8.

Barry nie wiedział, czego się tym razem spodziewać. Po dwóch spotkaniach BoneBreaker wciąż był dla niego zagadką. Allen cały czas miał w pamięci tamtego strażnika i to napędzało go gniewem. Noga już się zrosła, więc fizycznie nie odczuwał żadnego dyskomfortu. Dyskomfort psychiczny był i tak gorszy. Musiał jednak stawić czoła meta-człowiekowi. Tego wymagało bycie superbohaterem.

Musiał być tym razem dużo szybszy. I musiał działać z zaskoczenia. Tylko jak to zrobić w przypadku tego faceta?

Miejsce, które podał mu Cisco nie znajdowało się aż tak daleko od restauracji, więc znalazł się tam bardzo szybko. Flash rozumiał, przynajmniej teoretycznie, miejsce ataku. Hotel był dość ekskluzywny. Na pewno mieli tu jakiś sejf. Może aktualnie zatrzymał się w hotelu ktoś wyjątkowo majętny. Okazało się jednak, że zamiast zastać meta-człowieka przy sejfie, zastał go na parkingu na tyłach hotelu. Nie było już mowy o żadnym elemencie zaskoczenia. Chłopak musiał wymyślić coś innego.

- Flash! Nareszcie! Długo każesz na siebie czekać – odezwał się mężczyzna, robiąc krok do przodu. – Ale powiem ci jedno. Warto było poczekać. – Zacisnął dłoń w pięść, a brunet poczuł okropny ból w tej samej nodze, która jeszcze kilka godzin temu była złamana. Nie spodziewał się tak szybkiego ataku. Meta-ludzie najczęściej lubili pogadać, co zawsze dawało Barry'emu chwilę na rozeznanie się w sytuacji i zadziałanie. Ten meta-człowiek był zdecydowanie inny.

Allen znalazł się na ziemi, gdy poczuł łamanie w drugiej nodze. BoneBreaker nie był głupi. Wiedział, żeby najpierw celować w nogi.

Mężczyzna zbliżył się do Allena stając nad nim.

- Mam świetny widok – mruknął z zadowoleniem. Zsunął nawet z twarzy chustę, ale Flash był zbyt pochłonięty bólem, żeby dostrzec, kim był mężczyzna.

- Boli? – zapytał meta-człowiek niemalże troskliwie, naigrywając się z cierpiącego chłopaka. – Będzie bolało jeszcze bardziej – dodał zaraz i brunet poczuł łamane żebra. Krzyknął z bólu, bo ten był naprawdę silny.

- Umrzesz tutaj, Flash. A ja się postaram, żeby była to wyjątkowo bolesna śmierć.

Z każdą kolejną łamaną kością Barry był na granicy utraty przytomności z bólu. Głosy Cisco i Caitlin, które słyszał w słuchawce, wbudowanej w kombinezon, jakby gdzieś zanikały. Słyszał coś o policji, pomocy, ale nie orientował się w pełnej treści wiadomości. Więc tak będzie wyglądał koniec wielkiego obrońcy Central City? Nie była to epicka śmierć. Nie zginie ratując innych, tylko wijąc się z bólu na parkingu jakiegoś hotelu...

Nawet nie zwrócił uwagi na to jak nagle BoneBreaker całkowicie zamarł. Cała jego głowa pokryła się lodem. Osunął się na ziemię tuż obok Allena. Snart podbiegł do Flasha i ukucnął obok niego.

- Nie umrzesz tu, dzieciaku – szepnął i dźwignął go z ziemi. Wiedział, że musiało być to wyjątkowo bolesne dla chłopaka, ale jakoś musiał go przetransportować do samochodu. Nie było na co czekać. Może i dobrze, że brunet był półprzytomny. Nie męczył się tak.

Gdy Barry znalazł się już w aucie, Cold wrócił po meta-człowieka i jego też zabrał. Miał ochotę go zabić, ale zamiast tego wrzucił go do bagażnika i prędko odjechał w stronę S.T.A.R. Labs.

~

W laboratorium wszyscy byli w poważnym szoku, kiedy to właśnie Snart przywiózł tam Barry'ego. Jednak zdziwienie należało odłożyć na bok. Musieli pomóc Allenowi. Snart położył go na łóżku, po czym się odsunął. Patrzył jak Cisco i Caitlin sprawnie uwijali się przy Flashu. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się też Wells. I jego zaskoczyła obecność Colda.

- Przed budynkiem stoi auto – mruknął do niego Snart. – W bagażniku macie meta-człowieka.

Harrison skinął głową, po czym podszedł do łóżka, żeby pomóc Caitlin i Cisco.

Cold jeszcze przez moment patrzył na to wszystko, ale w końcu cofnął się jeszcze bardziej, odwrócił i skierował do wyjścia. Czuł jakieś dziwne ściśnięcie w żołądku i sam nie wiedział, co o tym myśleć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top