43. "Czy kiedykolwiek żałowałaś?"

*Ally*

- Ally, ktoś do ciebie!

***

- Idę! - zawołałam, po czym zeszłam na dół, nie przebierając się nawet z wymyślnej szaty w swoją sukienkę.

Nie spodziewałam się zobaczyć tam TEJ osoby.

Gdy przekroczyłam drzwi, od razu mnie zatkało. Wzięłam głęboki, ale krótki wdech, widząc, że przede mną stoi, ubrany w czerwoną koszulkę i czarne spodnie, Kastiel. Jego szare oczy, dotychczas znacznie ściemniałe od czasu naszej pierwszej kłótni, nieco się rozjaśniły na mój widok, a na usta wypłynął delikatny uśmiech. Delikatny, ale szczery. Nawet jego policzki nieco się zarumieniły, a głowa opadła trochę niżej. Chwilę potem jednak podniósł ją i spojrzał na mnie z nadzieją.

- Mogłabym wiedzieć, co ty tutaj robisz? - spytałam, szczerze zaskoczona.

- Przyjechałem do ciebie - odpowiedział, opierając się o futrynę drzwi. - Szczerze mówiąc, chciałem zrobić go już dawno.

- Czyli co, przyjechałeś tu, żeby ze mną oparłam o... Czymś?- oparłam prawą dłoń na biodrze. - Poza tym, chciałabym wiedzieć, kto ci powiedział, że tutaj jestem?

- Twoja mama - rzucił, zatykając mnie jeszcze bardziej. - Chciałem z tobą porozmawiać w twoim domu, ale nie było cię tam. Tak się składa, że Amber wtedy nie było w domu, więc po prostu powiedziałem twojej mamie, że się już pogodziliśmy i że chciałbym się z tobą spotkać. Powiedziała mi, gdzie jesteś, z dokładnym adresem - uśmiechnął się.

- Nie, nie wierzę - uśmiechnęłam się kpiąco. - Moja mama nie zrobiłaby czegoś takiego.

- Nie wierzysz, to nie. Spytaj się mamy. Ale póki co, błagam - złożył ręce, jak do modlitwy. - Porozmawiaj ze mną.

Przez chwilę stałam tam, analizując sytuację. W końcu doszło do mnie, że Amber nie powiedziałaby mu, gdzie spędzam wakacje, Nataniel tym bardziej. Czyli że w sumie tylko moja mama mogła mu powiedzieć, gdzie jestem. A skoro tu przyjechał... Zależy mu.

- No okej - westchnęłam. - Tylko zaczekaj, muszę się przebrać z tego stroju - przesunęłam dłonią wzdłuż ciała, po czym się odwróciłam i ruszyłam przed siebie, aby zmienić na strychu ubranie.

- Nie musisz - powiedział czerwonowłosy. - Wyglądasz w nim mega seksownie i ładnie.

Nawet się nie odwróciłam. Jedynie stanęłam w miejscu i poczułam, jak moje policzki przybierają barwę dojrzałej truskawki. Chwilę później jednak ruszyłam biegiem na strych.

- Nat, odepnij - rzuciłam szybko do brata, odwracając się do niego plecami. Ciągle miał na sobie strój szlachcica.

- Dobra, dobra. Co jest? - spytał, odpinając zamek w sukience.

- Kastiel tutaj przyjechał.

- Ja pierdolę, kurwa, co ten zjebaniec tu robi!? - rzucał przekleństwami jak bumerangiem.

- Ej, uspokój się - poprosiłam, zrzucając z siebie szatę.

Wrzuciłam na siebie sukienkę. Nat zapiął jej zamek, po czym zbiegłam na dół. Stanęłam przed Kastielem, zakładając buty.

- Dwie minuty i trzydzieści osiem sekund - powiedział, patrząc na zegarek, a następnie na mnie. - Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś przebierał się w tak szybkim tempie.

- Jeszcze będziesz mi to wypominał? - spytałam, nieco zirytowana. - Przypominam, że to ty przyjechałeś do mnie, a nie ja do ciebie.

- To prawda - westchnął. - Znasz jakieś ładne miejsce, gdzie można by w spokoju porozmawiać?

Zamyśliłam się. Chwilę później do głowy wpadło mi takie miejsce.

Jeziorko.

Małe, urocze jeziorko, nad którym można siąść i się zrelaksować.

Opowiedziałam o nim Kastielowi. Od razu się zgodził. Założyłam buty, poinformowałam dziadków, gdzie idę, po czym ruszyliśmy nad jeziorko. Gdy tam dotarliśmy, od razu zdjęłam buty i położyłam je obok siebie, a sama usiadłam na brzegu, zamaczając nogi w wodzie. Kastiel usiadł obok, jednakże nie odezwał się ani słowem. Cisza między nami , przerywana szumem wiatru, pluskaniem wody i śpiewaniem ptaków, była nie do wytrzymania. Atmosfera była gęsta i nieprzyjemna. W końcu nie dałam rady.

