34. Podjęte decyzje i test
{1738}
Obudziłem się przed Michaelem. Jak zawsze w weekendy zresztą. To nie było nic niezwykłego. Wstałem, nie budząc go. Założyłem bokserki i koszulkę blondyna, a następnie wyszedłem z sypialni. W kuchni zrobiłem sobie kawę i przeszedłem do salonu. Tam usiadłem na parapecie i wyglądałem przez okno.
Wczoraj podczas rozmowy z mamą, kobieta dała mi do myślenia. W sprawie mojej i Michaela. A mianowicie w sprawie ślubu.
Byliśmy razem niecałe półtora roku, ale wiem, że to z nim chcę spędzić resztę życia. I myślę, że on też jest o tym przekonany. Przecież by się nie oświadczył, gdyby nie chciał być ze mną już zawsze. Oświadczyny to poważny krok, a oświadczając się człowiek myśli o przyszłości i ślubie.
Chyba powinniśmy o tym jeszcze raz porozmawiać. Bo mój pogląd i podejście do ślubu uległy zmianie. Delikatnej zmianie. Bo chciałem wziąć ślub z Michim, tylko nie chciałem się spieszyć, ale teraz...
Myślałem o tym w nocy. Dużo myślałem. I mógłbym wziąć z nim ślub choćby za godzinę. Kocham go, a on mnie. I to wystarczy. Nic więcej nie muszę mieć. Może to głupie, dziecinne i naiwne, może ja jestem niepoprawnym romantykiem, ale uważam, że jak ludzie się kochają, to wszystko inne schodzi na dalszy plan.
- Kochanie? - usłyszałem głos Michaela. Spojrzałem w jego stronę. Stał oparty o kanapę, miał ręce założone na piersi i patrzył na mnie. - Wszystko dobrze?
- Tak, po prostu... Zamyśliłem się - napiłem się kawy.
- Długo tak siedzisz? - podszedł do mnie, a ja zlustrowałem jego ciało, okryte jedynie bielizną.
- Nie wiem. Wstałem o ósmej - napiłem się jeszcze kawy.
- To nie tak długo - wziął ode mnie kubek i napił się. - O czym myślałeś?
- O nas.
- Nie zaczyna się dobrze - oparł się o parapet i położył łokieć na moich kolanach. - Co się dzieje, słonko? - chwycił moją dłoń, a ja splotłem nasze palce.
- Kocham cię - oznajmiłem.
- Ale?
- Nie ma ale. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu - spuściłem nogi z parapetu, nie puszczając dłoni Michaela.
- Ty w moim też - odstawił kubek na parapet i stanął między moimi kolanami. - Co się dzieje?
- Dużo o nas myślałem... W nocy nie spałem za dużo i teraz...
- I co wymyśliłeś?
- Że chcę żebyśmy wzięli ślub.
- To miałem ci przypomnieć? - pochylił się i oparł czoło o moje.
- Nie. Wtedy chciałem żebyśmy jeszcze o tym pogadali. A teraz jestem tego pewien - pocałowałem go lekko. - Obrączki już mamy...
- To teraz ganitury - uśmiechnął się i złączył nasze usta w długim pocałunku. - Kocham cię.
- Wiem, ja ciebie też - odparłem, gdy się trochę odsunął. - Mogę cię o coś zapytać? - położyłem dłonie na jego szyi.
- Oczywiście.
- Tylko chcę szczerzej odpowiedzi - ostrzegałem.
- Zawsze jestem z tobą szczery - zauważył, śmiejąc się lekko.
- Tylko uprzedzam - zacisnąłem lekko palce na jego szyi jakbym chciał go udusić i się uśmiechnąłem, a on się roześmiał.
- Pytaj - dał mi buziaka.
- Co pomyślałeś jak mnie pierwszy raz zobaczyłeś? Ale taka totalnie pierwsza reakcja - pogłaskałem go po policzku.
- Hmm... Tak totalnie na początku jak cię zobaczyłem to w głowie miałem pustkę... Tylko się na ciebie gapiłem, nie mogłem przestać - oparł czoło na moje. - A potem pomyślałem, że jesteś piekielnie uroczy, ale nie umiesz tego wykorzystać... Niestety już się tego nauczyłeś - westchnął, a ja się roześmiałem. - A ty co pomyślałeś?
- Byłem przerażony tym, że tak mi się przyglądasz... Nie chciałem żeby ktokolwiek się do mnie wtedy zbliżał... Michi, a co do ślubu...
- Kochanie... Myślę, że najlepiej będzie wszystko ogarnąć jak się już przeprowadzimy... I wiesz... Moja mam nie zmarła tak dawno - przypomniał.
- Tak, masz rację. Przepraszam, kompletnie o tym nie pomyślałem - przyznałem, głaszcząc go po policzku.
- Nic się nie stało, słońce - pocałował mnie w czoło.
- Nie mamy planów na dziś, co?
- No nie.
