10. Ufam ci
Powinnam się właśnie uczyć na egzamin z anatomii radiologicznej, a ja dodaję rozdział... Co ze mną nie tak?🤔
{1028}
Po powrocie z Slazburga było... Hmmm...
Mam wrażenie, że czas jaki spędzałem z Michim jakby przyspieszył i nagle z kilku tygodni znajomości zrobiło się prawie pół roku.
I muszę przyznać, że tamtej nocy w Salzburgu spałem dobrze jak nigdy wcześniej i jakoś tak coraz częściej się zdarzało, że Michael zostawał u mnie na noc, a ja u niego. Czułem się lepiej kiedy był obok.
I, gdy którejś niedzieli, leżeliśmy na łóżku w sypialni w moim mieszkaniu i oglądaliśmy film, a raczej słuchaliśmy, a i to niekoniecznie, bo obaj przysypialiśmy, ktoś musiał nam przeszkodzić.
- Ktoś puka - wyszeptał Michi w mój kark.
- Słyszę, ale udaję, że nas nie ma - nakryłem się bardziej kocem. Hayboeck się zaśmiał i przytulił się do mnie mocniej.
- Jesteś słodki - wymruczał w moją szyję i musnął ją ustami.
- Tak mówią - wymamrotałem, a pukanie do drzwi znowu się rozległo.
- Ktoś oprócz mnie mówi ci takie rzeczy? - objął mnie mocniej.
- Mhymmm... - mruknąłem. Lubię do drażnić, bo wiem, że jest bardzo zazdrosny.
- Kto?
- Maya - zaśmiałem się cicho. - Pójdę otworzyć - osoba za drzwiami była bardzo uparta. Zerknąłem na siebie w lustrze, które było zamontowane w drzwiach szafy, Poprawiłem włosy, obciągnąłem koszulkę i poprawiałem kieszenie dresów, a następnie wyszedłem z sypialni. Gdy otworzyłem drzwi, zamarłem.
- Kochanie... - zaczęła kobieta.
- Co tu robisz? - zapytałem cicho. - To nie jest dobry moment... Mamo.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- A może ja nie chcę! Był czas na rozmowy!
Zdenerwowałem się.
Jakim prawem znów wpakowuje się do mojego życia i zakłóca spokój?
- Kochanie, kto to? - zerknąłem za siebie, Michael wyszedł z sypialni i dostrzegł kobietę przede mną. Po jego minie mogłem się domyślić, że rozpoznał ją ze zdjęć, które mu kiedyś pokazałem. Podszedł do nas i objął mnie w pasie, lewą ręką, a prawą wyciągnął w jej stronę. - Michael.
- Margot - uścisnęła jego dłoń. - Więc porozmawiamy? - spojrzała mi w oczy.
- Chyba powinienem już pójść - zauważył Michi, ale złapałem go za nadgarstek, kiedy się odsunął.
Nie chciałem być z nią sam.
- Zostań i tak wiesz wszystko - powiedziałem. - Nie wiem, co masz jeszcze do powiedzenia, ale ja wszystko powiedziałem, gdy wyprowadzałem się z domu, nie mam nic do dodania. Jeśli chcesz mnie przekonywać, że źle postępuję, to ci się nie uda.
- Na to już chyba za późno, Stefan, nie sądzisz? - zapytała, pierwszy raz zwracając się do mnie tym imieniem. Zawsze używała tego kobiecego. - Mogę wejść?
- Tak - oznajmił Michi i pociągnął mnie do tyłu, robiąc jej przejście. - Tam jest salon, niech pani usiądzie - uśmiechnął się do niej. - Stef... - zaczął, kiedy zamknął drzwi.
- Nie chcę z nią rozmawiać - oznajmiłem.
- Kochanie - wziął moją twarz w dłonie. - Wysłuchaj tego co ma do powiedzenia. To twoja mama. Daj jej szansę.
- Ona mi nie dała - zauważyłem i poczułem łzy w oczach. - Mówiłem ci przecież.
- Wiem - przytulił mnie. - Ale pokaż, że już to przebolałeś, że jesteś silny i, że poradzisz sobie sam, że nie czekałeś na jakiś ruch z jej strony... Tylko jej wysłuchaj, skarbie.
- Dobrze... Masz rację - westchnąłem.
- Pójdę już...
- Nie, Michi...
- Powinniście pogadać sami. Przyjdź do mnie jak już pójdzie - pocałował mnie w czoło. Odsunął się i założył buty. - Do potem - złączył na chwilę nasze wargi i wyszedł.
