𝓬𝓱𝓻𝓲𝓼𝓽𝓶𝓪𝓼 𝓼𝓹𝓲𝓻𝓲𝓽 - grindeldore
michael bublé
it's beginning to look a lot like christmas
lub jakakolwiek inna
świąteczna piosenka
— Co masz na myśli mówiąc "nie"? – zapytał Albusa sfrustrowany Gellert. Znajdowali się obecnie w swoim mieszkaniu, po którym walały się jeszcze skrawki czarno-pomarańczowych balonów i innych pozostałości po wczorajszej halloweenowej imprezie. Grindelwald, wciąż jeszcze mający na twarzy resztki makijażu Drakuli, którego za wszelką cenę starał się poprzedniego dnia odwzorować, tryskał energią od samego rana. Młodszy z czarodziei nic nie robił sobie z faktu, że za oknem lał deszcz, a ich mieszkanie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado. Z uśmiechem wstał pierwszy (co w jego przypadku graniczyło z cudem), posłał swoją część łóżka (czego nie robił praktycznie nigdy), a także zaczął przygotowywać śniadanie dla siebie i starszego z czarodziei.
Albus wyczuł w tym czynie podstęp prawie tak dobrze, jak zapach porannej kawy leniwie roztaczający się po ich wspólnym mieszkaniu. Gdy Gellert przyniósł mu śniadanie do łóżka i zaczął prawić mu komplementy, Albus obawiał się, że Grindelwald zrzuci na niego jakieś wyjątkowo złe wieści. Dumbledore już szykował w głowie najczarniejsze scenariusze z możliwych. Co się mogło stać? – myślał zmartwiony – Antonio nie żyje – przemknęło mu przez myśl najpierw i wyobraził sobie małą czupakabrę leżącą gdzieś w kącie w bezruchu – Fawkes nie żyje – pomyślał później i starał się za wszelką cenę powstrzymać obrazy, które zaczęły powstawać w jego głowie – Fawkes zjadł Antonia, ale się nim zatruł i obydwoje nie żyją – pomyślał i wzdłuż jego kręgosłupa przeszedł zimny dreszcz.
Prawda okazała się być (na szczęście) dużo mniej dramatyczna. Gellert pomiędzy komplementowaniem nadzwyczajnej urody Albusa i jego wrodzonych umiejętności organizatorskich, całkowicie niewinnie rzucił, że powinni wybrać się na poszukiwanie choinki i rozwiesić w całym mieszkaniu lampki choinkowe. Dumbledore odetchnął wówczas z ulgą i spokojnym tonem powiedział "nie". Jak widać, nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji jakie miało to słowo. Aktualnie Gellert siedział przed nim naburmuszony i ze złością wpatrywał się w Albusa swoimi dwukolorowymi oczami.
— Wydaję mi się, że wieszanie świątecznych dekoracji już pierwszego grudnia nie jest najlepszym pomysłem — powiedział Albus najspokojniejszym tonem na jaki było go stać. W niektórych momentach Gellert przypominał mu dziecko - był tak samo uparty, tak samo dobry w manipulowaniu innymi, a gdy wreszcie dostał to czego chciał, uśmiechał się w ten sam bezczelny sposób, który przystoi jedynie dziecku. Parę miesięcy wcześniej, po tym jak Gellert namówił go do adoptowania Antonia - czupakabry znalezionej przez nich podczas jednej z ich wspólnych wycieczek, Albus postanowił nie ulegać więcej Grindelwaldowi. Jednak do tej pory nie udało mu się zrealizować swojego postanowienia ani razu. To wszystko wina tych przeklętych, pięknych oczu – pomyślał – Jedno spojrzenie jak u porzuconego szczeniaczka i nikt mu się nie oprze – dodał w myślach.
Gellert wciąż wpatrywał się w niego swoimi dwukolorowymi oczami, w których w tamtym momencie malował się smutek. Złotowłosy zwiesił głowę i wykrzywił usta w grymasie.
