29. "A tobie tak nie za wygodnie?"

*Ally*

- Nudzi mi się - powiedziałam, wyciągając ręce do Kastiela.

Ciągle siedział przy mnie na łóżku i umilał czas choroby. Przygotowywał posiłki, przynosił książki lub kartki z ołówkami i kredkami, brał na ręce i zanosił do łazienki, gdy chciałam załatwić swoją wewnętrzną potrzebę lub po prostu się umyć, przytulał, całował... Udało mu się nawet ubłagać mojego brata, aby załatwił mu usprawiedliwienie. Mam tylko nadzieję, że dyrektorka w to uwierzy. Taki chłopak to skarb.

- Co ja ci poradzę, mała - odpowiedział, przyciągając mnie do siebie. - Co chcesz robić?

- Nie wiem, naprawdę - zastanowiłam się chwilę. - Chociaż... Jest taka jedna rzecz, na którą miałabym ochotę.

- Jaka? - spojrzał na mnie z pożądaniem w oczach.

- Nie rozmarzaj się za bardzo. Masz może w domu mulinę, kanwę, bębenek i igłę?

- O czym ty do mnie rozmawiasz? - rozszerzył powieki. Wywróciłam oczami.

- Matko... Kanwa to jest materiał do wyszywania, bębenek to takie duże kółeczko, które się na ten materiał zakłada, mulina to gatunek nici. A więc?

- Obawiam się, że nie posiadam aż tak skomplikowanego sprzętu, księżniczko - uśmiechnął się złośliwie.

- A mógłbyś skoczyć po to do pasmanterii? - zrobiłam oczka szczeniaczka.

- Dla ciebie wszystko - pocałował mnie w usta. - Tylko napisz mi na kartce jeszcze raz, jak się te rzeczy nazywają.

- Okej. Aha, i przynieś jeszcze flizelinę - powiedziałam, wypisując potrzebne rzeczy na kartce.

- Al, co ty do mnie mówisz? Co to w ogóle jest?

- Baba w pasmanterii ci powie - wyszłam z łóżka i wyjęłam z torby portfel. Zabrałam stamtąd banknot studolarowy i podałam go ukochanemu, uprzednio chowając portfel. - Trzymaj - uśmiechnęłam się.

- No okej - pocałował mnie na pożegnanie. - Kuruj się. Niedługo wrócę.

Chłopak opuścił mieszkanie, a ja zastanawiałam się, co mam ze sobą zrobić. Spojrzałam na gitarę elektryczną czerwonowłosego. Natychmiast do niej podeszłam. Zabrałam ją i położyłam na łóżku. Niebieską poduszkę rzuciłam na podłogę, a z kuchni wzięłam opakowanie ze słonecznikiem i butelkę z sokiem truskawkowym. Położyłam je w sypialni na podłodze. Nauszne słuchawki Kasa podłączyłam do swojej komórki i włączyłam piosenkę Nickelback pod tytułem "Rockstar". Zabrałam kostkę do gitary i zaczęłam grać.

Kończę ze staniem w kolejkach

Do klubów, do których nigdy nie wejdziemy.

To jest jak dziewiąte dno

I nigdy nie wygram.

To życie nie potoczyło się tak,

Jak ja bym tego chciał.

Powiedz mi, czego chcesz.

Chcę nowiutki dom

W odcinku MTV Cribs

I łazienkę, w której mogę

Grać w baseball.

I ogromną wannę wystarczająco dużą

Dla dziesięciu i dla mnie.

Więc czego potrzebujesz?

Potrzebuję kardy kredytowej, która nie ma limitu

I dużego czarnego odrzutowca z sypialnią w środku.

Dołączę do Mile High Clubu

Na trzydzieści siedem tysięcy stóp.

Byłem tam, robiłem to.

Chcę nowy autobus pełen starych gitar.

Moja własna gwiazda na Hollywoodzkim Bulwarze.

Gdzieś pomiędzy Cher i Jamesem Deanem

Jest w sam raz dla mnie.

Więc jak zamierzasz to zrobić?

Mam zamiar wymienić to życie na fortunę i sławę

Nawet ściąłbym włosy i zmienił imię.

