Rozdział Dwudziesty

Szedłem do domu pieszo, nie chciało mi się tułać autobusem czy taksówką. Musiałem pomyśleć, co zresztą nie wychodziło mi na dobre. Nie to, że myślenie szkodzi nieprzyzwyczajonym, ale po prostu to wszystko lekko mnie przeraża. Kellin uświadomił mi, że chyba serio zauroczyłem się Iero. To takie głupie i żałosne, ale skoro te moje dolegliwości wskazują na zauroczenie, to może to prawda. Kellin ma w tym doświadczenie, zresztą... mama, Ryan i Brendon zareagowali podobnie jak im o tym mówiłem. Muszę się z tego jak najszybciej wyleczyć. To mnie niszczy. Jak ludzie mogą lubić czy chcieć się zakochać czy tam zauroczyć. To największe gówno w jakie można się wplątać. To jest okropne. Ten cały ból, stres... ludzie jednak są pojebani, lubią cierpieć. Nie wiem jak mam się z tego wyrwać, ale jakoś muszę. Nie dam rady z tym żyć. Mój ból egzystencjalny rośnie z dnia na dzień. Nie to, że chcę się zabić, ale chcę zacząć czuć się i żyć jak dawniej. Być w szczęśliwym związku z Mindy, i wychodzić na imprezy z moją ekipą, gdzie nie ma tego głupiego chomika. 

W ogóle... niby dlaczego mam cokolwiek do niego czuć? Jest potworny. Jest agresywny, chamski, wywyższa się - w sumie to musi bo jest mały. Nie lubię takich osób. Po za tym, przecież on jest podrywany i sam podrywa parę dziewczyn w szkole, nie miałbym nawet szans. 

Nagle poczułem jak zaczynają mnie piec oczy. Zacząłem gwałtownie mrugać i nagle z lewego oka spłynęła mi łza. Szybko ją otarłem i przyspieszyłem kroku. Nie lubię płakać. Robię to rzadko, i nie lubię tego. To jest bez sensu. Muszę zachować magazynek łez na jakieś prawdziwe zło, ból czy smutne momenty, a nie na jakieś myśli. Pewnie i tak zaraz mi przejdzie. Przecież to nic poważnego. Nie można zakochać się w  półtora miesiąca. Na to trzeba czasu, spotkań, rozmów. To co my robimy się do tego nie zalicza. Przebywamy ze sobą i rozmawiamy jak musimy, czyli jak jesteśmy wszyscy razem, jak  budujemy dekoracje i jak Mindy nas do tego zmusi. Nie można ludzi do siebie zmuszać bo znienawidzą się jeszcze bardziej, tak jak my.

   Kiedy już doszedłem progu domu, szybko do niego wszedłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Mama jeszcze była, co wcale nie ułatwiło mi całej sytuacji. Parę razy się rozkleiłem kiedy szedłem, więc miałem dość czerwoną twarz i lekko podpuchnięte oczy od łez, których nie umiałem zatrzymywać. Czemu płakałem? Nie mam pojęcia. Po prostu, zdałem sobie sprawę jak bardzo jestem w dupie. Nie mogę być z Mindy kiedy moją głowę zaprzątają myśli o Iero, a z Iero i tak nie będę. Nie żebym musiał być w jakimś związku, ale tutaj nie ma żadnego dobrego wyjścia. Zawsze ktoś będzie cierpiał, i jakby nie patrzeć... tym kimś zawsze będę ja. Będę z Mindy - będę cierpiał, bo ją okłamuję. Zerwę z Mindy - będziemy cierpieć oboje. Ona bo jej chłopak okazał się być gejem, a ja bo stracę przyjaciółkę, a osoba do której - prawdopodobnie - coś czuję, dalej będzie mnie olewać i nękać. Ja to mam zajebiście. Zdjąłem buty i już chciałem szybko iść do swojego pokoju kiedy na korytarzu pojawiła się mama.

- Już jesteś? - zapytała - Mikey pisał, że jeszcze gdzieś idziecie - dodała, a ja skręciłem do wejścia do salonu - Gee, wszystko ok?

Cholera, jak ktoś ma zły nastrój to nie pyta się go czy jest ok, bo wtedy czuje się jeszcze gorzej, a te słowa są jak zapalnik do bomby, którą właśnie się jest. Pokiwałem więc tylko głową, co chyba jej nie przekonało, bo podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach.

- Gee, spójrz na mnie - powiedziała opiekuńczym tonem. Jednak nie zrobiłem tego

- Mogę iść do pokoju? - zapytałem cicho - nie czuję się najlepiej - dodałem 

- Oczywiście kochanie, ja niedługo muszę wyjść, ale jak czegoś potrzebujesz to mogę...

