𝓪𝓵𝓵 𝓘 𝔀𝓪𝓷𝓽 𝓯𝓸𝓻 𝓬𝓱𝓻𝓲𝓼𝓽𝓶𝓪𝓼 𝓲𝓼 𝔂𝓸𝓾 𝐼 - hansy

mariah carey
all i want for christmas is you
lub jakakolwiek inna
świąteczna piosenka

Hogwart uginał się pod nadmiarem świątecznych dekoracji. W Wielkiej Sali stały cztery sięgające sufitu choinki, udekorowane w kolorach każdego z domów. Na stołach, oprócz codziennych potraw stały także puddingi, pierniczki, cukrowe laski i inne świąteczne przysmaki. Na korytarzach także zostały postawione choinki, a gdzieniegdzie jakiś dowcipniś powiesił jemiołę. Świąteczne szaleństwo nie ominęło także Pokojów Wspólnych. Gryfoni w swoim salonie nie szczędzili ozdób. Na kanapach i fotelach leżało mnóstwo kocy i poduszek ze świątecznymi motywami, a na stolikach kawowych można było znaleźć praktycznie każdy rodzaj świątecznych łakoci, których zapas był regularnie uzupełniany. Poręcze schodów prowadzących do sypialni, zostały owinięte łańcuchami, lampkami i anielskimi włosami. Przy kominku stała sięgająca sufitu choinka, która przykuwała wzrok każdego, kto tylko wchodził do pomieszczenia. Świąteczne drzewko zostało ozdobione naprawdę bogato - na czerwone bombki powieszono złote i pomarańczowe łańcuchy choinkowe, a na łańcuchy ogromną ilość lampek choinkowych. Na samym czubku choinki widniała złota gwiazda. Ilość wszystkich użytych dekoracji była przytłaczająca, a sposób ich rozmieszczenia dość chaotyczny, ale całe pomieszczenie sprawiało wrażenie niezwykle przytulnego.

Krukoni w swoim salonie postawili na minimalizm. Przy pomniku Roweny Ravenclaw znajdującego się w samym środku pokoju ustawiono choinkę. Drzewo sięgało gwieździstego sufitu, a na nim zostały zawieszone srebrne bombki w kształcie gwiazd i księżyców, całą choinkę owinięto natomiast długimi, błyszczącymi granatowymi wstęgami. Pod choinką z czasem pojawiało się coraz więcej prezentów, które Krukoni dawali sobie nawzajem. Przy kanapach stojących pod oknem ustawiono duże lampiony, w których płonął ogień, a na samych kanapach pojawiły się robione na drutach koce i poduszki w barwach domu. Na kominku postawiono srebrne świeczniki i choinki zmniejszone za pomocą czarów. Aby określić salon Krukonów można by użyć jednego słowa -  magiczny.

Pokój Wspólny Puchonów był z całą pewnością najprzytulniejszy. Na środku pomieszczenia ustawiono niską, ale rozłożystą choinkę, którą prefekci domów ceremonialnie ozdobili słodyczami, szyszkami i innymi ręcznie wykonanymi ozdobami. Na jej czubku, zamiast gwiazdy powiesili figurkę przedstawiającą Niuchacza z garnkiem monet, złota i innych kosztowności. Puchoni zbierali się pod nią, aby zgodnie z tradycją pomyśleć życzenie i dorzucić knuta do garnuszka Niuchacza. Kominek i sąsiadujące z nim ściany od góry do dołu udekorowane były świątecznymi skarpetami z imionami każdego, kto należał do Hufflepuffu. Wszelkie rośliny rosnące w pomieszczeniu zostały owinięte lampkami, łańcuchami i innymi ozdobami. Na stoliku stojącym przed kominkiem leżały jeszcze ciepłe ciastka i pierniczki, ukradkiem zabrane z kuchni, z którą przecież nie bez powodu sąsiadowali.

Salon Slytherinu był zdecydowanie najwytworniejszy, najbardziej elegancki i wyszukany ze wszystkich. Ślizgoni w swoim Pokoju Wspólnym nie mieli świątecznego chaosu typowego dla Gryffindoru, minimalizmu tak jak Krukoni, czy ręcznie robionych ozdób jak Puchoni. Mieli własny, typowy dla siebie wyszukany styl. Choinka stojąca przy czarnych, skórzanych kanapach ozdobiona była w drogie, srebrne lub platynowe bombki (których zakup sponsorowany był przez rodziny Ślizgonów). Na gałęziach, oprócz bombek znajdowały się także zlewające się z choinką, szmaragdowe łańcuchy. W Pokoju Wspólnym gdzieniegdzie pobłyskiwały także srebrne świeczniki, które wzrostem dorównywały pierwszoroczniakom. Na okres świąteczny, na kominku położono czarodziejski gramofon, który grał bez przerwy.

