MINIATURKI
"Śniadanie smakowało?"
Wakacje w pełni. Słońce wyłaniało się zza horyzontu, ciepło dawało się we znaki już z samego rana. Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit i rozmyślając. Nie potrafiłem zasnąć drugi raz. Moja matka wyjechała do mojej bliskiej rodziny w Walii, a jako że ja nie wyrażałem najmniejszej ochoty na wyprawę w tamtą stronę, zostałem w domu. Dzisiaj nie wpada Blaise, ani Nott. Są zajęci, więc jestem tu dzisiaj, z wolnym domem i mogę robić co mi się żywnie podoba. Westchnąłem ciężko. Dręczyła mnie ta kłótnia z Melissą. Muszę przestać być taki zazdrosny, ale ja po prostu nie potrafię. Za bardzo się boję, że ją stracę. Moje małe szczęście. Moje oczko w głowie.
Tą drobną osóbkę, która potrafi jednym szerokim uśmiechem przyspieszyć bicie mojego serca. Tą, która dotykiem powoduje ciarki na moich plecach. Ta, która przytuleniem sprawia, że mam w swoich ramionach to czego najbardziej potrzebuję. Nie potrafię nie być o nią zazdrosny. W bokserkach i białej koszulce zszedłem na dół w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Ale widok, który ujrzałem sprawił, że wciągnąłem powietrze i nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Przetarłem oczy i zamrugałem kilka razy. Nie, to nie sen.
- Dzień dobry - szepnęła zza w lady kuchni, gdzie układała wcześniej przygotowane przez siebie tosty na talerz. Pomidor i ser. Jak ona mnie doskonale zna...
- Byłaś w Hiszpanii z rodzicami - zachrypiałem, nadal nie mogąc uwierzyć. Przecież wyjechała z nimi na dwa tygodnie, czemu zatem znajduje się w tym miejscu? Mam omamy?
- Ale jestem tutaj - powiedziała cicho i zaczęła się do mnie powoli zbliżać. Ze stresu chyba zapomniałem jak się prawidłowo oddycha. Kiedy znajdowała się w dostatecznej odległości, położyła obie dłonie na moich policzkach i zaczęła je pocierać kciukami. Mimowolnie oblizałem wargę, a ona się uśmiechnęła. Stała tak przez pewną chwilę, jednak ja nie wytrzymałem napięcia. Podniosłem ją tak, że oplotła nogi wokół moich pleców i przycisnąłem ją do ściany. Ciągle wpatrywaliśmy się w nasze oczy, nawet na sekundę nie spoglądając gdziekolwiek indziej. Owinęła ręce wokół mojej szyi, a ja uległem emocjom. Pocałowałem ją nagle i z niezwykłym pożądaniem. Oddała pocałunek natychmiastowo z porównywalnym zapałem, jak mój. Trzymałem ją za uda, a ona zaczęła jeździć palcami po moich włosach. Toczyliśmy walkę o dominacje, którą oczywiście wygrywałem ja. Za długo jej nie widziałem. Za bardzo tęskniłem i muszę to nadrobić. Po moim ciele przeszła fala gorąca, jak przy każdym pocałunku z nią. To się nigdy nie zmieni. Zawsze tak na mnie działała, nie ważne czy był delikatny, czy taki jak teraz, łapczywy. Tak bardzo kochałem smak jej ust, kiedy jej miękkie wargi dotykały moich. Niewiele potrzebowałem do szczęścia. Wystarczała mi ona. Przerwała pocałunek, a ja mruknąłem niezadowolony, przegryzając jej dolną wargę.
- Kocham cię, skarbie - szepnęła przechylając lekko głowę w lewą stronę.
- Kocham cię najbardziej na tym świecie - odpowiedziałem od razu, a ona wtuliła się we mnie jak w ulubionego pluszowego misia. Postawiłem ją na ziemię, a ona od razu złapała mnie za rękę i poprowadziła w kierunku przygotowanych przez nią tostów.
- Czyli nie jesteś już na mnie wściekła? - spytałem biorąc pierwszego gryza. Poprawiła krótkie, dresowe spodenki i pokręciła przecząco głową.
- Nie potrafię się gniewać za to, że ci na mnie zależy - odmruknęła, obejmując mnie od tyłu. Zaczęła przesuwać palcami po moim brzuchu, a głowę oparła na moje plecy. To właśnie nazywam rajem. Jedną ręką jadłem śniadanie, a drugą przytrzymywałem jej ręce na moim brzuchu. Zauważyłem, że ma na sobie bluzę ode mnie, przez co uśmiechnąłem się szeroko. Skończyłem jeść i przysunąłem Melisse do siebie i dałem jej szybkiego buziaka w czoło.
- Jesteś cudowna - wyznałem i odniosłem puste talerze do kuchni. Zmierzwiłem włosy i włączyłem radio. Melissa pisnęła i pociągnęła mnie za rękę. To się zawsze tak kończy. Wystarczy, że w radiu poleci jakaś piosenka Imagine Dragons, albo The Neighbourhood, a ona wyciąga mnie na "parkiet". Roześmiałem się, a on złapała mnie za obie dłonie i zaczęliśmy wolno się poruszać do rytmu Sweater Weather. Zaczęła śpiewać zwrotka po zwrotce, a ja czasem dołączałem się do niej. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Tak się cieszę, że mam kogoś takiego jak ona. Która dziewczyna zawsze wyciąga swojego chłopaka, żeby tańczyć do ich ulubionego zespołu? Która pokazuje swoje wokalne zdolności, bez różnicy czy jej to wychodzi czy nie? Obracałem ją w jedną i w drugą stronę i patrzyłem jak sprawiam jej tym uśmiech. Nie mogłem nic poradzić na to, że tak bardzo byłem w niej zakochany. Kiedy piosenka się skończyła, przycisnąłem ją do ściany i szepnąłem:
- Nigdy nie pozwolę ci odejść.
