34."Nie wierzę, że to robię!"
*Ally*
***
- I co? Jak ci się podoba ten pomysł? - spytał Kas, patrząc mi w oczy.
- Jest zajebisty - uśmiechnęłam się.
- Moja dziewczynka - pocałował mnie namiętnie. - Tutaj jest cały sprzęt - pokazał stół.
Znajdowały się na nim dwie pary czarnych rękawiczek, dwie duże torby i dwie kominiarki. Byłam pewna, że to oraz ciemne ubrania wystarczą do wykonania naszego planu.
Miałam na sobie czarną sukienkę z długim rękawem i nieco przed kolana oraz baleriny. Natomiast Kastiel miał czarną koszulkę, dżinsy, adidasy i skórzaną kurtkę. Natychmiast założyliśmy rękawiczki, na ramiona zarzuciliśmy torby, a do środka wrzuciliśmy kominiarki.
- Uważaj, w środku jest pistolet - powiedział mój chłopak, pokazując torbę.
- Atrapa?
- Myślałaś, że jestem aż tak głupi, żeby ukraść prawdziwe pistolety? - skrzyżował ręce na piersi. - Oczywiście, że atrapa.
- Masz szczęście. A ten bank na pewno jest otwarty?
- Oczywiście, że tak. Przejeżdżałem tam dzisiaj kilka razy na motorze.
- Rozumiem.
- To jak, mała, jedziemy? - uśmiechnął się złośliwie.
- Oczywiście - odpowiedziałam uśmiechem.
Wyszliśmy na zewnątrz. Natychmiast wsiedliśmy na motor i podjechaliśmy pod bank. Niestety, jedyne wolne miejsce było chyba pół kilometra dalej. Ale nie przeszkadzało nam to. Powoli dotarliśmy na miejsce. Założyliśmy kominiarki i wzięliśmy do rąk pistolety. Kastiel złapał za klamkę i pociągnął za nią.
Natomiast ruszyliśmy przed siebie, ale jedynie skończyliśmy z obitymi prawymi częściami ciała. Masując rękę, przeczytałam widniejącą na zewnętrznej części drzwi tabliczkę.
Poniedziałek - piątek: 7:00-24:00
Sobota: 8:00-23:00
Niedziela: Nieczynne.
- Kurwa, Kastiel, brawo - spojrzałam z wyrzutem na szarookiego. - Przejeżdżałeś tu tyle razy, a nie zauważyłeś tej tabliczki?
- Przepraszam! - krzyknął. - Nie przyglądałem się dokładnie. Widziałem tylko, że nikogo nie ma w środku.
Wywróciłam oczami, w tym samym czasie obracając głowę w lewo. W tym momencie zauważyłam biegnących w naszą stronę dwóch policjantów.
- Kastiel, spierdalamy stąd! - krzyknęłam, po czym zaczęliśmy uciekać w stronę motoru.
Odruchowo zrzuciliśmy z ramion torby, a z rąk wypuściliśmy pistolety. Pozbyłam się z głowy kominiarki, aby mieć większe pole widzenia.
- Stój! - usłyszałam głos jednego z policjantów. Odwróciłam się. Patrzył na Kastiela. - Stój, bo strzelam!
Nie zatrzymaliśmy się. Wręcz przeciwnie, biegliśmy jeszcze szybciej. W tym momencie Kas oberwał kulką w ramię. Upadł na ziemię, jęcząc z bólu. Widziałam, jak się wykrwawia. Chciałam do niego podbiec, ale on jedynie wrzeszczał, abym się nie zatrzymywała, a żebym biegła.
A więc wykonałam jego polecenie. Chwilę później jednak usłyszałam strzał oraz poczułam przeszywający ból prawej ręki. Upadłam na beton, zaledwie dziesięć metrów od ukochanego. Natomiast parę chwil później obraz przed oczami mi się zamazał.
***
- Ja pierdolę, nie! - wrzasnęłam, gwałtownie podnosząc się na łóżku do siadu.
Wzięłam kilka głębokich wdechów i rozejrzałam się po pokoju.
Byłam u Nata.
Byłam w swoim pokoju.
Obok mnie leżał Kas.
... KAS!?
Podskoczyłam na łóżku, gdy zdałam sobie sprawę, że obok mnie leży mój były, lekko się uśmiechając i przytulając do piersi poduszkę. I pomyśleć, że kiedyś to ja byłam na jej miejscu...
Mogłam się cieszyć ciepłem jego ciała...
I mówić wszystkim, że to ja jestem szczęściarą...
Bo znalazłam najlepszego chłopaka pod słońcem...