- Chciałeś pogadać. Skoro tak, to dlaczego milczysz jak grób? - spytałam, patrząc na niego.

- Zbieram słowa - odpowiedział. - Chcę tak ułożyć zdania, aby było to jak jak najmniej obraźliwe. Dobra, jestem gotowy - dodał po kolejnej chwili milczenia.

- A więc? Słucham.

- To nie może tak wyglądać - westchnął głęboko. - Tak, spieprzyłem. I dobrze o tym, kurwa, wiem. Wiem o tym od momentu, gdy tego dnia uciekłaś. Wybiegłem za tobą, choć ty o tym nie wiesz.

Wtedy przypomniało mi się, że gdy wyszłam ze szkoły, usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Ale byłam tak załamana i wściekła, że nawet się nie odwróciłam.

- Ale to teraz nie jest ważne - ciągnął. - Przejdźmy dalej. Ciągle mnie olewałaś. Nie chciałaś ze mną porozmawiać, choć ja ciągle się starałem, aby z tobą to wszystko wyjaśnić. I nie boję się tego nazwać - stałaś się w stosunku do mnie zimną suką. I to naprawdę nie jest w porządku.

Schyliłam głowę. Przecież miał rację. Tyle że ja o tym wtedy nie wiedziałam. Albo wiedziałam, tylko nie chciał tego przyjąć do wiadomości...

- Milczenie jest tylko odpowiedzią - ciągnął. - Swoją drogą, muszę cię o coś spytać.

- Słucham? - spojrzałam na niego.

- Czy kiedykolwiek żałowałaś? - jego oczy znowu zrobiły się ciemne, jednak mimo wszystko widziałam w nich iskierki nadziei.

W moich oczach pojawiły się łzy. Gdy Kastiel je zobaczył, przyciągnął mnie do siebie czule.

- Tak - powiedziałam łamiącym się głosem. - Żałowałam w ciul razy. A najbardziej wtedy, gdy podczas Wigilii i tego dnia westernowego cię odtrąciłam. Próbowałeś. Ciągle próbowałeś. A ja, taka głupie, zimna suka, nie chciałam dać ci szansy. A teraz tego żałuję. Tak cholernie żałuję.

Teraz już się nie powstrzymywałam. Pozwoliłam łzom spływać po policzkach, nie ocierając ich. Kastiel chwycił mój podbródek i nakierował moją twarz na swoją. W jego oczach widziałam ból i szok. Natomiast z rysów twarzy nie wyczytałam nic. Kompletnie.

- Dasz mi w końcu wytłumaczyć, jak doszło do całej tej sytuacji?

Pokiwałam głową, wycierając policzki.

- Wtedy, na korytarzu, było ciemno. Nie było żadnego światła. Przez to, absurdalnie, pomyliłem Amber z tobą. Gdy do mnie podeszła, jej usta były tam cholernie podobne do twoich. Nawet włosy były tak samo gęste. I tak bardzo podobnie całowała. Teraz bym najchętniej sam sobie wpierdolił za to wszystko. Dopiero gdy zaczęłaś krzyczeć i mi wpieprzyłaś, ogarnąłem się i zorientowałem, że to nie byłaś ty. A resztę... A, co ci będę opowiadał, przecież resztę doskonale znasz.

Westchnęłam.

- To jak... Wybaczysz mi w końcu? Przecież dobrze wiesz, jak ta sytu...

Nie pozwoliłam mu dokończyć. Zamiast tego, gwałtownie wpiłam się w jego usta, wpinając palce w jego włosy. Jego nieodwzajemnianie pocałunku mówiło mi, że jest w szoku. Jednakże gdy usiadłam na nim okrakiem i poruszyłam biodrami, poczułam jego dłonie, wsuwające się pod moją sukienkę i zatrzymujące się na mojej talii. Zaczął odwzajemniać pocałunek, pogłębiając go. Wsunął swój język do moich warg, zapraszając go do wspólnego tańca.

- Proszę... - wyszeptałam między pocałunkami. - Kochaj się ze mną...

- Jak sobie życzysz - odpowiedział. - Idziemy do ciebie.

Zeszłam z niego i szybko założyłam buty, po czym pobiegliśmy do mojego domu. Tam...

**********

Kochani!

Dwa rozdziały pod rząd, cieszcie się, haha 😀

Powiedzmy, że jest to takie zadośćuczynienie za to, że tyle czasu nie było rozdziałów. Wyczekujcie następnego *lenny*

Mam nadzieję, że oba się podobają.

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Avril Lavigne ft. Chad Kroeger - "Let Me Go"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top