- To może gdzieś wyjdziemy? Jakaś randka?
- Może jedźmy pod namiot?
- Jest zimno - zauważyłem.
- Ja cię ogrzeję przecież - przyciągnął mnie bliżej do siebie, a ja bojąc się, że spadnę z parapetu, przylgnąłem do niego. - Możesz być pewien...
- Pod namiot pojedziemy w czerwcu... Albo zaraz po twojej obronie... Tak będzie lepiej...
- Jak wolisz... To może teraz się ogarnijmy, a wieczorem... - przerwał mu mój telefon. - Odbierz - puścił mnie, a ja zszedłem z parapetu. Poszedłem po telefon i zobaczyłem, że to Maya. Odebrałem.
- Halo?
- Podwójna randka. Dziś wieczorem. Już nam zarezerwowałam miejsce. Idziemy na bilard.
- Tak właśnie rozmawiałem z Michim żeby wyjść gdzieś wieczorem... O której?
- Na 20, tam gdzie zawsze gramy... Muszę ci coś powiedzieć...
- Słucham - uśmiechnąłem się, choć ona tego nie widziała.
- Maciej się do mnie wprowadza. Na stałe. Przenosi się do Wiednia. Dla mnie... Myliłam się... Nie miał tam nikogo... Źle to wszystko oceniłam...
- Cieszę się - odparłem. Czyli moja rozmowa z Polakiem poskutkowała. Kazałem mu się ogarnąć i albo wybrać Mayę, albo Kamila. Dokonał dobrego wyboru... Nie wiem, czy Maya jest miłością jego życia, ale wiem, że mu na niej zależy, że w pewnym sensie ją kocha. Może to nie jest związek na całe życie, ale ona jest z nim szczęśliwa.
Rozmawiałem z dziewczyną jeszcze chwilę, a potem wróciłem do Michaela, który leżał na kanapie w salonie. Położyłem się obok niego, przytulając mocno.
- Idziemy na podwójną randkę z Mayą i Maćkiem - wyszeptałem w jego szyję. - Przeprowadził się na stałe do Wiednia... Skończył ten romans z Kamilem.
- Powinien dostać za to w mordę, ale jak będą ślady, to Maya będzie pytać... - zauważył.
- Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia - oznajmiłem.
- Tak, masz rację - przytulił mnie mocniej.
- Ale - podniosłem się na łokciu - gdybym ja miał taką sytuację, to chyba wolałbym nie wiedzieć...
- Nigdy nie będziesz miał takiej sytuacji.
- Wiem, że nie... Ale tylko odnoszę się do tego... Naprawdę wolałbym nie wiedzieć.
- Dlaczego? - zdziwił się. - Wolałbyś być oszukiwany?
- Zobacz... Załóżmy, że mnie zdradzasz... - powiedziałem. Michi już chciał coś powiedzieć, ale zasłoniłem mu usta dłonią. - Załóżmy... - oznajmiłem, a on pokiwał głową. Zabrałem rękę. - Ja nie mam o tym pojęcia, więc mnie to nie boli... Ty musiałbyś mieć jakiś powód... Bo nigdy nie jest tak, że wina leży po jednej stronie... Jeśli w związku coś jest nie tak, to wina zawsze leży po obu stronach...
- Tutaj się z tobą zgodzę - pokiwał głową.
- Więc... Skoro ja nie widzę tych zdrad, nic nie podejrzewam i jestem szczęśliwy w związku, nic nie wzbudza moich podejrzeń to nie chcę wiedzieć... Inaczej... Nie wiem jak mam powiedzieć to co myślę... Chodzi mi o to, że jeśli byś mnie zdradzał i ja bym się o tym dowiedział to, to byłby koniec... I nie byłoby nawet możliwości na drugą szansę... Nigdy... Więc uprzedzam... Jakby zdrada kiedykolwiek ci się przydarzyła to tak, aby do mnie nawet plotki nie dotarły. Bo jak się dowiem to, to będzie koniec, a bardzo cię kocham.
- Jesteś popieprzony, wiesz o tym? - zapytał.
- Tak, wiem... Ale mnie kochasz - pocałowałem go w policzek.
- Owszem, kocham... O której wychodzimy? - zapytał.
- Maya mówiła, że o 20 na miejscu. Idziemy na bilard.
- Ooo... To fajnie... Dawno nie graliśmy - zauważył.
- Fakt... W ogóle - wstałem. - Coś ci pokażę - poszedłem po telefon i wróciłem do Michaela. - Z koleżanką ostatnio znaleźliśmy w internecie testy dla par usiadłem na kanapie, zakładając uda na jego brzuch. Michi od razu położył dłoń na mojej nodze. - Zróbmy jeden... - szukałem testu w internecie. - Mam... Pytanie pierwsze... Twoja druga połowa jest dla ciebie przede wszystkim... I warianty odpowiedzi... Moim przeciwieństwie, a tym samym dopełnieniem; inspiracją i kimś, z kim mogę gadać godzinami; kumplem; ostoją i źródłem bezpieczeństwa; namiętnym i czułym kochankiem; poważnym i sprawdzonym partnerem.