Szybko wytarłam zbierające się pod powiekami łzy, pozbyłam się z ust krzywej miny i zeszłam na dół. Gdy jednak zobaczyłam mojego brata i przyszłą szwagierkę, stojących obok siebie i wspólnie przygotowujących śniadanie, coś we mnie pękło.
On, delikatnie całujący ją w szyję.
Ona, cichutko wzdychająca na ten gest, wplątująca dłoń w jego włosy.
Oni razem, tworzący wspaniałą parę, która na pewno nigdy się nie rozpadnie.
Nie wytrzymałam. Pociągnęłam nosem i usiadłam na podłodze, opierając plecy o zimną ścianę i chowając twarz w dłoniach. Czułam, jak z moich oczu wypływają kolejne łzy, zalewając twarz.
Chwilę później poczułam dwa uściski, jeden ze strony lewej, drugi z prawej. Zdjęłam ręce z twarzy i objęłam te osoby. Po delikatnym otwarciu oczu zobaczyłam przez łzy Nata i Rin. Jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Nie płacz, słoneczko - usłyszałam cichy szept brata. - Nie zaprzątaj sobie nim głowy.
- Jak mam tego nie robić, skoro, do kurwy nędzy, wszystko i wszyscy mi o tym przypominają!?
Odepchnęłam parę i opuściłam kuchnię. Poszłam do pokoju, szybko zabrałam stamtąd pierwsze lepsze ubrania i zamknęłam się w łazience. Natychmiast przebrałam się z piżamy w zabrane z szafy ubrania. Były to biała obcisła bluzka z długim rękawem oraz jasne dżinsy. Załatwiłam wszystkie łazienkowe sprawy, a następnie poszłam do pokoju. Usiadłam przy biurku i westchnęłam. Z szuflady wyjęłam kartkę i długopis. Papier położyłam przed sobą, a długopis wzięłam w usta i zaczęłam szukać rymów do wiersza. Ostatecznie udało się i mogłam napisać kilka linijek.
Teraz nienawidzę, a kiedyś kochałam.
Kiedyś za bycie z nim wszystko bym oddała.
Teraz nie chcę widzieć, a kiedyś, przysięgam,
Mogłabym powiedzieć "Przed miłością klękam".
Teraz chcę uderzyć go mocno w policzek.
Zapytasz pewnie "Jak rozpadł się związek?".
Na moich oczach całował moją siostrę
Dokładnie tak, jak kiedyś całował Debrę.
Wciąż się czuję, jakbym ciągle spadała w dół,
Choć moje serce nadal pęknięte na pół...
(aut. To mój pierwszy w życiu wiersz, więc proszę, nie hejtujcie XD Za pomoc w rymach dziękuję moim internetowym mamusi i siostrzyczce ^^ )
- Chodzi ci o nas, prawda? - usłyszałam głos Kastiela.
- Tak, kurwa, o nas - spojrzałam na niego, wściekła. - Dalej nie mogę w to uwierzyć.
Dokładnie przyjrzałam się szarookiemu. Miał na sobie jedynie czarno-czerwone bokserki. Jego włosy były nieco rozczochrane, a oczy zaspane.
- Ja sam dalej w to nie wierzę - westchnął. - Pogadamy?
- Wypierdalaj. Oczywiście, że nie - poczułam, jak pod moimi powiekami, po raz trzeci od piętnastu minut, zbierają się łzy.
- Al, błagam - klęknął przede mną. - Dlaczego nigdy nie pozwalasz mi dojść do słowa? Cholera, przestań być taka oziębła.
- A ty byś nie był, gdybym to ja pocałowała, dajmy na to, Nicodema na twoich oczach? - warknęłam.
Kilka razy otwierał i zamykał usta, jakby szukał słów. W końcu schylił głowę.
- No właśnie. A teraz pozwól mi przejść - powiedziałam, chwytając do ręki kartkę z wierszem i zgniatając ją.
Odsunął się, robiąc mi miejsce. Rzuciłam w niego papierem, a następnie zeszłam na dół, do salonu. Zastałam tak leżące na podłodze kartki, długopisy i ołówki, przykryte koszulką i dżinsami mojego byłego chłopaka. Wywróciłam oczami. Zrzuciłam ubrania, włączyłam na telefonie pierwszą lepszą piosenkę i, cicho śpiewając kolejne słowa, wymyślałam stroje dla siebie, brata i Kastiela.
Myślałam, jak by tu nas ubrać tak, abyśmy wyglądali jak mieszkańcy Dzikiego Zachodu.
I wymyśliłam.
Dla siebie wybrałam białą koszulę z rękawem do łokci, brązową kamizelkę i czerwoną spódnicę w biało-czerwoną kratę. Do tego dołożyłabym brązowe kozaki i doczepiłabym do nich złote gwiazdy.