Bo my wszyscy po prostu chcemy być gwiazdami rocka,

Mieszkać w rezydencjach na wzgórzach, jeździć piętnastoma autami.

Dziewczyny przychodzą łatwo, a dragi przychodzą tanio.

Wszyscy zostaniemy chudzi, bo nie będziemy jeść.

I  będziemy się spotykać w najlepszych barach

W strefach VIP z gwiazdami filmowymi.

Każda, która kocha kasę,

Nieźle się tam napali.

Każdy króliczek Playboya

Z jej tlenionymi blond włosami.

Hej, hej, chcę być gwiazdą rocka.

He, hej, chcę być gwiazdą rocka.

(aut. Piosenka jest dłuższa, ale nie chcę, żeby zajęła ona cały rozdział ;) )

Zagrałam jeszcze kilka piosenek. Nawet nie usłyszałam, jak Kastiel wszedł do pokoju. Gdy szturchnął mnie w ramię, spojrzałam na niego zaskoczona.

- Kas? - zaczęła, zarumieniona. - Przepraszam, że wzięłam twoje rzeczy bez pozwolenia, ale nie miałam co ze sobą zrobić.

- Przecież się nie gniewam, kocie - ucałował mnie w czoło. - Przyniosłem rzeczy, o które mnie poprosiłaś.

Podniosłam się i zaczęłam sprzątać. Jednakże Kastiel wyrwał mi gitarę z rąk.

- Leż i się nie przemęczaj. Posprzątam.

- Nie ma mowy .

Odebrałam mu jego dziecko i odłożyłam na miejsce. Napój i słonecznik odłożyłam na szafkę nocną.

Natychmiast dobrałam się do reklamówki, którą położył na łóżku. Znalazłam tam bębenek, igłę, kanwę, flizelinę i mnóstwo odcieni muliny.

- Ile tyś tego nakupił? - spytałam, patrząc na chłopaka. - Tych nici jest połowa reklamówki.

- Nie powiedziałaś, które odcienie chcesz, więc musiałem wykupić cały sklep.

- Boże drogi - strzeliłam facepalma. - Zapomniałam o tym. No dobra, ile na to wszystko wydałeś?

- Dwie stówy.

- Czyli stówę jestem ci winna. Okej - wyjęłam z portfela dolar z odpowiednim nominałem i wcisnęłam mu go do ręki.

- Al, daj spokój - chciał oddać pieniądze, ale mu nie pozwoliłam.

- Nie ma mowy, mój drogi - uśmiechnęłam się.

W końcu odpuścił. Wiedział, że ze mną nie wygra. Zszedł na dół, żeby przygotować obiad, a ja w tym czasie mogłam pogrzebać w jego szufladzie i znaleźć najlepsze zdjęcie do wyszycia. Udało mi się.

W zeszłym roku szkoła postanowiła zorganizować dla nas Halloween. Każdy musiał się przebrać za jakiegoś potwora i przyjść w tym do szkoły na zajęcia, a wieczorem, około osiemnastej, mieliśmy do przejścia labirynt strachu przygotowany przez nauczycieli.

Kastiel przebrał się za wampira (nawet załatwił sobie sztuczną krew i pomalował nią swoje kły oraz naniósł odrobinę na każdą z dłoni), a ja poszarpałam włosy i kupiłam w sklepie Leo, chłopaka Rozalii, białą sukienkę do ziemi z długim rękawem. Do tego zrobiłam jeszcze rozmazany makijaż i kupiłam siatkowane soczewki. W ten sposób wyglądałam jak Banshee. Z tego, co widziałam, Kastielowi ten strój się spodobał. Nie powiem, on w stroju wampira także wyglądał mega seksownie. Dodatkowo jego kostium odkrywał częściowo jego umięśnioną klatkę piersiową.

Mieliśmy przechodzić ten labirynt parami. Wypadło na to że musiałam być z Kasem. Mimo że potwornie się bałam, było to najprzyjemniejsze Halloween, jakie kiedykolwiek przeżyłam.

