45 (November 17th, 1975)
PRZYGOTUJCIE SIĘ I CHUSTECZKI TEZ!!
ROGER POV
Nie powinienem zbierać Briana z ulicy, powinienem pozwolić mu wędrować wokół w zimną noc, ponieważ sytuacja, w której się znalazłem było jak na razie okropna. Nie mogłem niczego powiedzieć ze względu, że przy mnie były dwie beksy i jeśli bym coś powiedział, co poszłoby na korzyść jednej z nich, druga za to byłaby rozczarowana i vice versa. Westchnąłem i schowałem twarz w dłonie, siedząc na podłodze na środku pokoju. Mogłem poczuć ich wzrok na mnie, byli niczym fotoradary.
Oboje oczekiwali ode mnie, aby ich kochać i nie potrafiłem podjąć decyzji. Obaj byli wspaniali i okropni zarazem.
Naprawdę nie powinienem całować Deaky'ego.
'Co robisz teraz na podłodze, Roger?' Usłyszałem reprymendę od Briana. 'Powinieneś wstać i położyć się spać przy Deaky'm, jeśli się widzi jako twój nowy skarbek!'
Wypowiedział nazwisko Johna w tak obraźliwy sposób, że nawet ja poczułem małe ukłucie w sercu.
'Może chce w końcu poczuć jak to jest być kochanym, gdzie ty nie potrafiłeś tego zrobić, oczywiście.' Stwierdził nagle Deaky. My - Brian i ja - oboje byliśmy zaskoczeni nagłym komentarzem Deaky'ego.
'Co to miało znaczyć?' Brian założył na siebie ramiona i spojrzał na Johna, jego twarz wyrażała zakłopotanie.
'Roger zasługuje na kogoś, kto prawdziwie go kocha, a ty po prostu byłeś dla niego wredny przez cały ten czas. Wygląda na to, że w ogóle o niego nie dbasz. Przepraszam, jeśli jestem za bardzoo wścibski w tym momencie, ale bardzo mnie to niepokoi.'
Brian uniósł swoje brwi, kiedy patrzył na Johna, wciąż zdziwiony jego naglą gadatliwością. Miał rację.
BRIAN POV
'Nie mogę uwierzyć do cholery, myślę, że jego piękne oczy wyprały ci całkowicie mózg!' Było to jedynie zdanie, które przyszło mi do głowy i wyszło z moich ust. 'John, dlaczego jesteś po stronie Rogera? Nie rozumiesz, że on Cię tylko wykorzystuje?'
'Wykorzystuję go? Roger przerwał mi. 'Nie wykorzystuję Johna, on jest jedynym, który mnie pocieszył po twoim głupim zachowaniu!' Zmarszczyłem brwi na Rogera i potrząsnąłem głową. 'Moje głupie zachowanie?' Jasne. Jesteś jedyną osobą, która przesadnie reaguje na każdą sytuację. Nie mogę nawet rozmawiać z innymi ludźmi, ponieważ zawsze jesteś zły na mnie z powodu.. z każdego powodu!'
'Och tak? Cóż, a więc może przestaniesz zachowywać się jak dupek?' Roger odwrócił ode mnie twarz. 'Zawsze myślisz, że jesteś och taki idealny, jednak wiesz co, wcale tak nie jest!'
Wziąłem głęboki oddech, próbując się uspokoić. 'Och nie, Roger, z pewnością nie uważam, że jestem idealny. Uważam, że tak naprawdę nie potrafisz osądzać ze swoją przesadną próżnością.'
Z tego wszystkiego, nagle John po prostu wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy, zarzucił swoją bomberkę na siebie i opuścił pokój nie wypowiadając żadnego słowa.
Jego twarz było pozbawiona emocji, która właśnie zazwyczaj jest ekspresyjna, kiedy teraz był przytłoczony jednym z naszych argumentów.
Spojrzałem na drzwi, przez które wyszedł basista, później na Rogera, który był zakłopotany. Nie spodziewałem się tego, ze Roger podskoczy z podłogi i pobiegnie za Johny'em, jednak to zrobił.
