36. "Dopiero teraz to do ciebie doszło?"

*Ally*

- Nie mamy o czym rozmawiać. I bardzo bym chciała, aby ten temat zakończyć. Nie chcę o tym rozmawiać.

Wszyscy spojrzeli na mnie, jak na złoczyńcę. A tak naprawdę nie zrobiłam nic złego.

Nie ja.

Reszta kolacji przebiegała w ciszy. Była to dla mnie nowość. Zawsze, gdy spędzałam ją z rodziną, dużo rozmawialiśmy. Gdy skończyliśmy jeść, zabrałam się za sprzątanie ze stołu. Talerze były puste. Zabrałam wszystkie naczynia, pozostawiając jednak te należące do naszych gości, i zaniosłam je do kuchni. Jednakże gdy miałam wrócić do stołu na rozdawanie prezentów, poczułam silny uścisk na ramieniu.

- Ał! - jęknęłam cicho.

Odwróciłam się i zobaczyłam zdenerwowaną twarz brata. Prowadził mnie na górę, do mojej sypialni. Byłam przerażona. Mimo że na ogół był spokojny, wiedziałam, że gdy ktoś go wyprowadzi z równowagi, to potrafi zrobić krzywdę... każdemu. Zamknął drzwi i zapalił światło. Popchnął mnie na łóżko i złapał mnie na nadgarstki, kładąc je tak, aby były po bokach mojej głowy.

- Ally, co ty, do kurwy nędzy, odpierdalasz? - wysyczał.

- O czym ty mówisz? - tylko tyle dałam radę powiedzieć.

- Jeszcze się, kurwa, pytasz? - zmarszczył brwi. - Nie możesz chociaż dzisiaj odpuścić? To prawda, nienawidzę go, ale to nie znaczy, że przynajmniej na jeden dzień staram się zakopać topór wojenny. A ty nie możesz tego zrobić?

- Dobrze wiesz, co mi zrobił - rzuciłam, starając się podnieść.

Częściowo mi się to udało, ale chwilę później znów uderzyłam głową o miękką kołdrę. Natomiast mój brat położył swoje kolano na moim brzuchu. Syknęłam cicho, jednakże Nata to nie wzruszyło.

- Al, posłuchaj mnie uważnie - patrzył na mnie ostrym wzrokiem. - Wiem, co ci zrobił. Pozwoliłem ci zamieszkać u mnie po tej przeklętej dyskotece. Ciągle cię pocieszałem. Mogłaś się przytulać, ile chciałaś. I nie żałuję tego. I, broń Boże, nie wypominam ci tego. Ale teraz ja chcę czegoś od ciebie - jego spojrzenie złagodniało. - Bądź dla niego miła, chociaż na ten jeden dzień. Nie mówię ci, że masz się mu rzucać na szyję czy coś w tym stylu. Po prostu poślij mu chociaż najmniejszy uśmiech albo popatrz uprzejmie.

Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho. Brat puścił moje nadgarstki i zszedł ze mnie, umożliwiając mi podniesienie się z leżenia do siadu. Schyliłam głowę i patrzyłam na swoje ręce. W końcu spojrzałam na brata i otworzyłam usta.

- Dobrze. Zrobię to. Ale tylko i wyłącznie dla ciebie.

- Okej - uśmiechnął się. - A teraz chodź, zaraz będziemy otwierać prezenty.

- Dobra. Idź, zaraz przyjdę - uśmiechnęłam się.

Nat posłusznie wyszedł z pokoju, a ja rzuciłam się w stronę szafy. Wydobyłam stamtąd trzy ozdobne torebki. Jedna była czarna w czerwone paski, jedna czerwona ze śliczną białą różą, a jedna niebieska z białą literką "N". Zeszłam na dół. Wszyscy już siedzieli w kółku na jadalnianej podłodze. Zobaczyłam wolne miejsce pomiędzy Alexym a Melanią. Natychmiast tam usiadłam.

- No to co? - zaczął Nico. - Kto pierwszy daje prezent?

- Skoro się tak wyrywasz - odpowiedziałam. - To może ty dasz swój prezent pierwszy, a potem jedziemy od ciebie w prawo?

- Spoko - rzucił czarnowłosy, po czym wstał i podszedł do Melanii. Gdy dziewczyna dostała do rąk torebkę, od razu zajrzała do środka. Znalazła tam bardzo ładną niebieską sukienkę z białym paskiem.

- Dziękuję - powiedziała, po czym rzuciła się chłopakowi na szyję.

Potem każda kolejna osoba dawała swoje prezenty.

Mój brat dostał dwie książki kryminalne, licząc z tą, którą dostał ode mnie.

Rin dostała perfumy i naszyjnik (ten, który jej kupiłam).

Lysander otrzymał nowy notatnik, z serduszkiem.

Kentin w swojej torebce znalazł trzy paczki czekoladowych ciasteczek. W sumie nie dziwię się, też bym mu to dała, nie miałabym pomysłu na nic innego.

Armin dostał nową grę na PSP, a Alexy - nowy odtwarzacz CD.

Nicodem otrzymał zestaw do rysowania.

Dominic, podobnie jak Armin, dostał nową grę, tyle że komputerową.