Szybko zrobiłam zdjęcie telefonem i odłożyłam album do szuflady. Potem wskoczyłam na łóżko i "na oko" wybierałam odcienie, które pasowałyby do poszczególnych elementów fotografii. Wypisałam wszystko na kartce. W końcu zaczęłam swoją wyszywankę. Po paru minutach okazało się, że Kastiel przygotował dla mnie rosół. A właściwie odgrzał go z dnia wczorajszego.

- Na nic bardziej kreatywnego cię nie było stać? - spytałam, chowając pod poduszkę bębenek z zaczętym wzorem.

- Jutro dostaniesz to, co tylko będziesz chciała. Dzisiaj musisz zadowolić się tym - usiadł obok mnie i zabrał z szafki jeden talerz pełen zupy.

Jedliśmy obiad, rozmawiając i śmiejąc się. Parę razy nawet się zakrztusiłam. Po jedzeniu, Kas zabrał naczynia i sztućce na dół i włożył je do zmywarki. Gdy wrócił, kontynuowaliśmy rozmowę. W pewnym momencie jednak Kastiel, mało dyskretnie, zajrzał pod poduszkę. Natychmiast uderzyłam go w dłoń.

- Ała! Kurwa, Al, przecież nic ci nie zrobiłem! - krzyknął.

- Nawet mnie nie wkurwiaj. Mama cię nie uczyła, że nie patrzy się do cudzych rzeczy?

- Przecież i tak nic nie widziałem.

- No i dobrze. To niespodzianka. Nie wolno ci na to patrzeć, dopóki nie skończę, rozumiesz?

- Dobrze, skarbie - ucałował mnie w czoło, po czym położył się obok mnie.

- A tobie tak nie za wygodnie?

- Kocie, jestem serio padnięty. Daj mi się wyspać, dobra?

- Dobra, dobra, okej.

Położył się na prawym boku, twarzą do mnie, po czym zamknął oczy. Chwilę później widziałam, jak jego klatka piersiowa delikatnie się unosi i opada, na przemian odsłaniając i zasłaniając część jego brzucha oraz słyszałam cichutkie chrapanie. Spał z uśmiechem na twarzy. Wyglądał tak słodko. Kto by pomyślał, że, na co dzień buntownik, może nagle stać się uroczym kociakiem? Grzywka zasłoniła mu prawe oko. Odgarnęłam ją, a następnie sięgnęłam ręką pod poduszkę, wyjmując swoją ręczną robótkę. Westchnęłam cicho, patrząc z czułością na nałożoną na bębenek kanwę.

***

- Dzień dobry pani! - zawołałam, wbiegając do salonu i rzucając się czerwonowłosej kobiecie na szyję.

- Dzień dobry, kochanie - powiedziała, odkładając robótkę i przytulając mnie.

Tego dnia akurat koszmarnie lało, więc Kastiel podszedł na górę się przebrać. Za to ja nie bardzo miałam co założyć. A więc pani Angela przykryła mnie ciepłym suchym kocem.

- Co to jest? - spytałam, patrząc na nałożony na jakieś drewniane koło materiał.

- To będzie obrazek przedstawiający ciebie i Kastiela - uśmiechnęła się.

- Nauczy mnie pani robić coś takiego?

Mimo że miałam wtedy ledwo sześć lat, już kochałam równego rodzaju robótki ręczne. Niestety, nie umiałam opanować drutów i szydełka. Za to tego dnia nauczyłam się wyszywać krzyżykami. W dwie godziny udało mi się wyszyć piękną jednokolorową chryzantemę. Kobieta zawiozła ją do miejsca, gdzie została oprawiona w śliczną ramkę. W tym samym czasie ja i Kastiel ganialiśmy się po podwórku, z racji tego, że w końcu przestało padać.

W pewnej chwili chwycił moją dłoń i zaprowadził do swojego domku na drzewie. Usiedliśmy w środku. Złapał mnie za ręce.

- Obiecaj mi jedno - powiedział.

- Co tylko zechcesz - uśmiechnęłam się.

- Bez względu na wszystko, nie zapomnisz o mnie i będziesz mnie kochać tak, jak ja ciebie.

- Obiecuję. Nie umiałabym przestać cię kochać - dałam mu szybkiego całusa w policzek, co on odwzajemnił, po czym zamknął mnie w mocnym uścisku.

