Rozdział XVII + Nowe Liebster Awards?
Aż sam musiałem to zobaczyć. Karykatura Daniela pięknie prezentowała się na drzwiach. Filch nie poddawał się i zaparcie szorował je gąbką. Wokół niego zebrało się sporo uczniów śmiejących się i z jego poczynań i z samego dzieła Blaise'a. Jestem z niego dumny jak z syna, którego nigdy nie miałem. A te świecące gluty w nosie... Toż to poezja!
- CZEGO TU STOICIE?! - wrzasnął McDonald przykładając sobie różdżkę do gardła, przez co zwiększył głośność swojego krzyku. Jest i nasze brzydkie kaczątko! Uczniowie rozchodzili się powoli, nadal nie mogąc opanować się od śmiechu. Stałem na trzecim stopniu schodów, opierając się o ścianę i z lekką kpiną przypatrywałem się mu, jak wypytuje woźnego o to, czy coś w końcu schodzi z powierzchni drzwi. Powiedziałbym mu, że może to dostać tylko u Weasley'ów, ale...
Eee, nie, w życiu bym nie powiedział.
W końcu mnie dostrzegł i z sztucznym uśmiechem wymalowanym na twarzy kierował się ku mnie szybkim krokiem.
- Kto mógł zrobić coś tak... Nieetycznego i nie na miejscu? Przecież to skandal! - Ton zatroskanego wyszedł mi świetnie, a dzięki temu sztuczność na jego twarzy przemieniła się w złość. Uuu, zaraz wysunie nam pazurki? Czy może następny glut wycieknie mu z nosa?
- Wiem, że to ty. Nawet nie próbuj mi wmawiać, że tak nie jest. - Jego głos trochę drżał, ale nie zapomniał przy chwili słabości, błysnąć mi odznaką Prefekta Naczelnego. Nie mam pojęcia co to miało na celu, ale na pewno nie przyniosło takich skutków, jakie chciał. Wręcz przeciwnie, zachciało mi się śmiać.
- Mam lepsze sprawy do roboty, niż rysować twój bardzo podobny portret na murach Hogwartu. Ja się nie mszczę w ten sposób. Zazwyczaj wpadam na lepsze i... dotkliwsze pomysły. - Strach na jego twarzy tylko dodał mi skrzydeł. Jest najgorszym tchórzem jakiego do tej pory udało mi się spotkać. Nawet Wiewiór potrafił mi się postawić.
- Miłego dnia - mrugnąłem do niego, odwróciłem się na pięcie i odszedłem stamtąd pozostawiając za sobą nutę strachu, niedowierzania i niepewności. Biedny Danielek. Polecę mu dobrą czarownicę, która wyciśnie mu te ropniaki. Może to przez te kompleksy, ma takie głupie pomysły? W każdym razie rysunek Zabiniego, nawet w połowie nie oddaje tego, w jaki sposób odpłacę mu się piękny za nadobne. Pożałuje, że kiedykolwiek ważył się ze mną zadrzeć.
*
Wiedziałam, że coś tu jest nie tak. Lena też musiała to przeczuwać, gdyż niespokojnie wierciła się na kanapie.
- Teleportuj się stąd - szepnęłam w jej stronę, ona z przerażeniem w jej wielkich oczach, spojrzała na mnie.
- A panienka?
- Zawołam cię jak już będzie po wszystkim - zwróciłam się do niej po cicho. Kiwnęła głową ze smutkiem i teleportowała się z przyciemnionego salonu. Wiem jedno.
To na pewno nie jest Cassandra Miller.
Wątpię, że mieszkałaby tu sama, bez jakichkolwiek zabezpieczeń dla obcych. Panuje tu brud, wszędzie jest pełno kurzu, a wszystkie szafki, do których udało mi się zajrzeć, są puste. Poszła zaparzyć herbatę, ale ja trzymałam różdżkę w pogotowiu. Coś ewidentnie było tu nie tak. Spodziewałam się, że jest to jakiś szmalcownik, albo śmierciożerca przebrany za nią. Moje nazwisko widnieje na liście poszukiwanych uczniów. Stąd mnie znała. Kiedy weszła z tacą z herbatą, wiedziałam, że to jakiś plan. Na pewno dolała do niej Veritaserum. Ale czemu by nie zagrać w jej grę?
Postawiła przede mną filiżankę i wrzuciła tam kostkę cukru. Z uśmiechem kiwnęłam głową w podziękowaniu i zaczęłam mieszać łyżeczką w herbacie. Jakież to nieprofesjonalne. Widać, że kolor herbaty jest nienaturalny. Kogo oni wysłali do załapania mnie? Jakiegoś przypadkowego półgłówka? Nawet Crabbe i Goyle rozegrali by to o wiele lepiej. Udałam, że upijam łyk i odstawiłam herbatę na stoliku. "Cassandra" posłała mi promienny uśmiech. No i teraz się zacznie.
- Kochana, jesteś może za Harrym Potterem? Teraz rodzi się wielu jego przeciwników, nawet wśród kolegów z jego klasy i rocznika... Powiedz mi, należysz do nich? - spytała mnie, a ja nie spodziewałam się tak dennego pytania. Ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?
- Oczywiście, że nie. Harry to mój przyjaciel. Zawsze będę stała za nim murem. - Posłała mi swój kolejny cukierkowy uśmiech, a ja znowu przysunęłam filiżankę do warg, i przełknęłam ślinę.
