21. "Zaraz idziemy do psychologa."

*Kastiel*

Czekałem, aż się obudzi. Siedziałem przy niej na łóżku i trzymałem ją za rękę. Ciągle miałem nadzieję, że niedługo otworzy oczy i opowie mi, co się stało. W międzyczasie, mama umówiła już dla mojej dziewczyny wizytę u psychologa. Mieliśmy się zgłosić na osiemnastą. Tymczasem na zegarze dochodziła siedemnasta. Al powoli zaczęła otwierać oczy. Mocniej ścisnąłem jej mokrą od potu dłoń. Gdy jej powieki całkowicie się uniosły, mogłem ujrzeć pokryte łzami rogówki. Powoli się podniosła.

- Al, skarbie, wszystko w porządku? - spytałem.

Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Przytuliła się do mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk.

- Śniło mi się, że spotkałam się z przyjacielem z dzieciństwa, nazywał się Nicodem. Pocałował mnie. Chciał się ze mną przespać. A gdy powiedziałam, że chcę to zrobić z tobą, a nie z nim, jakimś cudem przeteleportowało nas tutaj, a potem... zastrzelił cię. Po prostu cię zastrzelił. Nie wiem jak. Potem... po prostu mnie przeleciał. Przeleciał jak dziwkę.

Zacisnąłem pięści. Ale przecież to nie jej wina, snu się nie wybiera. Mocniej przycisnąłem Małą do torsu.

- Zaraz idziemy do psychologa, moja mama umówiła ci wizytę. Na pewno ci to pomoże.

Dziewczyna kiwnęła głową. Wstała z łóżka i podeszła do szafy, w której leżał jej plecak z ubraniami. Wczoraj moja mama kupiła jej białą spódnicę z motywami błękitnych lilii. Wyglądała w niej mega seksownie. Założyła właśnie ją. Do tego wzięła białą koszulę, a na stopy wsunęła szpilki. Włosy rozczesała i ułożyła tak, by część spływała na lewe, a część na prawe ramię. Usta musnęła błyszczykiem. Ledwo umiała chodzić, nogi strasznie jej się trzęsły. A więc po prostu wrzuciłem na siebie ulubioną skórzaną kurtkę i znoszone trampki, po czym wziąłem ją na ręce i zszedłem na dół. Mama dała mi adres, na jaki trzeba było się dostać. Wiedziałem, gdzie to jest, bo tuż obok mieszkał Lysander. Szedłem powoli, trzymając mocno Ally na rękach i przytulając ją. Gdy dotarliśmy przed budynek, postawiłem dziewczynę na nogach i złapałem ją za rękę. Weszliśmy do budynku i stanęliśmy przed drzwiami gabinetu. Wisiała na nich malutka tabliczka.

dr Roxane Smith

Od razu weszliśmy do środka. Za biurkiem siedziała kobieta w wieku około czterdziestu lat. Miała delikatne rysy twarzy, ciemnobrązowe włosy i czekoladowe oczy. Włosy miała spięte w koka z kilkoma wystającymi kosmykami. Na lewej ręce miała mnóstwo cienkich, dzwoniących przy każdym ruchu, kolorowych bransoletek. Jej ubiór stanowiły biała koszula z kołnierzykiem oraz czarna spódnica do kolan. Na to był narzucony biały fartuch z plakietką, na której było napisane imię i nazwisko kobiety.

- Ally Moore? - spytała.

- Tak - odpowiedziała dziewczyna.

- A ty to kto? - psycholog spojrzała na mnie.

- Jestem jej chłopakiem.

- Rozumiem. Ale uprzedzam cię o jednej rzeczy. Jeśli Ally zażyczy sobie, abyś nie był obecny przy którymś fragmencie rozmowy, będziesz musiał bezwarunkowo opuścić ten pokój. Zrozumiałeś?

- Tak jest.

Usiedliśmy z Al na krzesłach przed biurkiem. Dziewczyna wyraźnie się stresowała.

(aut. Nigdy nie byłam na rozmowie z psychologiem, bo nie miałam potrzeby, więc jeśli potoczy się inaczej, niż jest w oryginale, to nie hejtujcie, ok? XD)

- Nazywam się Roxane - powiedziała psycholog, patrząc na moją ukochaną. - i mam nadzieję, że złapiemy dobry kontakt. Opowiedz mi, proszę, coś o sobie.

- Moje imię pani już zna - zaczęła Al. - Mam siedemnaście lat, za pięć miesięcy skończę osiemnastkę. Moje hobby to słuchanie, czasem coś napiszę lub narysuję. Przede wszystkim jednak kocham śpiewać. Uwielbiam to uczucie, gdy mogę włożyć słuchawki do uszu i w spokoju zaśpiewać piosenkę ulubionego utworu. W szkole uczę się dosyć dobrze, mam kochających mamę, brata, siostrę i chłopaka... to tyle.

- Nie wspomniałaś o ojcu. Dlaczego?

