Rozdział Drugi
Szedłem po schodach do klasy od chemii. Pierwszy dzień i już spóźnienie. Zaczyna się super. W sumie... skoro już i tak jestem spóźniony to nie muszę się śpieszyć. Nie spóźnię się przecież drugi raz. Nie chciałem wyjść na chama przed nauczycielem, ale co mam zrobić? Nie lubię chemii.
Co do tego całego Gerarda... wkurwił mnie niemiłosiernie. Co go obchodzi czemu się tu przeniosłem? To tylko i wyłącznie moja sprawa, a nie jakiegoś obcego gnojka, który chce zgrywać matkę Teresę z Kalkuty. Nie lubię przesłuchań, nie lubię wścibstwa i wpieprzania się w nieswoje sprawy. Jednak ludzie nie mają swojego życia i muszą wpierdzielać się w cudze. Co kolejne? Wypytywanie o imiona dziadków, pradziadków? Może adres zamieszkania lub moje życie seksualne? Nie podchodzi się do obcej osoby z prywatnymi pytaniami, bo jedyna odpowiedź jaką można wtedy uzyskać to strzał w mordę.
Powolnym krokiem zbliżałem się do klasy. Stanąłem więc przed nią i delikatnie zapukałem do drzwi, po czym nadusiłem klamkę i pociągnąłem w swoją stronę. Wszedłem do klasy i zamknąłem za sobą drzwi.
- Słucham? - odezwał się nauczyciel patrząc na mnie niewyraźnie
- Jestem Frank. Jestem tu nowy - powiedziałem obojętnie i wzruszyłem ramionami - przepraszam za spóźnienie, byłem oprowadzany po szkole - powiedziałem w miarę miło usprawiedliwiając się.
- Dobrze, siadaj gdzie jest wolne miejsce i wracamy do lekcji.
Nie odpowiedziałem. Rozejrzałem się po klasie. Paręnaście par oczu wgapiało się we mnie. Czułem się osaczony. Jak zwierzę w zoo. Nie lubiłem tego uczucia. Ruszyłem do ławki gdzie było jedno wolne miejsce. Usiadłem obok chłopaka o ciemnych i lekko przydługich włosach. Podpierał podbródek dłonią i kreślił coś w zeszycie. Wyglądał na znudzonego. Kiedy zacząłem wyjmować potrzebne rzeczy na ławkę spojrzał na mnie.
- Cześć - przywitał się - jestem Kellin - przedstawił się i uśmiechnął się przyjaźnie
- Frank - odpowiedziałem i odwzajemniłem uśmiech - o czym lekcja? - zapytałem chcąc cokolwiek zanotować
- A ja wiem? - zaśmiał się - wyglądam jakbym go słuchał?
Ah, te pytania retoryczne. Położyłem się na ławce i zamknąłem oczy. Nie chciałem zasnąć. Nie chciało mi się po prostu udawać, że mnie cokolwiek obchodzi. Patrzyłem na Kellina i na to co bazgrze w zeszycie. Nie był zły jeśli chodzi o rysunki. Cały nie był zły. Był całkiem przyjemny z wyglądu.
- Wszystko ok? - zapytał
- Tak, tylko nie chce mi się tu być - powiedziałem znudzony
- Mi też. Mam ochotę wyskoczyć przez okno - powiedział z uśmiechem - ale jak chcesz to poznam cię z kimś na przerwie. Może wtedy będziesz tu chętniej bywał, jak ja
- Tutaj, że na chemii?
- Nie bądź idiotą - znów się uśmiechnął
Wydawał się być bardzo wesołym i przyjaznym człowiekiem. Nie zadawał zbędnych pytań. Nie był bardzo gadatliwy i był przystojny. Miał tylko śmieszny głos. Jego głos był bardzo wysoki, jednak nie był drażniący. Innymi słowy, same plusy. Miał na sobie czarną koszulkę i koszulę w czarno-czerwoną kratę, której rękawy były podwinięte do łokci, co odsłaniało dużą ilość bransoletek na jego rękach.
Lekcja była nudna jak cholera. Wziąłem przykład z Kellina, jednak moje bazgroły nie były zbyt.. dobre. Wyglądały jakby rysowało je dziecko z przedszkola, które nawet nie umie narysować prostej kreski. Może i nie szło to do żadnej galerii sztuki czy na jakąkolwiek wystawę ale lubię jak to co robię jest dobre a nie jak wygląda jak... to.
