26. "Jak się czujesz?"
*Kastiel*
- Nigdy się nie nauczycie zbierać ubrań z podłogi - skarciła mnie mama. - Ja nie wiem, nawet po wspólnej nocy nie chce się wam chociaż wrzucić ich do prania?
- Mama, odpuść - chwyciłem się za czoło, próbując opanować kaca. - Łeb mi pęka.
- Jakbyście razem z Ally nie wypili dwóch butelek wina, to na pewno by ci nie pękał. Co wam w ogóle strzeliło do głowy, żeby się tak schlać?
- Ally umarł ojciec. Była załamana. Wypiła całą butelkę. Chciała się pieprzyć, więc, żeby nie była jedyną nietrzeźwą... - zagryzłem wargę.
- Co? Wypiłeś na raz całe półtora litra mocnego czerwonego wina, tak?
- Ta. To prawda, to nie było mądre posunięcie.
- Jak to się mówi, człowiek jest mądry po szkodzie. Boże, dzieciaki, co z was wyrośnie... - mama opuściła pokój.
Położyłem się obok ukochanej na łóżku i dotknąłem jej policzka. Delikatnie ucałowałem jej usta. Potem zszedłem z pocałunki na szyję, biust, brzuch i biodra. W końcu się obudziła.
- Nareszcie, księżniczko - uśmiechnąłem się swoim stałym uśmiechem. - Zastanawiałem się, co jeszcze musiałbym pocałować, żebyś wreszcie wstała.
- Wtedy chyba oboje byśmy nie wytrzymali. I znowu byłby ostry seks.
- No cóż, moja niewyżyta seksualnie dziewczynko, niestety by to nie wyszło. Moi starzy są w domu i matka zrobiła mi wywód, że się tak schlaliśmy i że po tym seksie nie posprzątaliśmy.
Dziewczyna złapała się za głowę.
- Co jest?
- Łeb mi napierdala.
- Znam to uczucie. Chodź, przebierzemy się i zejdziemy na dół.
- Kas, nie dam rady. Jak ja nawet usiąść nie potrafię.
- Mówiłem, że na dupie nie usiądziesz - zaśmiałem się. - Dobra, chodź, pomogę ci.
Złapałem ukochaną za ręce i powoli pomogłem usiąść. Chwilę to trwało, ponieważ przy nawet delikatnym ruchu syczała z bólu. Gdy w końcu nam się udało, odetchnąłem z ulgą.
- No. To teraz trzeba cię ubrać. Hmm...
Podszedłem do szafy i zacząłem przebierać wieszakami, aby znaleźć coś, co Al mogłaby założyć. Przejrzałem wszystko i w końcu znalazłem. Śliczna kremowa sukienka z wąskimi ramiączkami i kokardą z boku. Zdjąłem ją z wieszaka i rzuciłem ukochanej na kolana. Dziewczyna jednak jedynie wzięła ją do rąk, dokładnie obejrzała i pokiwała głową. Wywróciłem oczami. Uniosłem delikatnie nogi blondynki i pomogłem jej założyć ubranie. Klęknąłem za nią i zapiąłem zamek. Gdy tylko się odsunąłem, Al opadła na kołdrę, trzymając się za głowę. Coś czułem, że długo nie wytrzyma. Założyłem na siebie czarne dżinsy i od razu wziąłem ukochaną na ręce, schodząc do kuchni. Wtuliła się we mnie.
- Lizus - wyszeptałem jej do ucha.
Ta jednak jedynie cicho mruknęła i jeszcze mocniej się do mnie przytuliła. Zaśmiałem się i wszedłem do kuchni ze złotooką na rękach. Posadziłem ją na krześle, jednakże ta znowu syknęła z bólu.
- Przepraszam - wyszeptałem.
- Spoko - odpowiedziała cicho.
Mamy ani taty nie było. Zostawili tylko kartkę, że jadą na zakupy. Wydobyłem z jednej z szafek dwie tabletki na kaca i jedną wziąłem sam, a drugą podałem Al. Od razu ją połknęła i popiła wodą.
- Co chcesz na śniadanie? - spytałem, patrząc na ukochaną.
- Nic. Mam wrażenie, że jeśli choćby spróbuję coś zjeść, to zwymiotuję.
(aut. Też tak miałam. Obudziłam się w pokoju siostry [tam śpię], zabrałam telefon i poszłam do swojego pokoju, żeby się przebrać, zasnęłam na łóżku u siebie, a gdy się obudziłam, ledwo chodziłam i rzygać mi się chciało 😥)
- Jak chcesz.
W sumie sam też nie miałem na nic ochoty. Ruszyłem dupę do sypialni i założyłem czarną koszulkę opinającą moje zajebiste ciało. Zszedłem na dół i zobaczyłem moją dziewczynę, trzymającą ręce i głowę na stole i śpiącą. Uśmiechnąłem się delikatnie. Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku. Dopiero wtedy zauważyłem, jak bardzo jest rozpalona. Dotknąłem jej czoła. Było całe czerwone i gorące. Zabrałem z kuchni termometr i zmierzyłem jej temperaturę. Trzydzieści dziewięć stopni. Coś było nie tak. Rozchorowała się przez zwykłego kaca? Zszedłem do kuchni i zmoczyłem zimną wodą pierwszą lepszą ścierkę, a następnie wróciłem do sypialni i położyłem kompres na czoło ukochanej. Uśmiechnęła się lekko przez sen. To chyba był dobry znak.
