40. Tylko się na mnie nie denerwuj
{903}
Tydzień po wybudzeniu się zostałem wypuszczony do domu. Jak się okazało Michael zdążył wszystko ogarnąć i przygotować. Tak więc po powrocie musiałem tylko dojść do siebie i pozwolić aby wszystkie rany się zagoiły.
Dlatego pozwalałem sobie wykorzystywać trochę Michaela, który skakał nade mną jakbym był kaleką. Ale w sumie to mi to nie przeszkadzało.
Teraz Michael przygotowywał się do całkowitego przejęcia firmy, do której wprowadzał go ojciec. Josef spędzał teraz dużo czasu w domu, razem ze mną. Nie przeszkadzało mi to, dobrze się dogadywaliśmy.
W każdym razie nie mieliśmy teraz żadnych kłopotów. Sprawa z Danielem też została zakończona, bo chłopak odebrał sobie życie, więc wszystko odbyło się bez sprawy w sądzie.
Między mną i Michaelem też było ok... Chociaż trzymałem go lekko na dystans, bo nadal czułem do siebie taki wstręt przez to do czego zmusił mnie Daniel. Nie zrobiłem tego z własnej woli, ale to nie zmienia tego, że czułem przez to obrzydzenie do samego siebie.
Michi nie pytał o to, chyba w pewnym stopniu się domyślał o ci chodzi, ale na pewno nie wiedział tego dokładnie. A ja na razie nie chciałem o tym rozmawiać, choć wiedziałem, że kiedyś będę musiał mu o tym powiedzieć i wszystko wyjaśnić.
I ten dzień nadszedł szybciej niż myślałem. A raczej wieczór. Bo rozmowa na ten temat zaczęła się, gdy leżeliśmy w łóżku i Michael przytulał się do moich pleców, muskając ustami mój lewy bark.
- Śpisz? - wyszeptał, obejmując mnie opiekuńczo ramionami.
- Nie, bo mi za gorąco - odparłem odkrywając się, a Michi poluzował swój uścisk, obróciłem się twarzą do niego i wtuliłem się w narzeczonego.
- Za gorąco ci, więc się jeszcze bardziej do mnie przytulasz? - pocałował mnie w głowę. - Uważaj na ramię.
- Uważam... Prawie nie boli - wymamrotałem w jego szyję, a po chwili podniosłem głowę.
- Kocham cię, słońce - przeczesał palcami moje włosy, a ja się uśmiechnąłem.
- Ja ciebie też, Michi - odpowiedziałem i wtuliłem się w niego ponownie, kładąc dłoń na jego piersi i muskając ją palcami.
- Więc będziesz ze mną szczery, jak o coś zapytam? - położył rękę na mojej spoczywającej na jego ciele.
- Zawsze jestem z tobą szczery - zauważyłem, domyślając się o co chce zapytać.
- Nie pozwalasz mi się całować - oznajmił. Podniosłem głowę i popatrzyłem mu w oczy. - Dlaczego?
- Michael... Tylko się na mnie nie denerwuj - usiadłem po turecku na łóżku, ciągle patrząc na jego twarz. - I nie krzycz.
- A czy ja kiedykolwiek podniosłem na ciebie głos? - podniósł się do siadu.
- Nie... Ale to może być ten pierwszy raz.
- Kochanie - złapał mnie za rękę. - O ile nie wymyśliłeś czegoś beznadziejnie głupiego i jeśli nie chcesz ode mnie odejść to obiecuję, że nie będę krzyczał. Dobrze? - uśmiechnął się lekko, a ja pokiwałem głową. - Więc mów.
- Bo to chodzi o to, że... - zawahałem się.
Jak miałem mu powiedzieć, że to dlatego, że czuję wstręt do siebie po tym, do czego zmusił mnie Daniel?!
- Słońce - Michi wziął moją twarz w dłonie. - Kocham cię przecież... Możesz mi wszystko powiedzieć.
- Daniel... On... On chciał żebym... - jąkałem się. Nie chciałem o tym mówić, ale wiem, że Michael powinien o tym wiedzieć. Michi patrzył na mnie, trzymając mnie za rękę, a ja skupiałem wzrok na naszych splecionych palcach. - Chciał żebym... Zrobił mu dobrze ustami - szeptałem i czułem jak dłoń Michaela zacisnęła się mocniej na mojej. - A ja nie chciałem i... On... Zmusił mnie do tego - powiedziałem cicho.
Czułem jak po moim policzku spłynęła łza. Michi nic nie mówił, a ja bałem się na niego spojrzeć. Bałem się, że patrzy na mnie w ten sam sposób w jaki ja patrzę na siebie. Z obrzydzeniem.
- Skarbie, popatrz na mnie - poprosił, a ja niechętnie podniosłem wzrok. - Jeśli sądziłeś, że będę się na ciebie o to złościł to chyba zwariowałeś. To nie twoja wina, nie mogę się na ciebie o coś takiego złościć, słońce - pogłaskał mnie po policzku, ścierając moje łzy. - Wkurwiony za to jestem na Daniela i jeszcze bardziej wkurza mnie fakt, że nie miałem okazji mu przyłożyć, ale w sumie to dobrze, że nie żyje... Może nie powinienem tego mówić, ale się z tego cieszę.
- Więc nie jesteś na mnie zły?
- Na ciebie nie, kochanie - przyciągnął mnie do siebie, a ja usiadłem mu na kolanach i się w niego wtuliłem. - Kocham cię i nic tego nie zmieni - pocałował mnie w czoło.
- Ja ciebie też kocham - mocno objąłem ramionami jego szyję.
- Wiem, słońce - przeczesał palcami moje włosy. - Teraz jak już wiem to mogę cię pocałować?
- Nie wyobrażasz sobie... Jakie ja czułem do siebie obrzydzenie po tym... - wymamrotałem, ignorując jego pytanie. - Wstręt... On... Skończył...
- Kochanie, patrz na mnie - zażądał, a ja ponownie podniosłem na niego spojrzenie. - Nie musisz tego mówić, jeśli nie chcesz...
- Chcę tylko... Nie wiem, czy ty chcesz to wiedzieć, bo... To w pewnym sensie zdrada.
- Jaka zdrada? Stefan... On cię do tego zmusił... Nie chciałeś tego, więc tu nie ma mowy o żadnej zdradzie....
- Ale ja się czuję, jakbym cię zdradził - wymamrotałem.
- Ale tak nie jest, słońce... Musisz przestać tak myśleć - głaskał mnie po włosach.
- Spróbuję - podniosłem głowę. - Teraz możesz mnie pocałować - powiedziałem, a Michi się uśmiechnął i złączył nasze usta w długim pocałunku. Odwzajemniłem pieszczotę i wczepiłem palce w jego włosy, i pogłębiłem pocałunek.
- Jesteś miłością mojego życia - oznajmił, patrząc mi w oczy.
- Wiem, skarbie - pogłaskałem go po policzku. - Ty moją też... Cieszę się, że cię poznałem - uśmiechnąłem się szeroko, a Michi mnie pocałował po raz kolejny.
#RESPECT
Wiecie, że tak książka miała się skończyć na 25 rozdziale? A tu nas przywitał już 40 😱😱😱
Ale już niedługo koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top