Kiedy lekcja w końcu się skończyła Kellin zaoferował się, że już teraz pozna mnie ze swoimi kolegami. W sumie to nie miałem nic przeciwko. Rozmawialiśmy trochę na lekcji i chłopak wydawał się być bardzo w porządku. Szliśmy korytarzem kiedy nagle przyspieszył kroku. Podszedł do jakiegoś chłopaka, który grzebał w szafce i stał do nas tyłem
- Czołem! - krzyknął niemal skacząc mu na plecy. Chłopak odwrócił się
- Po pierwsze.. pojebało cię?! - wykrzyknął - chcesz żebym dostał zawału?! - oburzył się - po drugie.. przestań się śmiać z mojego czoła, do cholery!
Kellin zaśmiał się. Zrobiłem to samo przykuwając uwagę oburzonego chłopaka
- Co to za jeden? - pokazał na mnie
- Frank. Jest tu nowy - powiedział z uśmiechem Kellin - Frank - zwrócił się do mnie - to jest Brendon
Przywitałem się krótkim ' cześć ' i podaliśmy sobie ręce. Brendon był nieco wyższy od Kellina. Miał dość krótkie brązowe włosy i... dość rzucające się w oczy czoło. Nie żebym był złośliwy, ale było dość duże. Nie moja wina. Chłopak miał na sobie szarą koszulę z krótkim rękawem zapiętą prawie pod szyje i czarne spodnie.
- Idę przedstawić nowego reszcie - urwał. ja ci kurwa dam 'nowego' - idziesz z nami?
- Nie. Czekam na Ryana - lekko się speszył. Poczułem się dziwnie - nie lepiej zaczekać do kolejnej przerwy? Jest dość długa, i na pewno spotkamy się wtedy wszyscy
- W sumie masz racje - powiedział Kellin po chwili namysłu
- To.. idziemy pod kolejną klasę? - zapytałem patrząc na bruneta
- Na to wygląda
Pożegnaliśmy się z Brendonem i poszliśmy dalej korytarzem.
- Co teraz mamy? - zapytałem
- Nie dostałeś planu? - zdziwił się
Właśnie teraz przypomniało mi się, że nie odebrałem tego świstka od... Gerarda... tak, chyba tak mu było.
- Dałem jakiemuś kolesiowi, który mnie oprowadzał żeby powiedział mi gdzie mam iść i zapomniałem go odebrać
- No to... mamy teraz biologię -poinformował mnie
- Ja pierdole... - skomentowałem, na co Kellin zaśmiał się.
Na biologii też usiadłem z Kellinem. Reszty klasy nie chciałem na razie poznawać. Nie wiem czemu. Parę osób proponowało mi jeszcze przed wejściem do klasy, żeby towarzyszyć im na tej lekcji, jednak odmówiłem. Kellin i ja co chwilę dostawaliśmy upomnienia, bo cały czas gadaliśmy. Jednak nie robiliśmy sobie z tego nic. Z jednej strony nie mogłem się doczekać poznania jego znajomych, ale z drugiej... obawiałem się, że mogą być nieco dziwni. Ba, popierdoleni, tak jak ten cały Gerard wypytam cię o wszystko bo nie mam swojego życia. Tu powinienem powiedzieć jego nazwisko, jednak go nie znam, więc to oleję. Na lekcji biologii dowiedziałem się, że Kellin nazywa się Quinn. Czy to znaczy, że mam go nazywać królową?*
Dzwonek. Czyli czas sądu ostatecznego. Czas poznać znajomych mojego nowego kolegi. Wyszliśmy z klasy i udaliśmy się - jak mniemam - do stołówki. Wlokłem się za wyższym chłopakiem, który zanim zaprowadził mnie do celu, poszedł do automatu po wodę, bo ' jest taniej niż na stołówce. Trzeba być oszczędnym '.
Kiedy weszliśmy do miejsca docelowego poczułem się zmieszany. Chyba pierwszy raz w mojej karierze szkolnej. Nie wiedziałem gdzie powinienem iść. Miałem ochotę przyczepić się do Kellina jak mała małpka do swojej matki, tak żeby go nie zgubić w tłumie nastolatków błądzących po stołówce.
Nie zgubiłem się jednak. Podszedłem do stolika gdzie usiadł Kellin i zająłem miejsce obok niego. Przy stoliku siedziały - oprócz nas - trzy osoby. Jeden chłopak miał dość krótkie, farbowane blond włosy. Jego - dość przystojna - twarz zdawała się nie wykazywać żadnych emocji. Wyglądał jakby był śmiertelnie poważnym człowiekiem, co nie bardzo mi się podobało. Poważni luzie są nudni jak cholera. Obok niego siedział chłopak o długich brązowych włosach i czapce z daszkiem odwróconej do tyłu. Chłopak pisał coś w telefonie i nie zwracał uwagi na osobo wokół siebie. Po drugiej stronie blondyna siedział chłopak o także dość krótkich - prawdopodobnie** - farbowanych czarnych włosach, które miały zafarbowany na czerwono kosmyk.
