Jak do tego doszło?
Richie👓:
Poszłaś do salonu z grami w którym byłaś bardzo znana. Nie tylko ze swoich wyników, ale też z tego, że byłaś bardzo pomocna poza tym "szefem" salonu z grami był twój ojciec dlatego właśnie byłaś bardzo zapalonym graczem ojciec ci to pokazał poza tym,że kochałaś grać uwielbiałaś też oglądać Horrory zwykle ze swoim tatą byłaś z nim najbliżej mamy nie znałaś zostawiła cię jak miałaś 6 lat...
Nie jest ci jej jakoś szkoda już przywykłaś do jej braku miałaś macochę , z którą też nie za bardzo się dogadywałaś .Cały czas do niej pyskowałaś często jak się pokłóciłyście nie wracałaś do domu,a jak wracałaś była 22 ,a czasami nawet 24 ... Tego dnia też się z nią pokłóciłaś wyszłaś o osiemnastej twój tata był jeszcze w pracy więc poszłaś do niego, gdy doszłaś do salonu z grami twojego ojca zobaczyłaś( z resztą widziałaś go codziennie, gdy tutaj przychodziłaś ) chłopaka.
Był dokładnie w twoim typie brunet,z piegami i okularami na pół twarzy.
Grał aktualnie w twoją ulubioną grę, a w zasadzie kończył ją. Kojarzyłaś go Richie Toizier nie raz pojawiał się w rankingach najlepszych graczy z resztą nie dziwiłam się naprawdę dobrze grał nie powiedziała byś, że lepiej on ciebie, ale byłby ciężkim przeciwnikiem. Podeszłaś do chłopaka,a raczej do automatu obok byłaś ubrana w to:
Przez co szybko przykułaś uwagę chłopaka na siebie to był strój typowo dla bogatszych osób nagle ktoś wszedł czułaś nie tylko wzrok chłopaka na sobie,ale też coś innego zbliżającą się w twoją stronę rękę więc się odwruciłaś i zobaczyłaś rękę Bowers'a
przy twoich Cyckach ...
- Co ty do cholery kurwa wyprawiasz?!- powiedziałaś nie lubiłaś, gdy kto kolwiek naruszał twoją przestrzeń osobistą...
- Oj no daj dotknąć jestem dzisiaj taki napalony na ciebie - powiedział. Brunet tylko się przysłuchiwał ich romowie dokładnie wiedział,że chłopak będzie zdolny nawet porwać nieznajomą mu dziewczynę .
- Nie i pójdę z tobą nigdzie tylko dla tego, że cię w majtkach zaswędziało debilu - odpowiedziała widać wkurzona dziewczyna
- przestań - Richie dalej przysłuchiwał się rozmowie w końcu po chwili nie wytrzymał.
- Bowers jak Laska mówi ci spadaj to spierdalaj, a nie dupę trujesz! - powiedział już wyraźnie zdenerwowany chłopak.
- No proszę książę na białym koniu się znalazł! - Bowers zakpił z bruneta
- przynajmniej nie jestem takim niewyżytym zwierzęciem Jak ty - Bowers i jego bezpłciowe przydupasy odeszli mówiąc,że pożałuje tego po prostu wyszli z salonu gier... A ty poptarzyłaś na chłopaka.
- dziękuję ci Bowers i jego bezpłciowe przydupasy mnie już ostro wkurwiają - powiedziałaś kompletnie nie zważając na to, że słowa jakie pokierowałaś nie są odpowiednie dla młodej damy,ale się uśmiechnęłaś.
- rozumiem cię widać,że mu stało na twój widok, a widzę, że ty nie jesteś z tego zadowolona - powiedział cały czas się do ciebie uśmiechał wręcz szczerzył.
- jestem {T.I}
- a ja Richie miło mi
- Mi również - uśmiechnęliście się do siebie i zaczęliście razem grać. Od razu złapaliście wspólny język i do godziny dwudziestej drugiej rozmawialiście ze sobą, aż w końcu poszłaś do domu...