— Gellercie, w końcu wciąż mamy jeszcze... – nie dane było mu jednak dokończyć, bo Grindelwald przerwał mu, aby uparcie bronić swojej decyzji. Albus nie miał pojęcia, jak w tamtym momencie czuł się młodszy z czarodziei. A czuł się naprawdę paskudnie. Cały wcześniejszy dobry humor uleciał z niego w jednym momencie. Grindelwald czuł się zdradzony, czuł się wściekły, smutny i bezradny. Złość i wrodzona upartość wygrała jednak z innymi emocjami.
— Albusie nie denerwuj mnie! Dlaczego uważasz, że nie jest to odpowiedni moment? Nie zauważyłeś, że mamy już grudzień, a co za tym idzie święta? I to w dodatku nasze pierwsze wspólne święta! Zostało nam tylko dwadzieścia trzy dni do Gwiazdki! To naprawdę bardzo mało! Musimy zrobić listę gości na nasze świąteczne przyjęcie, zamówić ciasta i inne potrawy, bo chyba nie sądzisz, że damy radę przygotować wszystko sami, a także, co ważniejsze, kupić choinkę, ozdoby, prezenty dla siebie nawzajem, ale też dla Fawkesa i Antonia! Naprawdę myślisz, że... – Albus podszedł do niego i położył dłonie na jego ramionach.
— Spójrz na mnie – Gellert wywrócił oczami, ale spełnił prośbę — Zdaję sobie sprawę z tego, że w twoich rodzinnych stronach Święta obchodzi się inaczej niż tu, w Anglii – Grindelwald otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale Albus uciszył go ruchem dłoni — Wiem również jak bardzo zależy ci na tym, aby nasze pierwsze wspólne święta były udane i jak najbardziej zbliżone do ideału i uwierz mi, mi także, ale – Grindelwald ponownie zbierał się na powiedzenie czegoś, ale Dumbledore posłał mu karcące spojrzenie — Nie popadaj w paranoję.
— Al, zrozum, ja tylko chcę jakoś wynagrodzić tobie te wszystkie przykrości, które ci wyrządziłem – powiedział Gellert smętnym tonem. Albus, gdy usłyszał słowa złotowłosego uśmiechnął się ponuro. Pomyślał o wszystkich tych latach, które spędzili osobno, o świętach do tej pory spędzanych przed lustrem Ain Eingrap. Teraz Gellert siedział przed nim. Prawdziwy, żywy, nie oddzielony od niego taflą grubego szkła. Albus wyciągnął rękę i odgarnął kosmyki złotych włosów z twarzy Grindelwalda.
— Merlinie, Gellercie Grindelwadzie, masz na mnie stanowczo zły wpływ – westchnął Albus.
— Czy to znaczy, że zmieniłeś swoją decyzję Albusie? – powiedział pełnym nadziei głosem. Dumbledore widział oczami wyobraźni triumfujący uśmiech Grindelwalda jaki zagościłby na jego twarzy, gdyby poszedł mu na rękę.
— Nie – zaprzeczył — To znaczy, że po śniadaniu zabierzemy się za sprzątanie po wczorajszej imprezie, która chciałbym ci przypomnieć, była twoim pomysłem, a później spędzimy resztę tego dnia we dwoje.
— Na przykład wybierając ozdoby do naszego salonu?
— Czy ty wiesz co znaczy odpuścić? – zapytał ze śmiechem Albus.
— Nie, ale... – Gellert pochylił się w kierunku chłopaka. Dumbledore zamknął oczy i oczekiwał dotyku warg złotowłosego na swoich — Musimy kupić nowy zestaw bombek, bo ten poprzedni, który dostaliśmy od mojej ciotki parę miesięcy temu, został zbity przez Antonia – wyszeptał Gellert.
Zaskoczenia jakie malowało się na twarzy Albusa było bezcenne. Tak samo jak grymas niezadowolenia, gdy otworzył oczy i zobaczył Grindelwalda, który leżał na swojej części łóżka i śmiał się z niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top