Czułem, że muszę to wiedzieć.
- Skąd wzięło nam się co? - zapytał Jack patrząc na mnie spod zmarszczonych brwi
- To, że Gerard rzekomo jest gejem, przecież jest z Mindy
- Eh, długa historia - machnął ręką - ale w skrócie - wyprostował się i przesunął na brzeg kanapy - Gerard przerzucił się z Mindy na jaką osobę, a dzięki Mikeyemu - wskazał ręką na młodszego brata Gerarda - domyślamy się, że tą osobą jest jakiś chłopak
- Ale.. czemu? - dalej dopytywałem. Czuję, że czegoś tu brakuje
- Bo oglądał gejowskie porno - dodał Mikey, a ja cicho się zaśmiałem - o co chodzi? - zapytał - z czego się śmiejesz?
- Skąd wiesz takie rzeczy? Oglądacie razem, czy co? - zaśmiałem się, a po chwili Jack do mnie dołączył. Mikey za to zrobił się nieco czerwony. Nie wiem czy to ze złości, zażenowania czy wstydu, ale wyglądał zabawnie
- Nie, jest takie coś jak historia przeglądarki, a mama czasem coś tam sprawdza. Zobaczyła to i spytała mnie czy Gerard nie ma chłopaka czy coś bo...
- Jesteśmy! - usłyszałem głos Kellina, który przerwał wypowiedź Mikeyego.
Do salonu wszedł Kellin i Gerard. Way wyglądał na nieco zestresowanego. Nie patrzył na nikogo, rozglądał się tylko po pomieszczeniu, omijając wzrokiem każdą znajdującą się tu postać. Jakby bał się, że ktoś coś wyczyta. Jakby bał się, że ktoś wie coś, co mogłoby go zniszczyć. Wyglądał jak małe zagubione dziecko, co wydało mi się całkiem urocze. Jednak po chwili ta myśl odeszła,a zastąpiła ją złość, sam nie wiem czemu byłem zły. Może nawet nie tyle zły co przygnębiony. Czuję się jakbym opowiadał psychologowi mój dzień, albo nawet życie, a to wszystko przecież jest tylko w mojej głowie. To chore, ale z drugiej strony, sam jestem swoim najlepszym psychologiem, bo w końcu kto zna mnie lepiej niż ja sam. Niby człowiek czasem potrzebuje opinii osoby trzeciej, tak żeby zobaczyć czy serio wygląda się na zewnątrz tak jak się wydaje. Przecież wszystko co myślimy możemy sobie po prostu wmawiać, a na prawdę czuć coś innego, co widzą inni, a my sami nie wiemy nic. To chore, ale tak już jest. Spojrzałem na Gerarda i uśmiechnąłem się. Mogę jakoś wykorzystać informacje od chłopaków, tylko czy mi się to opłaca? Tak. Zdecydowanie.
- Gerard, jak już chcesz oglądać pornosy to może oglądaj je w telefonie, wtedy matka ci tam nie zajrzy i nie wyjdziesz na geja - powiedziałem z uśmiechem, a chłopak spojrzał na mnie lekko spanikowany
- Powiedzieliście mu? - spytał na raz Kellin i Gerard
- Tak jakoś wyszło - Jack wzruszył ramionami - przecież to nic takiego
- No właśnie, o co wam chodzi? - spytał Mikey - zawsze sobie żartujemy i jest fajnie, a teraz przeżywacie to jakbyśmy mówili, że myjecie się twarzą swojej babci, a okazałoby się że ktoś z waszej rodziny zginął w obozie zagłady podczas drugiej wojny światowej.
- Po prostu to nie jest śmieszne - powiedział Kellin
- Nigdy wam to nie przeszkadzało - rzucił Jack - ale skoro aż tak was to razi, to ok. Nie będę się z tego śmiał - urwał - przy was
- Jack!
- No co? Nie róbcie z tego takiej tajemnicy. Każdy co tu siedzi ogląda pornosy, ale to że Gerard to robi to jakiś sekret. Błagam was. To, że sobie żartuję, że jest gejem nie znaczy, że to prawda. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, powiedziałby nam, tak? Mamy już w ekipie parę gejów i nikomu to nie wadzi, więc co to za różnica czy Gerard jest homo czy nie? Żadna. Zluzujcie gumę w gaciach i bawcie się tak jak jeszcze niedawno, bo zaczynacie mnie już wkurwiać
Nastała cisza. Każdy patrzył na Jacka, co najmniej jakby wygłosił światowe przemówienie, które uratowało galaktykę. Jednak nikt się nie odezwał. Jakby wszyscy bali się, że jednym słowem mogą rozpętać wojnę tytanów. Czułem się nieswojo. Chyba jak każdy w obecnej chwili.
- Dobra... mamy jeszcze pół niedzieli i możemy ją spędzić na gapieniu się na siebie, albo się zabawić - Mikey zdecydował się przerwać niezręczny moment
Kellin, Jack i ja wzruszyliśmy ramionami po czym spojrzeliśmy na młodszego Waya i skinęliśmy głowami na znak, że szkoda marnować dnia i możemy zrobić coś fajnego. Gerard jednak ani drgnął.
- Gerry? - Mikey spojrzał na brata - idziesz z nami?
- Wiecie... ja już pójdę do domu... - urwał. Spojrzał na mnie po czym w mgnieniu oka odwrócił wzrok - nie czuję się najlepiej - powiedział i wyszedł z pokoju.
Popatrzyliśmy po sobie. O co tu chodzi?
_______________________________
Hej Hej!
Mam nadzieję, że poprzednim rozdziałem nie zjebałam całego ff, bo co jakiś czas mam takie wrażenie
W każdym razie, mam nadzieję, że się Wam podobało i wiecie, widzimy się na dole xx
W tym tygodniu raczej nie będzie rozdziału, nie wiem jak w kolejnym, ale później postaram się pisać tak często i dużo, że Wam to ff bokiem wyjdzie ^^
PS: I Love You All! xx ~Haia_Miia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top