Billy🎈:
Uciekłaś właśnie przed Bowers'em,bo mu podpadłaś. Złamałaś mu scyzoryk w pół on przez przypadek zepchnął cię ze małego pagórka w lesie spadłaś na dół i zobaczyłaś chłopaka o brązowych włosach i szaro - zielonych ( nie wiem dokładnie jaki ma kolor oczu) oczach. Podbiegł do ciebie szybko.
- n-nic c-ci n-nie j-jest? - zapytał jąkając się przy tym.
- chyba nie - odpowiedziałaś wpatrując się w chłopaka. Poznałaś go to był William Denbrough czyli jak na niego w szkole mówili Billy jąkała... Już wiesz dlaczego tak na niego mówią. Naglę usłyszeliście krzyki,który mówiły "tam jest ta mała szmata!" Wiedziałaś, że to był Henry szczerze mówiąc bałaś się go trochę .
- o cholera! - nie wiedziałaś co zrobić dalej myślałaś, że chłopak cię zostawi, ale zrobił coś innego zupełnie się tego nie spodziewałaś. Pomógł ci wstać i poszliście się schować w najbliższych krzakach po jakiś dwudziestu minutach kiedy te trzy bezpłciowe wersie facetów (xD) poszły sobie wyszliście z nich.
- dziękuję - powiedziałaś do chłopaka .
- N-nie m-ma za co ..
- uratowałeś mnie przed Bowers'em jest za co...
- c-co m-mu z-zrobiłaś? - zapytał chłopak widać było zaciekawienie w jego oczach.
- złamałam mu scyzoryk - odpowiedziałaś
- s-słabo - odpowiedział - p-przy o-okazji j-jestem Billy - chłopak wyciągną rękę w twoją stronę.
- {T.I} - podałaś mu dłoń w geście przywitania i się do niego uśmiechnełaś zobaczyłaś, że chłopak ci się uważnie przygląda wiedziałaś,że to przez twój strój
- ja muszę się już zbierać,bo mama mnie zabije jak nie wrócę do domu - wstałaś jednak szybko spotkałaś się z ziemią - za szybko nie dojdę ...
- j-ja m-mogę cię p-podrzucić - powiedział chłopak i pokazał na swój rower.
- no dobrze - uśmiechnęłaś się delikatnie - i dziękuję.
Chłopak pomógł ci wstać i podejść do roweru pomógł ci też usiąś na wagarznik.
- t-trzymaj s-się - powiedział chłopak, a ty się go mocno złapałaś i ruszyliście w po piętnastu minutach jechania na rowerze byliście pod twoim domem okazało się, że Billy jest twoim dosyć bliskim sąsiadem jeszcze lepiej okazało się, że macie się dosłownie za oknem .. weszłaś do swojego domu jak petarda zdjęłaś buty i kurtkę, poszłaś opatrzeć rany i poszłaś do siebie .Podeszłam do okna zobaczyłaś, że Billy już przez nie wygląda, uśmiechnęłaś się do niego po czym zasłoniłaś roletę i poszłaś spać.
Eddie💊:
Poszłaś w swoje ulubione miejsce w tym małym miasteczku czyli nad małe jeziorko zwykle byłaś tam sama jednak nie tym razem. Kiedy już od godziny siedziałaś i moczyłaś swoje nogi w jeziorze zobaczyłaś Bowers'a i jego bezpłciowe przydupasy. Znęcali się nad jakimś niskim to znaczy chłopakiem twojego wzrostu miał on brązowe włosy i czekoladowe oczy. Zdziwiłam się, że akurat to miejsce wybrali sobie na znęcanie się... Ale nie podobało ci się to nie tylko dla tego, że zakłócano twój spokój, ale też dla tego, że nie lubiłaś patrzeć jak znęcają się nad kimś, a tego chłopaka poznałaś siedzi z tobą w ławce na polski i raz jego matka przyszła i zrobiła awanturę nauczycielce, że nie dość, że usadził go z kimś takim jak ja (tak przyszła na lekcje kiedy ty i Eddie siedzeliscie razem ) to jeszcze kazała mu łykać jakieś prochy!
