37. "Zostaniesz ze wszystkim sam na sam NA ZAWSZE.

*Ally*

- Jesteś nienormalna!!! - wrzasnął Nicodem, uderzając mnie z całej siły w prawy policzek.

Czerwień rozlała się po mojej twarzy, a ja sama upadłam na chodnik. Wodospad łez spłynął po moim policzku, zostawiając mokry ślad.

Patrzyłam, jak cała grupa moich byłych przyjaciół spogląda na mnie ze wściekłością w oczach.

Każde z nich dostało do szafek karteczki z napisem "Nienawidzę cię, jesteś głupi(a) i nienormalny(-a)" i są pewni że to ja, po tym, co kupiłam Kastielowi.

Ale to nie ja...

- Spieprzajcie od niej! - usłyszałam krzyk czerwonowłosego i poczułam dłonie pod pachami, pomagające mi wstać. Z wielką czułością wytarł moje mokre policzki i objął mnie w talii, zatrzaskując mnie w mocnym uścisku, z którego nie potrafiłam się wydostać.

- To ty spieprzaj! - rzucił Alexy. - Ta psychopatka nie dość, że nie potrafi ci wybaczyć, to jeszcze wrzuca nam do szafek kartki z wiadomościami, że to MY jesteśmy nienormalni!

- Ale to naprawdę nie ja to zrobiłam, przysięgam! - zawołałam, chcąc chociaż trochę spróbować się obronić.

- Zamknij się! - do kłótni dołączył się Armin. - Kiedyś tak bardzo udawałaś, że ci zależy na przyjaźni z nami i na związku z Kastielem, a teraz straciłaś wszystkich. Wszystkich, rozumiesz? Każdy cię nienawidzi.

Z każdym kolejnym słowem czułam, jak moje serce coraz bardziej kruszy się na kawałki.

- Armin, pomyślałeś w ogóle, co ona czuje, gdy tak mówisz? - spytał Kastiel, ciągle mnie ściskając.

- A ona myślała, co ty czułeś, gdy próbowałeś ją przeprosić, a ona cię olewała? - rzucił Dominic.

- A ja myślałem, co ona czuje, gdy całowałem się z Amber? Nie myślałem. Więc tak naprawdę to jest moja wina, że ona was straciła. Nie jej.

- Ale to ona wrzuciła nam te kartki do szafek - powiedziała Roza.

- SPIEPRZAJ, NIC NIE ZROBIŁAM! - wrzasnęłam.

Chwilę później poczułam, jak spadam. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a obraz się zamazał...

*Narrator*

- Kurde, coś jest nie tak - szepnął do siebie Nataniel, którego w nocy obudził krzyk jego siostry.

- Co się stało? - spytała Rin, podnosząc się do siadu i przecierając oczy.

- Nie wiem, Ally krzyczy - usłyszeliśmy kolejny krzyk. - Słyszysz?

- Słyszę.

- Idę do niej. A ty - delikatnie położył ukochaną i przykrył ją pościelą. - Leż tutaj i śpij. Zaraz wrócę, obiecuję - ucałował ją w czoło, po czym opuścił pokój.

Przeszedł korytarzem do pokoju siostry. Gdy tylko otworzył drzwi, usłyszał kolejny krzyk. Natychmiast zamknął drzwi i podszedł do dziewczyny. Usiadł obok niej na łóżku i zobaczył, że blondynka zaczyna się kręcić na wszystkie strony. Zapalił lampkę nocną stojącą na szafce, a następnie położył lewą dłoń na czole Ally, a prawą chwycił jej rękę.

- Jestem tutaj - wyszeptał, będąc pewnym, że dziewczyna w ten sposób się uspokoi.

Tak też się stało. Chwilę później zobaczył, że jej policzki świecą się od łez wylanych także w trakcie snu. Powoli zaczęła otwierać oczy. Gdy uchyliła powieki do maksimum i zobaczyła nad sobą swojego brata, podniosła się i ponownie zamknęła oczy. Spod powiek wypłynęło kilka nowych łez. Nataniel nie mógł widzieć, jak jego siostra płacze. Natychmiast przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Jedną dłoń położył na jej plecach, a drugą głaskał ją głowie.