- Dam sobie radę - powiedziałem przerywając kobiecie, ona za to pocałowała mnie w czubek głowy i poszła do swojego pokoju szykować się do pracy.

Ja poszedłem do swojej sypialni. Żaluzje były zasłonięte, więc nie musiałem ich opuszczać, co bardzo mnie ucieszyło bo i tak by mi się nie chciało. Zamknąłem drzwi od pokoju i położyłem się na łóżku. W pokoju nie było całkowicie ciemno, bo na dworze było jeszcze w miarę jasno, a zasłony nie są na tyle ciemne aby zamaskować całe światło z zewnątrz. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Czuję się okropnie. Po rozmowie z Kellinem powinno mi być lepiej, a jest wręcz przeciwnie. To pewnie dlatego, że dopóki z nim o tym nie rozmawiałem uważałem, że to tylko choroba, że nienawidzę Franka, a teraz... teraz patrzę na to zupełnie inaczej. Zastanawiam się czy go kocham, czy może to zauroczenie, a może nienawiść. Muszę wypierać to uczucie dopóki się go całkowicie nie pozbędę i muszę zacząć od zaraz. Może spotkam się z Mindy, to powinno zadziałać. Przecież nie będę o nim myślał przy niej. To logiczne, tak się chyba nawet nie da. Z drugiej strony.. nie chce mi się nigdzie wychodzić. Może pooglądam śmieszne koty na YouTube. To też jest jakieś wyjście.

Wyjąłem więc telefon z tylnej kieszeni spodni i odblokowałem ekran. Wiadomości, pełno wiadomości. Nagle każdy się mną interesuje, miło. Olałem jednak dymek z Messengera i wszedłem w aplikację YouTube żeby poprawić sobie jakoś nastrój.

   Kiedy oglądałem już chyba setny filmik z kolei dostałem nową wiadomość na messengerze. Napisała do mnie Samanta z równoległej klasy. Nie specjalnie się lubiliśmy. W sumie... my jak my, ona i Mindy były prawie że największymi wrogami. Nie wiem czemu, ale nienawidziły się od początku szkoły. Zawsze jak pytałem Mindy o co im poszło, zmieniała temat, więc raczej nigdy się nie dowiem. Zatrzymałem filmik z kotem i kliknąłem w dymek chatu.

Samanta Adler:
Hej, mam pytanie

Nie zdążyłem odpisać, a ona już kontynuowała.

Samanta Adler:
Przyjaźnisz się z Frankiem Iero, prawda? Wiesz może czy kogoś ma? Albo jak się  do niego zbliżyć?

Moje serce zabiło szybciej, i poczułem jak zaczynam się pocić. Denerwuję się? Czym? Samantą? Bez przesady, nie jestem takim idiotą

Gerard Way:
Nie przyjaźnię się z nim, wręcz przeciwnie.
Z tego co wiem, to nikogo nie ma, a co?

Gerard, jesteś idiotą. ' A co? ' Serio? ' A co? '. Na pewno pyta czy Frank jest singlem, bo chce zagrać z nim w szachy. Przeczesałem włosy palcami i zacząłem bawić się telefonem w dłoni czekając na odpowiedź. Dostałem ją po około pięciu minutach.

Samanta Adler:
Jest całkiem niezły, i jest tu niedaleko z Twoimi kolegami... ale już nie ważne, myślę że dam sobie radę, wiesz jak to jest 

Zamrugałem gwałtownie.

Gerard Way:
Co? Co jak jest?

Samanta Adler:
Pokarze się wam trochę ciała i już jesteście nasi. Szczególnie tacy jak Frank. Do jutra Gee xx

Odłożyłem telefon, kiedy dostałem jeszcze jedno powiadomienie

Samanta Adler:
Jak coś, to będziesz miał relacje na snapie czy coś, życz mi powodzenia 

Rzuciłem telefonem o materac. Telefon odbił się od miękkiej powierzchni i spadł na podłogę, ja za to przytuliłem poduszkę do swojej klatki piersiowej. Znowu poczułem ten okropny ucisk w środku. Ten zaciskający się żołądek, ukucie w sercu, czułem że się trzęsę a do moich oczu cisną się łzy. Czy to jest właśnie ta sławna zazdrość? Ta cholerna zazdrość, która znaczy, że jest ci przykro bo brak ci czegoś, co chcesz mieć, a ktoś inny to ma? Jeśli tak, to jest to coś innego niż ta zazdrość, którą odczuwałem za dzieciaka, że inne dziecko ma tą zabawkę, a  ja też ją chciałem. To co czuję teraz jest sto razy gorsze. To jakby ktoś ukradł mi coś bardzo dla mnie ważnego. Coś, od czego jestem uzależniony, ale czy to znaczy że jestem uzależniony od Franka? Czy to już to? Może tylko to wyolbrzymiam, zawsze tak robiłem. Od dziecka mam tendencje do wyolbrzymiania niektórych rzeczy. To bardzo głupia wada, ale tak już mam i nic na to nie poradzę. Przecież nie da się kogoś kochać, czy od kogoś uzależnić przez półtora miesiąca.  To awykonalne. Tym bardziej, że Frank jest zły. Źle na mnie działa. Czuję się przy nim nieswojo. Jestem spięty i nie wiem co mam, lub co powinienem robić. Zachowuję się trochę jak zakochana dziewczynka, ale widocznie każdy ma takie dni kiedy musi być taką dziewczynką. Westchnąłem i podniosłem telefon z podłogi. Odblokowałem ekran i wszedłem w aplikację messenger żeby w końcu odczytać wiadomości, które wysłali mi koledzy kiedy postanowiłem wrócić do domu. Na pierwszy ogień idzie Kellin, bo czemu nie.