Zerwałaś się na nogi kiedy go pod tapiali w wodzie i kazali mu coś wdychać. Szybko na telefonie wykręciłaś numer do ojca Henrego,bo jak mu grozisz to to zawsze działa .
- Ty Bowers ! - patrzyłaś na niego wkurzona.
- zostaw go, ale już!
- Bo co mi zrobisz księżniczko? - powiedział, a jego bezpłciowe przydupasy zaczęły się śmiać
- zadzwonię do twojego ojca nie wiem czy byłby zadowolony z tego, że znęcasz się nad kimś! - jego banda szybko z tamtą uciekła, a w ślad za nimi Bowers. Podeszłaś do chlopaka nad którym się znęcał i przy nim uklękłaś
- Hej nic ci nie jest? - zapytałaś z troską w głosie.
- nie wiem - chłopak był wyraźnie roztrzęsiony.
- choć zaraz mam koc usiądziesz i się wytrzeszcz przy okazji zjesz coś i się napijesz cherbaty - powiedziałaś było ci szkoda chłopaka on tylko przytaknął pomogłaś mu wstać i poszłaś razem z nim do kocyka on usiadł, a ty dałaś mu ciasteczka, które przygotowałaś razem z mamą i do kubeczka nalałaś mu cherbaty przy okazji dałaś mu ręcznik żeby się wytarł... On pochłaniał ciasteczka z coraz większym uśmiechem.
- Hej spokojnie, bo się zadławisz - uśmiechnełaś się delikatnie - dawno chyba ich nie jadłeś ...
- Bardzo dawno - odpowiedział chłopak - mama nie pozwala mi jeść takich rzeczy, a zwłaszcza pić herbatę z cukrem - powiedział
- Nie wiedziałam, że twoja mama jest taka - odparłaś
- Jestem Eddie - powiedział z uśmiechem
- a ja {T.I}
- to ty jesteś tą dziewczyną z ławki na którą ostatnio moja mama nawżeszczała na lekcji...
- tak, przyznam, że nie podobało mi się to...
- wybacz ... Moja mama cały czas się o mnie troszczy chociaż nie mam już pięciu lat i czasami wychodzą z tego takie cyrki.
- i przy okazji karze ci brać jakieś prochy ...
- według niej to są witaminy, które mam barć, bo jestem chory na astmę -vpo chwili powiedział - cholera! .
- co się stało? - zapytałaś z niepokojem
- zgubiłem swój inhalator - powiedział wystraszony
- spokojnie nie ma co się martwić mam dwa przy sobie ...
- też jesteś chora na astmę?
- tak, ale ja umiem sobie z tym w miarę radzić dla tego go nie używam tak często więc proszę - wyjełaś ze swojej torby drugi zupełnie nie tykany Inhalator.
- Jejku dziękuję ratujesz mi życie! - powiedział widać, że wyraźnie mu ulżyło.
- nie ma za co - uśmiechnełaś się do chłopaka - powiedz co im zrobiełeś? - zapytałaś ciekawa.
- oni robią już to tak dla zasady, żeby mnie zdenerwować ..
- spokojnie też tak miałam do puki nie zdobyłam numeru jego ojca od tamtej pory się go nie boje...
- Wow...
- Naglę usłyszeliśmy jakieś kroki okazało się, że to matka Eddiego ( Stara wygramoliła się z wyra )
- Co się do diabła stało?
- powiedziała patrząc na swojego syna
- Zaraz pani wszytko wytłumaczę - odpowiedziałaś grzecznie.
- nie chce słuchać twoich tłumaczeń! Jesteś tylko wstrętną dziewuchą !