***

To zdjęcie stało na mojej szafce nocnej aż do wieku trzynastu lat. Pamiętam ten dzień doskonale.

***

To była niedziela. Wtedy mój ojciec nieźle się napruł na imprezie służbowej. Do domu wrócił jakoś koło dwudziestej trzeciej. Ja wtedy dalej nie spałam, zamiast tego czytałam książkę. Za to Nat już dawno spał. Ojciec wszedł do naszej sypialni. Gdy zobaczył, że czytam zamiast spać, wyrwał mi książkę z rąk i zrzucił ją na podłogę. Akurat tak się złożyło, że mojej mamy i siostry ZNOWU nie było w domu. A więc w spokoju mógł się na mnie wydzierać. I nie pogardził tą szansą.

Słuchałam go, mając schyloną głowę. W pewnym momencie wziął ramkę ze zdjęciem i uderzył mnie nią w głowę. Cholernie bolało. Wrzasnęłam z bólu, ale jego nawet to nie przejęło. Dotknęłam tyłu głowy i poczułam, że krwawię. Ale bałam się tak nagle wstać. Po prostu cały czas siedziałam na łóżku i płakałam. Szkło pokrywające obrazek było kompletnie potłuczone. Tata zniszczył ramkę doszczętnie, a gdy dotarł do wyszytego przez mamę Kastiela obrazka, zaczął go rwać. Parę chwil później, na podłodze, zamiast całego, ślicznego obrazka, leżały potłuczone szkło, połamana ramka oraz porwane mulina i kanwa. Wyszedł z pokoju.

Nie wiedziałam wtedy, że Nat nie spał. Odwrócił się w moją stronę i natychmiast wyszedł po cichu z łóżka i udał się do łazienki, zabierając apteczkę, po czym wrócił do mnie. Klęczałam na podłodze, trzymając w rękach szczątki pięknej pamiątki, a on opatrywał moją głowę.

- Nat, ja mam tego dosyć... Dłużej nie wytrzymam... - wyszeptałam łamiącym się głosem.

- Wiem, kochanie - odpowiedział, przyciągając mnie do siebie i głaszcząc mnie po włosach. - Nie wiem jednak, co tego kretyna tak kręci w biciu swoich dzieci. Najchętniej po prostu wysłałbym go do pierdla, tam, gdzie jego miejsce.

Z czasem, rana na mojej głowie przestała krwawić. Nat znowu położył się do łóżka, a ja poszłam do łazienki, żeby po raz drugi umyć włosy, tym razem jednak z krwi.

Gdy wróciłam do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. W końcu zasnęłam, mając mokrą twarz.

***

Pociągnęłam nosem. Nie wiedziałam, że wyszywanie może przynieść takie wspomnienia. Natychmiast schowałam robótkę pod poduszkę. Znowu spojrzałam na swojego chłopaka. Ciągle spał, uśmiechając się. Jego grzywka znów opadła mu na oko. Odsunęłam ją. Wtedy, ciągle przez sen, Kas złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Próbowałam się wydostać, ale nie potrafiłam - jego uścisk był zbyt mocny. Westchnęłam, po czym zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy snów.

**********

Hejka kochani!

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba. Wyszedł mi taki trochę refleksyjny, choć nie miałam takiego zamiaru. Ale warto w tym momencie zastanowić się, czy przemoc domowa to rzeczywiście rozwiązanie wszelkich problemów. Widzicie, jak skończyła się sytuacja, gdy Al, Nat i Amber mieli po trzynaście lat.

Ale mam Wam do przekazania także dwie radosne wiadomości.

Pierwsza - osiągnęliśmy 4K wyświetleń! Dziękuję Wam wszystkim, kochani!

A druga - od wczoraj "It hurts... | Słodki Flirt jako siostra Nataniela" jest na 816 miejscu w kategorii "Fanfiction" ♥

EDIT: Jednak nie. Przed chwilą się okazało, że spadłam na 963 miejsce :c

Dziękuję Wam!

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Sixx am - Skin, wersja Nightcore (przy tej piosence był pisany rozdział)

PPS: Od tego rozdziału tytuły będą zaznaczane pogrubionymi literami ;D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top