W salonie Slytherinu (jako jedynym z czterech domów w Hogwarcie) ani przez chwilę nie dało się usłyszeć mugolskich piosenek świątecznych. Ślizgoni nie musieli więc słuchać All I Want For Christmas Is You albo Last Christmas ani przez chwilę, co trzeba przyznać ma swoje zalety. Harry Potter jeszcze nigdy tak nie żałował tego, że nie został przydzielony do Slytherinu ani, że nie nauczył się poprawnie rzucać zaklęcia ogłuszającego.

   — Przysięgam ci Ron, jeszcze raz usłyszę to durne All I Want For Christmas Is You i zwariuję! Będę szalonym Wybrańcem i wszyscy Ci, którzy od początku w tak sądzili będą mieć cholerną rację! – wykrzyczał Harry i rzucił książką, którą akurat miał pod ręką w drzwi. Potter był naprawdę wściekły. Wściekły i poirytowany tym, że w Pokoju Wspólnym w kółko leciała tylko jedna piosenka. Początkowo piosenka bardzo mu się podobała. Była skoczna i zupełnie inna od wszystkich nużących i usypiających poprzedniczek. Wszystko się zmieniło, gdy Harry słyszał ją bez przerwy przez godzinę przebywania w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że pomimo opuszczenia salonu i zamknięcia się w swoim dormitorium chłopak wciąż słyszał melodię i słowa piosenki. Próbował już wielu zaklęć. Rzucał rozmaite zaklęcia na grający gramofon, a także na swój pokój, ale to nic nie pomagało.

   — Matko, Harry! Uspokój się stary! – Ron, który akurat czytał magazyn o Quidditchu przestraszył się i prawie spadł z łóżka — Że też Hermiona musiała wyjechać na święta – dodał po chwili bardziej do siebie niż Harry'ego.

   — Ja już tak dłużej nie mogę! Wychodzę stąd i nie wrócę dopóki nie znajdę kogoś, kto skutecznie zaprzestanie grania tej diabelskiej maszyny! – krzyknął Harry, którego irytacja sięgnęła już zenitu — Idziesz ze mną?

   — Nie, stary. Mnie się ta piosenka bardzo podoba. Co tobie w ogóle w niej nie pasuje? – W odpowiedzi doczekał się tylko trzaśnięcia drzwiami.

Pech chciał, że cała sprawa z gramofonem musiała się wydarzyć akurat w czasie przerwy świątecznej, co oznaczało, że znaczna większość uczniów Hogwartu wyjechała do swoich domów. W tamtym momencie Harrym kierowała desperacja. Był tak zdesperowany, że mógłby prosić o pomoc każdego, nawet Snape'a, co trzeba przyznać dla Pottera było nie lada osiągnięciem. Pierwszą osobą, jaką zauważył na korytarzu był Vincent Crabbe. Harry stwierdził, że nie ma sensu prosić go o pomoc, gdyż sam Crabbe wiedział prawdopodobnie mniej niż Harry osobiście. Po drodze do Wielkiej Sali minął jeszcze parę osób, które odmówiły mu pomocy. Chłopak był oburzony — Dlaczego odmówili Wybrańcowi? – myślał — Najpierw traktują mnie jak gwiazdę, a później, jak potrzebuję pomocy, bezczelnie, z uśmiechem na ustach mi odmawiają!

   — Kto traktuje cię jak gwiazdę, Potter? – Harry usłyszał sarkastyczny głos za swoimi plecami i mentalnie walnął się w głowę. Że też znowu musiał myśleć na głos! Gdy odwrócił się na pięcie zobaczył nikogo innego, lecz Pansy Parkinson z twarzą wykrzywioną w grymasie podobnym do ironicznego uśmiechu. Początkowo zdziwił się, ponieważ nigdy nie widział Pansy samej, bez przynajmniej jednej osoby ze Ślizgońskiej Świty, jak zwykł nazywać bandę Malfoy'a.

   — Pansy, proszę cię pomóż mi! – szok, niedowierzanie i zdziwienie jakie widniały na twarzy brunetki przez ułamek sekundy, zanim zostały zakryte maską opanowania tak typową dla wszystkich czarodziejów czystej krwi sprawiły, że Harry miał ochotę parsknąć śmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top