- Może wiesz, więc gdzie się znajduje? - Czekałam na to. Przechyliłam głowę lekko w bok i zmarszczyłam czoło.
- Skąd to pytanie? - Przez moment się zawahała, ale dalej grała zatroskaną kobietę.
- A tak tylko z ciekawości... Oby był bezpieczny tam gdzie jest - stwierdziła, a ja powtórzyłam ruch, po którym zadawała coraz odważniejsze pytania.
- Gdzie jest twoja skrzatka? - poprawiłam włosy i spojrzałam na nią zdziwiona.
- A to czasem nie pani skrzatka? - zesztywniała i usadziła się inaczej na kanapie.
- Och nieee, sądzę, że powinna zostać już z tobą. Niepotrzebne jej są ciągłe zmiany. Może ciastko? - Niech zgadnę, ciasteczka o smaku eliksiru prawdy?
- Nie, dziękuję. Nie lubię słodyczy - To największe kłamstwo na tym świecie, ale nie mogłam po prostu sama wpakować się w jej sidła. Mimo, że wyglądały bardzo apetycznie.
- A tak poza tym, skąd pomysł na takie imię dla niej? Jest bardzo niespotykane i rzadkie - zagadnęłam, a kobieta nie wiedziała co zrobić. Jednak po chwili zaśmiała się nerwowo i machnęła ręką.
- Arlena to imię bardzo stare, wybraliśmy je z mężem, bo...
- Myślałam, że ma na imię Lena - przerwałam jej w połowie zdania, a ją dosłownie wmurowało.
- Och, no tak oczywiście, pomyliło mi się... Już tak dawno jej nie widziałam, że...
- A gdzie pani mąż? - Błyskawicznie wyjęła zza marynarki różdżkę. Byłam przygotowana na to, więc rzuciłam na nią czym prędzej zaklęcie.
- Expelliarmus! - różdżka wypadła jej z ręki prosto w moje dłonie. Uśmiechnęłam się kpiąco. Ta w pośpiechu podbiegła do szafki kuchennej. Na Merlina, czemu ona próbuje, skoro mam dwie różdżki?
- Bombarda! - szafki zajęły się ogniem, a następnie wybuchły przed jej twarzą. Szepnęłam w jej stronę zaklęcie maskujące, by wreszcie zobaczyć z kim mam do czynienia.
*
Leżałem na kanapie, nawet nie chcąc się ruszyć z miejsca. Postanowiłem, że teraz będę raczej przesiadywał w Hogwarcie, nie ma sensu ciągle być w domu. Nie mam zamiaru czekać, aż powtórzy się sytuacja z obiadu, podczas gdy prawie wybuchłem. To niebezpieczne, jeśli chcę chronić Melisse, nie mogę zdradzać swoich prawdziwych celów. Nikt nie może wiedzieć jaki mam plan i po której stronie działam. No i muszę pilnować tego bufona McDonalda, by nie robił głupich rzeczy. Ta tępota prędzej sama się zabije, niż zrobi komuś krzywdę. Już zapomniałem, jaka kanapa w naszym dormitorium jest wygodna. Rozmyślając o tym wszystkim co się dzieje dookoła, nawet nie zauważyłem, że poczułem duże zmęczenie i po prostu zasnąłem.
Przechadzałem się ulicami Pokątnej w poszukiwaniu składników do pewnego eliksiru. Powoli szedłem mijając zasapanych, spokojnych lub rozweselonych ludzi, czasem zaglądając do witryn sklepowych. Kiedy mijałem zakręt do Nocturna, ktoś siłą zaciągnął mnie do zaułka. To kobieta, wyglądała jak typowa czarownica wierząca w wróżby z fusów i przepowiednie z czarodziejskiej kuli.
- Jesteś objęty uczuciem - mówiła jak zaczarowana, głębokim, gardłowym i na pewno nie naturalnym głosem - Nawet nie wiedząc ile czasu podświadomie w nim tkwisz. Musisz uratować ją jak przed laty. Inaczej umrze. Najpierw musisz jednak znaleźć wszystkie wspomnienia które dowodzą twojemu uczu..
- Draco!
Wstałem gwałtownie z kanapy ciężko dysząc. Złapałem się za serce i próbowałem się uspokoić. Patrzyłem na Blaise'a, przestraszony całą sytuacją.
- Co jest?
- Melissa może umrzeć.
A co tam, macie kolejny rozdział! Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu x
Słuchajcie, wpadłam na pewien pomysł. Co powiecie na..
Zbiorowe Liebster Awards?
Będzie ono polegało na tym:
1. Zadajecie w komentarzach swoje pytania do mnie, które was ciekawią, lub jakieś mega kreatywne, może być tych pytań nawet parę na raz, nie mam żadnych zastrzeżeń! 2. Biorę z komentarzy wszystkie wasze pytania i umieszczam w mojej nowe notce, cytując przy pytaniach wasze nicki, aby każdy widział kto zadał to pytanie. Oczywiście odpowiadam! 3. Zatem nominuję wszystkich pytających do odpowiedzi na moje pytania u siebie! Co o tym myślicie? xx
Pamiętajcie, jeśli pytań będzie za mało, niestety nie uda nam się tego zrobić! Dlatego pytajcie, pytajcie, czekam na was i waszą kreatywność!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top