- Nie płacz, kochanie - wyszeptał jej do ucha.

- Jak mam nie płakać? - wyszlochała Al, zaciskając mocno dłonie na ramionach brata. - Przez zwykłą chęć zemsty straciłam przyjaciół. To wszystko moja wina - ponownie wybuchnęła płaczem.

- To nie twoja wina, tylko tego idioty. Gdyby cię nie skrzywdził, nic by się nie stało.

- A jeszcze przed rozdawaniem prezentów mówiłeś, że nie chcę mu odpuścić. Żebym była dla niego miła. Więc w końcu się zdecyduj, co mam zrobić.

- Wtedy nie wiedziałem, jak to się skończy. Teraz najchętniej po prostu bym to odwołał.

- To jest najgorsza Wigilia w całym moim życiu - blondynka zamknęła oczy i jeszcze mocniej wtuliła się w brata. - Gorsza od tych, które przeżywałam z tatą.

- Wiem. Nie płacz - Natan zaprzestał głaskania siostry i po prostu ją przytulał.

Delikatnie kołysał ją w ramionach, aż usłyszał spokojny oddech dziewczyny i był pewien, że ta śpi. Położył ją na łóżku i przykrył pościelą. Zanim jeszcze opuścił pokój, serdecznie ucałował czoło siostry, następnie wrócił do swojej sypialni.

Przez najbliższą godzinę leżał na łóżku i starał się zasnąć. Jednak myślenie o Ally nie pozwalało mu na to. W końcu usiadł na skraju łóżka, zapalił lampkę i przesunął dłońmi po twarzy.

- Nat, co się dzieje? - usłyszał cichy szept Rin.

- Nic - rzucił krótko, nawet nie zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Przecież widzę - dziewczyna podniosła się i przytuliła chłopaka od tyłu.

Nataniel westchnął głęboko, nie mogąc tak naprawdę zrozumieć, jakim cudem ta dziewczyna tak bardzo na niego działa.

- No dobrze. Może nie tak do końca nic.

Odwrócił się i przytulił swoją ukochaną. Ciepło jej ciała sprawiało, że nie chciał jej puszczać. W końcu jednak to zrobił.

- Martwię się o nią - wyszeptał, patrząc na pościel. - To prawda, zepsuła sobie relacje z przyjaciółmi. Ale mimo wszystko... To moja siostra. I kocham ją. Jak mógłbym ją tak po prostu olać?

- Doskonale cię rozumiem. Też bym się martwiła o rodzeństwo, gdybym je miała. Poza tym, uważam, że to słodkie, że się o nią martwisz - Rin oplotła swoje dłonie wokół talii ukochanego i złożyła delikatny pocałunek na jego szyi.

Chłopak w odpowiedzi wplótł dłoń w jej włosy, a następnie zgiął ją w pięść. Wziął głęboki wdech, a następnie powoli wypuszczał powietrze, gdy jego dziewczyna składała na jego karku, szyi i barkach kolejne pocałunki.

- Rin, błagam, przestań - wyszeptał cicho, czując, że w jego bokserkach powoli przestaje brakować miejsca.

- Nie ma mowy. Skoro już zaczęłam, to skończę.

Zaraz potem puściła go, stanęła przed nim i popchnęła go tak, że Nataniel wylądował na plecach z nadgarstkami na pościeli oraz głową między nimi. Rin pochyliła się i ucałowała jego wargi. Nat ugiął nogi w kolanach, wplótł dłonie we włosy dziewczyny i oddawał ciepłe pocałunki...

***

*Ally*

Budząc się rano chciałam, aby to, co wydarzyło się poprzedniego dnia, było tylko koszmarem. Jednakże gdy przetarłam oczy i zorientowałam się, że zasnęłam w sukience, którą wczoraj miałam na sobie, miałam ochotę ponownie zasnąć, ale tym razem na wieki. Straciłam wszystkich. Kastiela, przyjaciół... I obawiam się, że brata również. Pamiętam jego wczorajszy wzrok, patrzący na mnie ze złością. W końcu podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Pozbyłam się z siebie sukienki, a założyłam czarną bluzkę z długim rękawem oraz czarne dżinsy. Poszłam do łazienki i wrzuciłam sukienkę do prania, a następnie załatwiłam swoją wewnętrzną potrzebę.