Rozalia otrzymała nową maszynę do szycia, a Leo - nową koszulę oraz przybory do szycia (później okazało się, że wylosowali siebie nawzajem, ale ćśś)

Violetta znalazła w torebce sztalugę oraz drogie farby, natomiast Kim - zestaw kreślarski.

Zostaliśmy tylko ja i Kastiel. Wzięłam głęboki wdech, podniosłam się z miejsca i podeszłam do niego. Kastiel zrobił to samo. Gdy spojrzeliśmy sobie w oczy, jego wyrażały zarówno nadzieję, jak i smutek.

Podałam mu jego prezent, a ja dostałam swój. Usiadłam na miejscu i zajrzałam do środka. Od razu spłonęłam rumieńcem. Moim prezentem był czerwony zestaw koronkowej bielizny!

- S-Skąd znasz rozmiar? - spytałam cicho.

- Wystarczyło sprawdzić, gdy ze mną mieszkałaś. Poza tym, obiecałem ci - puścił do mnie oczko i uśmiechnął się.

Odwzajemniłam to, choć z niechęcią. Zobaczyłam kątem oka, że mój brat posyła mi uśmiech.

Gdy zajrzałam niżej do torebki, znalazłam tam także białą bluzkę z napisem "Forgive Me, Baby" oraz... Kartkę świąteczną. Ewidentnie Kastiel zrobił ją własnoręcznie. Na "okładce" znajdowała się zrobiona techniką origami choinka. Gdy ją otworzyłam, znalazłam tam... Wiadomość.

"Wesołych świąt, Ally.

Pamiętaj, że ja Cię ciągle kocham.

Błagam, wybacz mi. Wiem, że to było głupie, ale już odpokutowałem.

Kastiel

PS: Podoba Ci się bluzka i Twój seksi strój? 😏

Znowu spłonęłam rumieńcem. Spojrzałam na niego i powiedziałam:

- Potem musimy pogadać.

- Okej - rzucił z głosem pełnym nadziei, po czym zajrzał do swojej torby.

Nim zdążyłam go uprzedzić, aby nie wyjmował koszulki przy nas, zrobił wręcz przeciwnie. Duży napis "I love you. Oh, sorry, I hate you." pojawił się na czarnym materiale i został przeczytany przez wszystkie osoby znajdujące się w pomieszczeniu. Wytrzeszczyły one oczy, a następnie spojrzały na mnie jak na najgorszego wroga.

- Uważasz, że to jest śmieszne? - rzucił Alexy, mrużąc oczy.

Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam. Po prostu schyliłam głowę i poczułam, że zaraz zacznę płakać.

- Jeśli myślisz, że to jest śmieszne, to się grubo mylisz - powiedział Nico. - Sory, ale ja odpadam.

Podniósł się, zabrał swój prezent i wyszedł. Za nim wszyscy po kolei zaczęli robić to samo. Zostałam tylko ja, Kastiel, Nataniel i Rin. Nie wytrzymałam. Wydałam z siebie przeciągły szloch, po czym podniosłam się i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam głośno płakać.

Sprawa coraz bardziej się komplikowała.

Usłyszałam pukanie do drzwi, jednak nie miałam sił, aby zaprosić osobę przed nimi do środka. Ktoś nacisnął klamkę, a ja ciągle leżałam na łóżku, płacząc.

- Ally? - usłyszałam głos Kastiela.

Szeroko otworzyłam zamknięte dotąd powieki i delikatnie podniosłam głowę.

- Kastiel? - spojrzałam na czerwonowłosego, który stał w drzwiach, opierając się o futrynę. Musiałam jednak bardzo źle wyglądać, ponieważ natychmiast do mnie podszedł, a w jego oczach widziałam troskę. - Co ty tu robisz? Myślałam, że mnie najbardziej olejesz.

- Wręcz przeciwnie - powiedział, patrząc na mnie. - Po tym, co przeczytałem na tej koszulce stwierdzam, że musiałem cię cholernie skrzywdzić. Znacznie bardziej, niż myślałem.

- Dopiero teraz to do ciebie doszło? - moje serce znów stało się kamienne. - To naprawdę wczas.

- Al, proszę - położył dłoń na mojej, jednak od razu ją strzepnęłam. - Naprawdę musimy pogadać. Zresztą, sama o tym mówiłaś. 

- Zmieniłam zdanie - podniosłam się. - Wypad z mojego pokoju, najlepiej w ogóle z tego domu. Chcę być sama.

- Ale Al... - zaczął.

- Wiesz, co znaczy słowo "sama"? To znaczy, że wszyscy inni mają wyjść.

- Proszę cię, pozwól mi tu choć na chwi...

- Wypierdalaj! - wrzasnęłam, ponownie zanosząc się płaczem.

- Okej - rzucił obojętnie, po czym wyszedł z pokoju.

Od razu kolejne łzy zaczęły wypływać z moich oczu.

Zmęczona długim wylewaniem łez, zasnęłam.

To wszystko kompletnie się spierdoliło.

Chciałam się odebrać, a straciłam wszystkich przyjaciół.

**********

Hejka kochani!

Nareszcie to napisałam!

Trochę trwało pisanie tego rozdziału, ale nareszcie go skończyłam.

Chcę w końcu napisać punkt kulminacyjny, korci mnie do tego, ale wiem, że nie mogę, bo mam inne plany XD

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Nickelback - Song On Fire

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top