I to mnie zabolało.
Myślałem, że po prostu wykorzystuje go, aby sprawić bym był zazdrosny, ale teraz mój strach przed utratą Rogera na rzecz mojego kolegi z zespołu wzrósł.
'Roger, czekaj!' Krzyknąłem i złapałem blondyna za ramię, przyciągając go do siebie.
'Pozwól mi kurwa iść, pudlu! Odstraszyłeś Deaky'ego! Syknął i próbował się wyrwać swoje ramię z mojego chwytu. Bez żadnego sukcesu.
'Po pierwsze, nigdy więcej nie nazywał się mnie pudlem, jasne?' Zacząłem i zacieśniłem uścisk wokół jego nadgarstka. 'Po drugie, Johnowi nic nie będzie, poradzi sobie.' Wziąłem go za ramiona i odwróciłem go w moją stronę. 'I ostatnie, naprawdę chcę pogadać Roger..'
Spojrzał na mnie przez kilka sekund, jego wzrok był wściekły, jednak westchnął i uspokoił się delikatnie. 'Roger, naprawdę potrzebuję tego wiedzieć.. Odkochałeś się we mnie? Zakochałeś się w Johnie?' Próbowałem być poważny i bez żadnej ekspresji, która mogłaby wpłynąć na jego odpowiedź, jednak nie potrafiłem tak naprawdę ukryć swojego smutku.
Wszystkie te kłótnie i nieporozumienia wpłynęły na nasze uczucia do siebie nawzajem, jeśli nawet ich nie zniszczyły.
Mogłem uważnie zauważyć, że nie patrzy na mnie w ten sam sposób co kilka miesięcy temu. Wiedziałem, że zaczął mnie nienawidzić przez ten czas i uświadomiłem to sobie właśnie teraz.
Sprawiło to, że zacząłem się czuć okropnie, depresyjnie nawet.
'Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, Brian.' To była jego odpowiedź. Unikał spojrzenia mi w oczy i gapił się w czerwonawą podłogę, przez co w duchu nawet byłem za to wdzięczny.
'Myślę, że potrzebujemy małej przerwy od teraz.'
Wyrok mnie zaskoczył bardziej niż powinien i nie wiedziałem co powiedzieć, jednak Roger kontynuował: 'Nie wiem na jak długo, ale zróbmy sobie przerwę od siebie.'
Wstrzymałem oddech i mogłem poczuć, jak moje serce staje się funt cięższe i cięższe i mojej piersi. Mój wzrok został rozmyty przez łzy kiedy patrzyłem na Rogera.
'To jest to, a więc....?' Zapytałem chrapliwie po chwili, a Roger po prostu pokiwał głową.
Nie mogłem w to uwierzyć. Mój cały świat roztrzaskał się na kawałki właśnie w tym momencie. 'Ale.. Ale.. Roger, jesteś tego pewny? Mam na myśli.. Nie kocha- lubisz mnie już w ogóle?' Starłem łzy z moich policzków i odwróciłem się, Nie chciałem, aby Roger widział mnie w takim stanie.
'Tak jak powiedziałem, Brian. Nie mam pojęcia. Pozwól mi o tym pomyśleć.' Kilka momentów ciszy, które wydawały się wiecznością, przerwał je głos Rogera, kiedy znowu się odezwał: 'Powinieneś już iść.'
Szok nadal przytłaczał całe moje ciało, więc po prostu pokiwałem i poszedłem w stronę drzwi, bez zadawania pytań. Nadal był cień nadziei we mnie, że Roger zacznie płakać 'Czekaj, Brian, nie miałem tego na myśli!' jednak to się nie wydarzyło. Wyszedłem przez drzwi i od razu uderzył mnie chłód i poczułem się jeszcze bardziej zziębnięty niż wcześniej.
************************
siemanooo, dostałam dzisiaj opieprz od księdza, ze nie poszłam na wagary, gfzie miałam z nim na pierwszej a poszłam sobie po kartkówce po włoskim. nwm dziwny jest jakoś
con xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top