Pamiętam, jak kiedyś Debra się rozchorowała. Codziennie do niej przychodziłem, pomagałem, robiłem wszystko, co chciała. Kiedyś uznałbym, że to normalne. Za to teraz, gdy jestem z Al, mogę powiedzieć, że to NIE było normalne. To prawda, mogłem jej pomagać. Ale to nie znaczyło, że miałem wiecznie się jej słuchać jak jakiś pantoflarz. Ally zmieniła moje spojrzenie na praktycznie wszystko oprócz swojego durnego brata i upośledzonej psychicznie siostry.
Zszedłem na dół, do kuchni. Zdecydowałem, że przygotuję dla ukochanej kakao z piankami. Od dziecka je kochała.
- Wróciliśmy! - usłyszałem krzyk mamy.
- Ciii! - skarciłem ją. - Al śpi na górze. Jest cała rozpalona.
Spojrzałem za okno. Wiało i padał deszcz. To wszystko wyjaśnia. To prawda, że zbliża się grudzień i jest duże prawdopodobieństwo choroby.
W końcu kakao było gotowe. Zalałem brązowy proszek mlekiem, rozmieszałem i wrzuciłem dwie pianki. Zabrałem kubek na górę i położyłem na szafce nocnej. Moja dziewczyna ciągle wtedy spała. Usiadłem obok niej i delikatnie głaskałem ją po włosach. Jutro jest poniedziałek... Westchnąłem. Wziąłem do ręki telefon.
Do: Kretyn 😑
Al jest chora. Załatw mi i jej usprawiedliwienia na jutro.
Od: Kretyn 😑
A co ja jestem, twój służący? Co jej jest?
Do: Kretyn 😑
Przeziębiła się. To jak, raczysz załatwić usprawiedliwienia czy chcesz mieć przyszłego szwagra na sumieniu, gdy go wywalą ze szkoły?
Od: Kretyn 😑
Dobra, dobra. Ale robię to tylko dla Ally. Mogę wpaść do ciebie jutro po szkole (aut. Głupia autokorekta! Wskoczyło "pucio szkoły")? Chcę ją zobaczyć.
Do: Kretyn 😑
A jak nie?
Od: Kretyn 😑
To nie dostaniesz usprawiedliwienia.
Do: Kretyn 😑
To jest szantaż?
Od: Kretyn 😑
Brawo. To jak?
Do: Kretyn
No dobra. Ale robię to ze względu na Ally.
Od: Kretyn 😑
Super. To do zobaczenia jutro.
Muszę to gdzieś zapisać! Pierwszy raz udało mi się dogadać z tym kretynem!
*Następnego dnia*
- To pewnie twój brat - powiedziałem do Ally, gdy, przykryta kołdrą i ubrana w białą koszulę nocną, popijała ciepłe kakao.
- Mój brat? Po co miałby tu przychodzić?
- Nie mówiłem ci? Wczoraj z nim rozmawiałem. Powiedział, że załatwi nam usprawiedliwienia na dziś, jeśli będzie mógł cię odwiedzić. Co miałem zrobić? Zgodziłem się.
- Super - uśmiechnęła się. Kocham ten jej uśmiech. - Wpuść go.
Zszedłem na dół i otworzyłem Kretynowi drzwi. Spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią. I vice versa.
- Zrobiłem to tylko dla niej - wysyczałem przez zaciśnięte zęby. - Jak wyjdziesz, wszystko jest po staremu.
- Spoko. A teraz, gdzie leży moja siostra?
Zaprowadziłem go do swojej sypialni. Gdy zobaczył siostrę, natychmiast do niej podszedł i ją przytulił.
- Kas, mógłbyś, proszę, nas zostawić? - poprosiła Al.
- Jak sobie życzysz, księżniczko.
Posłałem jej całusa i opuściłem sypialnię.
*Ally*
- Jak się czujesz? - spytał Nataniel, gdy wyrzuciłam dziesiątą w ciągu godziny chusteczkę do kosza.
- Powiedzmy, że dobrze. Ale z tym katarem i lekką chrypą brzmię jak upośledzoną chora kaczka.
Mój brat zaczął się śmiać.
- Co ci tak do śmiechu?
- Jeśli ty brzmisz jak upośledzona chora kaczka, to ja skończę jako proboszcz.
- No to masz moje błogosławieństwo - wykonałam w powietrzu znak krzyża.
- Boże, Al, dość - Nataniel znów ledwo powstrzymał się od śmiechu.
*Nataniel*
Spędziliśmy z Al ponad godzinę. W końcu jednak musiałem opuścić to znienawidzone mieszkanie. Do domu postanowiłem wrócić przez park. Nagle, zobaczyłem przed sobą dziewczynę o blond włosach, mającą na sobie białą koszulę, czerwoną spódniczkę i czerwony żakiet. Od razu do niej podszedłem. Ally poradziła mi dzisiaj, abym wyznał jej, co do niej czuję. I zrobię to właśnie teraz.
**********
Hejka kochani!
Nie ma to jak wstawić rozdział z rana leżąc w łóżku 😂
Jak myślicie, kogo zobaczył Nat?
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Nickelback - Silent Majority
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top