19. A co to?
Jakoś tak nie mogłam się doczekać aż wstawię ten rozdział... Nie wiem dlaczego 🤔
{1105}
- Hej, kochanie - Michael wszedł do mojego mieszkania.
- Cześć! Zrobiłem ci kawę - wyszedłem z kuchni z dwoma kubkami. Blondyn uśmiechnął się, wziął ode mnie jeden i pocałował mnie lekko.
- Dziękuję - szepnął. Poszliśmy do salonu, gdzie Michi zdjął kurtkę i rzucił ją na fotel. Obaj wiedzieliśmy, że wpadł tylko na chwilę, bo zaraz miał jechać do Salzburga. - Mam coś dla ciebie - podał mi pakunek, który trzymał w dłoni odkąd przyszedł.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się. - Też mam coś dla ciebie. Poczekaj - odłożyłem prezent i wstałem. Poszedłem do sypialni, skąd przyniosłem prezent dla Michaela.
- O mój Boże... Co to? - uśmiechnął się patrząc na gabaryty. - Powiedz, że to twój akt - aż mu się oczy zaświeciły. - Powieszę go w sypialni...
- To nie akt - roześmiałem się. - Ale mam nadzieję, że ci się spodoba - podałem mu prezent.
- Ehhh... Już myślałem, że znalazłem wyjaśnienie dlaczego mamy otworzyć prezenty razem przed moim wyjazdem, a nie w pierwszy dzień świąt - zaśmiał się. - Ty pierwszy - powiedział.
- Czuję się pod presją - zaśmiałem się. - Mam nadzieję, że to nie krawat - zażartowałem.
- Spokojnie, wiem, że ich nie znosisz - pokręcił głową.
Zerwałem papier prezentowy i zobaczyłem czarne pudełko ze dwoma złotymi literami DW. Spojrzałem zaskoczony na Michaela i otworzyłem pudełko.
Spojrzałem na nie i moim oczom ukazał się srebrny zegarek z czarną tarczą. Wskazówki były srebrne tak samo jak napisy na tarczy.
- Maya, prawda? - uśmiechnąłem się.
- Nie wiem o czym mówisz - zaśmiał się. - Trochę mi podpowiedziała - przyznał. - W końcu zna cię dłużej.
- Dziękuję - pocałowałem go szybko i od razu założyłem zegarek. - Idealny - szepnąłem. - Jesteś kochany - przytuliłem się do niego. - Teraz ty.
- Zacznę od tego, że zaskoczyły mnie rozmiary tego prezentu, słonko... Jest większy od ciebie - zaśmiał się, a ja uderzyłem go w ramię. - To z miłości - pocałował mnie lekko. - Mam się bać? - wskazał na prezent.
- Nie. Maya powiedziała, że to urocze.
- Dobrze - rozdarł papierem prezentowy i uśmiechnął się szeroko. - Ja też cię kocham, Stef - spojrzał mi w oczy. Przysunąłem się do niego i złączyłem nasze usta. - Powieszę go w sypialni - szepnął w moje wargi.
- Na to liczyłem - uśmiechnąłem się.
- Chodź, pomożesz mi - wstał.
- Teraz? - zdziwiłem się. - Miałeś jechać do...
- To pojadę za pół godziny... Chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Ubraliśmy się i wyszliśmy z mieszkania. Zamknąłem z nami.
Poszliśmy dwie ulice dalej, gdzie mieszkał Michael.
Oczywiście wieszanie tego kolażu, bo nie wiem jak to inaczej nazwać, zajęło nam prawie godzinę, a kolejne 15 minut żegnaliśmy się pod moją klatką.
W końcu Michi obiecał, że napisze mi SMSa, gdy dojedzie do Salzburga i odjechał.
Wróciłem do swojego mieszkania, dokończyłem pakowanie prezentów dla Mai, Maćka, Manu, Sama i Andiego, braci Mai, oraz rodziców mojej przyjaciółki.
Adam i Maria byli zaskoczeni, gdy powiedziałem, że nie pojawię się u nich w pierwszy dzień świąt, bo od czterech lat co roku całe święta spędzałem z nimi. Ale zrozumieli. Obiecałem, że w następne to ja ściągnę Michaela do nich, co jeszcze bardziej ich usatysfakcjonowało.
Wigilia przebiegła jak co roku. Najpierw dzielenie się opłatkiem, a potem kolacja. Następnie wszyscy legliśmy w salonie i rozmawiając, oglądając tv i śmiejąc się, czekaliśmy na pasterkę.