Kellin odchrząknął zwracając tym na siebie uwagę reszty chłopaków.
- Miło, że zwróciliście na nas uwagę - powiedział poważnym tonem - to jest Frank - wskazał na mnie - a to - pokazał na chłopaka z czerwonym pasmem - Jack Brakat - zmienił osobę na którą wskazywał. Teraz był nią blondyn - Michel... - zaczął - wybacz, Mikey - poprawił się - Way - dodał - i... - wskazał palcem na chłopaka o długich włosach - Vic Fuentes.
- Cześć - powiedzieli chórem chłopacy, a ja odpowiedziałem tym samym
- Gdzie Bren? - zapytał Vic
- Pewnie czeka na Rossa - rzucił Kellin - dobra, może żeby nie było tak niezręcznie...
- O! Idzie! - krzyknął Jack - Znalazłeś swoją księżniczkę? - zapytał jakby przesłodzonym tonem po czym się zaśmiał
Po chwili przy stoliku usiadło dwóch chłopaków. Jednego już znałem. Brendon. Za to drugiego nie. Wiedziałem tylko, że jest to jakiś Ross.. chłopak usiadł obok mnie i zmarszczył brwi. Po chwili jednak uśmiechnął się.
- Ryan - powiedział z uśmiechem i podał mi dłoń
- Frank - przedstawiłem się i uścisnąłem dłoń chłopaka.
Przerwa mijała, a ja nie żałowałem, że tu siedzę. mimo dużej ilości osób nie było ciasno. Szkoła miała chyba dość duży budżet skoro zainwestowała w tak duże stoły, które miały tak rozległe ławki. Chłopacy z którymi siedziałem okazali się być fajni. Dużo rozmawialiśmy, dowiedziałem się wiele o nich, a oni o mnie. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się... no... nie zupełnie wszyscy. Blondyn słuchał nas, rozmawiał, ale kiedy wszyscy się śmiali ok wyglądał jak: ' ha. haha. Śmieszne. '. Może on jest robotem? To wiele by wyjaśniało.
- Mikey, gdzie twój brat? - zapytał Brendon skanując każdego z nas
- A ja wiem? Pewnie z Mindy czy coś - odpowiedział obojętnie blondyn
Nie minęło dużo czasu, a przy stole znalazła się kolejna osoba. Myślałem że wypluję wodę kiedy zobaczyłem kto to jest. To on. Ten gnojek, który miał mój plan lekcji.
- Gdzie byłeś? - zapytał zaciekawiony Brendon
- Załatwiałem Andrewsowi obecność na lekcji, na której pójdzie na wagary. Jakoś trzeba się dorobić no nie? - odpowiedział dumny z siebie chłopak
- Więc to tak stałeś się popularny? - zapytałem z kpiną - załatwiając lewe obecności? Nieźle
- A ty tu czego? - rzucił patrząc na mnie
- Zdaje się, że masz mój plan lekcji - uniosłem brwi ku górze
- Fakt. Łap - powiedział i rzucił we mnie świstkiem papieru
Przy stoliku zapadła niezręczna cisza.
- To my... już pójdziemy - powiedział Brendon i wstał od stołu ciągnąc za sobą Ryana
Myślałem, że wybuchnę
- Gerard Way - powiedział Kellin wskazując na tego idiotę siedzącego niemal na przeciw mnie - ale to chyba już wiesz...
- Ta... chyba mi się cofa, wybaczcie szanowni panowie, i ty Gerard, ale muszę wyjść - powiedziałem i wstałem od stolika, po czym wyszedłem ze stołówki.
Czy to, że nie chciałem go więcej widzieć, nie mogło zostać spełnione?
_________
* - powiedzmy, że Quinn wymawia się podobnie do Queen ( idk, zawsze mi się tak kojarzyło więc to wykorzystałam xD )
**- wiem, że Barakat ma farbowane na czarno włosy, ale no... nie widać tak tego, że to nie jego naturalny kolor xD
Hej!
Jak obiecałam, jest dłuższy ;)
Mam nadzieję, że się podobało i jak coś to wiecie... widzimy się na dole ↓ ^^
PS: I Love You All! xx ~Haia_Miia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top