Po wejściu do kuchni, zobaczyłam nagiego od pasa w górę brata, siedzącego przy stole, oraz przyszłą szwagierkę, przygotowującą jajecznicę.

- Wychodzę - rzuciłam, wchodząc do przedpokoju i zakładając kurtkę.

- Gdzie ty chcesz iść? - spytał Nat. - Nawet śniadania jeszcze nie zjadłaś.

- Zjem na mieście - założyłam buty i zabrałam portfel, w którym po ostatnich zakupach zostało tylko pięćdziesiąt dolarów. - Poza tym, chcę zostać sama - zwiesiłam głowę. - Co ja gadam, już jestem sama - dodałam szeptem.

- Co ty gadasz? - usłyszałam głos brata, ale nie zwróciłam na to uwagi.

Po stanięciu przed domem, naprawdę nie wiedziałam, gdzie powinnam pójść.

Przyjaciele mnie nienawidzą.

Kastiel pewnie też już nie chce mnie znać. Poza tym, sama kazałam mu wczoraj spieprzać.

Nie chciałam także wracać do pierwszego domu.

A więc po prostu poszłam do parku. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce, wcześniej ścierając z niej śnieg, i spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam Kylie i jej mamę. Sama dziewczynka lepiła małego bałwana ze śniegu, a kobieta czytała książkę na ławce. Opuściłam głowę, gdy nagle usłyszałam głośny krzyk. Natychmiast poderwałam się na nogi. Okazało się, że Kylie się wywróciła i zrobiła sobie ranę na rączce.

Tymczasem, jej mama ciągle była wciągnięta w lekturę książki i nie patrzyła na swoją córkę. Byłam przez to wściekła, ale nie mogłam nic zrobić. A więc po prostu podeszłam do małej.

- Co się stało, kochanie? - spytałam czule, jakby była to moja córka.

- Boli - powiedziała przez płacz, pokazując mi swoją rączkę.

- Zaczekaj - uśmiechnęłam się i sięgnęłam do kurtki.

Zawsze trzymałam tam plaster i tabletkę przeciwbólową, na czarną godzinę. Wyjęłam plaster z kieszeni i powoli nakleiłam go na ranę Kylie. Zaraz później wytarłam policzki dziewczynki, a w odpowiedzi otrzymałam uśmiech.

- Dziękuję pani - powiedziała.

- Co pani robi z moją córką? - usłyszałam głos mamy czarnowłosej.

Podniosłam się z ziemi i stanęłam przed kobietą, splatając ramiona na piersiach.

- Pomagam jej, bo pewna osoba w ogóle się nią nie interesuje.

- Jak to nie? Interesuję się. Ma wszystko, o czym by mogła zamarzyć.

Westchnęłam głęboko, czując rosnącą w środku irytację.

- A słyszała pani, jak pani córka płacze? Zauważyła pani, że się skaleczyła?

Kobieta parę razy otworzyła i zamknęła usta, szukając słów, po czym złapała córkę za rączkę i ciągnęła za sobą, wracając do domu.

Ponownie westchnęłam.

- I tak się to właśnie kończy - wyszeptałam do siebie. - Kiedy nie wiesz, co powiedzieć, to po prostu odejdź, a czemu nie. Nie wierzę, że tacy ludzie jeszcze żyją na Ziemi.

***

Po dniu spędzonych poza domem, wieczorem miałam ochotę po prostu wrócić do łóżka. Po odbębnieniu codziennych łazienkowych czynności, rzuciłam się na pościel. Jednakże przed spaniem chciałam jeszcze spróbować nawiązać kontakt z... Byłymi przyjaciółmi. Do każdego wysłałam tę samą wiadomość:

Proszę Cię, porozmawiajmy. Musimy coś wyjaśnić.