Dla mojego brata wybrałam koszulę z w biało-niebieską kratę z wyrwanymi rękawami oraz granatowe dżinsy z butami nieco powyżej kostek, również z gwiazdami.
Natomiast dla Kastiela wybrałam, z bólem serca, koszulę w czarno-czerwoną kratę, dżinsy z włożoną w tylną kieszeń chustą oraz także buty powyżej kostki ze złotymi gwiazdami.
Gdy poszłam do pokoju, aby zabrać kredki, by później pokolorować projekty i pokazać chłopakom efekt mojej pracy, zobaczyłam siedzącego na łóżku Kastiela. Miał schowaną w dłoniach twarz. Wtedy byłam rozdarta pomiędzy sercem, a rozumem.
Rozum mówił "Podejdź do niego, pogadajcie, wysłuchaj go, pociesz, przytul, pocałuj".
Natomiast serce mówiło "Zdradził cię. Zostaw go w pokoju, każ mu spieprzać i kompletnie go olej".
Wybrałam serce. Jednakże gdy szłam obok łóżka, poczułam, jak dotyka mojego kolana. Gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam srebrne oczy pełne łez oraz mokrą twarz.
- Al, co mam zrobić, abyś ze mną porozmawiała?
Posłałam mu jedynie mrożące spojrzenie, po czym podeszłam do biurka, zabrałam kubek z kredkami i opuściłam pokój. Usłyszałam pociągnięcie nosem i cichy szloch. Nie przejęłam się tym. Poszłam do salonu. Tam, nad kartkami, klęczeli Nat i Rinka. Uśmiechali się. Podeszłam do nich ze sztucznym uśmiechem na ustach.
- I jak? Podoba się wam? - spytałam.
- Bardzo - uśmiechnęła się Rin. - Jestem bardzo ciekawa efektu końcowego.
- Masz talent, siostrzyczko - dorzucił Nat. - Trzeba będzie tylko poprosić Rozalię, aby uszyła te ubrania.
- Niekoniecznie Rozalię - powiedziałam, od razu wiedząc, kogo poproszę o pomoc.
Niedawno, pisząc z Nicodemem, dowiedziałam się, że jego ciocia, ta pracująca w butiku, umie szyć ubrania i czasem coś wykona, tyle że nikt w tym nie chodzi. Szyje ot tak, dla siebie. Byłam prawie pewna, że mi pomoże.
- To kogo? - spytała Rin. - Alexy'ego?
- Nie. Wystarczy, że ja wiem, o kogo chodzi. Muszę tylko poprosić o pomoc Nicodema.
- To on umie szyć? - Nat wybałuszył oczy.
- On nie, ale ma w rodzinie osobę, która umie. Na pewno mi pomoże.
***
- A nie mówiłam? - rzuciłam, gdy wróciłam szczęśliwa do domu Nata z mieszkania Nico.
Rozmawiałam z ciotką chłopaka. Od razu powiedziała z uśmiechem, że bardzo chętnie mi pomoże, tylko muszę podać jej wymiary całej naszej trójki. Zdecydowaliśmy, że ja zmierzę siebie i Nata, a Rinka Kastiela. Ani ja, ani Nataniel nie umielibyśmy nawet na niego patrzeć po tym, co zrobił.
- Zgodziła się? - zawołał z kuchni Nat.
- Tak! - pobiegłam do pomieszczenia.
Widok tam mnie zszokował.
Nataniel i Rinka myli cała kuchnię. Po plamach pozostałych jeszcze na podłodze poznałam, że próbowali piec ciasto, ale, tak jak ja wczoraj, wyjęli mikser z miski, podczas gdy jeszcze pracował, i upaćkali czekoladową masą całą kuchnię.
- Ja pierdolę, tornado tu przeszło? - tylko tyle zdołałam wykrztusić.
- Niekoniecznie... - powiedziała Rinka, patrząc na mnie.
- Kastiel zszedł na dół i zabrał całą resztę ciasta do twojego pokoju, więc zdecydowaliśmy upiec coś nowego - tłumaczył mój brat.
- No cóż, jak widać musi sobie osłodzić swój nędzny żywot - powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach. - A swoją drogą, to co chcieliście upiec?
- Miała być babka - rzuciła nieśmiało Rinka. - A, że tak zapytam, czemu "nędzny żywot"?
- Bo tak.
- "Bo tak" to nie jest odpowiedź - powiedział mój brat.
Westchnęłam.
- Bo spieprzył moje życie uczuciowe, a przy okazji stracił w moich oczach. Lepiej?
- W sumie tak.