Quinn:
Gerard, wróć tu
Mam za tobą biec?
Nie wygłupiaj się. Wiem, że ci ciężko, ale nie możesz się izolować.
Ok, biegniemy za tobą.
Bus którym jechałeś nam spierdolił
idziemy szukać jakiejś imprezy, jak coś to dzwoń

Biegli za mną? Czyżby... jakoś ich za sobą nie słyszałem, co prawda szedłem dość szybko, ale chyba słyszałbym biegnący tandem. Dobra, teraz Jack

Pijak:
Stary, nie żartuj. Sorry za tego pedała i w ogóle, to było dla jaj
Wróć, bo Kellin chce żebyśmy za tobą biegli, to nie na moje stare kości
Nie wkurwiaj mnie.

Wywróciłem teatralnie oczami. Typowy Jack. Od Mikeyego nie dostałem wiadomości, on tylko do mnie dzwoni. Rzadko kiedy piszemy na messengerze. Nie ma takiej potrzeby, w końcu mieszkamy obok siebie. Jednak... miałem wiadomości od Franka. Kiedy to zobaczyłem lekko uniosłem kącik ust ku górze.

Chomik:
Way, goniliśmy cię i nic, Królowa się martwi, więc wracaj. Jack cały czas marudzi, że jego stare kości nie są przystosowane do biegania, twój brat nic nie ogarnia. Nie graj typowej Drama Queen, ja wiem, że jesteś aktorem ale trochę się ogarnij. Jeśli to moja wina, i nie chcesz żebym się z wami zadawał wystarczy powiedzieć. Odczepię się od twojego 'gangu'. Zostaw mi tylko Kellina. To może być mój ostatni wypad z twoimi kumplami i doceń to, że jestem dla ciebie miły. Równie dobrze mógłbym cię wygryźć, ale widzę jak oni cię lubią, więc robię to dla nich. Nie dla ciebie. Decyzja jest twoja.

Po trzech ostatnich zdaniach lekko posmutniałem. Robi to dla nich, nie dla mnie. Nie mogę się nim dłużej przejmować. Ogarnę jeszcze snapa i pójdę spać. Mam dość tego dnia. Kliknąłem w ikonkę aplikacji i przejechałem palcem w prawo aby zobaczyć co powstawiali moi znajomi. Niby nie było tam nic ciekawego. Imprezy, spacery, randki, siedzenie w domu. Jednak na paru snapach z jednej z imprez był Frank. Przynajmniej ten chłopak był bardzo do niego podobny. Był na drugim planie, a ja jestem zmęczony, więc nie jestem pewien. Jednak chyba nie ma dużej ilości krasnoludków.
Nie wiem czy dziewczyna, która kręciła się obok niego to była Samanta, ale nie chciałem sprawdzać tego co mi wysyłała. Jednak owa dziewczyna była bardzo blisko Iero. Nie rozumiem tego. Jak można pchać się na kogoś tak bardzo, ze nie ma się prawie wcale przestrzeni osobistej, no bez przesady.  Stuknąłem palcem w ekran, i po chwili tego pożałowałem. Mój żołądek zacisnął się jeszcze bardziej, serce nieco przyspieszyło swoją pracę, a do moich oczy niekontrolowanie napłynęły łzy. Frank i ta dziewczyna niemal się zjadali. Nie wiem jak to działa, że niektórzy nie całują się tylko wyglądają jakby mieli zamiar zaraz się zeżreć. 

Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Znowu się rozklejam, super. Czuję się jak idiota. Muszę się ogarnąć, nie mogę się tak zachowywać. Muszę przybrać postawę człowieka bez uczuć.

________________________
Hej Hej!
Jak obiecała, jest rozdział
Kolejny także będzie z perspektywy Gee - tak myślę, ale może jeszcze zmienię zdanie.
mam nadzieję, że się podobało i jak coś to widzimy się na dole ^^
PS: I Love You All! xx ~ Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top