Rozdział Dwudziesty Szósty

Kiedy Kellin zadzwonił do mnie i powiedział, że dzisiaj urywa się ze szkoły, byłem dość szczęśliwy. To moje pierwsze wagary w tej szkole - tak myślę - więc mam nadzieję, że to wszystko przebiegnie dobrze. Był tylko jeden minus. Był z nim Way. I to nie ten fajny Way. Tylko Gerard Way. Czemu oni nie mogli trzymać się bliżej z Mikeym? Mikey jest fajny i miły, nie to co jego starszy brat. Cóż.. jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, prawda? 

   Kiedy spotkaliśmy się już wszyscy, poczułem się nieco dziwnie. Gerard zawiesił na mnie wzrok, co sprawiło, że przeszedł mnie dziwny dreszcz, oraz mimowolnie się uśmiechnąłem. Chłopacy dużo rozmawiali. Znaczy.. rozmawiałem z nimi, a w każdym razie się starałem, jednak co jakiś czas krępowałem się. Sam nie wiem czemu. Przecież już jakiś czas ich znam. Nie powinienem się bać, przecież to jest idiotyczne. Jak można bać się ludzi, których się lubi, przebywa się z nimi na co dzień i rozmawia o wszystkim.

Co jakiś czas czułem na sobie wzrok Gerarda, jeśli mam być szczery, też co jakiś czas na niego zerkałem. Nie wiem czemu, może dlatego, że wyglądał dzisiaj tak cholernie dobrze. Chociaż.. chyba nie powinienem tak myśleć o kimś, kto jest z osobą, do której - prawdopodobnie - coś czuję i o kimś z kim... no jakoś się nie przyjaźnię. Jednak, co mogę poradzić na to, że prawdą jest iż Gerard jest przystojnym chłopakiem. 

Kiedy już byliśmy w parku, Jack uznał że jednak lepszym pomysłem będzie jak pójdziemy na polanę, bo będzie tam mniej ludzi. Mi w sumie podobał się ten pomysł, jednak myśl, że kolejne paręnaście minut spędzę na niezręcznym wtrącaniu się w rozmowę była dość przytłaczająca. Tylko, co ja mogę na to poradzić? No właśnie, nic.

   Doszliśmy na polanę i usiedliśmy w kółku. Siedziałem pomiędzy Brendonem, a Gerardem. Czułem, że serce bije mi dość szybko. Jakbym był zestresowany, jakbym się bał. Połowicznie słuchałem o czym mówi Jack, ale jak doszedłem do wniosku, że to co mówi nie ma najmniejszego sensu, zacząłem to zupełnie ignorować. Chciałem spędzić po prostu miły dzień z ludźmi, których w jakiś sposób lubię. 

Pogrążony w myślach przechyliłem się do tyłu i podparłem się ręką tak aby się nie wywrócić. Jednak moja dłoń nie napotkała ziemi, tylko jakąś przeszkodę. Odruchowo obróciłem się aby spojrzeć co to i... zamarłem. Moje ciało przeszedł dreszcz oraz poczułem coś takiego... jakby w moim ciele rozpływało się ciepło. Miałem wrażenie jakby mój żołądek się zacisnął, a serce nieco przyspieszyło. Otrząsnąłem się zaraz po tym jak Way szybko wyrwał swoją dłoń spod mojej. Od razu zrobiłem to samo, po czym odruchowo spojrzałem na chłopaka. Miałem wrażenie, że to zdarzenie trwało godzinami, a pewnie nie trwało ono nawet minuty. Kiedy Way także na mnie spojrzał, szybko odwróciłem wzrok i mimowolnie się uśmiechnąłem, po czym założyłem kosmyk włosów za ucho. Chyba tak zachowują się typowe zakochane nastolatki na filmach. Ale... chwila. Tak zachowują się z a k o c h a n e nastolatki na filmach. Coś mi tu nie gra, muszę znaleźć nowe porównanie, bo to mi się nie podoba. Znów spojrzałem na Gerarda. Był pochylony w stronę Kellina i coś mu mówił.