- Ja nigdy nie odejdę, skarbie.
~*~
- Stłukłeś kubek! - żachnęła się i pokręciła z niedowierzaniem głową. Kiedy zbierała odłamki porcelany, przełożyłem ją przez ramię i przeszedłem przez kuchnię w kierunku salonu. Zaczęła krzyczeć, że jestem skończonym idiotą i mam ją postawić, bo użyje wobec mnie siły. Roześmiałem się głośno i jeszcze lekko podskoczyłem, przez co ona prawie zsunęła mi się z ramienia. Pospiesznie ją złapałem, a ona rozpoczęła okładanie mnie pięściami. Auć. Rzuciłem jej drobne ciało na kanapę, a ona zmierzyła mnie wzrokiem seryjnego zabójcy.
- Pfff - prychnęła i założyła ręce na piersiach. Kucnąłem przed nią siedzącą na kanapie i złapałem ją za podbródek, aby na mnie spojrzała.
- No co, kochanie? - uśmiechnąłem się cwanie, a ona zmrużyła oczy. Chwyciłem za kosmyk jej rudych i gęstych włosów i okręcałem go sobie wokół palca. Ona lekko złagodniała i przyglądała się moim poczynaniom. Dostrzegłem dreszcze na jej bladej skórze, więc chwyciłem pospiesznie miękki koc z fotela i okryłem nim Isis. Ona nagle przyciągnęła mnie do siebie i mono przytuliła, przez co wylądowałem z nią na sofie. Zaśmiałem się, a ona nie wypuszczała mnie z objęć. Ułożyłem się z nią wygodnie, a ona wtuliła się do mojego torsu. Akurat teraz przypomniało mi się jak ją poznałem.
Wiatr wiał bardzo mocno, wręcz przeszkadzał mi w spacerowaniu po parku. Mimo tego, Irlandia rankiem, to było coś pięknego. Wysokie drzewa przysłaniały trochę słońce, kwiaty w pobliżu cieszyły oczy swoimi żywymi kolorami, a parę dzieci śmiało się w pobliżu. Atmosfera w tym kraju na prawdę mnie zadziwiała. Tylko się tu przeprowadzić. Postanowiłem wejść do jakiegoś baru na śniadaniu, bo powstaniu z łóżka jedyne co zrobiłem to umyłem się, ubrałem i wyszedłem z domu. Przeczesałem ręką włosy i wkroczyłem do knajpki "Stokrotka". Muszę przyznać, niezbyt pomysłowe. Usiadłem przy stoliku dla dwóch osób trochę głupio się czując. W sali znajdowała się tylko para nastolatków i matka z dzieckiem. Duże okna, drewniane meble, podłogi i wykończenia, jak również beżowe ściany, z powywieszanymi obrazami w każdym wolnym miejscu na niej, sprawiały że chciałem tu zostać jak najdłużej. Stoliki były okrągłe, z pasującymi do nich niskimi krzesłami z cienką białą poduszką na siedzeniu. Stolik przyozdabiały narcyzy w wazonie i brązowe, eleganckie menu. Lekko na nie zerknąłem i od razu zdecydowałem się na omleta z warzywami, a do tego kawę zbożową.
Zamówienie przyniosła mi właśnie ona. W biały fartuszku przewiązanym w talii, rozpuszczonymi płomiennorudymi włosami , niosła na białym talerzu moje śniadanie. Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Kiedy tylko z jej ust wydobyło się "Życzę smacznego", wiedziałem, że takiej szansy nie mogę przepuścić.
- Masz czas po pracy? - wypaliłem od razu, będąc lekko zażenowanym. Nie przemyślałem w ogóle tego co właśnie wypowiedziałem na głos.
- Czyżbyś mnie gdzieś zapraszał? - rzuciła mi przepiękny uśmiech, ukazując równe białe zęby, a ja mimowolnie go odwzajemniłem.
Zgodziła się. Chodziliśmy po lesie, opowiadając o swoim dzieciństwie. A czemu byłem największym szczęściarzem? Bo nawet nie zauważyłem, że była to restauracja dla czarodziei. Jeszcze nigdy nie poszczęściło mi się aż tak jak wtedy. Nie mogłem tego zmarnować. Na następny dzień również się spotkaliśmy. Wtedy dowiedziałem się o niej tylu rzeczy... Z dnia na dzień, poznawaliśmy sie coraz bardziej, a ja zdążyłem się zauroczyć w Isis. Wtedy moje wakacje minęły. Zdecydowanie były tymi najlepszymi.
Do teraz się zastanawiam. Co by było gdybym jednak nie wszedł akurat do tej knajpy? Nie zamówił omleta, który był najlepszym omletem jaki jadłem, bo podała mi go dziewczyna, która znaczy teraz dla mnie bardzo wiele? Jedno jest pewne. Nie byłbym taki jak teraz, bo mam przy sobie całe moje szczęście.
Śniadanie łączy ludzi, czyż nie? :D
Jeszcze raz zachęcam do przeczytania mojego opowiadania "Tamers"! Bardzo mi na tym zależy misie xx No i mam nadzieję, że podobały się wam miniaturki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top