- Mam wybrać jedno? - zapytał.
- Tak.
- Hmmm... Inspiracją - uśmiechnął się, a ja odpowiedziałem tym samym i zaznaczyłem odpowiedź.
- Najbardziej lubisz w swoim partnerze... Jego śmiech, szczery i zaraźliwy; jego oczy, uczciwe i budzące zaufanie; jego niedoskonałości; jego ciało, atrakcyjne i zmysłowe; jego dłonie, mocne i silne; jego głos, uwielbiam go słuchać.
- Co to w ogóle za pytania - zaśmiał się. - Nie mogę wybrać wszystkiego? - zapytał, a ja się roześmiałem.
- Nie, nie możesz.
- No to niedoskonałości - odparł.
- Ok... Kolejne pytanie... Wybierz obrazek, który przywodzi ci na myśl wasze wspólne życie - przeczytałem i pokazałem mu ekran telefonu. Michi patrzył przez chwilę i wybrał obrazek, a ja spojrzałem który. Pies i kot leżący w jednym legowisku, psiak trzymał łapę na kocie i lizał go. Zaśmiałem się na ten wybór, ale sam dokonałbym tego samego. - Następne... Jak wyobrażasz sobie idealną rocznicową randkę? Romantyczny wypad poza miasto...
- Tak. To - przerwał mi.
- Ok - zaznaczyłem. - Nigdy nie mógłbyś być z kimś kto: jest nudny i przewidywalny; jest pesymistą; lekceważy twoje przekonania; nie potrafi z tobą rozmawiać; nie pociąga cię fizycznie; jest niezgodny zaufania.
- Nie pociąga mnie fizycznie - powiedział, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. - Co?
- Dlaczego to?
- Bo jak w łóżku się nie układa, to nieważne jak się ludzie dogadują, ale związek długo nie potrwa.
- Dlaczego? - nie rozumiałem.
- Już ci tłumaczę - usiadł i oparł łokieć o oparcie kanapy. - Seks jest bardzo ważny w związku, tego nie da się zaprzeczyć... Bliskość, zaufanie, czułości i w ogóle - mówił, a ja kiwnąłem głową. - I jeśli seks jest fajny, w sensie zadowala obie strony to wszystko jest super, ale... Jeśli np. ja, miałbym gdzieś czy ci jest ze mną dobrze, czy masz orgazm, czy nie stawiam ci bólu, a tylko przejmowałbym się tym żebym ja doszedł, to nie było by fajnie, co?
- W ten sposób... - mruknąłem.
- Ciebie by to wkurzało i frustrowało... Zaczęliśmy się kłócić i w końcu rozstali.
- No dobra... Rozumiem - odparłem i zaznaczyłem odpowiedź. - Następne pytanie... Co na początku przyciągnęło cię do twojej drugiej połowy? Rozbawiał mnie do łez; wydawał się intrygujący; byliśmy przyjaciółmi i zaiskrzyło; dużo rozmawialiśmy; zaimponował mi swoją dojrzałością; wydawał mi się bardzo atrakcyjny.
- Wydawał się intrygujący - rzucił, przeczesując palcami moje włosy. - A ty? Co byś zaznaczył?
- Wydawał mi się bardzo atrakcyjny - odparłem, a Michi się uśmiechnął. Patrzyłem mu przez chwilę w oczy, a on mnie pocałował. - Kolejne - szepnąłem, kiedy się odsunął. - Co jest najważniejszą wartością dla ciebie? Miłość; wiara; przyjaźń; wierność; szczerość; rodzina.
- Szczerość - powiedział.
- Idealny prezent na walentynki - pokazałem mu zdjęcia pod pytaniem, a on zaznaczył maskotkę, choć na początku chciał kliknąć seksowną bieliznę. - Jak okazuje ci miłość? Jest czuły i często to mówi; adoruje mnie; nie lubi wielkich słów; wspiera mnie; rzadko to mówi, ale często okazuje.
- To pierwsze - odparł.
- Ok... I koniec... Różnicie się jak ogień i woda, ale to właśnie scala was mocniej. Wzajemnie się uzupełniacie i motywujecie. W waszym przypadku różnice łącza zamiast dzielić i idealnie sprawdza się powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają. Co więcej, potrafią że sobą wytrwać...
- Taaa... Moim zdaniem jakoś bardzo się nie różnimy... Mamy podobne podejście do życia, do związku... Podobny system wartości... Wyłącz to już... - zabrał mi telefon. - Beznadzieja... Zjesz śniadanie? - zapytał, zmieniając temat. Pokiwałem głową, a on mnie pocałował i wstał z kanapy.
- Kocham cię! - krzyknąłem za nim, gdy był już w kuchni.
- Ja ciebie też!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top