Czemu już mnie nie lubicie?

Rano przyjechała po mnie mama. Nie owijając w bawełnę, spytałam:
- Będę chodzić do szkoły?
Nie odpowiedziała, tylko kazała mi założyć kurtkę i adidasy. Kiedy siedziałam już w samochodzie spróbowałam znowu.

- Będę chodzić do szkoły?
- Nie. Wypiszę cię za tydzień. Pójdziesz jeszcze w piątek, by pożegnać się z koleżankami i nauczycielkami.
- Ale do piątku jeszcze trzy dni! Chcę się ze wszystkimi zobaczyć - zaprotestowałam. - Miałam katar i nie byłam w szkole półtora tygodnia. Mamo, proszę...
- Nie i koniec! Zostaniesz jeszcze w domu. Dopiero co wyszłaś ze szpitala.
Spojrzałam na nią. Była zestresowana. Dobra, odpuszczę sobie, nie chcę jej denerwować.
Przez całą drogę nie odzywałyśmy się ani słowem.
- Jesteśmy - burknęła.
Wybiegłam na podjazd. Nie ma co, na razie sił mi nie brakowało. Poszłam do pokoju i włączyłam komputer. Miałam w komputerze koleżankę xxxEVelaINxxx, z którą piszę na specjalnym portalu. Nazywam się tam Ewusia123. Mamy podobne imiona - Ela i Ewa. Napisałam do niej. Mam nadzieję, że szybko odpisze.
[Ewusia123 is online]
Ewusia123: Hej Ela.
Ewusia123: Jesteś?
[xxxEVelaINxxx is online]
xxxEVelaINxxx: Cześć. Co jest, Ewa?
Opowiedziałam jej o wszystkim. Zniosła to dobrze, chociaż bardzo mi współczuła. Bałam się, że będzie gorzej. Rozmawiałam z nią do dwudziestej pierwszej. Bardzo się zagadałyśmy, jak zawsze.
- Ewa! Chodź tu.
- Co? - spytałam idąc do salonu.
- Możesz iść jutro do szkoły. Rozmawiałam z lekarzem. Spakuj się i idź spać.
Wykonałam obie czynności bardzo szybko.

***

- Ewa! Wstawaj i jedz śniadanie. Jest już późno, dzisiaj ja cię odwiozę, nie pojedziesz autobusem szkolnym, bo jeszcze coś się stanie.
Ubrałam się i uczesałam. Pobiegłam wesoło do kuchni i usiadłam przy stole. Na talerzu leżało pięć plastrów chudego twarożku z pieprzem i dwie kromki chleba.
- Gdzie moje czekoladowe płatki śniadaniowe? - spytałam zdziwiona stojącą obok mnie mamę.
- Nie ma. Masz dietę. Jedz, nie wybrzydzaj. Pieprzu też miało nie być, ale inaczej byłoby bez smaku.
Zjadłam, a rodzicielka postawiła przede mną parujący kubek herbaty z cytryną. Na chwilę wyszła, by po chwili powrócić z paroma pudełeczkami.
Było ich dziesięć. Dziesięć okropnych tabletek.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam do szkoły.
- Nikt o niczym nie wie? - spytałam.
- Nie.
Wygramoliłam się z pojazdu i ruszyłam do budynku raźnym krokiem. Żwir chrzęścił pod nogami, a grube krople uderzały miarowo w blaszany dach, tworząc różne, oszołamiające melodie. Wcześniej denerwowałam się, że będę cała przemoczona, ale teraz, nawet zwykła ulewa to było magiczne zjawisko. Rak wcale nie psuje życia. On pozwala je docenić. Spojrzałam na zegarek. Zaraz ósma. Pociągnęłam ciężkie drzwi, i wślizgnęłam się szparą do ciepłego hall'u.
- Dzień dobry! - powiedziałam wesoło do pani woźnej. Ona tylko przytaknęła. Zawsze była uznawana za gbura, więc to już sukces. Zmieniłam buty i popędziłam do swojej klasy.
- Cześć! - krzyknęłam do klasy.
- Ewa! Wreszcie! Nie było cię tak długo! Mamy występ, grasz główną rolę, chyba nie zapomniałaś? - zapytał Tomek, klasowy kujon, którego, w przeciwieństwie do innych kujonów, wszyscy lubią.
-

Nie zapomniałam.
Weszliśmy do klasy równo z dzwonkiem. Pani od matematyki, nasza wychowawczyni, miała powiedzieć o mojej chorobie na koniec lekcji. Rozwiązywałam zadania mnożenia i dzielenia. Pani ogłosiła też przybliżony termin klasówki.
Dzwonek na przerwę wyrwał wszystkich z ławek, ale pani zaklaskała w ręce i wszyscy usiedli z powrotem.
- Mam dla was smutną wiadomość - zaczęła omiatając nas wzrokiem pełnym powagi. - Wasza koleżanka Ewa jest chora na raka. Idźcie na przerwę - powiedziała pocierając sobie ręką skroń.
Wyszliśmy z klasy. Oczekiwałam współczucia, ale niestety tak nie było.
- Ha ha ha! Ewa ma raka! Bardzo dobrze, niech umrze! Odejdź od nas, nie zasługujesz na takich świetnych jak my! - krzyczeli popychając mnie i trącając. Udawali mnie, robiąc dziwne miny, śmiali się i pokazywali palcami. I to byli przyjaciele!
Przez resztę lekcji myślałam tylko: „czemu już mnie nie lubią? Co ja im zrobiłam?".
Cóż, najwyraźniej prawdziwych (nie)przyjaciół poznaje się w biedzie. Ale co ja im zrobiłam? A no tak. Jestem chora na raka.

Bardzo dziękuję za miłe komentarze, dzięki którym słońce zaćmiło choć na chwilę cień raka.
Dziękuję za każde słowo...
Za każdą poświęconą sekundę...
Dlaczego to robię?
Nie użalam się nad sobą. Chcę wam pokazać, że każda minuta jest cenna. Życie to najcenniejszy dar.
Niedawno kuzynka popełniła samobójstwo. Dlaczego? Bo „miała dość życia".
Przepraszam, co? Gdy o tym usłyszałam, krew mnie zalała. Ona może żyć. Czemu marnuje szansę?
Dziękuję za przeczytanie. Trzymam kciuki za sukcesy 😉. Pozdrawiam,
Ewa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top