- Nie pozowlę się obrażać! Proszę pani Uratowałam pani...- powiedziałaś, ale nie skończylaś, bo ci przerwała
- koniec tego! - pociągnęła Eddiego za Ramie, a ten gwałtownie się podniusł przy okazji wypuszczając z rąk ciastka i upuszając już pusty kubeczek,a ten roztrzaskał się na małe kawałeczki.
- Odsuń się Synku ona może cię czymś zarazić! Nie będziesz się z nią więcej widywał ! - powiedziała po czym pociągnęła syna za sobą i odeszli od ciebie zostałaś sama znowu. Była około godziny siedemnastej więc postanowiłaś się już zbierać zabrałaś wszytko przy okazji skaleczyłaś się odłamkiem szkła z kubeczka i poszłaś do domu.
Stanley ✡️:
Gdy przechodziłam codziennie przed synagogą stał Bowers i jego przydupasy, obstawiali wejścia to było dla ciebie co najmniej dziwne dla tego dzisiaj w ciepłą pogodę postanowiłaś zobaczyć dlaczego oni obstawiają te wejście.
Wyglądałaś zza najbliższego zakrętu czekałaś, czekałaś i czekałaś chyba zeszło ci dwie godziny bez przerwy nie wiedziałaś co zrobi chciałaś już iść
Ale nagle usłyszałam Bowers'a.
- Część żydku ...- usłyszałam jakieś kroki chłopaka
- podeszłaś bliżej i bliżej, ale nadal pozostawałaś niezauważona ... Jednak ten chłopak, którego wyzywali patrzył na ciebie błagalnym wzrokiem, ale nie żebyś mu pomogą tylko, żebyś stąd uciekała znałaś go to przecież był Stanley Uris! Podchodziłaś bliżej chłopak nadal patrzył na ciebie tym samym wyrazem twarzy, ale ty byłaś zbyt przejęta jego sytuacją w końcu nie była dla niego za fajna. Przezywali go od Żydów i mówili, że takich trzeba palić na stosie! Ja nie miałam nic przeciwko ludzią z innej wiary on jest bardzo miły i uprzejmy praktycznie nie da się go nie lubić.
- Ej wy bezpłuciowi idioci macie go natychmiast zostawić! - Stan tylko się na mnie popatrzył wzrokiem typu" czy ty jesteś jakąś idiotką?".
- No proszę żydku nie wiedziałem,że masz taką laskę - powiedział Bowers
- Patrick mówiłeś, że sobie szukasz dziewczyny pewnie chętnie się nią zaopiekujesz...
- bardzo chętnie - jeden z przydupasów zostawił Staną i zaczął podchodzić do ciebie nikt tego nie widział, bo o tej porze nikt raczej nie chodzi za synagogą...
- nie zbliżaj się do niej! - krzykną do chłopaka Stanley po czym dostał w brzuch słyszał tylko jego ciche jęki bardzo się bałam...
Naglę za nami usłyszeliśmy sygnały policji w tedy wyciągnęłam telefon z wykręconym numerem na policję cała trójka szybko uciekła, a ja podnbiegłam do zwijającego się z bólu Stana. Powiedzieliśmy o wszystkim policji po czym kierowaliśmy się do dom.
- Tak wogólę jestem Stanley, ale mówi mi Stan
- jestem {T.I}, ale mówi mi {Z.T.I}
- miło mi cię poznać {T.I}
- mi ciebie również Stanley. Uśmiechnęliście się do siebie, a chłopak odprowadził cię do domu w tedy ostatni raz zapytałaś go czy nic mu nie jest on odpowiedział jak za każdym razem czyli "nie" więc się z nim pożegnałaś i poszłamś do siebie do domu. Zdjęłamś buty i poszłamś do swojego okna. Obserwowałaś go jeszcze przez chwilę puki nie znikną tobie z oczy po tym poszła spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top