- Dobra, nie romansujcie tam między sobą, tylko dołączcie do rozmowy na poważne tematy - zarządził Jack patrząc na Gerarda i Kellina

- Jack, cycki dziewczyn w naszej szkole, to nie jest poważny temat - powiedział znudzony Ryan po czym westchnął i oparł się o Brendona, który uśmiechnął się i przytulił do siebie chłopaka

- Może dla ciebie, Ross - Jack wywrócił teatralnie oczami i westchnął, tak jakby zdanie Ryana się nie liczyło, a przecież miał rację.

- On ma rację - powiedział Way. Duma mnie rozpiera. On jednak jest mądry!

- Co? - Jack zmarszczył brwi jakby nie zrozumiał tego co powiedział do niego Gerard - jego jeszcze rozumiem - wskazał na Ryana nawet na niego nie patrząc - jest homo i na chwilę obecną obchodzi go tylko to co Brendon ma w spodniach - dobra, teraz mnie trochę wkurwił.

- Ej! To nie prawda! - krzyknął oburzony Ross. Jednak to nie było oburzenie typu ' obrażę się żeby było śmiesznie '. Ryan na prawdę poczuł się urażony.

- Ale ty? - kontynuował Jack nie zwracając uwagi na oburzonego chłopaka - może Mikey ma racje, co? - zaśmiał się patrząc Wayowi w oczy. Spojrzałem na Gerarda. Wyglądał jakby się rumienił. Ale jest zimno, każdy z nas jest czerwony na mordzie... chyba.

- Nie ma racji - zaprotestował Way i spojrzał na mnie, jednak szybko spuścił wzrok na ziemię - po prostu uważam, że to nie jest poważny temat -powiedział ciszej i wzruszył ramionami

- To co jest dla ciebie poważnym tematem, Way? - spytałem i przysunąłem się bliżej chłopaka, tak że stykaliśmy się ramionami.

Chłopak spojrzał na swoją dłoń jakby w niej kryły się odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie. Z jednej strony wyglądało to całkiem uroczo, a z drugiej dość dziwnie.

  - Wiecie co? - powiedział po czym spojrzał na Vica i Jacka - macie racje, to są poważne tematy - uśmiechnął się szeroko - ale pozwólcie, że się na chwilę oddalę. Muszę napisać do Mindy - powiedział po czym wstał z gleby i odszedł od nas na dość dużą odległość. 

Obejrzałem się za nim. Wyglądał na dość zestresowanego, jednak dalej wyglądał bardzo dobrze. Wydawał się być strasznie spięty, jakby bał się tego co teraz robi. Nie żebym się znał, nie jestem żadnym psychologiem czy kimś w tym stylu, po prostu to widziałem. Widziałem jego dziwne zachowanie. Widziałem jego wyraz twarzy kiedy pisał wiadomość, i kiedy dostał odpowiedź. Zanim odpisał zastanawiał się nad czymś, jakby rozważał wszystkie za i przeciw. 

- Hej, wszystko ok? - usłyszałem głos Kellina, który teraz siedział obok mnie

- Tak, czemu pytasz? - zapytałem spoglądając na mojego rozmówce

- Zawiesiłeś się... wyglądasz jakby coś się stało - powiedział ciszej

- Wydaje ci się, wszystko jest ok, tylko się zamyśliłem.  

- Jestem - oświadczył Way stając nade mną i Kellinem. Spojrzałem na niego i nie mogłem oderwać wzroku. Po całym tym stresie, który przed chwilą był tak bardzo widoczny... nie było śladu. Jakby wyparował. Gerard wyglądał na w miarę szczęśliwego.

- Spoko - rzucił Kellin - zrobić ci miejsce?

- Nie, mogę usiąść pomiędzy tobą, a Jackiem, chyba przeżyję - Gerard wzruszył ramionami, a ja poczułem w  środku coś na wzór zawodu.

To wszystko robi się coraz dziwniejsze...

___________________
Hej Hej!
Jak widać, wszystko się powoli  zaczyna rozwijać ^^
Ogólnie to chciałam podziękować moim czytelniczkom z Piwnicznego Chatu, za pomoc z zaczęciem tego rozdziału :D
Mam nadzieję, że się podobało, i jak coś to widzimy się na dole xx
PS: I Love You All! xx ~Haia_Miia xx

To co? 27 rozdział jakoś pod wieczór? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top