- No. A teraz dajcie jakąś ścierkę, pomogę wam.
Rinka wykonała polecenie. Rzuciła mi kawałek materiału, którym natychmiast zaczęłam wycierać blaty, stół i górne szafki.
W końcu skończyliśmy. Pomogłam parze skończyć ciasto. Gdy tylko chwilę ostygło, każde z nas zabrało sobie kawałek, a następnie usiedliśmy w salonie na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie usłyszałam skrzypienie schodów. Wychyliłam się nieco. Zauważyłam, że na dół, do kuchni, zszedł Kastiel i odłożył pusty talerz po cieście, a następnie zabrał talerz z nowym. Westchnęłam, będąc pewną, że następnym razem trzeba będzie zamykać nasze przysmaki w szafkach na klucz.
***
Nadszedł wieczór. Zdążyliśmy już nawzajem się pomierzyć, wystarczyło tylko dostarczyć jutro Nicodemowi wymiary i projekty, aby jego ciocia mogła zacząć szyć. W końcu musiałam pójść wziąć prysznic. Tak naprawdę nie chciałam się nawet ruszać z kanapy, ale się przemogłam. Poszłam do sypialni, aby zabrać piżamę i bieliznę. Widok tam jednak poruszył moje serce tak bardzo, że, nie wiem, czemu, musiałam podejść do łóżka.
Zobaczyłam Kastiela, leżącego na łóżku. Spał, ale jego twarz była mokra. Błyszczała się od zaschniętych na policzkach łez. Jego mina również wskazywała na to, że przed zaśnięciem dużo płakał, ale cicho. Tak cicho, że nawet tego nie zauważyłam. Albo nie chciałam tego zauważyć. Na szafce obok stał talerz, na który było ciasto. Dlaczego było? Ponieważ naczynie było kompletnie puste. No, odliczając pozostałe po przysmaku okruszki.
Dotknęłam jego policzka i delikatnie go otarłam. Jednakże zaraz później gwałtownie zabrałam dłoń i potrząsnęłam głową.
Nie!
Nie mogę!
Nie wierzę, że to robię!
Chwilę później moje serce znowu było twarde jak kamień i zimne jak lód. Zabrałam rzeczy, po które tutaj przeszłam, a następnie udałam się do łazienki. Po wykonaniu wszystkich łazienkowych czynności wróciłam do sypialni. Jednakże nie było tam Kastiela ani talerza. Nawet łóżko było pościelone. Znalazłam na nim nieco pogniecioną karteczkę z dwoma kropkami: jedną mniejszą i jedną większą. Od razu rozpoznałam pismo mojego ex. Zawsze pisał niezbyt starannie, ale i tak dało się wszystko przeczytać.
Al!
Dzięki za dotychczasową współpracę. Jutro w szkole dogadamy się, co będzie dalej.
Widziałem w salonie Twoje projekty. Są wspaniałe. Na pewno będą wyglądać świetnie.
Jakby co, to poszedłem do domu, nie musisz się martwić (jeśli w ogóle będziesz).
Pamiętaj, że ja NIGDY mimo wszystko nie przestanę Cię kochać.
Do zobaczenia,
Kas ♥
Natychmiast pogniotłam kartkę i zeszłam na dół, aby wyrzucić ją do śmieci. Było około dwudziestej pierwszej. Nie słyszałam już nic, światła również były pogaszone. Stwierdziłam, że para, pod której dachem mieszkam, również już śpi. A więc poszłam do sypialni, zgasiłam światło i przykryłam się pościelą. Pachniała Kastielem, jego perfumami i wodą kolońską, czyli trzema zapachami, które zwykłam kochać, zwłaszcza pomieszane razem.
Ostatecznie zasnęłam, ciągle będą złą zarówno na Kastiela za to, co mi zrobił, jak i na siebie, że prawie uległam jego zaschniętym łzom.
**********
Hejka kochani!
Dzisiaj rozdział jest troszkę dłuższy. Mam nadzieję, że się Wam spodobał ^^
Za tydzień koniec wakacji. Jesteście już przygotowani, czy zostawiacie wszystko na ostatni dzień? XD
Ja osobiście już mam wszystko przygotowane, a do szkoły jestem gotowa wrócić od miesiąca XD
Poważnie. Ja śmiało mogłabym iść już z początkiem sierpnia, jakkolwiek to brzmi :D
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Nickelback - "Get 'Em Up"
PPS: Mam już pomysł, jak potoczy się cała historia, od następnego rozdziału, aż do końca. Jestem pewna, że zabijecie mnie za epilog XD
A tak swoją drogą, do końca zostało nam około 10 rozdziałów :c
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top