Po powrocie z kościoła, gdzie może wydawać się dziwne, że jestem osobą wierzącą w Boga i uczestnicząca w mszach świętych, bo przecież zmieniłem płeć i jestem gejem, ale to nie zmienia faktu, że nadal zostałem stworzony przez Boga, który jak wierzę jest miłosierny i jeśli to wszystko było błędem to mi to chyba wybaczy, część z nas znowu padła w salonie. Cześć to znaczy ja, Maya i jej mama.
- To jaki on jest? - zapytała z uśmiechem Maria. Uśmiechnąłem się, bo wiedziałem, że w końcu o to zapyta. Oderwałem wzrok od swojego kieliszka z winem.
- Cudowny - odparłem. - Czasami strasznie mnie denerwuje i celowo mnie drażni, ale nie zmieniłbym w nim nic.
- Pokaż mi go chociaż na zdjęciu - zaśmiała się, a ja wyciągnąłem telefon i w galerii znalazłem nasze wspólne zdjęcie, które pokazałem kobiecie. - Wygląda znajomo, jakbym go gdzieś widziała.
- Mieszka niedaleko mnie, więc mogłaś go widzieć - rzuciłem.
- A jak on się nazywa?
- Michael Hayboeck.
- Nic mi to nie mówi... Po prostu jest do kogoś podobny - stwierdził. - Bardzo przystojny chłopak - uśmiechnęła się.
- To prawda.
- A teraz Stefan opowie, jak nie chciał się z nim umówić i go do tego zmusiłam... - wtrąciła się Maya. - Cholera, ja jestem matką chrzestną ich związku - dopiła swoje wino.
- Nie pij już córciu - poprosiła Maria, a ja się roześmiałem. - A ty mi poopowiadaj trochę o tym chłopaku. Jestem go strasznie ciekawa.
- No dobra - uśmiechałem się. - Ale nie wiem co chcesz wiedzieć.
- Opowiedz o tym jak zareagował na wieść o siłowni - śmiała się Maya.
- Był zaskoczony, potem zapytał, czy to znaczy, że on też musi - zaśmiałem się. - A potem go trochę podpuściłem, że nie musi, bo wtedy będę mógł oglądać facetów jak ćwiczą, a gdyby on by był to bym nie mógł patrzeć na innych... Więc stwierdził, że mi nie pozwala i że mu się jednak nie podoba ten pomysł... To zazdrośnik... Ale jest przy tym uroczy - dodałem.
- Mamo, oni jak są razem to da tak słodcy, że to nie idzie wytrzymać - zaśmiała się moja przyjaciółka.
Już miałem się odezwać, za zabrzęczał mój telefon. Zerknąłem na niego i zobaczyłem wiadomość od Michaela. Przysłał mi zdjęcie razem z braćmi i ojcem w świątecznych sweterkach. Wszyscy trzej mieli na głowie opaski z rogami renifera. Zaśmiałem się głośno i pokazałem zdjęcie kobietom.
- Od razu widać, że to bracia - stwierdziła Maria, a ja się znowu zaśmiałem.
- Ten po prawej to ich ojciec. Michi jest w środku, po lewej Alex, a między Michaelem a ich ojcem to Stefan.
- Ich tata bardzo młodo wygląda.
- Nie jest stary - wziąłem od niej telefon i odpisałem Michaelowi, że wyglądają świetnie i pasują mu te rogi.
Pożegnałem się z Mayą i Marią, i poszedłem pod prysznic, a potem do pokoju, w którym miałem spać. Gdy się położyłem, sprawdziłem telefon.
Michi💖: Chcesz mi coś
powiedzieć, kochanie?
Uśmiechnąłem się czytając to.
Ja: Tak, ale to jak
się zobaczymy.
Michi 💖: Ale serio, czy
sobie żartujesz?
Ja: Żartuję, przecież nie
zrobiłbym nic głupiego
😘😘 😘
Michi 💖: No właśnie nie
jestem pewien.
Ja: Pogadamy jutro,
dobrze? Padam na
twarz.
Michi 💖: Dobrze. Zadzwoń
jak wstaniesz. Kocham cię.
Ja: Nauczę cię w końcu
wysyłać emotki. Chociaż
serduszko, gdy piszesz,
że mnie kochasz, proszę
🙏
Ja: Zadzwonię, ja też
cię kocham 😘😘❤️
Michi 💖:💝❤️💓💕💖
💗💝💞💟❣️❤️💓💕
💖💗💝💞💟❣️❤️💓
💕💖💗💝💞💟❣️❤️
💓💕💖💗💝💞💟❣️
❤️💓💕💖💗💝💞💟
Zaśmiałem się widząc tą wiadomość.
Ja: Bolało? 😘
Michi 💖: Jak cholera...
Dobranoc 😘
Ja: Zwycięstwo!!!
😱😁😁😁
Dobranoc ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top