Dziewczyna schyliła głowę. Widziałem, jak jej policzki przyjmują odcień moich włosów. Uniosłem jej podbródek.

- Skarbie - zacząłem cicho. - Jesteśmy tutaj, żeby ci pomóc. Powiedz pani, co się działo. Na pewno w jakiś sposób opowiedzenie wszystkiego - położyłem nacisk na słowo "wszystkiego". - sprawi, że będzie ci lepiej.

Złotooka pokiwała głową, za to psycholog była pod wrażeniem.

- Widzę, że masz na nią duży wpływ.

- Nie tyle wpływ, co zależy mi na jej szczęściu. Nie chcę, żeby cierpiała z powodu... - ugryzłem się w język. - Niech sama powie, z jakiego powodu.

Blondynka westchnęła i mocniej ścisnęła moją rękę. Odwzajemniłem uścisk. W końcu otworzyła usta i zaczęła mówić.

- Nie wymieniłam ojca, ponieważ uważam, że nie zasługuje na bycie członkiem mojej rodziny.

- Czemu tak uważasz?

Te pytania zaczynały mnie już wkurwiać. No ale ta baba o niczym nie wiedziała, musiała się wszystkiego dowiedzieć.

- Zacznę od początku - odpowiedziała Mała. - Wszystko zaczęło się jakieś... dziesięć lat temu? Byłam w trzeciej klasie podstawówki. Dostałam najgorszą ocenę ze sprawdzianu z matematyki. Ojciec, gdy się dowiedział, wpadł w furię. Chciał, żeby jego ukochana córeczka - wyczułem sarkazm w jej głosie. - miała same najlepsze stopnie, czyli od czwórki wzwyż. Chciałam schować się w pokoju, ale to nic nie dało. Pobiegł za mną i... zaczął mnie bić. Uderzał pięściami, kopał. Mój brat, Nataniel, patrzył na to wszystko...

Z jej oka wypłynęła łza, którą natychmiast wytarłem.

- Potrzebujesz przerwy? - spytała psycholog.

- Nie. Chcę mieć to już za sobą. No cóż, wracając... Od tamtego dnia obrywałam za każde przewinienie, tak samo, jak Nataniel. Tyle że jego ojciec krzywdził trzy lata dłużej niż mnie. Ciągle starałam się zachowywać jak najlepiej, aby tata mnie nie uderzył. Niestety, nie udawało się to, bo dostawałam w twarz nawet wtedy, gdy, przez zamyślenie, podczas nakrywania do stołu, zamieniłam miejscami nóż i widelec. Minęło pięć lat. Wychodziłam spod prysznica, owinięta ręcznikiem. Ojciec powiedział, że coś dla mnie ma i że mam się na razie nie przebierać. Gdy weszliśmy do sypialni rodziców, tata... zdjął ze mnie ręcznik... chciał mnie zgwałcić - kolejna łza. - Na szczęście przeszkodziło mu przyjście do domu mojej rodziny. Gdy poszedł ich przywitać, ja zabrałam ręcznik i pobiegłam do pokoju. Bałam się. Bardzo się bałam. Lata mijały. Kastiel dowiedział się, że ojciec mnie bije. Doszło do tego, że, z powodu uszczerbku na zdrowiu psychicznym, uciekłam z domu i udałam się do Kastiela. Gdy poszłam do liceum, w damskiej toalecie był ojciec. Znowu chciał mnie zgwałcić. Gdyby nie udało mi się szybko wybić numeru Kastiela, pewnie, jakkolwiek to zabrzmi, straciłabym dziewictwo z własnym ojcem. W nocy... - przerwała.

- W nocy - wtrąciłem się. - chciała się zastrzelić. Poszła do dawnego mieszkania, zabrała pistolet i wróciła do mnie. Spałem wtedy, ale w porę obudził mnie mój pies. Udało mi się wyrwać jej broń i zapobiec tragedii. Musiała tutaj przyjść. Inaczej skończyłaby w psychiatryku, a gdyby nie Demon, to pewnie nawet w grobie.

- Rozumiem - powiedziała psycholog.

***

- I jak się czujesz? - spytałem, gdy wyszliśmy z Ally z gabinetu.

- Znacznie lepiej - powiedziała. - Musiałam to z siebie wyrzucić. I dziękuję, że tutaj ze mną przyszedłeś, Kas - pocałowała mnie w usta. Namiętnie. Bardzo.

Zacząłem odwzajemniać pocałunki. Dziewczyna wsunęła jedną rękę pod moją koszulkę. Chciała tego. Ja też tego chciałem. Wróciliśmy do domu...

**********

Hejka kochani!

Jestę Polsatę! :D

Dwie sprawy:

a) dziękuję Wam za ponad 3K wyświetleń w "It hurts..."! Jesteście kochani! *posyła całusa*

b) na moim profilu pojawiła się nowa książka: "I'm a rebel | Wszystko się zmienia... cz. III", najprawdopodobniej będzie to ostatnia część z tej serii.

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Nickelback - Animals

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top