-3-

          Kendra i Paprot spędzili na pikniku dobrych parę godzin. Rozmawiali, śmiali się i, co najważniejsze, cieszyli się swoim towarzystwem. Wydawało się, że nic nie zepsuje im pikniku. No, prawie nic.

          Było koło południa, kiedy na niebie pojawiły się ciemne chmury. Temperatura spadła i zaczął wiać wiatr.

          — Chyba powinniśmy się zbierać — stwierdziła Kendra, zerkając w niebo. Paprot zgodził się z nią kiwnięciem głowy, po czym oboje zaczęli zbierać rzeczy. Kiedy skończyli, w ogrodzie panował półmrok.

          Para ruszyła w stronę wyjścia z ogrodu. W pewnej chwili przed ich oczami mignęła jakaś postać, a chwilę później tuż obok Kendry przeleciała strzała i utkwiła w drzewie za dziewczyną. Wieczna pisnęła, po czym odskoczyła przerażona.

          — Kto tam? — spytał Paprot, kierując pytanie do niewidocznej postaci. Nikt mu jednak nie odpowiedział, a sama postać jakby zapadła się pod ziemię. Jednorożec jeszcze raz się rozejrzał, po czym podszedł do drzewa, w którym tkwiła strzała. Przytrzymywała ona jakąś kartkę.

          Mężczyzna wyrwał strzale z drzewa, po czym rozłożył kartkę.

          — Co to jest? — spytała Kendra, stając za Paprotem.

          — Wygląda na list — mruknął Paprot, po czym zaczął czytać.

Drogi Paprocie

Nie myśl, że piszę ten list z dobroci. Chociaż prawdę mówiąc, chyba tak jest. Ale wracając do tematu. Chciałbym Cię poinformować, że pewien niebezpieczny demon o imieniu Rhadaumon wydostał się na wolność (uprzedzając Twoje pytanie: Tak, miałem z tym coś wspólnego). A ten list piszę dlatego, żebyście przygotowali się do walki z nim, której i tak nie wygracie. Ale dzięki temu będzie ciekawszy seans. Jak mi nie wierzysz, zapytaj Agada; na pewno potwierdzi moje słowa.

Serdecznie nie pozdrawiam. Ronodin

PS Następnym razem bardziej się postaraj. Ten piknik był straszny.

          Ostatnie zdanie było jakby napisane naprędce i widać było, że zdenerwowało Paprota.

          — Ronodin to twój kuzyn, prawda? — spytała Kendra.

          — Zgadza się — odparł Paprot. — Zastanawia mnie, jaki cel miał w uwolnieniu Rhadaumona.

          — Wierzysz mu? — Kendra wyglądała na zdumioną.

          — Tak. — Paprot westchnął. — W takich sytuacjach Ronodin raczej nie kłamie.

          — A kim jest ten... — Kendra na chwilę przerwała, zerkając do listu, aby poprawnie przeczytać imię demona. — Rhadaumon?

          — Rhadaumon to niebezpieczny demon. Nie został uwięziony razem z resztą, bo ukrył się. Nikt nie wiedział, co się z nim stało, dopóki jakiś czas później nie zaatakował on rezerwatu, który znajdował się obok jego kryjówki. Okazało się, że przez te wszystkie lata szykował on się na podbicie świata. Na szczęście czarodziejom udało się go pokonać i uwięzić.

          — Nie mogli go zabić?

          — Próbowali, ale udało im się go tylko zranić. Było ich za mało, a Rhadaumon był dobrze przygotowany. No ale cóż. Chodźmy już do domu. Musimy poinformować o tym resztę.

