Mini dziennik

Coś od Zuz: Publikuję dla was część w całości napisaną przez Ewę, ja tylko publikuję.


Godzina 22:00
Lecimy samolotem. Zuz się podoba, ale mi przy każdej turbulencji zbiera się na wymioty. Chyba samolot nie jest moim ulubionym środkiem transportu...

Godzina 00:00
Wreszcie na ziemi! Tata z Zuzką idą po bagaże, a ja kieruję się z mamą w kierunku szpitala. Mam ze sobą karty, dzięki nim nie będę musiała czekać długo na przyjęcie.

Godzina 00:15
Rozpakowałam się i zdjęłam kurtkę. Zostałam zaproszona na wstępne badania. Pobrali mi krew i dali dwie szczepionki. Teraz mogę iść do pokoju, wyspać się.

Godzina 7:00
Ludzie budzą mnie i każą się ubrać. Szybko szczotkuję loki prawą ręką, lewą myjąc zęby. Nie wiedziałam w co się ubrać, więc założyłam bluzkę z krótkim rękawem.

Godzina 7:15
Idę na badania. Znów robią mi morfologię, tym razem rozszerzoną. Chwilę później zauważam, że moja krew zamiast sączyć się do kilku fiolek wpływa pod skórę tworząc sinoniebieski ślad.

Godzina 7:20
Lekarze zatamowali krwawienie. Otworzyłam oczy i przyjrzałam się swojemu przedramieniu. Nadal było sine, podobno to krwiak. Żyła mi pękła i krew się rozlała. No tak. Przynajmniej wreszcie ludzie zaczną nas z siostrą rozróżniać.

Godzina 8:00
Skończyłam badania, za chwilę przychodzi mama ze śniadaniem i Zuz.

Godzina 8:30
Wchodzi lekarka. Mówi, że o godzinie 8:50 muszę być na sali i czekać na nią. Nie bardzo rozumiem, ale chyba chodzi o to, że będę mieć operację.

Godzina 8:50
Robią mi kilka szczepionek. Zakładają jakąś dziwną folię. Dają dziesięć minut odpoczynku. Piszę wszystko szybko teraz. Boję się, że po operacji zapomnę.

Godzina 9:00
Jadę na stół operacyjny. Z pomocą Zuz włączyłam „WeTalk" który zapisuje moje słowa w notatniku telefonu.

Godzina 9:10
O 9:15 mam zabieg. Sprawdzają mi teraz czy wenflon jest w porządku, podłączają do maszyn. Wszystko zaczyna pikać. Za szybą stoi Zuz, patrząc na mnie z niepokojem. Mimo, że przechodziła to samo i wie, że to nic takiego, boi się. Dobrze wie, że powinna być teraz silna. A ona tylko wzmaga mój strach. Odwracam wzrok. Idzie do mnie pani z maseczką. Daje mi coś, po czym czuje się dziwnie. A później wpuszcza do maseczki dym. I wtedy robi się czarno. Czerń. Pikania już nie słychać.

-------

Uwaga! Daje zostało podkreślone, bo od tego momentu nic nie pamiętam i zostało to wymyślone.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top