Michael ma rację, muszę jej wysłuchać, w końcu to moja mama.
Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do salonu.
- Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję - odparła, a ja usiadłem w fotelu. - Przystojny chłopak.
- To prawda.
- Długo jesteście razem?
- Pół roku.
- Co na to jego rodzina?
- Wiedzą, nie mają nic przeciwko.
- Poznałeś ich? - zdziwiła się.
- Po co przyjechałaś? Chyba nie po to żeby mnie przepytać.
- Przyjechałam, bo... Stefan, posłuchaj... Nie wyobrażasz sobie, jak trudno było mi zrozumieć, co czujesz. Nie mogłam tego pojąć, dlatego tak reagowałam.
- A teraz rozumiesz? - warknąłem.
- Bardziej niż wtedy... Chcę po prostu powiedzieć, że jesteś moim dzieckiem i jeśli jesteś szczęśliwy, to niech tak będzie. Niech będzie tak żebyś był szczęśliwy, a jeśli Michael cię uszczęśliwia, to bardzo się z tego cieszę.
- Nie wierzę ci - oznajmiłem. - Od tak po latach postanowiłaś się ze mną skontaktować, bo nagle stwierdziłaś, że mnie akceptujesz? - zironizowałem.
- Szukałam cię rok. Ciężko cię było znaleźć... Posłuchaj... Jesteś moim jedynym dzieckiem i może zbyt długo zajęło mi zrozumienia, że nieważne co się stanie nadal nim będziesz, ale w końcu to do mnie dotarło.
- Powinnaś już iść - wstałem.
- Stefan...
- Nie chcę tego słuchać. Idź już - zażądałem.
Kobieta popatrzyła na mnie przez chwile, aż w końcu wyjęła z torebki notes i długopis.
- Zapewne nie masz mojego numeru telefonu, więc ci go zostawię - położyła karteczkę na stoliku do kawy.
- Co ojciec na to, że przyjechałaś? - założyłem ręce na piersi.
- Odeszłam od niego ponad rok temu - podniosła się. - Zapisałam ci też mój adres. Mam nadzieję, że z tego skorzystasz.
- Żegnam - oznajmiłem.
Kobieta podeszła do mnie i pocałowała w policzek, a następnie wyszła. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do szafy. Założyłem kurtkę i buty, i wyszedłem z mieszkania, zamykając je za sobą. Skierowałem się do mieszkania Michaela. Wszedłem tam bez pukania, bo Michi nie miał nawyku zamykania drzwi, ale ja je za sobą zamknąłem.
- Hej! - krzyknąłem.
- Cześć - chłopak wyszedł z kuchni. - Jak rozmowa? - zapytał, a ja się do niego przytuliłem. Objął mnie ramionami. - Tak źle?
- Nigdy nie lubiłem z nią rozmawiać. Nie mieliśmy dobrego kontaktu - odsunąłem się trochę. Michael pogłaskał mnie po policzku.
- Kochanie - wziął moją twarz w dłonie. - Wiem, że to dla ciebie trudne, ale...
- Nie chcę o tym rozmawiać... Proszę - szepnąłem.
- Dobrze, skarbie - pocałował mnie w czoło.
- Michi - złapałem go za nadgarstek, kiedy chciał się odsunąć. - Ufam ci. Jak nikomu innemu.
- Nawet Mai?
- Nawet - przyznałem.
- To dużo dla mnie znaczy - uśmiechnął się szeroko.
- Pocałuj mnie - poprosiłem, a on pochylił się i złączył nasze wargi. Stanąłem na palcach i pogłębiłem pieszczotę. Czułem jak wargi Michaela rozciągnęły się w uśmiechu. Blondyn zsunął dłonie po moim ciele i zatrzymał je na moich pośladkach. Przywykłem do tego, że tak robi i ten gest już wcale mnie nie dziwi. Przylgnąłem do niego jeszcze mocniej, a on uniósł mnie, więc oplotłem go nogami wokół bioder. Michi przycisnął mnie do najbliższej ściany. Oderwał usta od moich i przesunął je na moją szyję, gdzie zaczął składać drobne pocałunki. - Michi? - wyszeptałem, zaciskając palce w jego włosach.
- Mmmm...? - wymruczał.
- Popatrz na mnie - poprosiłem. Chłopak od razu spojrzał mi w oczy. - Mam do ciebie prośbę - pogłaskałem go po policzku.
- Jaką? - wyszeptał, muskając moje wargi swoimi.
- Posuńmy się dalej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top