          Kendra kiwnęła głową i oboje ruszyli w stronę ścieżki. Życzenie dziewczyny o spokojnych i bez żadnych kłopotów wakacjach właśnie legło w gruzach.

~~~

          Seth przeciskał się pomiędzy gałęziami. Po rozmowie z Kendrą jeszcze jakiś czas spacerował po ogrodzie, po czym wrócił do domu, wziął zestaw kryzysowy (obecnie uzupełniony o paczkę Laysów dla satyrów) i ruszył przez las. Jego myśli ciągle krążyły wokół Naomi i tego, że nie zdążył się z nią pożegnać. Niby się przyjaźnili, a on wyjechał bez żadnego słowa. Może by się tak nie obwiniał, gdyby Naomi się z nim nie pożegnała, ale teraz miał wyrzuty sumienia, że nie powiedział jej nawet durnego „Pa".

          W końcu chłopak doszedł do szopy, gdzie Nowel i Doren mieli podłączony telewizor. Zapukał do drzwi i po chwili otworzył mu Nowel.

          — Cześć, Seth! Wejdź, proszę — powiedział satyr, przepuszczając Setha. Chłopak wszedł do środka i Nowel zamknął za nim drzwi.

          — Przyniosłeś chipsy? — spytał od razu Doren.

          — Tak — odpowiedział Seth, wyjmując z torby paczkę Laysów. — Mam nadzieję, że solone nie będą wam przeszkadzać. Tylko takie mi zostały.

          — Są idealne — powiedział Doren. Obaj satyrowie wpatrywali się w paczkę chipsów niemal z namaszczeniem.

          — Jesteś najlepszym przyjacielem — stwierdził Nowel, biorąc od Setha paczkę chipsów i otwierając ją.

          — Ogólnie, Seth, wydaje mi się, że jesteś dzisiaj jakiś przygaszony — zauważył Doren, biorąc do ust jednego chipsa.

          — Przez te wasze zachcianki nie zdążyłem pożegnać się z przyjaciółką — mruknął Seth. Słysząc te słowa, satyrowie spojrzeli porozumiewawczo na siebie, po czym zaczęli śpiewać, strasznie fałszując:

          — Miłość rośnie wokół nas...

          Gdyby nie to, jak strasznie to było żenujące i nie na miejscu, Seth pewnie by się zaśmiał i zaczął śpiewać razem z nimi. Zamiast tego spojrzał tylko na przyjaciół wrogim wzrokiem.

          — To tylko przyjaciółka — warknął, kładąc szczególny nacisk na słowo „tylko", po czym błyskawicznie zmienił temat. — No to, jaki dzisiaj film oglądamy?

          — Proponuję film akcji — powiedział Doren, nadal chichocząc pod nosem.

          — Ja wolę fantasy — stwierdził Nowel. Seth zachichotał.

          — Satyrowie oglądający filmy fantasy. Tego jeszcze nie było. — zaśmiał się chłopak. — No i ja bym obejrzał jakiś film akcji.

          — No to postanowione! — wykrzyknął Doren, włączając telewizor. Nowel i Seth siedli obok niego i cała trójka zaczęła jeść chipsy, czekając, aż film się zacznie.

~~~

          Film, który Seth oglądał razem z satyrami, pozwolił chłopakowi zapomnieć o wyrzutach sumienia związanych z Naomi. Ale satyrowie wyglądali tak, jakby nadal pamiętali o „dziewczynie" Setha.

          — Seth, może jednak zostaniesz na jeszcze jeden film? — spytał Nowel, kiedy zaczęły lecieć napisy końcowe.

          — Albo dwa — dodał Doren.

          — Nie, dzięki. Mówiłem już, że mam zamiar podenerwować Kendrę — odparł chłopak, zbierając się do wyjścia.

          — No coś, szkoda. Ale przyjdź za niedługo — powiedział Nowel, otwierając drzwi. — A, no i radzę ci się pospieszyć. Te chmury nie wróżą nic dobrego — dodał po chwili.

          Rzeczywiście nad lasem unosiły się ciemne, deszczowe chmury. Zaskoczyły trochę Setha; patrząc na poranną, słoneczną pogodę chłopak był pewien, że będzie tak przez cały dzień. A jeśli już będzie padać, to dopiero następnego dnia lub w nocy.

          — No to się muszę pospieszyć. Do zobaczenia. — Seth pożegnał się z satyrami i ruszył w stronę domu. Nie przeszedł nawet parę kroków, kiedy poczuł na sobie kropelki deszczu. Przyspieszył, mając nadzieję, że zdąży wrócić przed rozpętaniem się ulewy.

          Z każdą chwilą deszcz padał coraz mocniej i gdy Seth w końcu dobiegł do domu, był już przemoczony do suchej nitki. Niezbyt zadowolony z takiego obrotu spraw, chłopak wszedł do środka. Nigdzie nie widział żywej duszy; jedynie drzwi do gabinetu dziadka były lekko uchylone.

          Seth przez chwilę rozważał pójście do pokoju i przebranie się w suche ubrania, ale w końcu ciekawość zwyciężyła i chłopak zakradł się pod drzwi gabinetu. Zauważył tam Kendrę i Paprota rozmawiających z dziadkiem.

          — Jesteś pewien, że Ronodin nie kłamie? — spytał Stan, przyglądając się jakiejś kartce.

          — W stu procentach — odpowiedział Paprot. — Nie skłamałby w takiej sytuacji.

          — A co jeśli... — Seth nie usłyszał jednak końca zdania, bo przerwał mu inny głos.

          — Seth, może przebierzesz się w suche ubrania? — chłopak rozpoznał głos babci. Odwrócił się i zobaczył Ruth stojącą za nim. Dopiero teraz dostrzegł mokre plamy w miejscach, w których stał albo po których przechodził.

          — Em, dobrze — odpowiedział chłopak.

          — Przyjdź potem na kolację. — babcia zniknęła w kuchni.

          Seth ruszył po schodach na piętro. Chciał jeszcze chwilę zostać i podsłuchać, o czym mówili dziadek i Paprot, ale wiedział, że gdyby babcia go przyłapała, nie skończyło by się to dla niego zbyt dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top