Od każdego dostałam niemal natychmiastowe odpowiedzi.

Kas <3 : Kazałaś mi wypierdalać, więc chyba nie chcesz rozmawiać, nie? 😒

(Przy Kastielu zapomniałam usunąć serduszko, gdy zerwaliśmy)

Lys :D : Przykro mi, ale to, co zrobiłaś Kastielowi, było nie na miejscu. A więc wybacz, ale nie ciągnie mnie do rozmowy z Tobą. 😥

Kentin: Spieprzaj. Nie ma mowy. 😒

Alexy braciszek ;* : Sory, ale nie. Nie przyjaźnię się z Kastielem, ale to nie znaczy, że źle mu życzę. To, co zrobiłaś, było mega chamskie. A więc wypad. 😣

Armin :* : Nie. Sory, ale nie. 😒

Nico ;* : Nigdy. Byłaś mi bliska, ale nie. Kurwa, czemu musiałaś to zrobić... 😒😣

Dominic :D : Nie ma o czym gadać. Ani co wyjaśniać. Odpuść sobie. 😒

Viola: Przykro mi, Ally, ale nie. 😥

Kim: Sory mała, ale nie mam ochoty. 😒

Mela: Naprawdę myślisz, że się zgodzę? 😑

Roza <3 : Nie ma mowy. Zawiodłaś zarówno mnie, jak i wszystkich pozostałych. Wydaje mi się, powinnaś się od nas odciąć, minimum do Sylwestra. A teraz sory, ale nie mogę gadać 😒

Czytając każdą wiadomość z osobna miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę. Wszystkie te osoby były mi bliskie, w mniejszym czy większym stopniu. Lubiłam ich wszystkich, a co niektórych kochałam. Miałam ogromną nadzieję, że gdy zobaczą, że próbuję się z nimi skontaktować, odpuszczą. Ale nie. Myliłam się. Natychmiast wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na szafkę, po czym przykryłam się pościelą po samą brodę. Powoli zasypiałam, gdy usłyszałam otwieranie się drzwi. Nie miałam siły nawet otworzyć oczu.

- Śpisz? - usłyszałam głos brata.

- Prawie mi się udało, ale wszedłeś do pokoju - chciałam, aby w tym zdaniu było jak najmniej wyrzutów.

- Wybacz - usiadł obok mnie. Miał na sobie jedynie czarne bokserki. - Jak się czujesz? - położył dłoń na moim policzku.

- Zajebiście, wiesz? Nic nie może zepsuć mojego pojebanego życia, niszczonego przez prawie każdą osobę, którą spotkam na swojej drodze - uśmiechnęłam się ironicznie.

- No czyli trochę dupiato - Nat skrzywił usta.

- Trochę? Człowieku, wszyscy przyjaciele się ode mnie odczepili - gwałtownie się podniosłam i spojrzałam wściekła na brata. - Kastiel też mnie olał. Myślałam, że to będzie super, ale jednak trochę boli mnie serce. Poza tym, próbowałam z każdym z nich nawiązać dzisiaj kontakt. Wszyscy odpisali, że po tym wszystkim nie chcą mnie widzieć ani, tym bardziej, ze mną rozmawiać. Myślisz, że to jest "trochę"? - zrobiłam cudzysłów z palców.

- Masz rację jest dupiato, a nie TROCHĘ dupiato.

- I wreszcie to, chłopie, skumałeś. A teraz wybacz, ale chcę zostać ze swoimi egzystencjalnymi problemami sam na sam - przyłożyłam pościel do brody i rzuciłam się na łóżko, odwracając się plecami do brata.

- Oj, skarbie, skarbie - Natan podniósł się z łóżka, a następnie stanął przy drzwiach. - Moim zdaniem, jeśli tak dalej pójdzie, to zostaniesz ze wszystkim sam na sam NA ZAWSZE.

Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale nie wiedziałam, co. Chwilę później spałam jak zabita.

**********

Hejka kochani!

Dzisiaj szybko, bo zaraz mykam spać.

No co, no? Jutro z rana na grzyby jadę XD

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał ^^

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Nickelback - "When We Stand Together"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top